Bullshit • [Dream SMP AU]
Dream szybko wbiegł do domu, rzucając na bok — zakładając po miękkim dźwięku, na buty — miecz, byleby jak najszybciej dotrzeć do sypialni. W progu wpadł na cudze plecy, niefortunnie na nich lądując. Osoba "zaatakowana" uratowała ich oboje przed upadkiem dzięki wcześniej rozłożonych skrzydłom.
— Wybacz Bad — mruknął, nawet nie patrząc w cień kaptura przyjaciela.
Ominął go, rozbieganym wzrokiem szukając pożądanej osoby.
Westchnął z nieskrywaną ulgą, kiedy zauważył, iż George siedzi na łóżku obok Sapnapa, rozmawiając z nim z wzrokiem wlepionym w kolana. Twarz jednak się uniosła, ukazując mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Oraz mętne spojrzenie.
— Dream, jesteś już!
Uklęknął na podłodze, przygarniając do siebie starszego chłopaka. Wdychał cudowny zapach towarzysza, odświeżając odczucia w pamięci. Z tęsknoty chciał niemalże płakać.
— Przepraszam, zraniłem się w rękę i nie mogłem się zmienić w żadną ptasią postać.
Sapnap siedzący dalej obok się zaśmiał, tym samym prowokując chłopaków do rozdzielenia się.
— I to ciebie chciano kiedyś wpakować do więzienia? — sarkazm towarzysza wyczuć można było z kilometra, na co dowodem był śmiech zbliżającego się z posterunku Bada.
George przyłączył się do pociesznej atmosfery. Przygarnął do siebie Dreama, rozgrzewając jego serce.
— Jaka szkoda tylko, że bez niego nie byłoby opiekunki dla mnie.
To była okrutna sprawa, ale czas leczy, chociaż nic nie uzdrowi ich zrytych bani.
Dreamowi bardzo wygodnie było w objęciach. I na zawsze będzie.
— Chujowa sprawa no, nie będę mógł wywołać nowej wojny z Tommym. Podobno dzieciak zdobył Jedenastkę.
— Zamiast tego będziesz nianczył niewidomego typiarza — dodał Sapnap.
— Trochę powagi chłopacy! — próbował ich przywrócić do porządku demon.
Ci jednak tylko się śmiali w najlepsze.
— Będę niańczył do końca życia, mi to nie przeszkadza.
George ucałował blond loki, szeptając podziękowania.
Urocze przyrzeczenie długo nie powisiało w powietrzu, bo przybył zatruwać cennego tlenu przez okno.
— Do chuja pana, czekamy na was tak długo, że Dadza zaraz sobie utnie drzemkę. Wiecie, tysiąc lat to nie przelewki dla starego.
George, pomimo coraz gorszego wzroku, idealnie trafił z pięści w brzuch Tommy'ego, który zgrabnie wylądował obok niego na łóżku. Ten zgiął się w pół, ku uciesze Sapnaoa i dzikiemu śmiechowi zmiennokształtego.
Kawałek starego shota, reszte dopisałam teraz i wyszedł serio bullshit. Ale może kiedyś napiszę coś dobrego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro