Czułości
Taurys siedział przed komputerem; sądząc po jego znudzonej minie, opadających powiekach i głowie opartej bezsilnie o dłoń, cokolwiek robił, było to czynnością niesamowicie nużącą – Feliks nie musiał widzieć ekranu, by być tego pewnym.
Rozświetlę mu dzień, postanowił, wycierając włosy ręcznikiem. Nago, dokładnie tak, jak stworzyła go natura, a pozostawiła nieuwaga – bo kto by się zastanawiał przed wzięciem prysznica, gdzie jest szlafrok, no kto? – podreptał przez pokój z szerokim uśmiechem rodzącym się na ustach.
Taurys jeszcze go nie zauważył, patrząc tępo w klawiaturę. Feliks z czułością ucałował czubek jego głowy – jakaś część jego rozanielonego gorącym prysznicem umysłu zarejestrowała obecność słuchawek – a potem, nim Litwa zdążył zorientować się w sytuacji, wpakował się na taurysowe kolana, oplótł ciasno ramionami i skradł kolejnego całusa, gotów do dalszych czułości.
– Felek – szepnął Taurys, na oślep sięgając do myszy. Z słuchawek dobiegł cichutki dźwięk wyciszanego mikrofonu. – Jestem na meetingu...
Feliks zesztywniał; potem wolno obrócił głowę, napotykając nieruchome spojrzenie oka kamerki internetowej.
– Nigdy jej nie włączasz – wyszeptał, wpatrując się w czerwoną diodę. – Nigdy, prawda?
– Dzisiaj musiałem.
Jak nic wylądują na Pudelku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro