Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13#


Proszę! Dalsza część tej samej rozmowy. W ogóle teraz tylko wszyscy będą gadać, bo mają bardzo dużo do powiedzenia ^^. Dzięki za komentarze i gwiazdki, miłego czytania <3.


Przez chwilę dziewczyna milczała - Polska już myślał, że nic się nie dowie, gdy Węgry otwarła usta.

- Dla mnie... to było po prostu przerażające, Feliks - odpowiedziała. - Graliśmy spokojnie w rozbieranego pokera, gdy rozległ się alarm. Do sali wpadł ochroniarz, krzyczał po angielsku, że musimy się natychmiast ewakuować. Wszyscy jakby nagle wytrzeźwieli. Powrzucaliśmy na siebie losowe ubrania, nie dbając kompletnie o to, do kogo należą. Niemcy przejął rolę przywódcy i w ciągu paru sekund byliśmy na zewnątrz razem z personelem, obsługą i gośćmi. Staliśmy i szukaliśmy powodu ewakuacji, ale nigdzie nie było widać dymu czy śladów pożaru...

Na chwilę Węgry umilkła, znowu patrząc gdzieś w przestrzeń. Po chwili podjęła przerwany wątek.

- Wtedy ktoś zauważył, że was nie ma, a ten wąsaty ochroniarz powiedział, że nie powinniśmy się wtrącać i zaraz ktoś was przyprowadzi. Wszedł do środka. Chwilę później pojawiliście się na schodach - ty, ciągnący Litwę, oraz ten wystraszony chłopak. Wyglądałeś na przerażonego i byłeś blady jak ściana. Ale ja tylko czułam ulgę, że jesteście cali i wychodzicie. Ruszyłam w waszym kierunku. Wtedy...

Znowu przerwa, jakby dziewczyna musiała znaleźć odpowiednie słowa. Polska czekał cierpliwie, wpatrując się w jasny sufit.

- ...Wtedy nastąpił wybuch. Odwróciłam odruchowo głowę, więc nic nie widziałam. Pamiętam za to huk eksplozji, krzyki i odgłos niszczonych sprzętów. Upadłam. Gdy udało mi się podnieść, ośrodek już stał w płomieniach. Ktoś wrzeszczał. Obróciłam się... I aż nie wiedziałam, co myśleć. Litwa klęczał nad tobą, oboje byliście cali we krwi i ciągle mówił coś o tym, żebyś się trzymał i koniecznie nie zamykał oczu. Natychmiast zebrało się wokół was mnóstwo państw. Też tam przybiegłam. Myślałam, że biegnę do trupa, ale okazało się, że żyjesz. Litwa wpadł w jakiś amok. Najpierw nie chciał cię zostawić, a później płakał, wtulony w Rosję. Dopiero po wszystkim Austria wyjaśnił nam, że to rodzaj szoku pourazowego. Poza tym uderzył się w głowę... Może to też miało jakiś wpływ.

Polska nie skomentował. Wspólnie, w zgodnym milczeniu, przyglądali się grającym państwom. Z pozoru radosna zabawa wcale nie była tak radosna - w powietrzu czuć było zdenerwowanie, a większość osób była obandażowana i miała na sobie nie swoje ubrania.

- Kto podłożył ładunek? - spytał cicho Feliks.

- Ta sama osoba, która podłożyła je na lotniskach - odparła Węgry.

- Na lotniskach?! - wyrwało się zdziwionemu Polsce.

- Dlatego jesteśmy tu uziemieni - zgodziła się. - Nie mogliśmy stąd odlecieć. Niestety nie wiedzą, kto to.

- Nie tak wiele osób wie o naszej obecności, a wszyscy, którzy wiedzą, pochodzą z wysokich sfer... - mruknął w zamyśleniu mężczyzna. - Nie ma aż tak wielu podejrzanych...

- ... Chyba, że bierzesz pod uwagę taką liczbę państw i możliwość zwykłego wypadku - skrzywiła się Elizavieta. - To nie takie proste, jak się wydaje.

- Może... - odparł Feliks, w zamyśleniu odwiązując jeden z bandaży, które miał na palcach. - Może...

- Ej, a w ogóle, Feliks, mam do ciebie pytanie - odezwała się nagle. - Bo Litwa mówił coś o tym, że to ty uruchomiłeś alarm, podkładając ogień pod czujnik dymu - spojrzenie zielonych oczu spoczęło na jego twarzy. Było bardzo przenikliwe. - Czy to prawda?

- Właściwie, to... - nie miał pojęcia, bo odpowiedzieć, więc szybko przekalkulował sytuację w myślach.

Z jednej strony powinien się przyznać. W końcu rozmawiał z wieloletnią przyjaciółką, na której bardzo mu zależało. To jednak sprawiłoby, że musiałby gęsto się tłumaczyć. Węgry na pewno zadałaby mu to straszne pytanie: dlaczego?

Sprawa byłaby prostsza, gdyby powiedział "nie". W ten sposób nazwałby Litwę... kłamcą. Ale zyskałby spokój. Przynajmniej na jakiś czas...

A to było cenne. Poza tym... chyba po prostu przywykł do kłamstw.

- Nie. Coś musiało mu się pomylić - mruknął nieszczerze, odwracając wzrok. Dziwny kwiatek w doniczce okazał się nagle ciekawszy od twarzy jego przyjaciółki.  - Dlaczego miałbym to robić?

Podskoczył, gdy Eliza uderzyła ręką w łóżko tuż obok jego dłoni.

- To ty mi odpowiedz! 

- Ooo..o.. czym ty... - wydusił z siebie zszokowany Feliks. Najchętniej uciekłby jak najdalej.

- Okłamujesz mnie! Feliks, dlaczego... Dlaczego nie jesteś ze mną szczery?

- O czym ty mówisz? - powtórzył Polska. - Nie rozumiem...

- Patrz na mnie - mimowolnie zwrócił się w jej kierunku. - I nie odwracaj głowy. Przecież i tak czuję, że kłamiesz. Podejrzewałam to od jakiegoś czasu, ale ostatnio jestem pewna. Więc... Dlaczego mnie okłamujesz? Co jest nie tak? - Węgry chwyciła między palce skraj koszuli, mnąc ją zapamiętale. - Ja cię jeszcze nie okłamałam...

- Zadajesz niewłaściwe pytania - odszepnął, wpatrując się w swoje palce. Szorstkie, białe bandaże. Jakiś ślad krwi. - Nie na wszystkie mogę odpowiedzieć.

- Nie ma złych pytań, są tylko złe odpowiedzi - zacytowała Węgry po polsku, ze złością wpatrując się w unikającego jej wzroku Polskę. - Sam mi to kiedyś powiedziałeś. Zapamiętałam. 

- To tylko przysłowie...

- A to tylko nasza przyjaźń, Polska. - Feliks uniósł głowę. Przestała nazywać go po imieniu. Była zła. - Mówiłam ci, zastanów się, z kogo robisz sobie wroga. Mogę ci pomóc! Ze wszystkim!

- Uznasz mnie za wariata, jak spróbuję ci to wyjaśnić - poddał się w końcu. - Po prostu... Muszę trzymać w ryzach potwora, w porządku? To wszystko.

- Potwora? Ale Feliks... - Węgry wydawała się zaskoczona. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. - Potwora?

- To wszystko. - Polska odwrócił twarz.

- Ale...

- Koniec.

- Feliks...

- Sorry, my lady?

Węgierka wstała, marszcząc brwi na widok Anglii, z powagą wpatrującego się w jej twarz.

- Tak? 

- Przez przypadek słyszałem fragment waszej rozmowy. Czy moglibyśmy zamienić słowo?

Po raz kolejny Eliza zerknęła przelotnie Polskę. Ignorował ją z premedytacją. Westchnęła i z trudem uśmiechnęła się w stronę Anglii.

- Ależ oczywiście. Do usług.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro