ꜰɪꜰᴛʏ ᴏɴᴇ
Odebrałam.
Widząc jego postać moje biedne serce dostało niemalże zawału.
Uśmiechnął się szeroko i uniósł brwi do góry.
- no hej - jest piękny. Spojrzałam na jego śliczne włosy, które opadały mu delikatnie na twarz.
- czy ty założyłeś kurtkę - zaśmiałam się.
- muszę jakoś wyglądać - odparł również sie śmiejąc.
- co robisz ? - spytałam.
- nic - wzruszył ramionami - dziś czwartek a więc byłem na praktykach a następnie poszedłem pograć - uśmiechnął się. - wróciłem, zjadłem i leżałem.
- co dobrego jadłeś ? Dbasz o siebie ? - uśmiechnęłam się. Obserwowałam każdy jego ruch.
- co mogłem jeść, jak myślisz ? - zagryzł wargę.
- hm - zaczęłam myśleć - smażony ryż z sadzonym jajkiem i do tego twoje ulubione kimchi - wyszczerzylam zęby
- to niesamowite jak dobrze mnie znasz po tak krótkim czasie. Bingo - uśmiechnął się. - a ty ?
- co jadłam ?
- mhm - oparł brodę o swoją dłoń.
- na obiad jadłam makaron z warzywami - odpowiedziałam.
I wtem Jimin zaczął się na mnie patrzeć. Tylko to nie było zwykłe spojrzenie a...
- aj weź - prychnelam
- hm ? - oblizał usta
- zaczynasz znowu ?
- cóż takiego ?
- być taki...
- gorący ? - zaśmiał się.
- Jimin ! - podniosłam głos.
- przepraszam - zakrył usta swoja małą, ale tak śliczna dlonia.
- jesteś uroczy - uśmiechnęłam się.
- wiem - wyszczerzyl się.
- hm...chcesz mi coś pośpiewać ? - spytałam.
- brzydko śpiewam
- wiem, ze nie - przekrecilam oczami.
- śliczna - ponownie się uśmiechnął.
- piękny - odwzajemnilam uśmiech. - pospiewasz ?
- dobrze
Mój ideał usiadł wygodnie i zaczął śpiewać. Jego głos jest anielski.
Delikatny, płynny, czysty, barwny, spokojny. Obserwowałam jego nostalgiczna twarz. Zamknął oczka...tak się wczuł.
Również zamknęłam oczy i położyłam się opierając głowę na poduszce.
Uśmiechnęłam się delikatnie wyobrażając sobie, że Jiminie śpiewa mi tutaj...że jest ze mną. Niemalże zasnęłam, gdy oderwały mnie od moich myśli jego słowa
- kocham cię - powiedział.
~~~~~~~~~~~
Na następny dzień (piątek) szykowałam się od rana do szkoły.
Jiminie o 6 rano napisał mi, ze mnie kocha, tęskni i życzy mi miłego dnia.
Od razu chce mi się cokolwiek robić. Po prostu fakt, że ktoś się o mnie troszczy i kocha...chce dla mnie dobrze jest taki cudowny. Kocham Go najmocniej.
Ubrałam się w czarne spodnie i biały sweterek. Spakowałam plecak, ogółem się ogarnęłam. Zjadłam śniadanko i ruszyłam w stronę szkoły.
Po drodze spotkałam mojego Jungkooka.
Byłam diametralnie zadowolona z powodu, że go widzę. Tak wiem, widze go codziennie ale jest dla mnie tak ważny, że codziennie nie mogę uwierzyć, że mam tak cudownego przyjaciela.
- cześć, piękna - pocałował mnie w polik i objął.
- cześć, cudny - zaśmiałam się. - słuchaj ! - podniosłam głos.
- słucham uważnie, mów co się wydarzyło - poczohral mnie po głowie.
- Monica i Taehyung - odparłam.
- ah - przekręcił oczami. - może nie igraj z ogniem, co ?
- w jakim sensie ?
- w takim - podrapał się po karku - jeśli los będzie chciał to będą razem - skrzywił się.
- pomogę losowi - wzruszyłam ramionami.
Weszliśmy do szkoły. Od razu ruszyłam w stronę Monici rozmawiając o tym jaki mam plan i co się wydarzy w następujących dniach. Oczywiście jak to ona... zaczęła mnie krytykować.
- uda się - poklepalam ją po plecach.
- Tory błagam - przekręciła oczami.
- nie chcesz żebym cokolwiek robiła ? Może rzeczywiscie to głupie...
- kochana ja doceniam twoje starania, ale jeśli Taehyung-
- cześć - spojrzalysmy we dwie do góry. Przed nami stał nie kto inny jak właśnie Taehyung.
UPS wywołałam wilka z lasu.
- hej - odpowiedziała Monica. Ja kiwnelam głowa.
- mogę zabrać Ci Monice, Tory ? - uśmiechnalem się delikatnie starając się ukryć mija ekscytację.
- jasne, bierz ja - wzruszyłam ramionami. - w takim razie, do zobaczenia - pomachalam przyjaciołom i się oddalilam.
~~~~~~~~~~
Wieczorem już po lekcjach zadzwoniłam do przyjaciółki. W szkole totalnie gdzieś zniknęła. Nie było jej na trzech ostatnich lekcjach...zresztą jakimś dziwnym trafem Taehyunga również. Wiedziałam co się dzieje, ale postanowiłam grać głupia.
-gadaj co się wydarzyło !
- nie uwierzysz ! - krzyknęła.
- Taehyung zaprosił cię na ten zjebany bal ?!
- tak !!!!!! - zaczęłyśmy we dwie piszczeć.
- kurde wiedziałam ! Nie musiałam nic robić. A ty głupia mi nie wierzylas!
- jejku Tory ja nie wierzę w to co się dzieje !
- ale świetnie. Jejku jak się cieszę - chodziłam po pokoju machając rękoma jak opętana. - czyli gdzie byłaś z Taehyungiem ?
- ah...poszliśmy do parku, chciał ze mną ogólnie pogadać.
- jak przyjaciele ?
- zaprosił mnie na kawę jutro i do siebie
- o mój boże - pisnelam. - Ej ! Tylko bez głupot !
- za kogo ty mnie masz - zaśmiała się. - przecież to tylko spotkanie przyjaciół.
- przyjaciół - prychnelam.
I tak rozmawiałyśmy dobre 2 godziny.
Wtedy doszłam do wniosku, że i ja muszę wziąć się za temat balu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro