A na drugie ma absurd [2017]
Polska chciał mu pokazać coś wspaniałego. Taurys szedł tam pełen najgorszych przeczuć.
– Czyż nie jest śliczny? A jaki do mnie podobny! – Zawołał podekscytowany Feliks, tuląc w ramionach zawiniątko.
Na ten niecodzienny widok Litwa aż przystanął w drzwiach.
– Co... co się stało? – Zapytał ostrożnie, nie wiedząc, czy ma zostać czy uciekać przed kolejnym genialnym pomysłem. Zawiniątko, gaworzące i kwilące, zapowiadało to drugie.
– Zostałem ojcem! – Wykrzyknął zachwycony Feliks, unosząc zawiniątko w górę i pokazując mu zawartość.
Na ten widok Litwa poczuł, że robi mu się słabo.
– Skąd wziąłeś to dziecko? Czyje ono jest?
– Nie patrz tak na mnie, ja nie mam ciągot do kidnapingu – odparł beztrosko Polska, teraz łaskocząc niemowlę w pieluszkach. – A ti ti... To mój własny synek!
– Z kim? – Taurys wiedział, że pożałuje tego pytania. Na litość boską, przecież personifikacje się nie rozmnażały... prawda? Nagle zapragnął prześledzić swój długi życiorys, czy nie kryje się tam gdzieś niespodzianka...
– Z moim ministrem – uśmiech Feliksa mógł przygasić słońce. – Zostaniesz ojcem chrzestnym małego San Escobar, Licia?
***
A/N: Jak Internet zaczął żyć memami z San Escobar, to nie miałam wplątać w to Hetalii? :D Ja? :D Ten fanfik dostał nawet fanarta <3
deviantart.com/zatoczek/art/San-Kabuto-693721495
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro