Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szachownica

– Pion na B4 – ogłosił Feliks głośno, robiąc pierwszy ruch na szachownicy.

A raczej, ogłosiłby, gdyby nie wychodził z założenia, że przeciwnika należy wziąć z zaskoczenia; nie mówiąc więc nic odchylił się na krześle, założył ręce na piersi i spojrzał na Litwę triumfalnie.

Taurys bez entuzjazmu wykonał swój ruch.

– No ale zaangażuj się, Licia! Widzisz, że się staram!

– Za każdym razem zaczynasz polskim otwarciem, a potem następuje chaos – Litwa śledził wzrokiem białego gońca. Jakimś cudem przeleciał pół szachownicy, niebezpiecznie zbliżając się do czarnej królowej. – Wiesz, chciałbym czasem zagrać... normalnie.

Feliks westchnął i odłożył na bok kostkę dwudziestościenną.

– Ale wtedy wygrywasz! – jęknął. – To żadna zabawa, jak ciągle matujesz mi króla!

– Może jakbyś się nauczył coś więcej poza tym jednym ruchem... Może zasad? – zasugerował uprzejmie Litwa, uciekając królową z dala od gońca. Ten wykonał skok w tył i zagroził wieży. – I nie wprowadzał mechanik z innych gier... I nie stosował wyliczanek? – dodał już nieco błagalnie.

Wskazujący palec Polski zawisł nad królem gdzieś w połowie „entliczek, pentliczek". Feliks zerknął na figurę, potem na minę Litwy i bez słowa schował ręce pod blatem stolika.

– Przemyślę to – powiedział obronnym tonem. – Ale nie sugeruj, że znam tylko polskie otwarcie! Wiem też, jak wygląda polska obrona. I widziałem gambit łotewski na YouTube.

– Wiesz, jak się porusza wieża?

Feliks zmrużył oczy.

– Nie zadawaj mi takich podchwytliwych pytań, Licia.

Po krótkiej chwili ciężkiej ciszy Litwa oparł łokcie o blat i schował twarz w dłoniach. Po drżeniu ramion i tłumionych odgłosach ciężko było wywnioskować, czy się śmieje, czy płacze.

Feliks poczuł, jak na jego policzki wpełza rumieniec.

– Oj, Licia – jęknął bezradnie. – Weź przestań... Bo jeśli się załamałeś, to się teraz czuję jak dupek... Załamałeś się?

Przez palce błysnęło ciemnozielone oko; rozbawione.

– Nie wiem, czego się po tobie spodziewałem – odezwał się po chwili Taurys, gdy już się opanował. Uśmiechał się. – Grania według zasad? Bez kombinowania w sposób, o jakim nigdy bym nie pomyślał? Przecież to nie byłbyś ty.

Polska uśmiechnął się szerzej, czując jak kamień spada mu z serca. Już otwierał usta, by powiedzieć coś milutko głupiego, gdy dostrzegł, jak dłoń Taurysa delikatnie chwyta czarnego skoczka, wykonuje jeden ruch na chaosie szachownicy i matuje białego króla.

– LICIA!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro