Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁴⁴ - ᴡʜᴀᴛ'ꜱ ᴛʜᴇ ᴅᴇꜰɪɴɪᴛɪᴏɴ ᴏꜰ ʟᴏᴠᴇ?

↷ 이미지 왜 챙겨 그
래 봤자 우리끼린데

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Minho przez dobrze dwadzieścia minut zastanawiał się czy dobrze zrobił, przyjeżdżając do domu Jisunga o porze zbyt późnej na jakiekolwiek wizyty, tym bardziej takie, gdzie miał zamiar zrobić z siebie pośmiewisko wylewając swoje żale, dobrze wiedząc że nie powinien go tym obarczać.

Han wielokrotnie podkreślał iż nie chce go widzieć i woli nie przenosić ich relacji na inny poziom, dobitnie pokazując mu jak bardzo nie podzielał jego entuzjazmu, dlatego zdziwił się, gdy raper zgodził się go wysłuchać.

Po tym jak wyciągnął ich feralny pocałunek w sylwestra dwa lata temu, był przekonany o tym że spalił siebie w oczach Hana.

Nadal pamiętał jak wściekły na niego był za wyciągnięcie tego wrażliwego tematu na światło dzienne i jak wyrzucił go z mieszkania, grożąc przykrymi konsekwencjami, gdy spotkają się po raz kolejny.

Poprawił maseczkę na twarzy, gdy drżącą ręką wpisywał kod do drzwi, modląc się by zadziałał.

『2-1-0-4』

Lee wypuścił głośno powietrze z płuc, gdy drzwi się otworzyły, wchodząc jak najciszej tylko potrafił do niewielkiego przedsionka, gdzie ściągnął buty, kurtkę i czapkę, kurczowo trzymając się siatki z zakupami, w której znajdowały się puszki z piwem, suszone sardynki i smażony boczek, który według niego idealnie pasował do obserwowania gwiazd.

Dobrze mu znany dźwięk zmywarki doprowadził go do kuchni, gdzie zobaczył Hana, który w czarnej bluzie z kapturem i tego samego koloru spodniach cargo, mieszał coś zawzięcie na patelni, a gdy zobaczył stojącego niezręcznie w progu Minho, podszedł do niego i wziął od niego zakupy, kładąc je na marmurowy blat wyspy kuchennej.

— Jeśli chcesz coś do picia, to w lodówce masz soki, wodę, dietetyczną colę i czekoladowe mleko — Powiedział, wskazując ręką za siebie, gdzie stała ogromna srebrna lodówka, która mogłaby zapewne zmieścić ich dwoje, Felixa i ceo ich wytwórni, który swoim dużym piwnym brzuchem zajmował zdecydowanie za dużo miejsca.

Pokręcił przecząco głową, siadając niepewnie na krześle, gdzie zaczął układać sobie w głowie co ma mu powiedzieć.

Przeprosić, że znowu go nachodzi i męczy?

Podziękować za poświęcony czas oraz okazanie mu czegoś, czego nawet jego najlepszy przyjaciel nie chciał mu zapewnić, tj. ramię do wypłakania i miejsce do uzewnętrznienia się?

Co powinien powiedzieć, by brzmiało to właściwie?

— Przepraszam Jisung, że zajmuję ci wolny czas i musisz ze mną rozma... — Zaczął, wahając się przy każdym słowie, które wypowiadał, urywając w połowie, gdy tuż przed nim pojawiła się duża miska pełna parującego makaronu.

— Zrobiłem ci ramen, bo pewnie jesteś głodny — Wytłumaczył widząc jego zaskoczoną minę. — Znając zamiłowanie gwiazdeczek pop do drakońskich diet, dam sobie rękę odciąć, że jadłeś coś tylko rano i pewnie były to waciki nasączone sokiem pomarańczowym

— Nie musiałeś mi nic gotować, kupiłem nam do piwa boczek i to nam powinno starczyć, o ile masz włączony grill

— Jedz ten cholerny ramen, bo wepchnę ci go do gardła siłą, razem z pałeczkami, jeśli nie przestaniesz być przesadnie poprawnym. To nie reality show, nie zbije cię kijem po plecach, gdy postanowisz przekląć w randomowym momencie — Warknął, opierając się plecami o szafkę i obserwując jak ten niepewnie zaczyna jeść, zasłaniając usta dłonią.

Przez interkom widział jak ten chodził niczym oparzony, rozmawiając sam ze sobą i wahając się czy może wejść do mieszkania rapera, nie zdając sobie sprawy z tego, iż Jisung mógł z łatwością go zobaczyć dzięki kamerze.

Co przyznaje, było dość śmiesznym widokiem.






Po tym jak Minho zjadł jeden z lepszych ramenów jakie kiedykolwiek miał okazje próbować, będąc nieco śmielszym niż na samym początku ich spotkania, udali się na taras znajdujący się na samej górze domu rapera.

Nigdy nie był w tej części budynku, co można było zauważyć po głośnym „wow", które wyrwało się z jego ust.

Przed nim prezentował się naprawdę piękny widok błyszczącego nieba pełnego dnia, które mogą obserwować z brązowych foteli ogrodowych, które ustawione były tak, by żyjące trybem nocnym miasto zlewało się ze srebrną poświatą księżyca.

Porozwieszane po całym tarasie lampki, doniczki z kwiatami i drewniany stolik, na którym Han ustawiał piwo i ich przekąski – ten widok zapierał mu dech w piersi.

Było tak, jak widział w k-dramach, które nałogowo pochłaniał, gdy tylko miał na to czas.

Podczas oglądania ich, wyobrażał siebie na miejscu głównej bohaterki, która znajdywała swojego księcia na białym koniu i żyła długo i szczęśliwie, spędzając z nim wiosenne wieczory właśnie w takim miejscu.

Do pełnej perfekcji mogło jedynie brakować lecącej w tle wolnej piosenki, gdzie śpiewano by w niej o nadchodzącej miłości i kwitnących wiśniach, które pragnął zobaczyć już dobre cztery lata (bo właśnie tyle lat był na scenie jako muzyk).

— Jak tutaj jest pięknie — Wyszeptał, dotykając opuszkami palców poduszki, wzrokiem błądząc po otaczających go rzeczach. — Nigdy nie widziałem czegoś takiego

— Dzięki, widziałem to w serialach i pomyślałem sobie, że zrobi to całkiem niezłą atmosferę do rozmowy — Wytłumaczył Jisung, drapiąc się po szyi nerwowo. — Skoro zdecydowałem się ciebie wysłuchać, to wypadałoby to zrobić chociaż w cywilizowanych warunkach

— Mógłbym tutaj na zawsze zamieszkać, tak pięknie udekorowałeś to miejsce — Han nic mu na to nie odpowiedział, przez chwilę przyglądając mu się badawczo.

Lee miał wrażenie, że chciał coś mu powiedzieć, jednak uznał, że zachowa to dla siebie i poda mu puszkę z piwem, którą przyjął z wdzięcznością.

Potrzebował się w końcu przy nim otworzyć a nic tak nie rozwiązywało języka jak alkohol.

— To o czym chciałeś pogadać, huh? — Stuknęli się lekko piwem, siadając tak, by ich wzrok spoczywał na gwieździstym niebie, nie na sobie nawzajem. — Pokłóciłeś się z Felixem?

— Wychodzi na to, że tak

— Wychodzi? — Jisung zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc o czym mówił piosenkarz.

— Powiedziałem mu, że to co robi by zbliżyć się do Changbina jest uwłaczające. Błaga go o jakąkolwiek rozmowę, lata za nim jak pies i zachowuje się jak głupek byle tylko Bin dał mu trochę swojej uwagi — Upił łyk piwa, krzywiąc się lekko. Gorycz trunku pozostawała mu nadal w gardle, co zawsze odsuwało go od picia akurat tego rodzaju alkoholu, jednak dalej trzymał puszkę w ręku, postanawiając, iż dzisiaj odstawi na bok swoje uwagi na temat piwa. — A on kazał mi się nie wtrącać, mówiąc, że nie jestem jego rodzicem i będzie robił to co chce, bo nie jest taki jak ja, co potrzebuje...

Przerwał na chwilę, przygryzając dolną wargę i zastanawiając czy na pewno to co powie, nie zrobi z niego w oczach Hana jeszcze większego przegrywa, jakim był i tak.

— Co potrzebuje zmanipulować i zaszantażować cię incydentem sprzed kilku lat, byś spojrzał na mnie chociaż raz, mimo iż śmiejesz się ze mnie za moimi plecami i razem z kolegami ze środowiska raperskiego nazywacie mnie wieloma obraźliwymi wyzwiskami, gdzie „obrzydliwy" i „pedał" są tymi najlżejszymi

— To nie jest prawda — Zaprzeczył, przysuwając swój fotel nieco bliżej fotela Minho. W świetle księżyca wyglądał jeszcze magiczniej niż zazwyczaj i Lee ze wszystkich sił starał się, by nie zatonąć w jego hipnotyzujących oczach, co tylko potwierdziłoby wcześniejsze słowa jego przyjaciela o tym, iż upadlał się na wszelkie możliwe sposoby by tylko móc być jak bliżej niego. — Nie wiem, co mógł powiedzieć ci ten piegowaty szczeniak, jednak ani razu ja ani moi znajomi nie robiliśmy sobie z ciebie żartów, nie mówiąc o obrażania twoich preferencji uczuciowych. Gdy jutro go dorwę, przysięgam, że dostarczę go do ciebie za kudły i wszystko odszczeka, najlepiej na kolanach

— Jak mam być szczery — Zaczął Minho, czując jak w kącikach jego oczu zaraz zaczną zbierać się łzy, gdy tylko dokończy mówić. — Ostatnimi czasy czuję i zachowuję się nieco dziwnie. Nie mam pojęcia, co powinienem zrobić, zupełnie jakbym stracił sens życia, ścieżkę, którą powinienem kroczyć aż do śmierci. Nie rozumiem, kiedy i gdzie skręciłem w zupełnie inną stronę, niż zamierzałem, ale nie potrafię wrócić. Stoję sam, na środku ciemnego pola, z przerażeniem próbując przypomnieć sobie światło, które mnie prowadziło. Czuję też ból w sercu, które krwawi z każdym moim oddechem, mimo iż jestem zupełnie zdrowy a moje wyniki nigdy nie były tak lepsze jak teraz

— To czego potrzebujesz Minho to osoba, która wysłucha ciebie i twoją mroczną historię, wlekącą się za tobą niczym cień. Ciągle rozmyślasz o tym co złe i niewłaściwe, dobijając się smutkiem jeszcze bardziej. Nie dopuszczasz do siebie możliwości szczęścia, dlatego stoisz sam pośrodku ciemnej drogi, nie widząc tej specjalnej osoby, która z latarnią w ręce zmierza ku tobie, by cię uratować. Nic dziwnego, że twoje serce zaczyna tonąć i robi się coraz cięższe. Pozwalasz by to wszystko siedziało w tobie, zamiast wyrzucić to, co cię niszczy w świat, daleko za sobą. Czyż nie mam racji?

Zapomniał o tym, że miał nie płakać przy nim, zalewając się łzami, niczym małe dziecko, które zostało obdarte ze wszystkiego i stało tylko ze swoim bólem i smutkiem, które mógł zobaczyć tak widocznie, jak tylko się dało.

— Odkąd jestem piosenkarzem, moim jedynym marzeniem jest być zupełnie inną osobą niż się stałem. Marzę by udać się do miejsca, gdzie nikt mnie nie zna i będę mógł zacząć swoje życie od nowa, bez żadnej historii. Zakochać się w kimś bez pamięci i spacerować z tą osobą wzdłuż plaży, czując się w końcu szczęśliwym i zauważonym. Co mi po tych wszystkich pustych wyznaniach miłości od moich fanów, skoro pośród czterech ścian nigdy nie czułem się bardziej znienawidzonym i samotnym? Jestem totalnym frajerem i w tym Felix miał rację. Pozostaje mi poczekać do jesieni, bo tylko o tej porze roku śmierć wydaje się najbardziej poetycka i zrozumiała

Nie opierał mu się, gdy Han objął go i pozwolił płakać w materiał bluzy.

Gładził delikatnie po plecach, nie dając mu miejsca do ucieczki.

Nie mówił nic, cierpliwie słuchał, jak Lee płacze coraz głośniej i głośniej chociaż nie wiedział nawet dlaczego.

Nie był w końcu beksą, która płakała z byle powodu.

Był najzwyczajniej w świecie zmęczony i może zrzucać to na małą ilość wypitego piwa, ale nie zależało mu już na niczym

Jisung obiecał mu, że go wysłucha, dlatego nie obawiał się, że teraz go zostawi.

Ufał mu mimo ich pokręconej, niezrozumiałej historii.

Czuł się przy nim bezpiecznie na tyle, by przestać udawać jak pewny siebie jest i jak wszystko ma gdzieś, bo jest gwiazdorem, do którego należał świat.

W tej chwili był bezbronnym dzieciakiem, chcącym by ktoś zatamował jego krwawiące serce.

— Wiesz, dlaczego pocałowałem cię wtedy w sylwestra? — Zapytał, ujmując jego dłoń, którą przyłożył do swojego serca. — Odkąd tylko zobaczyłem cię trzy lata temu, poczułem tak silne ukłucie w sercu, iż brakowało mi tchu. Myślałem, że uduszę się, jeśli nie zbliżę się do ciebie jak najszybciej. Obserwowałem każdy twój krok, wyobrażając sobie, jak idealnie pasowałby on do mnie. Sama myśl o tobie sprawiała, że mógłbym latać do samego słońca, niczym Ikar, nie płonąc przy tym. Gdy uciekłeś tamtego dnia, dusza mi krwawiła do tego stopnia, że krew zamieniła się w gniew, a on zaślepił mnie całkowicie. Odtrąciłem wizję ciebie i mnie razem, a kiedy zrozumiałeś, że czujemy to samo, ja uciekałem jak najdalej potrafiłem

— Nie wiedziałem, że tak się czułeś. Myślałem, że pocałowałeś mnie dlatego, że byłeś pijany i pomyliłeś mnie z dziewczyną. Właśnie dlatego uciekłem — Powiedział, pociągając nosem, zdobywając się na odwagę by spojrzeć mu w oczy, które nigdy nie były mu tak drogie jak teraz.

— Musiałbym być ślepy i głuchy by pomylić cię z kimś innym głuptasie — Mówi półszeptem. — Nawet teraz wiem, co mogę ci powiedzieć, byś zrozumiał, że moje intencje są szczere. Mogę powiedzieć, że to w porządku czuć się smutnym i nie kochanym przez innych oraz w porządku jest płakać przy innych, nawet gdy twój mózg mówi ci co innego. Dopóki postanowisz wstać na równe nogi i spróbować od nowa, robienie tych wszystkich rzeczy jest jak najbardziej w porządku. A jeśli nadal poczujesz, że ten świat jest dla ciebie za ciężki, to zaczekajmy do następnej wiosny, wtedy umrzemy wspólnie i na miejscu naszych potłuczonych dusz wyrosną kwiaty, które będą bardziej doceniane i kochane niż my kiedykolwiek będziemy







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro