Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ni to pies, ni to wydra

A/N: Headcanon mi się w głowie zrodził... :)

Obcy, smukły pies stał pośrodku salonu i merdał wesoło ogonem; w ostrym świetle słonecznym, wpadającym przez duże, otwarte na oścież okna, jego długa, kremowa sierść jaśniała wręcz oślepiająco.

Ze swoimi długimi kończynami i jeszcze dłuższym pyskiem sprawiał wrażenie nie tyle psa, co jakiegoś magicznego stworzenia ze średniowiecznych gobelinów, może jednorożca; Feliks zamrugał, a potem uśmiechnął się nerwowo.

– Masz borzoja – powiedział z niedowierzaniem. – Przeprowadziłeś się na wieś i kupiłeś cholernego borzoja. Przecież to koń, nie pies... A mówiłeś, że nie chcesz budować stajni.

Litwa przystanął przy psie; ten zaczął łasić się wdzięcznie do nowego opiekuna, skakać i popiskiwać. Jego pazurki stukały o drewniany parkiet.

– Myślałem o mniejszym, też ze względu na ciebie – przyznał Taurys, z uczuciem drapiąc psa za uchem. – Ale potem go znalazłem. Nie kupiłem, był w schronisku. Jak na mnie spojrzał, to musiałem go wziąć... Wybacz, potem dopiero pomyślałem, że...

– W porządku, przecież to twój... Swoją drogą, rasowy pies w schronisku? – zastanowił się Polska. – Aż dziwne. Może komuś uciekł, czy coś.

– Możliwe – przyznał Litwa. – Ale nikt się po niego nie zgłosił – Gdy tylko przestał drapać, pies spojrzał w górę i podstawił głowę dokładnie pod jego dłoń; Taurys uśmiechnął się miękko. – Miał takie smutne oczy...

Feliks zastanawiał się przez chwilę, wodząc wzrokiem po dużym pomieszczeniu; pomiędzy kartonami wypełnionymi osobistymi rzeczami stały ciężkie donice z roślinnością. Na samo wspomnienie wnoszenia ich do środka Polskę rozbolały ramiona.

– Na twoich zdjęciach widziałem kiedyś podobnego psa – zagadnął trochę niepewnie. – Tych starych, sprzed wojny. To też był borzoj?

– Taaak... – Litwa zawahał się na moment; potem ukucnął i przytulił psa do piersi. Ogon borzoja zaczął poruszać się z szybkością światła, wywołując całkiem wiatr. – Suczka – powiedział ciszej. – Miała dwa tygodnie, gdy wyniosłem ją z psiarni... Z Pałacu Zimowego.

– Dlaczego? – Feliks zmarszczył brwi, a potem jego mina zrzedła. – Och... Rewolucja październikowa, co?

– Tylko ona się ostała – Taurys westchnął. – To był taki przykry widok... Wziąłem ją potem ze sobą do Kowna... Jest bardzo spokojny i łagodny. Myślę, że możesz podejść...?

Polska milczał przez chwilę, przygryzając wargę; potem powoli zbliżył się i wyciągnął dłoń do pyska psa; borzoj uniósł na niego ciemne oczy i obwąchał. Potem przekrzywił długą głowę w bok, powodując, że Feliks mimo nerwów parsknął śmiechem.

– Dobra psina, chociaż śmieszna – zachichotał Feliks, a jego uśmiech ostrożnie się poszerzył. – Jak mi Licia pozwoli, to będę robił z tobą memy, co ty na to?

Pies podskoczył i zaczął krążyć z gracją po salonie, obwąchując każdy karton i doniczkę; Polska wypuścił powietrze z płuc, czując oplatające go ramiona.

– Jak mi napisałeś w smsie, że masz długiego współlokatora, to pomyślałem o jamniku.

– Feliksai...

– Ciii. Jest ok – Polska stanowczo obrócił się w objęciach. – Naprawdę. Jak będę unikać całe życie dużych psów, to nigdy się z tego... I... – Zza pleców dobiegł go wysoki trzask i wystraszony, krótki szczek. Sądząc po minie Taurysa, ofiarą psiej ciekawości padła największa z doniczek. – I to chyba będzie ciekawe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro