15#
Dziękować. Miłego dnia - no i czytania ;).
***
- A więc... Co konkretnie chcesz wiedzieć?
Węgry nerwowym ruchem okręciła włosy wokół palca.
- Wszystko - rzuciła krótko, ignorując coraz bardziej zaciekawione spojrzenie Rodericha. - Może na początek... CZYM to coś jest?
- Czym jest... Może zacznijmy od tego, czym nie jest. Nie jest demonem. Nie jest duszą. Zakładałbym, że czymś pomiędzy. Taką... istotą. Rodzajem zjawy.
- O nadnaturalnych zdolnościach? - mruknęła lekko pytającym głosem.
- Nadnaturalnych tylko dla nas - Anglia postukał końcami palców o blat. - W jego wymiarze, jakikolwiek on jest, to może być norma. Ale już o tym mówiłem - zjawa jest potężna. Zna przeszłość, przyszłość, bawi się osobą, którą posiada. Zadręcza ją. Zsyła na nią koszmary, złe myśli. Zasada jest prosta: im bardziej rozbita będzie osoba, z którą komunikuje się potwór, tym silniejszy się staje.
- Czyli Polska... - Węgry odruchowo spojrzała za siebie.
- Tak.
- Co? - rzucił krótko Austria, podpierając głowę rękami. - To się robi całkiem ciekawe.
- Powiedz mi... - Elizavieta opuściła głowę, zasłaniając twarz włosami. Roderich prychnął, po raz kolejny zignorowany. - Czy taka zjawa może robić krzywdę fizycznie? Ranić?
- Mówisz o tych jego ramionach? Przecież się wyjaśnił. Pies.
- Lekarz Kanady stwierdził, że żaden pies nie zostawi śladów o rozstawie ludzkich palców. To nie były pazury.
Na moment zapadła przygnębiająca cisza. Anglia myślał, a jego rozmówczyni czekała na odpowiedź.
- Zjawa raczej nie może oddziaływać fizycznie - zawyrokował w końcu, marszcząc krzaczaste brwi. - Ale może nakłaniać ludzi, żeby robili coś, czego nie chcą.
- Sugerujesz, że sam sobie to zrobił?! Albo zrobił mu to ktoś inny?! - upewniła się kobieta. W jej głosie słychać było wyraźne niedowierzanie.
- Yes, my lady.
- To jest... - zaczęła Węgry, kręcąc głową.
- ...całkiem prawdopodobne - skończył Austria, poprawiając okulary. - Nie pomyślałem wcześniej, bo nie widziałem motywu, ale...
- Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówimy? - wtrącił się Anglia.
- Właściwie... nie.
- To siedź cicho - kobieta machnęła ręką. - To teraz powiedz mi, skąd ta zjawa się wzięła.
- To łączy się z odpowiedzią na pytanie, jak się tego pozbyć, a to zapewne cię interesuje. Zacznijmy od tego, że...
- Litwa się chyba obudził - przerwał Austria, przyglądając się nagłemu ożywieniu obok łóżka Torisa.
Przez moment patrzyli, jak każde z rosyjskiego rodzeństwa na swój sposób wita oszołomionego Litwę. Później Węgry znowu zwróciła się w kierunku Anglii.
- Zaraz pójdziemy go przywitać. Skończ.
- Więc... Wysnułem pewną teorię. Masz na szyi krzyżyk, prawda?
Węgry mruknęła potakująco i ściągnęła z szyi mały krzyżyk, zrobiony ze złotego bursztynu. Popatrzyła na niego przez moment i pomachała.
- Mam.
- Dalej? - mruknął zaskoczony Austria. - Przecież twój kraj już wyłącznie w połowie jest katolicki. To, że kiedyś go nosiłaś, rozumiem. Ale teraz...
- Jest dla mnie ważny. Mam go od chrztu. Z nim przeżywałam wszystko. Wojny, pokój... Wszystko. Nigdy go nie zdjęłam.
- Dziwny sentyment.
- Polski, chciałeś powiedzieć - zaśmiała się. - Polska miał... - zacięła się.
- Tak? - spytał Anglia z nagłym ożywieniem. - Do tego chciałem dojść. Kontynuuj.
- Polska zawsze miał taki sam, tylko drewniany. Nawet gdy był u mnie w czasach powstania... Miał go na szyi. Pamiętam. Opatrywałam jego rany. A teraz nie widziałam, żeby go miał. Ale to niemożliwe, żeby tak po prostu go ściągnął - kobieta zmarszczyła brwi. - Dziwne. Był dla niego jak talizman.
- Tak myślałem - Anglia ze smutkiem pokręcił głową. - Spodziewałem się tego.
- Czego właściwie? To tylko przedmiot - wzruszyła ramionami. - To smutne, że go zdjął, ale na pewno miał powód. Wierzę, że miał.
- Możliwe. Ale powiedzieć ci ciekawostkę? - Anglia wyciągnął rękę i pytająco obrócił głowę. Węgry niepewnie położyła krzyżyk na jego dłoni. Arthur obejrzał przedmiot dokładnie, a potem odłożył go na stolik. - Nawet zwykłe przedmioty mają czasem magiczne właściwości. Jak ten.
- Mój krzyżyk?!
- Tak. Stał się tym, co powiedziałaś całkiem nieświadomie - Arthur uśmiechnął się pod nosem. - Talizmanem.
- Spytam za drogą Elizavietę - Roderich uniósł lekko brwi. - Jakie właściwości ma talizman?
- To przedmiot, który chroni. Prawie każdy z nas, państw, ma coś takiego. Tylko najczęściej się o tym nie wie - Anglia wzruszył ramionami. - Niektórzy wyczuwają jego znaczenie odruchowo, a niektórzy w ogóle. To po prostu taki przedmiot, który mamy od dawien dawna i który jest dla was bardzo ważny. Ta waga, którą do niego przykładamy, czyni go właśnie talizmanem. Często są to symbole religijne, jak tu - pomachał krzyżykiem - albo biżuteria.
- No dobrze - do Węgierki powoli docierały wszystkie rewelacje. - To w takim razie jaki mój talizman ma związek z Polską? - spytała i dla pewności ubrała na szyję swój krzyżyk. Skoro jest tak ważny...
- Widzisz... Taki talizman nie jest oczywiście niezbędny do życia, ale jego posiadanie jest ogólnie korzystne - Anglia postukał palcami o blat i napił się łyk herbaty. - Nie chcę się teraz nad tym rozwodzić, ale przynajmniej częściowo chroni przed takimi potworkami jak tamto - pomachał palcem w bliżej nieokreślonym kierunku.
Węgry była już trochę zmęczona skomplikowaną rozmową i widziała, że Roderich też zaczyna mieć dosyć. Westchnęła i postanowiła się nad nim ulitować.
- Przejdź do sedna - ucięła. - Wyjaśnisz mi to w całości innym razem. Co mam zrobić, żeby pomóc Polsce?
Anglia znowu uśmiechnął się tajemniczo, wziął łyk herbaty i spojrzał Węgierce w oczy.
- Dowiedz się, dlaczego nie ma swojego krzyżyka i spraw, żeby znowu go nosił. To powinno chociaż częściowo poprawić sytuację.
Elizaviecie zachciało się śmiać. To zadanie mogło okazać się dużo trudniejsze, niż myślała.Tak. Zmuś Polskę, żeby zrobił coś, czego nie chce... POLSKĘ.
- To już może lepiej odprawmy egzorcyzmy - skomentowała, wzdychając ciężko. - Będzie łatwiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro