10#
Bonusik! Rozdział po zaledwie dniu ;). Gdy czas, chęci i wena jest, fragment też się znajdzie ^^.
***
- A teraz mi się tłumacz - palnął Polska, gdy otoczyła go cisza pustego korytarza. Był bardzo ładny - przestronny i czysty. Ściany miały złoty kolor, pogłębiany przez blask żarówek w ozdobnych karniszach. Feliksowi jednak najbardziej podobał się ozdobny, bordowy dywan. Był po prostu śliczny i dobrze wyciszał kroki. - Dlaczego ciągle każesz mi "wychodzić"?
Zjawa, która jak zwykle stanęła w konkretnej odległości, zwróciła w jego kierunku czarną twarz. Wzdrygnął się i odwrócił wzrok.
- Dobra. To czy w tym budynku wybuchnie pożar? - spytał tak stanowczo, jak tylko potrafił, biorąc pod uwagę sytuację.
Przez chwilę trwała cisza. Polska już miał dać za wygraną, gdy Zjawa udzieliła prostej, monosylabowej odpowiedzi.
Nie.
- Dobrze - pochwalił sam siebie Feliks. - Ktoś zostanie brutalnie zamordowany?
Nie.
- Trzęsienie ziemi? Tajfun? Tornado?
Nie.
- No nie wiem... Atak terrorystyczny?
Spodziewał się kolejnego cichego "nie", jednak odpowiedź... Nie nadchodziła.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem. - Terroryści? Tu?
Gdy Zjawa nie odpowiedziała, Polska aż złapał się za głowę. Po chwili chodził po korytarzu, zawzięcie deliberując z samym sobą.
- I co ja mam zrobić?! Cholera, pomóż mi jakoś!
Cisza.
- Oni dobrowolnie nie wyjdą. Państwa, znaczy się. Zbyt zajęci są upijaniem się i rozbieraniem. Pomyślmy... I jak ja niby mam ich przekonać?! Zareagują tak jak Litwa...
Zatrzymał się i obrócił w kierunku Zjawy.
- Ej, a ty nie jesteś może tylko wybrykiem mojej pijackiej wyobraźni?
Nie.
- Okej, wierzę ci - wędrówka została podjęta na nowo. W te i we wte. - Co ja mam...
Nagle zastygł, gdy znalazł rozwiązanie.
- Wykurzmy ich stąd!
***
- Czekaj, czekaj... Tu jest! - Feliks zatrzymał się przy kartce na ścianie. Była oznaczona dość przejrzystym nagłówkiem "WARNING" i odnosiła się do bezpieczeństwa na wypadek pożaru. Czytał ją przez chwilę, pod nosem mamrocząc angielskie słówka. - Ej, już wiem! To powinno wystarczyć! Tylko skąd ja...
Wyprostował się do pionu. Obok niego, zerkając podejrzliwie, przedefilował jeden z ochroniarzy. Na twarzy Feliksa pojawił się chytry uśmiech. Zamaskował go natychmiast proszącą miną i obrócił się na pięcie.
- I'm sorry? - powiedział, uśmiechając się niepewnie. - Have you got any... any... cigarettes?
Chciał spytać, czy ochroniarz nie ma przypadkiem jakiś papierosów, ale chyba coś pomylił. Mężczyzna zerknął na niego podejrzliwie.
- How old are you, boy? - odpowiedział pewnie po krótkiej chwili zastanowienia. Polska poczuł, że coś się w nim gotuje. Jego będzie pytać o wiek?!
- I'm older than you - syknął mściwie. "Jestem starszy niż ty". Przynajmniej tu na pewno nie powiedział nic źle.
Mężczyzna przybliżył swoją twarz do jego. Chyba nie był zadowolony z udzielonej odpowiedzi.
- Listen, boy... - zaczął ochroniarz, a następnie zasypał go ogromną liczbą skomplikowanych, angielskich słów. Polska wyłączył się po paru sekundach. Jego umiejętność tłumaczenia innych języków działała tylko na państwach. Był jednak pewien, że zwrot "Słuchaj, chłopcze" można odebrać tak samo w każdym języku.
Każdym.
- So, I... - przerwał mężczyźnie, a później czym prędzej zniknął mu z oczu.
- Masakra - zwrócił się do Zjawy, gdy już był daleko od natrętnego ochroniarza. - Papierosów mi nie dał... I co ja teraz zrobię?
Może ich nie miał.
- Dzięki. To na pewno zmieni moją sytuację. Pomóż mi lepiej coś wymyśli... Wiem!
Nie muszę ci pomagać. Radzisz sobie.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Ale pamiętam, że przy recepcji leżała papierośnica. Myślisz, że jak wezmę stamtąd niedopałek to co się stanie?...
Będziesz miał niedopałek.
- To postanowione. Chodź!
Zakradł się pod ścianę i wyjrzał zza rogu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że znajduje się na drugim piętrze, a recepcja jest na pierwszym.
Spokojnie, ale w miarę szybko zjechał windą i wszedł do recepcji. O dziwo sala była pełna ludzi. Nikt nie zauważył, gdy z jednej z papierośnic zniknął niedopalony papieros. Feliks ostrożnie wycofał się z powrotem na górę, z ulgą przyjmując ponownie ciszę korytarza z bordowym dywanem.
Dopiero tu dokładniej obejrzał swój łup. Udało mu się znaleźć papieros, który został ledwo nadpalony - idealny do jego celu. Uśmiechnął się i podrzucił go do góry. Złapał.
- I kto tu jest najlepszym komandosem?
- Hey! You're still here?!
Polsce opadły ręce. Obrócił się i stanął twarzą w twarz z tym samym ochroniarzem, z którym rozmawiał wcześniej.
- Oczywiście, że jeszcze tu jestem - mruknął pod nosem, jednak na głos powiedział zupełnie coś innego. - Fire, please?
- F... Fire? - wyjąkał w odpowiedzi ochroniarz.
Chociaż Polska miał ochotę odpowiedzieć "no ognień, ty debilu!", ograniczył się do pomachania papierosem z ciepłym uśmiechem.
- Zgasł - rzucił po polsku. Ochroniarz wyłącznie założył ręce.
- Get out of here! - odpowiedział, groźnie marszcząc brwi.
Polska przewrócił oczami i po prostu ruszył przed siebie, potrącając przy okazji mężczyznę. Tamten posłał mu jedynie ostre spojrzenie.
- A żebyś wiedział, że pójdę sobie - rzucił z mściwą satysfakcją, chowając w dłoni ukradzioną ochroniarzowi zapalniczkę. - Może i obrażają mnie, nazywając polaków złodziejami, jednak trudno ukryć, że jestem w tym świetny.
Kończy ci się czas.
- W porządku - zgodził się Feliks, rzucając tęskne spojrzenie sali konferencyjnej. Chciałby być w środku i pić wino. Westchnął i zamiast tego skręcił w prawo.
Po chwili był w łazience. Wszedł przez otwór w miejscu, w którym wstawione były kiedyś wyważone przez Gilberta drzwi. Stanął na środku pokrytego kafelkami pomieszczenia i przeczesał włosy palcami.
Zerknął w górę. Faktycznie, dostrzegał czujniki dymu, zamontowane dziwacznie pod sufitem. Przez chwilę intensywnie myślał, rozglądając się, aż w końcu zapalił papierosa i wdrapał się na umywalkę. Bał się, że pęknie pod jego ciężarem, więc jedną nogą zaparł się o ścianę.
Wyciągnął rękę i przyłożył dymiącego papierosa do czujnika dymu. Trząsł się z wysiłku, poranione ramiona paliły go żywym ogniem, ale mimo to wisiał w tej niezwykle niewygodnej pozycji.
- Czy ja mogę wiedzieć, co ty najlepszego wyrabiasz?
Edit: tłumaczenie wszystkich angielskich zwrotów starałam się subtelnie ukryć w dopiskach ;).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro