Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 WRZEŚNIA: Chcę Cię zrozumieć.

      Drugi dzień szkoły. Naprawdę czuję, że jestem otwarta na nowe możliwości, będę się starać do utraty tchu. Dzisiaj były tylko lekcje organizacyjne, to dobrze, bo nie mogłam się skupić na nauczycielu. Było już po lekcjach. Poszłam do szafki i wzięłam zmienne buty, przebrałam się i kierowałam się do wyjścia. I zobaczyłam Kou, zrobiło mi się cieplutko na serduchu.

-Czekałem na Ciebie. Idziemy?- Powiedział kierując się już do wyjścia.

-Tak...- Podbiegłam do niego.

- Ach,... Zapomniałem.- Rzekł po czym wziął mnie za rękę.

- Nie musimy się trzymać się za ręce. Przecież nie jest to w zasadach idealnego związku.- Śmiałam się i zobaczyłam, że Kou też się uśmiechnął.

- Ale ja chce...

        Nic się już nie odezwałam tylko kiwnęłam głową. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jest taki opiekuńczy.

- Co się stało Futaba?- Zapytał.

- Hę?- Zdałam sobie sprawę, że miałam w oczach łzy, ale nie byłam smutna, przecież o nim pomyślałam.- To nic...

        Przetarłam łzy. Kou jednak nie dawał za wygraną. Dopytywał się dlaczego tak nagle płaczę.

- Po prostu... Jestem szczęśliwa.

- Jak to? Co Cię uszczęśliwiło?

- Cieszę się, że wszystko się tak skończyło.- Odpowiedziałam, a łzy zaczęły znowu lecieć.

- Masz na myśli nas?- Zapytał.

- Tak... Cieszę się, że jesteśmy razem.- Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Spojrzałam na twarz Kou i zobaczyłam rumieńce na jego policzkach. Jest taki słodki.

- Rozumiem.- Odpowiedział po czym otarł moje łzy zbliżył się i nasze usta się dotknęły. Naprawdę jestem szczęśliwa. Chwilę później przestał i patrzyliśmy sobie w oczy.- Jednak dalej chce Cię zrozumieć. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zmieniłam się? 

- Hę?

- Czasami nie rozumiem twojego zachowania.- Odpowiedział Kou.

- Co?- Zapytałam z lekkim niedowierzaniem.

- Przecież jesteśmy razem. Jesteśmy parą. Jesteś moją dziewczyną. Chyba mam prawo o Ciebie dbać, prawda?- Wyjaśnij patrząc w niebo jakby szukał odpowiedzi na męczące go pytanie.

       Chyba już wiedziałam o co chodzi. Nie był pewny co ja czuję, zamartwiało go to cały czas... martwił się o mnie, bo nie dostał nic ode mnie. Natychmiast dałam moje dłonie na jego policzkach.

- Oczywiście, że możesz. Jesteś moim chłopakiem.- Powiedziałam z lekką wściekłością.

        Nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się. Odprowadził mnie do domu i pożegnaliśmy się.

- Wróciłam!- Krzyknęłam.

- Witaj, skarbie. Jest obiad, chodź.- Powiedziała mama.

       Weszłam i od razu wzięłam się za obiad. Byłam strasznie głodna, na szczęście w domu mogę się najeść do syta. 

- Kochanie...- Zaczęła.- Czy ten cały Mabuchi... to twój chłopak?

- Aeeee.... Coo...To...Nie...To znaczy...Tak jakby...- Przęłknęłam ślinę.- T-tak, mamo... To Kou.

       Faktycznie mogła nie wiedzieć, ponieważ nic nie mówiłam na ten temat. Myślałam, że powiem jej, gdy będzie on i będziemy mogli jej oboje powiedzieć... Szczerze trochę bałam się jej reakcji, gdybym jej powiedziała z Kou, napewno wtedy by mnie nie przytuliła tak  mocno, że nie ograniczałaby mi dostęp tlenu niż by go nie było. Ale jak już się spytała to nie będę jej już okłamywać... Nie lubię okłamywać ludzi na których mi zależy. Jednak po tym jak się dowiedziała podniosła głowę, uśmiechła się, podeszła bliżej, ujęła moje ręce i szepnęła.

- Tak się cieszę. Życzę wam obojga szczęścia.

- Dziękuję, mamo i przepraszam, że tak późno Ci powiedziałam.

- Nic nie szkodzi. Lepiej później niż wcale, Futaba.- Zaśmiała się i przytuliła mnie.- No cóż... Napewno jesteś już zmęczona, więc idź się połóż.

- Jasnee... Idę do siebie.- Powiedziałam wchodząc już na górę.- Dobranoc, mamo!

- Dobranoc, Futaba!- Wykrzyczała.

         Rzeczywiście byłam padnięta, bo od razu gdy wyszłam z łazienki położyłam się gwałtownie na łóżko i automatycznie zasnęłam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro