Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

las nevadas • [sapnap, karnapity]

To miasto było zgniłe. Nawet tak śmierdziało. Jego narzeczony, chyba nie były, zrobił beznadziejną robotę.

Wszyscy mówili, że miasto uosabiało Quackity'ego - hazardową duszę, eleganckie koszule i szelmowskie uśmiechy. Bary pełne wytrawnego alkoholu, domy gier opływające w żetonach, lombardy oełne niewielkich diamentów, rubinów, broni i beznadziei.

Sapnap jednak mógł wyczuć podziemia. Dziwną, kamienną komnatę, której budowaniu oddał się zapach mokrej sierści i suchej trawy, z domieszką proszku do prania pościeli. Fundy.

On jednak nie mógł zareagować. Big Q się zmienił. Utwierdzał to już brak wizyt w dawnym domu, by wypytywać się, jak się czuje Karl po podróżach lyb czy jemu samemu już nie świeżbią palce, których ostre czubki były czarne i tlące się.

Chciał spalić grzech kochanka o złocistych skrzydełkach.

Nie mógł. Dla zawieszonego w życiu George'a, niewracającego Karla, zaginionego Callahana oraz planującego w ciszy Philzy na swej arktyce.

Chciał uratować dzieciaków. Może zawiązać nić porozumienia z Tommym.

To wszystko po to, by mial pretekst by w końcu sprawdzić, czy może topić kamienie.

Odwrócił się jednak pod wiatr, uwalniając nos od zepsucia w białych ścianach przybytków.

Będzie się musiał wyżyć na jakimś zagajniku. A potem pilniwać, jak co dwa razy w tygodniu, by George się nie utopił w wodach wokół więzienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro