Kolorowe Włosy • [Ponk - Wspaniałe Imperium AU]
Ponk uważał, że teraźniejsza moda na "punkowego" avatara jest strasznie abstrakcyjna. Nieraz widział włosy koloru słońca, różowego lakieru samochodu czy skóry Sama.
Ich kilka przecznic, dostępne dla każdego mile widzianego gangu, ale tylko przechodniem, posiadało tytuł — Dream SMP. Było to zabawne, bo tutaj królowali agresywni, ale pasywni w tłumie, Czerwone Kaski lub Szczury jakieś tam czy Liga Jaya. Długo wymieniać, jest wiele Gildii.
A on je znał, ponieważ przechodnie kochali "rzemieślniczą dzielnicę snów". Kochali zręcznorękiego złotnika — chodź tu nie chodziło o zegarki, a wyważone łańcuchy do nunchaku albo korony; wiecznego gracza, jakim był Phil, żywa legenda, wraz z jego równie doświadczoną żoną, która synom wyszywała płaszcze i flagi, a graczom Elytry. Przychodzono także do niego, Wspaniałego Lekarza. Gracze, jeśli mieli farta i nie tracili cennego z czterech żyć grając o Klucze Dayto bądź walki czy wypadki uliczne, przybywali do niego.
A on na żywo widział ludzi kolorowłosych. Skóra to norma, ale włosy?
Od kiedy zostali za młodu wciągnięci w ten świat, pomału zapominając o poprzednik, zachwycała ich możliwość zmian avatarów. Jednakże na Dream SMP, gdzie pojawiały się pierwsze dzieci już jaki część Tego świata, poddali się swym skinom, tym jedynym. Tak Ponk miał maskę, a pod nią włosy, Sam zieloną karnację, Philza Minecraft oraz Mumza skrzydła — podarunek za staroświeckie zawody od UNAGAMI, a Dream nieprzenikniony, unikatowy wygląd.
Inni jednak, spoza ich światka uliczek i neonowych, nowoczesnych kamiennic, no... byli wybrykowi.
Oraz Tommyinnit, który siedział przed nim.
Dzieciak siedmioletni z oczami i włosami ojca, który pokazywał mu niebieski język, a drugą ręką klepiąc się po identycznej kolorystycznie czuprynie.
— Jak...? — zawiesił się, załamany.
Widział wiele, ale nie to.
— No bo, no — chłopiec przeciągał samogłoski.
Spojrzał na niego groźnie. Mały w końcu wykrzyczał:
— Wilbur miał fajne cukierki od mamy i spróbowałem!
Zamrugał, po czym wyjał z kieszeni kapsułkę. Pokazał ją Tommy'emu. Była biała i owalna.
— Taka? — spytał.
Mały wykonał gest głową na tak i nie.
— Inny kolor.
— Pewnie to były do barwienia materiału, technologia zastępuje barwniki takim czymś do kupienia za pięć monet, by dać tą barwę czemukolwiek...
— A ja mam o takie włosy — wyszczerzył się blondynek.
Sam wszedł z bocznych drzwi, na co Ponk na niego spojrzał błagalnie.
Ten tylko ugryzł jabłko.
— Czerwony by bardziej pasował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro