Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nostalgia

A/N: Mam headcanon, że Felek poluje po antykwariatach i aukcjach internetowych na rzeczy osobiste, które w taki czy inny sposób stracił


Na stole, zaraz obok dzbanka z wodą, stało dumnie ozdobne puzderko; Feliks, rozpromieniony jak nigdy, krążył dookoła i nie odrywał od niego oczu; co jakiś czas muskał palcami pociemniałe srebro i inkrustacje na pokrywie, z zachwytem przyglądając się trzem symbolom współdzielącym tarczę herbu; Orłu, Pogoni i Archaniołowi Michałowi.

– Nie wierzę, że cię odzyskałem! – powiedział z uczuciem Polska, ostrożnie unosząc pokrywę; w srebrnym dnie odbiły się jego podekscytowane oczy.

Z namaszczeniem podniósł pudełko i zaciągnął się; chociaż było idealnie puste, musiał zadziałać efekt placebo; Feliks zaczął intensywnie kichać.

Wcale to nie popsuło mu humoru, wręcz przeciwnie:

– Tyle wspomnień! Nie wierzę! Licia, patrz, patrz, patrz!

– Już wróciłeś z paczkomatu? – Litwa, zwabiony wołaniem, wychylił się z kuchni. Włosy spiął z tyłu, a na dłoniach miał rękawice kuchenne; dzisiaj był dzień cepelinów. – Zaraz, czy to...?

– Tak! – Polska wyprostował się i uśmiechnął od ucha do ucha, przyciskając puzderko do piersi. – Moja tabakierka! Pamiętasz ją?! Skonfiskowali mi ją po styczniowym! Znalazłem w antykwariacie na drugim końcu kraju!

Taurys, zaintrygowany, zdjął rękawice i przyjął podaną mu tabakierę. Przyjrzał się dokładniej wgłębieniom na niegdyś idealnie okrągłych bokach, odpryskom i długiemu śladowi czegoś ostrego przecinającego skraj herbu; wyglądało to tak, jakby ktoś próbował odłupać złote elementy nożem.

– Niesamowicie, że do ciebie wróciła – powiedział cicho, obracając ją w dłoniach. – Musiała sporo przejść...

Niewypowiedziane „jak my wszyscy" zawisło w powietrzu; Feliks przygryzł wargę i wpatrzył się w tabakierkę w dłoniach Taurysa.

– Licia – powiedział nagle. – Która godzina?

Litwa cofnął się o krok i zajrzał do kuchni, na zegar na kuchence:

– Dziewiętnasta pięć.

Gdy skierował wzrok z powrotem na Feliksa, tego już tam nie było; kilka metrów dalej, w przedpokoju, Polska skakał na jednej nodze, wbijając stopy w pierwsze lepsze obuwie, jakie zauważył; nieco za duże buty do koszykówki Taurysa.

– Feliksai?

– Jeśli pobiegnę teraz, to może jeszcze zdążę kupić tabakę! Zażyjemy sobie dzisiaj!

Trzasnęły drzwi i już go nie było; Litwa zamrugał, spojrzał na tabakierę, którą ciągle miał w rękach i uśmiechnął się do siebie.

Co prawda wyroby tytoniowe rzucił już jakieś dwie dekady temu, ale może dzisiaj zrobi wyjątek... Dla nostalgii.

Podniósł puzderko do oczu.

– Chyba miałem gdzieś środek do czyszczenia srebra... – mruknął do siebie, a potem obrócił tabakierkę do góry dnem; przez nalot na srebrze stylizowane, cieniutkie inicjały F.Ł. były ledwie widoczne, częściowo przykryte na wpół zdartą nalepką z ceną.

Zakręciło mu się w nosie; kichnął w zgięcie łokcia i uśmiechnął się do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro