Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XL

Gdy podjechali pod dom Phasmy, dziewczyna, która zauważyła ich przez kuchenne okno, wyszła na zewnątrz, żeby otworzyć bramę. Mieszkała w małym domu, za to z dużym i bogatym ogrodem. Wejście znajdowało się pod werandą obrośniętą bluszczem, chociaż na jesień trochę wyblakła, to przez ciepłe miesiące była bujna. W drzwiach za nią Kylo zauważył dwójkę dzieci. Były małe, ale tak jak Phasma miały niezwykle jasne blond włosy i spojrzenia, które zdawały się ciągle knuć jakiś plan. Hux wyłączył silnik i wyszedł z samochodu, Kylo podążał. Robiło się coraz ciemniej, zaczęło powoli kropić.

- Cześć - przywitała się Phasma, podnosząc rękę, ale szybko schowała ją do kieszeni dresowych spodni, nie ubrała się za dobrze, wychodząc na chłód.

- Hej, Phas - odpowiedział Hux, stając przed maską samochodu.

- Hej. - Kylo czuł się strasznie nieswojo. Ostatnio miał z Phasmą coraz lepszy kontakt, ale w tym momencie czuł się jej okropnie dłużny, a nie lubił tego poczucia.

- Kylo, mama się pyta, czy lubisz szpinak, bardzo chce ci dać zapiekankę - powiedziała niespodziewanie.

Ren zamrugał kilkukrotnie, nie tego się spodziewał.

- Lubię - powiedział w końcu. - Na pewno nie będę problemem?

Phasma machnęła ręką.

- Wiesz ile razy ten tu był odratowany w tym domu? - wskazała na Huxa. - Nie przejmuj się, nie robisz problemu. Wręcz przeciwnie, bo dzieci będą miały zajęcie.

Kylo wychylił się za Phasmę i zerknął na wejście do domu. Dzieciaki uciekły w głąb, jak tylko zobaczyły, że Kylo się patrzy, ale zaraz ich główki pokazały się w oknie.

- Jakieś porady? - szepnął do Huxa.

- Powodzenia - powiedział.

- To ja wracam, bo zamarznę. Jak już skończycie czułości, to Kylo wbijaj - powiedziała, posłała Huxowi znaczący uśmiech i wróciła do domu, krzycząc coś do swojej mamy.

- Ona wie - bardziej stwierdził niż zapytał Ren.

- Ta - odparł Hux, szurając butem po żwirze. - Nie przeraź się, jakby o coś pytała, ale raczej nie powinna.

- Przy rodzicach i rodzeństwie?

- Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać – zaśmiał się. - Ale nie sądzę, więc zjedz zapiekankę i wyluzuj, będzie dobrze.

- Przepraszam za to, że masz przeze mnie problemy - mruknął Kylo grzebiąc glanem w żwirze.

- To nie przez ciebie - nalegał Hux i spojrzał na niego. - Nie jesteś problemem, Kylo.

Nie przejmując się tym, że prawdopodobnie cała rodzina Phasmy patrzy, przylgnął do Huxa i naprawdę długo nie chciał puszczać. Hux wtulił się w niego, z całych sił chciał go zapewnić, że wszystko będzie dobrze, że teraz jest bezpieczny i że w żadnym wypadku to nie on popełnił błąd. Po chwili jednak zaczął się odsuwać, miał albo mało czasu, żeby wrócić, albo był już spóźniony i dawno martwy, Kylo jednak ciągle go trzymał w pętli, którą tworzył jego ręce, palce zaplecione za plecami Armitage'a. Hux uniósł swoje dłonie i ujął w nie twarz Kylo, patrzył mu w oczy. Przeczesując mu włosy od nasady głowy, posyłał Kylo ciarki wzdłuż kręgosłupa i tak bardzo, bardzo chciał go teraz pocałować. Nie wiedział, czy może, czy Kylo jest na to gotowy. Nie mógł oderwać od niego oczu i myślał tylko o tym, jak dobry to jest moment, jego serce już dawno wypadło z normalnego rytmu bicia. Ale nie zrobił nic. Jego dłonie przesunęły przez ramiona i po torsie Kylo, jakby mówiąc, że to już koniec.

- Muszę iść - powiedział, odwracając wzrok. - Zachowuj się.

***

Kylo dygocząc wszedł do domu Phasmy. W przedpokoju wziął kilka wdechów, żeby się uspokoić, po czym wszedł do środka, od razu się witając.

- To jest Kylo - przedstawiła go Phasma.

Jej ojciec siedział w fotelu i czytał książkę, oderwał się tylko na chwilę, by przywitać Rena, mama Phasmy zaraz do niego podeszła i z uśmiechem zaprowadziła do kuchni, która oddzielona była od pokoju dziennego wielkim regałem. Dom nie był duży, ale bardzo ciepły i przytulny. W salonie, gdzie stali, leżał puchaty dywan i dwie kanapy wokół niego, zwrócone w stronę palącego się kominka. W wystroju dominowały książki - półki i sterty pod ścianami - co szczerze się Kylo spodobało. Na ścianie w kuchni poprzyklejane były dziecięce rysunki. Dzieciaki przeskakiwały z kanapy na kanapę i obserwowały, jak Kylo przemieszcza się po ich domu. Między dużym regałem a wejściem do kuchni znajdowały się schody na górę - nie miały barierki. Zaraz pod nimi leżały pudełka z klockami i innymi zabawkami. Kylo nie mógł się nadziwić jak żywe było to miejsce. On i Phasma usiedli przy drewnianym stole w kuchni, a jej mama nałożyła mu na talerz zapiekanki ze szpinakiem i zostawiła go razem z córką w kuchni. Zarówno ona, jak i jej mąż mieli blond włosy, co było dość dużym fenomenem.

- Jesteśmy wegetarianami - powiedziała Phasma, biorąc do ręki kubek herbaty.

- Nie przeszkadza mi to - powiedział, biorąc się za zapiekankę ze smakiem. - Będę mógł potem obejrzeć książki?

- Jasne. Mamy ich trochę, tata jest historykiem i ogólnie zawsze się u nas dużo czytało - wyjaśniła.

Kylo uśmiechnął się szeroko. Jak miło było dla odmiany przyjść do domu, gdzie rodzina jest całością.

- Tak w ogóle to wiesz, dziękuję, że pozwoliłaś mi tutaj zostać.

- Mówiłam ci, że nie ma problemu, kumplujemy się, nie? Poza tym, nie pomóc chłopakowi Huxa, to jak nie pomóc Huxowi - wyszczerzyła się.

Kylo zamurowało, gdy usłyszał to sformułowanie, nim poczuł zdradliwą czerwień na policzkach wbił wzrok w talerz.

- Od kiedy wiesz?

- Dłużej niż ty - zaśmiała się. - Hux strasznie to przeżywał.

Kylo w swoich reakcjach był jeszcze zabawniejszy niż Armitage. Uznała, że w sumie są siebie warci.

- Naprawdę? - Skoro już tu był to dlaczego nie miałby się dowiedzieć o Huxie więcej?

- Serio, serio - pokiwała głową. - Wiesz, jak to on zawsze jest taki opanowany i w ogóle. Nie, jeżeli chodzi o ciebie. Bał się, że go odrzucisz. Szczerze, to nie sądziłam, że on tak na poważnie, w sensie, jeszcze niedawno rzucaliście się sobie do gardeł - zaśmiała się. - Ale teraz widzę, że się myliłam. Też go lubisz, nie? Głupie pytanie - dodała zaraz, widząc czerwone policzki Kylo. - Ale ty wiesz, że on jest – urwała i poprawiła się – w sensie, długo był przekonany, że jest aro, prawda?

- Wiem, mówił mi - powiedział Kylo łapiąc w dłonie kubek z herbatą, wciąż ciężko było mu spojrzeć Phasmie w oczy. - Chociaż im bardziej starał mi się to wytłumaczyć tym bardziej zawiłe mi się zdawało - wzruszył ramionami.

- Tak, mi też na początku - zgodziła się. - Pewnie zrozumiesz kiedyś. Pytam, bo chcę, żebyście uniknęli głupich nieporozumień. On jest bardzo wrażliwy na tym punkcie. Nie chcę się wtrącać, ale jak będziesz miał wątpliwości, to z nim rozmawiaj.

- Lubię twoje podejście - zdobył się na uśmiech.

- Dzięki - powiedziała, nieco zaskoczona tymi słowami. Zrobiła łyk herbaty. - To teraz powiedz co u ciebie.

Kylo zastanowił się nad tym pytaniem. Nie zadawano mu go zbyt często, Hux spędzał z nim tyle czasu, że po prostu to wiedział, a mama, mimo największych chęci, dzwoniła do niego rzadko, częściej wysyłali wiadomości, zdjęcia. Zastanawiał się, jak tak właściwie ma odpowiedzieć na pytanie Phasmy.

- Inaczej - zaczął, po czym pociągnął łyk herbaty.

- To znaczy?

- Jestem komuś potrzebny - uśmiechnął się, a Phasma była pewna, że nigdy nie widziała tak szczerego uśmiechu u Rena.

No chyba, że gdy patrzył na Huxa.

Phasma uśmiechnęła się również, Kylo był zupełnie inny niż jej się zdawało, zaczynała rozumieć, co Armitage mógł w nim zobaczyć, a pewnie większość z tych rzeczy miała być dopiero odkryta. Kylo był bardzo zamknięty, jednak miał ciepłe spojrzenie. Phasma nie mogła się nadziwić, że takie dwa złamane i potargane przez los indywidua odnalazły się w przytłaczającej je ciemności.

- Chyba obaj się potrzebujecie - powiedziała. - Tak w ogóle to smakuje ci? - zmieniła temat. Nie chciała go przytłoczyć. - Mama lubi eksperymentować w kuchni, zawsze czeka na opinie.

- Bardzo dobre. Czy to ser feta? Podkreśla smak. - Ta część duszy Kylo która definitywnie była kucharzem właśnie się odezwała.

- Tak, ja za nim nie przepadam, ale całkiem pasuje - powiedziała. - Ty też lubisz gotować, nie? Hux wspominał, że go dokarmiasz. I dobrze, bo taki patyk z niego, że strach dotknąć. Chcesz być kucharzem czy coś?

- Nie wiem, czy gotuję na tyle dobrze, ale Armitage nie narzeka. Szczerze mówiąc, to nie wiem jeszcze co ze sobą zrobić. To dziwne jeszcze nie mieć nawet osiemnastki i już stać przed decyzją „kim będę w życiu". A ty masz jakieś pomysły?

Phasma położyła ręce na stole, a na nich oparła głowę.

- Też nie do końca. Architektura, design może - zamyśliła się. - Ale zgodzę się z tobą, ja nie wiem, kim jestem teraz ani co będę robić jutro, a co dopiero za kilka lat.

- Architektura? Nieźle, musiałabyś chodzić na kurs przygotowawczy prawda? Lubisz w ogóle takie techniczne rysunki? - zgarnął swój talerz i podszedł do zlewu, żeby go umyć.

- Zostaw, ja potem pozmywam - powiedziała, zanim odkręcił wodę. - A co do rysunków to trochę lubię, matma mi idzie bez problemu i rysuję, więc może nie byłoby tak źle.

- Mam nadzieję, że ci się uda - mruknął, zmywając tak czy siak. - W końcu matura za kilka miesięcy, nie?

- Nawet o tym nie zaczynaj - westchnęła. - Papier bez wartości, a tyle szumu o tym, że mnie mdli na samą myśl.

Wstała od stołu i podeszła do wyjścia z kuchni.

- Chodź, pokażę ci książki, a potem możemy w coś zagrać jak chcesz - zaproponowała.

Kylo ruszył z nią i prawie się nie rozpłynął widząc tytuły książek na półkach. Bułhakow, Milton, ale i Tolkien oraz Koontz.

- Czy wyznajecie pożyczanie tego dobra? - zapytał otwierając piękne wydanie „Imienia róży".

Phasmę rozczuliło to spojrzenie Kylo na książki, wyglądał, jakby miał się rozpłakać ze wzruszenia.

- Jasne, pożycz co chcesz, tylko wiesz, powrót w stanie nienaruszonym - pogroziła mu palcem żartobliwie. Kylo pokiwał głową z najwyższą powagą, po czym zaczął wybierać spośród wszystkich tak interesujących go pozycji.

- Jak chcesz, to mamy też Dickensa w jakimś limitowanym wydaniu. Skórzana oprawa, ale to muszę iść poszukać do gabinetu taty.

Kylo pokiwał głową, więc Phasma odeszła w głąb domu. On natomiast przeglądał regał i wybierał tytuły, które kojarzył lub te, które wydały mu się ciekawe. W pewnym momencie poczuł, jak coś ciągnie go za koszulkę. Spojrzał w dół.

Koło niego stało rodzeństwo Phasmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro