Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

DON'T SAY THAT! [tommy & tubbo]

Tommy wyszedł. Wyszedł z tej klatki strachu, szantażu, malipulacji i bólu. Wiecznego bólu.

To go musiało zmienić.

Szedł, rozglądając się, w strachu. Bał się każdego zagrożenia, każdego uskoku, dziury, mostu. Mógł spaść, wpaść, zranić się.

Wszedł niepewnie na dalszy odcinek mostu - i zamarł.

Tubbo szwędał się spokojnie, czyszcząc szyby w budynku, który zapewne budował. Była to konsytunkcja z drewna, żółtych ścian i czarnego szkła. Odwzorowywała jego przyjaciela.

- Tu- Tubbo - wyszeptał, drżąc.

Jego najpiękniejszy przyjaciel, osoba która dała mu szczęście w życiu, on spojrzał na niego. Tommy widział, jak źrenice się rozszerzyły. Odsunął się o niepewny krok, na kolanach miał plastry jak zawsze, a żółta bluza załopotała na wietrze, gdy postawił kolejny gwałtowny krok w tył.

Ucieka przede mną".

- Tommy...? - spytał się go niepewnie brunecik.

Serce, którego nie skruszyły nawet pięści i śmiech Dreama, pękło. Łzy popłynęły mu z oczu. Wbił sobie palce w ramiona, patrząc równie niepewnie jak Tubbo.

Bał się teraz już nie tylko bólu, choć ten strach już zamieniał się w pernamentą fobię. Przerażało go życie bez Toby'ego.

Oczy zaszły mu mgłą. Nie zauważył, że starszy, pszczeli chłopiec stoi przed nim. Ten delikatnie włożył siekierę za pas, by uwolnić palce i zbliżyć je ku twarzy Tommy'ego.

- Tommy. Tommy dotknij mnie - poprosił go brunecik.

Zamrugał, uwalniając kilka łez, lecz patrząc lepiej na słodką twarz.

- Ty pierwszy - odparł niepewnie.

- Ty Tommy - dostał odpowiedź.

Odjął niepewnie palce, sycząc z bólu który rozlał się na ramieniu. Jednakże poświęcił się i dotknął policzka przyjaciela. Jego palce oblały łzy.

- T-Tommy, ty umarłeś.

Te odrażające słowa dotknęły go. Wzdrygnął się, ale dalej ogrzewał swą dłoń skórą i łzami Tubbo.

- Nie mów tego! - chciał krzyknąć, ale wyszedł z tego tylko słaby protest.

Tubbo go przytulił, objął delikatnie jego kark i przyciągnął do siebie. On także położył dłonie na przyjacielu, zamykając oczy.

- Już cię nie opuszczę Tommy - obiecał rozpłakany pszczeli chłopiec.

Czuł wdzięczność do brunecika.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro