Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XLIII

Na imprezę Rey pojechali autem Huxa, Armitage miał plan albo wrócić z rana, jeśli będzie w stanie, albo wrócić po samochód, gdy wytrzeźwieje. Rey się zgodziła na przetrzymywanie jego auta na podwórku, więc nie było żadnych przeszkód.

- Mój ojciec prawie zawału dostał jak usłyszał, że idę na imprezę – mruknął Kylo, starając się zawiązać krawat, wspomagając się lusterkiem samochodowym.

- Brzmisz na zawiedzionego.

- Jego zawał byłby mi na rękę – powiedział, prawie dusząc się czarnym materiałem. - Uwierzysz, że chciał mi wcisnąć prezerwatywy? - jęknął zażenowany. – Jedyne, co robimy, to drzemy koty, a gdy już wychodzę, to nagle stara się być przykładnym ojcem. Ale to chyba tylko dlatego, że nie chciałby kolejnego mnie na świecie.

- Nie zna cię po prostu - powiedział Hux, skręcając na podjazd. Byli na miejscu. - Idziemy teraz się napić i rozerwać, spróbuj się nim nie przejmować. - Zgasił silnik i spojrzał na Kylo. – Daj, zawiążę ci to, bo wyglądasz jakbyś chciał się powiesić z tym guzłem u szyi.

Kylo mruknął coś w stylu, że nie miałby nic przeciwko.

Armitage rozwiązał to, co jego partner zdążył naplątać i poprawił węzeł. Poszło mu sprawniej niż za pierwszym razem, dodatkowo Ren nie próbował go pocałować, co w pewnym sensie było plusem tej sytuacji. Poklepał go po ramieniu.

- Gotowe - powiedział. - Idziemy.

Hux trzasnął drzwiami, Kylo wysiadł za nim, ale zamiast ruszyć za Huxem przystanął, spoglądając niepewnie na dom. Rudy obrócił się. Kylo stał z prezentem w dłoni i minęło kilka sekund, zanim złapał jego spojrzenie. Hux cofnął się kilka kroków. W oknach migały kolorowe światełka, dudniła przygłuszona muzyka.

- Co jest? - zapytał Hux.

- Może jednak pójdziesz sam? - zapytał, coś w jego głosie kazało Huxowi pomyśleć, że jest przerażony.

- Dlaczego? Przecież jesteś zaproszony - powiedział mu. - Będą tam ludzie, których znasz. Ja będę - to mówiąc, chwycił go za rękę, splótł ich palce.

Kylo ścisnął jego dłoń. Spojrzał na Armitage'a, a potem wyrzucił z siebie z szybkością karabinu maszynowego:

- Mam prawie zerowe doświadczenie w takich imprezach, każda kończyła się dla mnie tak samo, a nie chcę tym razem skończyć tłukąc kogoś po mordzie, po tym jak się do mnie przywali o byle co, no i wiem, że jesteś, ale to raczej sprawia, że boję się zjebać jeszcze bardziej.

To było tak nagłe i szczere, że Hux nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więc po prostu przytulił Kylo, uśmiechając się przy tym i czerwieniąc jak debil.

- Nic się nie stanie, mówiłem ci, że się zmieniłeś - zapewniał go. - Rey chciała, żebyś przyszedł na jej urodziny. A jej imprezy są naprawdę fajne i mówię to ja - znasz większego socjopatę?

- Nie - mruknął tuląc się do niego, czuł się już spokojniej. - Ale nie chcę innego socjopaty.

- Ja też nie - mruknął. - To co, idziemy?

Kylo kiwnął głową i poszedł za Huxem.

Gdy drzwi się otworzyły, przywitała ich Rey z szerokim uśmiechem. Kylo wręczył jej prezent, mówiąc, że jest od nich obu. Armitage złożył jej krótkie życzenia, a dziewczyna zaprosiła ich do salonu, gdzie bawiła się już większość gości. Hux dobrze to przewidział - zdecydowana większość ubrała się wyjściowo. Sama solenizantka biegała po domu w długiej do kolan beżowej sukience.

Wzięli sobie po piwie i usiedli na kanapie. Przyszli jako jedni z ostatnich, były już siostry Tico, Finn i Poe, a także masa innych osób, których Kylo nie znał. Poprawił krawat, po czym spojrzał na Huxa.

- W sumie miałem ci powiedzieć, że dobrze wyglądasz - mruknął, lustrując wzrokiem strój Armitage'a. Hux miał na sobie białą, dopasowaną koszulę z czarnym krawatem.

- Wiem - odparł. - Ale dzięki.

Niedługo później na krzesło weszła Rey i krzyknęła:

- Ludzie, będzie tort!

Kilka osób zaczęło klaskać, przyciszono muzykę. Do pokoju weszły dwie koleżanki Rey z ciastem i palącymi się świeczkami. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Nie wiadomo jak w dłoni Kylo znalazł się kieliszek z wódką, a Poe wzniósł toast za solenizantkę.

Może jednak nie będzie tak źle?

***

Minęło trochę czasu, atmosfera była luźna, zabawowa. Był nawet moment, gdy wszyscy tańczyli na środku salonu. A poza tym, znajomi sobie siedzieli w swoich grupkach, chłopaki w kuchni grali w beerponga. Hux siedział na blacie i patrzył jak Kylo i trzech jego byłych kolegów z treningów próbują się nawzajem upić, rzucając piłeczką do plastikowych kubków z piwem. Ren na początku kompletnie się wycofał, gdy ich zobaczył, ale za namową Huxa spróbował z nimi pogadać. Oczywiście, próba pogadania przemieniła się w zażartą rywalizację, ale cóż. W końcu to był Kylo. Największą kosę zdawał się mieć ze starszym o kilka lat od nich Cassianem, który znajdował się w przeciwnej drużynie wraz ze strasznie wysokim gościem, na którego wołali Key. Kylo natomiast grał z chłopakiem o imieniu Chirrut. Armitage nie umiał powstrzymać zdziwienia, jak dobrze radził sobie niewidomy chłopak, ale nikt poza nim nie zwracał na to uwagi, więc nie odważył się zapytać. Szli łeb w łeb i choć skończyło się na wygranej Kylo i Chirruta, to cała czwórka była o wiele bardziej podchmielona niż gdy zaczynali.

Po grze wrócili do salonu, Kylo usiadł koło Huxa na kanapie, opierając się o Armitage'a i delektując się szumem w głowie. Nagle przed nimi stanął Poe, pijany, a jakże, Ren automatycznie się spiął, nawet o tym nie myśląc, wysunął się przed rudego. Co prawda, Ren i Dameron już wcześniej rozmawiali, nawet jako tako to wyszło, po prostu postanowili puścić zdarzenie w niepamięć. Teraz Poe zaśmiał się z jego reakcji, muzyka była głośna, więc musiał krzyczeć:

- A ty pamiętasz, że mieliśmy cię ufarbować?- rzucił jakby nigdy nic do Huxa.

Ren nagle odwrócił się do Armitage'a z wilczym uśmiechem. Huxa sparaliżowało, kompletnie o tym zapomniał.

- Chyba nie macie ze sobą farby - powiedział, jednak w jego głosie zginęła gdzieś pewność siebie.

Zza pleców Poe wyłoniła się Rey z opakowaniem farby do włosów - niebieskiej. Hux przełknął ślinę i korzystając na ich alkoholowym rozproszeniu, próbował się zwinąć z kanapy, jednak przy stole zablokował go uchachany Finn, który z pomocą Kylo zaciągnął Huxa do dolnej łazienki. Reszta gości niezbyt wiedziała, czemu jakiś rudy chłopak drze się w niebogłosy, ale też mało ich to obchodziło.

- Och, no spokojnie - zaśmiał się Kylo, trzymając go pod pachami, tak aby nie mógł się wyrwać. - Będzie ci ładnie, może nawet będziesz trochę mniej wredny.

- Dotknijcie moich włosów to was kurwa pozabijam! - krzyczał Hux, a wtórował mu śmiech Poe i Rey, którzy szli za pochodem.

Finn puścił jego nogi dopiero, gdy cała piątka zamknęła się w niedużej łazience. Poe odkręcił prysznic, Finn i Kylo trzymali Huxa pochylonego.

- Zakład to zakład, Armitage, czas na wyrównanie rachunków - powiedział Poe i zaczął moczyć mu włosy.

Hux zamknął oczy, woda spływała mu po twarzy i karku.

- Koszula, czekajcie, dajcie się rozebrać! - mówił im i zaczął rozpinać guziki, przy czym pod wpływem alkoholu przychodziło to z olbrzymim trudem, a Poe nie wyłączył wody.

- Proszę państwa, pierwszy striptiz tej nocy! - krzyknął Poe.

- Z pewnością nie dla ciebie - odgryzł się Kylo.

Poe uniósł ręce w obronnym geście, a Ren złapał za paczkę farby i rzucił Rey.

- Umiesz z tego korzystać?

- Wystarczy umieć czytać, Kylo.

Ren przewrócił oczami.

- Tylko nie spalmy mu włosów.

- Tym można spalić włosy!? - Hux zerwał się, ochlapując wszystkich na około.

Kylo i Finn złapali go mocniej, uważając, żeby nie wykręcić mu rąk.

- No dawaj tę wodę, Poe, bo zaraz ucieknie - rzucił Finn, pomagając Renowi utrzymać wyrywającego się Armitage'a.

- Nienawidzę was, wiecie o tym - powiedział Hux, ostatecznie poddając się działaniom reszty.

Poe polał mu głowę zdecydowanie za zimną wodą, a Rey zabrała się za nakładanie farby. Gdy w końcu skończyła, cała łazienka wybuchnęła śmiechem. Oczywiście prócz Huxa.

- Teraz musisz chwilę poczekać, aż kolor złapie.

- Tylko nie zmywaj, aż nie minie czas z opakowania - mruknął Ren, widząc iskierki nadziei we wzroku Huxa, gdy go puścili. - Jak zrobisz to wcześniej, to może wyjść kompletnie losowy kolor, na ten przykład zielony...

- Nie ma sprawy, posiedzę tu sobie - powiedział i usiadł pod ścianą. - Pozbieram resztki godności z podłogi.

Rey podała mu ręcznik, bo oczywiście oprócz mokrej głowy, teraz cały ociekał wodą i dziękował sobie, że zareagował z koszulą.

- Po prostu mi powiedzcie kiedy... I niech ktoś przyniesie coś do picia.

Grupa opuściła łazienkę, Kylo poszedł po whisky z colą, po czym usiadł koło Huxa, uprzednio podając mu dodatkowy, bardziej puchaty ręcznik.

- Jak długo to się utrzymuje? - zapytał Hux, wychylając szklankę.

- Nie wiem, moich włosów nie łapie żadna farba, ale może z tydzień lub dwa? - spojrzał na zegarek w telefonie, nastawił nawet budzik.

- Genialnie - westchnął. - Zacznę nosić czapkę czy coś.

Hux okrył się ręcznikiem. W łazience siedzieli tylko oni, zza drzwi dobiegała ich przygłuszona muzyka i czyjeś krzyki, piski, rozmowy. W sumie potrzebował takiej chwili wytchnienia.

- Więc - zaczął. - Koledzy z treningów, co? Mówiłem, że nie będzie tak źle.

- No nie wiem, miałem nadzieję, że ich tu mimo wszystko nie będzie. Przynajmniej nie przegrałem, wtedy zrobiliby sobie ze mnie pożywkę do żartów - mruknął Kylo, łapiąc Huxa za dłoń i przykładając ją sobie do policzka.

Uspokoiło go to natychmiastowo.

- Czy ja wiem, wydawali się dość szczerzy, jakby serio chcieli z tobą grać. Sami cię zaprosili przecież - odparł.

Hux pomyślał, że Kylo zrobił się bardziej stanowczy w swoich gestach. Jakby naprawdę chciał się zaangażować. Pogładził go po policzku, ale za chwilę zabrał rękę i podniósł z podłogi szklankę, dopijając whisky do końca. Jednak lewą ręką wkradł się palcami w dłoń Kylo.

- Będzie ci ładnie w tym niebieskim - powiedział Ren, odchylając głowę w tył i opierając się o kafelki.

Jego czerwona koszula również była mokra, ale był zbyt rozkojarzony, aby to zauważyć.

- Jasne, będę wyglądać jak kretyn - parsknął. - Nie żebym już nie wyglądał wystarczająco śmiesznie w rudych.

- Oj tam, lubię cię i w rudych.

Siedzieli w alkoholowym letargu, przysłuchując się imprezie. Do rzeczywistości przywołał ich brzęczący telefon.

- No chodź, postaram się, żebyś się nie utopił.

Hux pochylił się, a Ren zaczął zmywać niebieską farbę, ciepłą wodą, przy okazji przeczesując mu włosy i masując skórę głowy. Kolor złapał mocno, oddając mniej więcej turkusową barwę.

- Gotowe, wytrzyj i zobaczymy, jak to wygląda.

Hux założył podany mu ręcznik na głowę i energicznie wytarł włosy. Jeszcze nigdy tak się nie bał spojrzeć w lustro. Wyprostował się w końcu, zrzucił ręcznik na ziemię i zamarł, gdy zobaczył się w odbiciu.

- O kurwa - sapnął.

Rudy zniknął, teraz jego głowę zdobiły naprawdę niebieskie włosy. Hux zbliżył się do lustra, jedną ręką opierając się o umywalkę, a drugą chwytając najpierw za kosmyk, a potem zaczesując palcami włosy do tyłu.

- To się nie dzieję. - Spojrzał na szeroko uśmiechniętego Kylo w odbiciu.

- Dzieje - powiedział, szukając po łazience suszarki. Leżała na jednej z półek, więc sięgnął po nią i podłączył do gniazdka. - Chodź tutaj, nie będziesz łaził w mokrych.

- Już mi wszytko jedno - stwierdził, ale usiadł na toalecie i dał sobie wysuszyć włosy.

Teraz to już zupełnie nic nie słyszał przez szum suszarki i hałas zza drzwi. Czuł gorące powiewy na ciągle nagich ramionach i dłoń Kylo, przeczesującą jego niebieskie włosy. Zamknął oczy. Taki zabieg był nawet całkiem relaksujący.

- No, pokaż się.

Kosmyki były miękkie, w dodatku bez pasty, którą zawsze je układał rozsypywały się na wszystkie strony. Hux wyglądał po prostu uroczo, z niebieskimi włosami, w samych spodniach, tak szczupły i z delikatnymi piegami na ramionach. Kylo potrząsnął głową, bo to określenie jakoś nigdy jeszcze nie połączyło mu się z Armitagem.

Wyłączył suszarkę i Hux był nieco zawiedziony, że to już koniec. Wstał i przyjrzał się sobie jeszcze raz. Włosy były teraz w zupełnym nieładzie, napuszone od ciepła. Kolor był lżejszy niż jak zobaczył się na mokro. Przeczesywał włosy raz po raz, ciągle wydawało mu się to dziwne i wyglądał tak obco. Odwrócił się do Kylo, oparł rękami o umywalkę.

- Co myślisz? - zapytał.

Nie odezwał się i po prostu chłonął widok. Nie spodziewał się, że ten niebieski tak mu przypadnie do gustu.

- Podoba mi się, ale mimo wszystko wolę twoje rude - powiedział w końcu, żeby przerwać ciszę.

- Ja też - westchnął. - Czemu ja się na to zgodziłem.

Zaczął rozglądać się za swoją koszulą, wisiała na wieszaku obok ręczników. Sięgnął po nią i zaczął się ubierać. Spojrzał na siebie ostatni raz w lustrze, po czym wrócili na imprezę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro