Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tańczmy!

A/N: lubię swing i electro swing i mam ich w głowie 24/7. To się musiało w końcu ze sobą zblendować, let them dance! <3


Nowy dom Taurysa zmieniał się odrobinę za każdym razem, gdy Feliks się w nim pojawiał; tym razem na kanapie w salonie pojawiły się nowe poduszki, a obok niej ładna, rzucająca miękkie światło lampa o ozdobnym abażurze.

Ostatnimi czasy Litwa nieco chętniej niż zwykle podchodził do pomysłu dogadzania sobie drobnymi rzeczami; Polska lubił myśleć, że to wpływ jego osoby. Gdzieś tam głęboko w Taurysie wciąż żyła niechęć do wydawania pieniędzy na rzeczy, które nie były niezbędne; na szczęście, pomyślał Feliks, czasy, gdy miękki koc czy ładniejsze doniczki wydawały się nam zbyteczną ekstrawagancją, w końcu minęły...

Zobaczył właśnie kolejny nowy element salonu i otworzył szeroko oczy:

– Czy to jest gramofon? – zapytał z podekscytowaniem, przypadając do sprzętu na stoliku.

Ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że to nie stary gramofon, kupiony z drugiej ręki i odrestaurowany, a nówka sztuka i to zapewne z wyższej półki; Feliks z lubością przesunął palcami po obudowie z ciemnego, gładkiego drewna i uśmiechnął się, zauważając kabelki idące do schowanych dyskretnie za kanapą głośników. Pod igłą leżała nieruchomo czarna, niepodpisana płyta.

– Nie mogłem się powstrzymać – przyznał Litwa ze zmieszaniem. – Miałem kiedyś podobny, oczywiście nie taki nowoczesny.

Feliks nie musiał pytać, co się z nim stało; znał tę bolesną nutę w głosie, żal za utraconym przedmiotem. Sam tak tęsknił za kilkoma obrazami, sztuką broni czy biżuterią; były o tysiąckroć ważniejsze rzeczy, które zostały utracone na zawsze, ale sentyment za osobistymi drobnostkami pozostawał. Lubił myśleć, że to była jedna z rzeczy, która czyniła ich ludzkimi.

– Czego na nim słuchasz?

– Włącz go – Zamiast odpowiedzi Taurys zachęcił go uśmiechem.

Polska wyszczerzył zęby i przesunął ramię gramofonu, włączając silniczek. Ledwie igła dotknęła płyty, z głośników rozmieszczonych, jak zorientował się właśnie Feliks, nie tylko za kanapą, ale w całym pokoju, na tyle dyskretnie, że wcześniej ich nie zauważył, popłynęła muzyka i otoczyła ich miękko.

– Swing – powiedział ze zdumieniem, gdy tylko rozpoznał styl. Rytmiczna perkusja zachęcała do wystukiwania rytmu stopą, klarnet nadawał kierunek. Spojrzał na Litwę i spostrzegł, że ten uśmiecha się do niego miękko. – Nie wiedziałem, że lubisz!

– Przypomniałem sobie o nim ostatnio, gdy Estonia wysłał mi kilka współczesnych remiksów – wyjaśnił Taurys. – A potem zacząłem szukać oryginałów. I tak wylądowałem na zakupach.

Do instrumentów dołączył fortepian; zwinna, skoczna muzyka rozgrzewała krew. Litwa bez słowa zgasił górne światło, pozostawiając jedynie lampę; złote miękkie światło i równie miękkie, przytulne cienie objęły we władanie salon. Nim Polska zdążył cokolwiek powiedzieć, Taurys wyciągnął ku niemu dłoń.

– Nie mieliśmy wtedy okazji – wyszeptał. – Zatańczysz?

Policzki Feliksa poczerwieniały.

– Wiesz, że nie tańczę... – wymamrotał niepewnie, krążąc spojrzeniem od partnera do gramofonu i z powrotem. – To znaczy... um... Ja...

– Jesteśmy sami – przypomniał mu miękko Litwa i Polska skapitulował.

Nie wiedział, kiedy to się stało, kiedy zamiast cieszyć się tańcem, zaczął się go wstydzić; ale ponieważ byli tylko we dwóch, przymknął oczy i ująwszy jego dłoń, pozwolił się poprowadzić, z wolna tracąc wszelkie opory.

Kilka minut później szaleli na dywanie, jakby chcieli wytańczyć wszystkie stracone lata; w końcu Polska, ciężko dysząc, pozwolił się przyciągnąć do siebie i ochłonąć w ramionach Litwy.

Wbrew muzyce, zaczęli się powoli kołysać. Polska oparł się o Taurysa i przymknął oczy.

– Zawsze mi się podobał – przyznał cicho, czując jak mocno biją ich serca. – Ale... nie lubię, gdy na mnie patrzą, jak tańczę. I... i wtedy... nie było osoby, z którą tak naprawdę chciałbym tańczyć swinga, wiesz?

– Wiem – szepnął Litwa w jego włosy. – Chciałbyś jeszcze trochę dzisiaj potańczyć?

Polska przytaknął; odsunął się, próbując zapanować nad oddechem i ciężko unoszącą się klatką piersiową. Krew krążyła w żyłach szybciej; to było takie dobre uczucie.

– Ale jak już jesteśmy w tych klimatach, najpierw może napijemy się odrobinę whisky? – zasugerował z błyskiem w oku.

– Możemy – zgodził się Litwa. – Ale czy zepsuję klimat, mówiąc, że wolałbym, byś nie palił kubańskich cygar w środku?

Polska westchnął teatralnie.

– Mogę się na to zgodzić – odparł z udawanym żalem, przyciskając dłoń do piersi. – Ale ranisz mnie tym głęboko, Licia.

Kręcąc głową z rozbawieniem, Litwa nalał im po szklaneczce; ułożeni na kanapie, opleceni wokół siebie jak dwa święte węże w przytulnym gnieździe uwitym z koców, leżeli zasłuchani przez kolejne minuty, sącząc łyczek po łyczku z grubych szklanek; w końcu Polska, zachęcony nieco ciepłem bijącym od drugiego ciała i ciepłem w sobie, tylko częściowo roznieconym ogniem whisky, odnalazł dłoń Litwy i wstawszy, pociągnął go za sobą.

– Teraz moja kolej – rzucił zarumieniony. – Jeśli cię... eee... nadepnę, to znieś to w godnym milczeniu, muszę sobie wszystko przypomnieć, jasne?

Oczy Litwy były gorętsze od słońc; Feliksowi aż zaschło w gardle, gdy ten skinął głową z uśmiechem i oddał mu prowadzenie.

Więc tańczył; nieco niepewnie, ale nie było tu widowni, sztywnych ludzi w sztywnych garniturach, gotowych do wyrażenia swojej dezaprobaty, jeśli poruszył się zbyt szybko, wypadł z rytmu albo zrobił coś nieprzyzwoitego; tu mógł gubić krok, sięgać ku Litwie, kiedy tylko chciał, ku jego rękom, ciele i ustom i nie miał nic przeciwko spojrzeniu, które ten mu wysyłał; intensywnemu, zachwyconemu, radosnemu i nieco głodnemu.

Gdy winyl się skończył, wcale nie miał dość, chociaż brakowało mu tchu.

– Błagam, powiedz, że masz więcej – wyszeptał zarumieniony do Litwy.

Taurys przytknął swoje usta do jego skroni; oddychał równie ciężko, gdy wrócili do leniwego kołysania, by nie stracić od razu wszystkich sił.

– Mam jeszcze kilka płyt – mruknął. – Kosztowały mnie majątek.

Sądząc po jego tonie, nie miał nic przeciwko temu całkowicie przecież niepotrzebnemu wydatkowi; Feliks zachichotał. Zdecydowanie miał na Litwę jakiś wpływ! Jeszcze zrobi z niego hedonistę, zobaczycie.

– Chcę z tobą tańczyć do rana.

Więc tańczyli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro