Szachownica
– Pion na B4 – ogłosił Feliks głośno, robiąc pierwszy ruch na szachownicy.
A raczej, ogłosiłby, gdyby nie wychodził z założenia, że przeciwnika należy wziąć z zaskoczenia; nie mówiąc więc nic odchylił się na krześle, założył ręce na piersi i spojrzał na Litwę triumfalnie.
Taurys bez entuzjazmu wykonał swój ruch.
– No ale zaangażuj się, Licia! Widzisz, że się staram!
– Za każdym razem zaczynasz polskim otwarciem, a potem następuje chaos – Litwa śledził wzrokiem białego gońca. Jakimś cudem przeleciał pół szachownicy, niebezpiecznie zbliżając się do czarnej królowej. – Wiesz, chciałbym czasem zagrać... normalnie.
Feliks westchnął i odłożył na bok kostkę dwudziestościenną.
– Ale wtedy wygrywasz! – jęknął. – To żadna zabawa, jak ciągle matujesz mi króla!
– Może jakbyś się nauczył coś więcej poza tym jednym ruchem... Może zasad? – zasugerował uprzejmie Litwa, uciekając królową z dala od gońca. Ten wykonał skok w tył i zagroził wieży. – I nie wprowadzał mechanik z innych gier... I nie stosował wyliczanek? – dodał już nieco błagalnie.
Wskazujący palec Polski zawisł nad królem gdzieś w połowie „entliczek, pentliczek". Feliks zerknął na figurę, potem na minę Litwy i bez słowa schował ręce pod blatem stolika.
– Przemyślę to – powiedział obronnym tonem. – Ale nie sugeruj, że znam tylko polskie otwarcie! Wiem też, jak wygląda polska obrona. I widziałem gambit łotewski na YouTube.
– Wiesz, jak się porusza wieża?
Feliks zmrużył oczy.
– Nie zadawaj mi takich podchwytliwych pytań, Licia.
Po krótkiej chwili ciężkiej ciszy Litwa oparł łokcie o blat i schował twarz w dłoniach. Po drżeniu ramion i tłumionych odgłosach ciężko było wywnioskować, czy się śmieje, czy płacze.
Feliks poczuł, jak na jego policzki wpełza rumieniec.
– Oj, Licia – jęknął bezradnie. – Weź przestań... Bo jeśli się załamałeś, to się teraz czuję jak dupek... Załamałeś się?
Przez palce błysnęło ciemnozielone oko; rozbawione.
– Nie wiem, czego się po tobie spodziewałem – odezwał się po chwili Taurys, gdy już się opanował. Uśmiechał się. – Grania według zasad? Bez kombinowania w sposób, o jakim nigdy bym nie pomyślał? Przecież to nie byłbyś ty.
Polska uśmiechnął się szerzej, czując jak kamień spada mu z serca. Już otwierał usta, by powiedzieć coś milutko głupiego, gdy dostrzegł, jak dłoń Taurysa delikatnie chwyta czarnego skoczka, wykonuje jeden ruch na chaosie szachownicy i matuje białego króla.
– LICIA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro