Tańczmy!
A/N: lubię swing i electro swing i mam ich w głowie 24/7. To się musiało w końcu ze sobą zblendować, let them dance! <3
Nowy dom Taurysa zmieniał się odrobinę za każdym razem, gdy Feliks się w nim pojawiał; tym razem na kanapie w salonie pojawiły się nowe poduszki, a obok niej ładna, rzucająca miękkie światło lampa o ozdobnym abażurze.
Ostatnimi czasy Litwa nieco chętniej niż zwykle podchodził do pomysłu dogadzania sobie drobnymi rzeczami; Polska lubił myśleć, że to wpływ jego osoby. Gdzieś tam głęboko w Taurysie wciąż żyła niechęć do wydawania pieniędzy na rzeczy, które nie były niezbędne; na szczęście, pomyślał Feliks, czasy, gdy miękki koc czy ładniejsze doniczki wydawały się nam zbyteczną ekstrawagancją, w końcu minęły...
Zobaczył właśnie kolejny nowy element salonu i otworzył szeroko oczy:
– Czy to jest gramofon? – zapytał z podekscytowaniem, przypadając do sprzętu na stoliku.
Ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że to nie stary gramofon, kupiony z drugiej ręki i odrestaurowany, a nówka sztuka i to zapewne z wyższej półki; Feliks z lubością przesunął palcami po obudowie z ciemnego, gładkiego drewna i uśmiechnął się, zauważając kabelki idące do schowanych dyskretnie za kanapą głośników. Pod igłą leżała nieruchomo czarna, niepodpisana płyta.
– Nie mogłem się powstrzymać – przyznał Litwa ze zmieszaniem. – Miałem kiedyś podobny, oczywiście nie taki nowoczesny.
Feliks nie musiał pytać, co się z nim stało; znał tę bolesną nutę w głosie, żal za utraconym przedmiotem. Sam tak tęsknił za kilkoma obrazami, sztuką broni czy biżuterią; były o tysiąckroć ważniejsze rzeczy, które zostały utracone na zawsze, ale sentyment za osobistymi drobnostkami pozostawał. Lubił myśleć, że to była jedna z rzeczy, która czyniła ich ludzkimi.
– Czego na nim słuchasz?
– Włącz go – Zamiast odpowiedzi Taurys zachęcił go uśmiechem.
Polska wyszczerzył zęby i przesunął ramię gramofonu, włączając silniczek. Ledwie igła dotknęła płyty, z głośników rozmieszczonych, jak zorientował się właśnie Feliks, nie tylko za kanapą, ale w całym pokoju, na tyle dyskretnie, że wcześniej ich nie zauważył, popłynęła muzyka i otoczyła ich miękko.
– Swing – powiedział ze zdumieniem, gdy tylko rozpoznał styl. Rytmiczna perkusja zachęcała do wystukiwania rytmu stopą, klarnet nadawał kierunek. Spojrzał na Litwę i spostrzegł, że ten uśmiecha się do niego miękko. – Nie wiedziałem, że lubisz!
– Przypomniałem sobie o nim ostatnio, gdy Estonia wysłał mi kilka współczesnych remiksów – wyjaśnił Taurys. – A potem zacząłem szukać oryginałów. I tak wylądowałem na zakupach.
Do instrumentów dołączył fortepian; zwinna, skoczna muzyka rozgrzewała krew. Litwa bez słowa zgasił górne światło, pozostawiając jedynie lampę; złote miękkie światło i równie miękkie, przytulne cienie objęły we władanie salon. Nim Polska zdążył cokolwiek powiedzieć, Taurys wyciągnął ku niemu dłoń.
– Nie mieliśmy wtedy okazji – wyszeptał. – Zatańczysz?
Policzki Feliksa poczerwieniały.
– Wiesz, że nie tańczę... – wymamrotał niepewnie, krążąc spojrzeniem od partnera do gramofonu i z powrotem. – To znaczy... um... Ja...
– Jesteśmy sami – przypomniał mu miękko Litwa i Polska skapitulował.
Nie wiedział, kiedy to się stało, kiedy zamiast cieszyć się tańcem, zaczął się go wstydzić; ale ponieważ byli tylko we dwóch, przymknął oczy i ująwszy jego dłoń, pozwolił się poprowadzić, z wolna tracąc wszelkie opory.
Kilka minut później szaleli na dywanie, jakby chcieli wytańczyć wszystkie stracone lata; w końcu Polska, ciężko dysząc, pozwolił się przyciągnąć do siebie i ochłonąć w ramionach Litwy.
Wbrew muzyce, zaczęli się powoli kołysać. Polska oparł się o Taurysa i przymknął oczy.
– Zawsze mi się podobał – przyznał cicho, czując jak mocno biją ich serca. – Ale... nie lubię, gdy na mnie patrzą, jak tańczę. I... i wtedy... nie było osoby, z którą tak naprawdę chciałbym tańczyć swinga, wiesz?
– Wiem – szepnął Litwa w jego włosy. – Chciałbyś jeszcze trochę dzisiaj potańczyć?
Polska przytaknął; odsunął się, próbując zapanować nad oddechem i ciężko unoszącą się klatką piersiową. Krew krążyła w żyłach szybciej; to było takie dobre uczucie.
– Ale jak już jesteśmy w tych klimatach, najpierw może napijemy się odrobinę whisky? – zasugerował z błyskiem w oku.
– Możemy – zgodził się Litwa. – Ale czy zepsuję klimat, mówiąc, że wolałbym, byś nie palił kubańskich cygar w środku?
Polska westchnął teatralnie.
– Mogę się na to zgodzić – odparł z udawanym żalem, przyciskając dłoń do piersi. – Ale ranisz mnie tym głęboko, Licia.
Kręcąc głową z rozbawieniem, Litwa nalał im po szklaneczce; ułożeni na kanapie, opleceni wokół siebie jak dwa święte węże w przytulnym gnieździe uwitym z koców, leżeli zasłuchani przez kolejne minuty, sącząc łyczek po łyczku z grubych szklanek; w końcu Polska, zachęcony nieco ciepłem bijącym od drugiego ciała i ciepłem w sobie, tylko częściowo roznieconym ogniem whisky, odnalazł dłoń Litwy i wstawszy, pociągnął go za sobą.
– Teraz moja kolej – rzucił zarumieniony. – Jeśli cię... eee... nadepnę, to znieś to w godnym milczeniu, muszę sobie wszystko przypomnieć, jasne?
Oczy Litwy były gorętsze od słońc; Feliksowi aż zaschło w gardle, gdy ten skinął głową z uśmiechem i oddał mu prowadzenie.
Więc tańczył; nieco niepewnie, ale nie było tu widowni, sztywnych ludzi w sztywnych garniturach, gotowych do wyrażenia swojej dezaprobaty, jeśli poruszył się zbyt szybko, wypadł z rytmu albo zrobił coś nieprzyzwoitego; tu mógł gubić krok, sięgać ku Litwie, kiedy tylko chciał, ku jego rękom, ciele i ustom i nie miał nic przeciwko spojrzeniu, które ten mu wysyłał; intensywnemu, zachwyconemu, radosnemu i nieco głodnemu.
Gdy winyl się skończył, wcale nie miał dość, chociaż brakowało mu tchu.
– Błagam, powiedz, że masz więcej – wyszeptał zarumieniony do Litwy.
Taurys przytknął swoje usta do jego skroni; oddychał równie ciężko, gdy wrócili do leniwego kołysania, by nie stracić od razu wszystkich sił.
– Mam jeszcze kilka płyt – mruknął. – Kosztowały mnie majątek.
Sądząc po jego tonie, nie miał nic przeciwko temu całkowicie przecież niepotrzebnemu wydatkowi; Feliks zachichotał. Zdecydowanie miał na Litwę jakiś wpływ! Jeszcze zrobi z niego hedonistę, zobaczycie.
– Chcę z tobą tańczyć do rana.
Więc tańczyli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro