Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

forever unfinished • [dream team]

napewno nie zgodne z śmierciami i niektóre części fabularne są pominięte bądź nagięte
_______

don't you see history repeating itself?!

  Widmo śmierci wzniosło się nad placem, nad dawnym L'Manbergiem. Czekało na rzeź, którą obiecywały im trzy postacie stojące na wyżynie. Były ubrane w piękne, czarne zbroje oraz w blask wschodzącego słońca. Miecze trzymały wysoko, każdy wspierał siebie nawzajem, każdy chłodny jak lód, wzniośli jak królowie, zaprzysięgli swemu światu jak trzy bóstwa, którymi byli. Sen miał się zamienić w nosiciela koszmarów, okulary w symbol wszechwidzenia, biała tasiemka w szubienicę dla wrogów. To miała być wojna, pięknie namalowana krwią, zdobna w bezpańskie strzały.

  Nagolenniki cicho zazgrzytały, gdy postać w środku niewielkiej grupy — Sapnap — podeszła do samego skraju wydmy. Opuścił dłoń z mieczem, unosząc wyżej tą z pochodnią, która się jarzyła równie ciepło jak wschód słońca za ich plecami. Pozostała dwójka do niego dołączyła.

  Byli podparciem i główną arterią ich świata, trzech charakterystycznych chłopaków z swej dobroduszności, szalonemu poczuciu humoru, dzikiemu śmiechu i równie takich pomysłów. Jednakże teraz musieli strzepnąć rękoma, odziać się w zbroję, których ciężar im dobrze znany uzyskiwał innej siły.

— To czekało na nas od początku — powiedział chłopak stojący po lewej.

  Był on najbardziej, ale to jego najbardziej się bano, to on jak trzymał kogoś w garści, nie było zmiłuj się. Jego biała maska z imitacji porcelany lśniła matowo. Uśmiech na niej wyglądał sarkastycznie w tym momencie, zbyt słodko jak na sytuację. Zbroja była misternie ułożona oraz przyczepiona na zielonej bluzie.

NO MERCY FOR YOU!

— Tak Dream... Nie tylko nas, a i ich — stwierdził George.

  Jednego razu nazwano tego chłopaka "barankiem bożym, który zgładzi grzechy świata". Nikt nie pamiętał, kto to wpisał, jednak niemalże trafił w sedno — przybył, ale nie jako baranek, a jako nieśmiertelny bóg z toporem katowskim oraz niebezpiecznym błyskiem w szkle okularów.

  Chłopak z białą tasiemką zaśmiał się, choć sytuacja raczej nie była śmieszna — jednak czemu ma być poważna osoba, która nie ma nic do stracenia?

  Bóstwa wycelowały broń w wielką budowlę jak o symbol ostatniej przysięgi.

  Rozpierdolą to towarzycho.

֎

kolejny były niewypał, któremu dajemy drugie życie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro