Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień pierwszy: Porsche proszę

A/N: Cześć! W tym roku biorę udział w LietPru Weeku 2025, organizowanym na tumblrze przez Doomspiral i oto nowy twór na tę okazję, Piołun! Miłej zabawy!

Dzień pierwszy: retro / timewrap

****

Oto dramatis personae tej historii:

Gilbert Beilschmidt, w spranych dżinsach i bez koszulki, obecnie zawieszonej na tablicy z narzędziami obok młotka i kombinerek, z dłońmi czarnymi od smaru i takowymi smugami na policzkach i włosach, ucieszony niczym dziecko; krąży dookoła samochodu zaparkowanego nad kanałem w czystym zachwycie.

Samochód ten to Porsche 356, pomalowane na głęboki odcień burgundu; zza idealnie wypolerowanymi szybami widać nowiutką, skórzaną tapicerkę, drewnianą, trójramienną kierownicę i nieruchome, analogowe zegary. Auto wygląda, jakby dopiero co wyjechało z salonu; jakby nigdy nie dotknęło oponami drogi. A raczej, wygląda jakby do tego momentu nie dotknęła go żadna istota ludzka; jak czyste dzieło boskiego stworzenia.

I jest jeszcze Taurys Laurinaitis, stojący w progu garażu i rozdarty nieco między podziwem dla gilbertowej klat... gilbertowego dzieła, a jakimś przedziwnym lękiem, bo gdy ostatni raz widział ten samochód, nieco ponad tydzień temu, był on motoryzacyjnym, zgniłym, siedemdziesiątletnim trupem wyciągniętym z jakiejś przeciekającej bawarskiej szopy.

Albo Gilbert faktycznie był tak uzdolnionym mechanikiem, za jakiego się uważał, albo zaprzedał duszę jakiemuś demonowi z pasją do starych aut, bo taka metamorfoza nie powinna być możliwa.

– I jak? - Gilbert wyszczerzył wszystkie zęby. – Jest piękna, nie?

– Robi wrażenie – odpowiedział Taurys szczerze.

Gilbert pojaśniał jeszcze bardziej:

– Patrz tutaj, nowiutkie wycieraczki, stare zgniły, ale te są identyczne... – Otworzył drzwi i wsadził głowę do środka. Taurys nagle otrzymał doskonały widok na jego dżinsy. – A tutaj, widzisz? Prawdziwe, wypolerowane drewno – Gilbert pogłaskał kierownicę, rozkoszując się jej gładkością. Litwa gwałtownie stracił koncentrację. – Nowe, bo stare zjadły korniki. O, a tutaj, tapicerka... też nowa, ale patrz, za to... Zapalniczka, jak należy, a nie jakieś nowoczesne wymysły, a tu zamontowałem otwieracz... Dla pasażera, oczywiście. A tu rozkładają się siedzenia, popatrz, pokażę ci, ile tu jest teraz miejsca, można spać we dwóch...

Taurys zamrugał i odwrócił na moment wzrok:

– A... A czy jest jakaś część, której nie wymieniłeś?

Prusy nie odpowiedział od razu; wygramolił się z samochodu, a potem oparł się o stół roboczy i ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się samochodowi.

– Nie – stwierdził po dobrej minucie. – Nawet maskę musiałem wyklepać od nowa, stara mi się rozpadła w rękach.

Obaj przez chwilę wpatrywali się w Porsche, połączeni tym samym skojarzeniem ze statkiem Tezeusza. Mina Gilberta, od tygodnia mówiącego wszystkim w koło, że lada moment będzie jeździł prawdziwym retro, a nie jakimś współczesnym plastikowym badziewiem, nieco zrzedła, gdy dotarło do niego, że w Porsche nie ma już żadnej oryginalnej części.

Ten moment pozwolił Litwie przywołać z powrotem swoje myśli, wesoło hasające po odległych łąkach rozkojarzenia; na moment, bo wystarczyło zerknąć na usmarowane policzki Prus, by znów się rozbiegły. Cholera; pewnie to jakieś opary; kiedy Gilbert ostatni raz wietrzył w tym garażu?

Prusy klasnął nagle w dłonie:

– Mniejsza o szczegóły – powiedział dobitnie. – Wygląda jak retro, działa jak retro, więc jest retro.

Po krótkim zastanowieniu Litwa przyznał mu rację; już miał zaproponować, by wrócili do domu, gdy Gilbert złapał za swoją koszulę, pośpiesznie ją zapiął, a potem otworzył drzwi po stronie pasażera, znacząco wskazując drugie siedzenie.

– Jedziemy gdzieś? – Taurys uniósł brew, zajmując miejsce. Fotele były przyjemnie miękkie, a wnętrze pachniało pastą do tapicerki i płynem do szyb; na siedzeniu kierowcy leżał nieodpakowany Wunder-baum o zapachu czarnego lodu, czymkolwiek on był.

Gilbert z radością zasiadł za kierownicą; odrzuciwszy wcześniej choinkę na bok, zatarł ręce i odpalił silnik. Brzmiał... bardzo klasycznie, stwierdził Litwa z zaskoczeniem; wskazówki na zegarach drgnęły i gdy tylko drzwi garażowe się uniosły, Prusy z dziecięcą radością wcisnął gaz tak, że Taurysa aż wbiło w fotel.

– Lecimy, maleńka!

Litwa dał Prusom jakieś trzy sekundy czystego szaleństwa na podjeździe; potem spojrzał nań znacząco, a Gilbert westchnął i wytoczył samochód na ulicę już z cywilizowaną prędkością, mrucząc coś o szybkiej, ale bezpiecznej jeździe.

Sąsiad wybałuszył oczy na widok starego-nowego Porsche; Prusy natychmiast przestał narzekać i rozpromienił się jeszcze bardziej.

– Wypróbujemy to cudeńko, wybieraj trasę.

Taurys rozsiadł się wygodniej na skórzanym fotelu. Porsche toczyło się miękko po ulicach, a jemu naprawdę zaczynała się podobać ta przejażdżka; może klasa auta też robi swoje, pomyślał. Mój samochód nie ma nawet podjazdu do tego klasyka; w tej kwestii Prusy miał gust.

Po krótkim zastanowieniu wyznaczył na GPS-ie trasę, wybierając podmiejskie, z reguły puste drogi – bądź co bądź, to było sportowe auto, niech Gilbert pokaże, na co je stać.

– Dam ci się przejechać – stwierdził Gilbert wspaniałomyślnie jakąś godzinę później, gdy przystanęli na chwilę przy jakimś jeziorku, by rozprostować nogi i przejść się wokół brzegu. Wcisnął kluczyki w dłonie Taurysa, zwlekając o sekundę za długo z zabraniem palców. – Tylko ostrożnie, to nie jest twój szrot, z nią trzeba delikatnie!

– Bedę uważał – obiecał mu Litwa, uśmiechając się kącikiem ust. Wrócili do samochodu, gdy zaczęło siąpić; Taurys przekręcił kluczyk, a Porsche zamruczało... i zgasło. – Cholera jasna...

Spróbował drugi raz, z tym samym skutkiem; Prusy z wolna bladł.

– To nie jest możliwe – powiedział głośno, podczas gdy Litwa dalej walczył z uruchomieniem silnika. – Źle odpalasz, przesiądźmy się...

– Umiem odpalać samochód – Taurys pokręcił głową. – Coś jest nie tak. Niczego nie przegapiłeś?

– Nie ma części, której bym nie wymienił! Technicznie rzecz biorąc, ten samochód jest nowiutki i tylko wygląda na retro... – Gilbert już łapał za klamkę, by wysiąść i zajrzeć do silnika, gdy nagle znieruchomiał; z jego twarzy odpłynął wszelki kolor. – Kurwa.

– Co się stało?

– Zapomniałem o uszczelce pod gaźnikiem. Została oryginalna.

Oryginalna; Litwa zamrugał. Oficjalna wersja mówiła, że wrak Porsche stał w szopie; patrząc na to, co przyholował im Ludwig, Litwa raczej miał wrażenie, że ten samochód służył utopcom na jakichś przedwiecznych bagnach.

Nie chciał wiedzieć, w jakim stanie jest ta uszczelka.

I wtedy zaczęło lać; silnik zakrztusił się ostatni raz i zapadła cisza.

I tak zaczął się retro-dramat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro