Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15


Kiedy się przebudziłam, stwierdziłam, że nie siedzę w niewygodnym fotelu, ani nie czuję drżenia kół.

Uchyliłam powieki. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Ściany były pomalowane na jasnożółto. W kilku miejscach przesłaniały je jakieś plakaty. W antyramie znajdowała się kartka z podpisami. Ja sama leżałam w łóżku przykryta kocem. Poduszka, którą miałam pod głową pachniała dziwnie znajomo, ale nie potrafiłam zidentyfikować tego zapachu.

Dopiero po kilku sekundach ze zgrozą uświadomiłam sobie, że budowa pokoju, w którym byłam, bardzo przypominała magazyny. Bałam się, że lada chwila wejdzie tu Meg i przystawi mi pistolet do głowy.

Nie byłam gotowa teraz zginąć. Nie, kiedy poznałam Keya.

Ale po chwili okazało się, że się myliłam. To nie blondynka tu urzędowała. Skrzypnęły drzwi. Do pokoju na palcach wszedł barczysty facet o kruczoczarnych włosach. Spojrzał na mnie nieśmiało i nasze oczy się spotkały. Na pewno nie widziałam go wcześniej.

– Śpiąca królewna się obudziła – powiedział z silnym rosyjskim akcentem. – Miło mi poznać. Jestem Ivan. Ivan Kamov.

– Cześć. Jestem Lili...

– Tak, wiem.

– Co tutaj robię? – spytałam. Miałam świadomość, że zabrzmiało to strasznie głupio.

– Key cię przywiózł.

– Key?

– Da – przytaknął. – Trochę się zdziwiliśmy, kiedy podjechał tu twoim autem. A jeszcze bardziej, jak cię z niego wyniósł. Myśleliśmy, że dostałaś od niego kulkę w łeb. A to by było dziwne, bo on nie zabija kobiet...

Urwał, jakby powiedział za dużo. Udałam, że tego nie zauważyłam.

– On tu jest? – spytałam nieco zbyt entuzjastycznie.

Ivan skinął głową.

– Zajść po niego?

– Czy ja wiem... – zawahałam się.

– Zaraz wracam – powiedział z uśmiechem.

Bezgłośnie odliczałam sekundy od jego wyjścia. Po czterdziestu siedmiu, drzwi otworzyły się. Po pokoju wszedł Ivan, Key i...

– Tia? – spytałam zaskoczona.

– Lili? – rudowłosa dziewczyna była równie zdziwiona jak ja.

– To wy się znacie? – zapytał Key.

– Lili jest sąsiadką naszego ostatniego zlecenia... – zaczęła Tia, ale Key uciszył ją spojrzeniem.

– Nic jej nie powiedziałeś – stwierdził Ivan z uniesioną brwią.

Key zacisnął usta i zamknął oczy. Opuścił głowę i ledwo zauważalnie pokręcił nią przecząco. Ivan westchnął.

– W takim układzie mamy dla ciebie dwie wiadomości – powiedział Rosjanin. – Jedną dobrą, drugą złą. Która na początek.

– Zła – rzuciłam krótko.

– Jesteśmy płatnymi zabójcami.

Przełknęłam ślinę. Bynajmniej się ich nie bałam, ale było to nieco ciężkie do przyjęcia.

– A jaka jest ta dobra? – spytałam pewnym głosem.

 – Że tak właściwie niczego to nie zmienia – wyjaśnił Ivan, a po chwili dodał: – Między tobą a Keyem, oczywiście.

Najpierw uśmiechnęłam się tylko delikatnie. Z czasem jednak mój uśmiech stawał się coraz szerszy, a po chwili zaśmiałam się krótko.

– Zawsze to jakieś urozmaicenie życia – zauważyłam.

Ivan też się zaśmiał. Key zerknął na niego z wyrzutem.

– Przynajmniej mam to już za sobą – westchnął.

 – Będziesz mi dziękował przez resztę życia.

 – Marzysz, chłopczyku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro