3
Szybko wróciłem do mojego pokoju, nie będę paradował przed nimi praktycznie w piżamie.
Wyjąłem zwykłe pudrowo-różowe rurki do tego dobrałem koszulkę z Green Day, która swoją drogą była czarna.
Dla mnie było to dość śmieszne połączenie.
Poczesałem moje włosy, które powoli zaczynały tracić swój kolor.
Kiedy już byłem gotowy, wróciłem do kuchni.
Wyciągnąłem miseczkę, mleko i moje ukochane czekoladowe płatki.
Gdy już zrobiłem sobie śniadanie, dosiadłem się do wszystkich.
Powoli, na spokojnie jadłem posiłek i jednocześnie nasłuchiwałem się rozmów.
Ogólnie to rozmawiali na różne tematy.
Wstałem od stołu,zabrałem miseczkę i odłożyłem ją do zlewu.
Jak to zwykle bywa w soboty poszedłem na telewizję.
Rozsiadłem się wygodnie na kanapie, wziąłem pilota i zacząłem szukać czegoś ciekawego po kanałach.
Zostawiłem na pokemonsch.
Po chwili do salonu wszedł Luke.
Usiadł obok mnie.
- Żałosne, jak można oglądać takie gówno? - Powiedział z irytacją.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, a do pomieszczenia weszli moja mama i Tom.
- Widzę że oglądasz ulubioną bajkę Luka. - Tom delikatnie się zaśmiał.
Moja mina mówiła takie jedno wielkie "co?".
Popatrzyłem na blondyna, jego twarz nabrała koloru buraka.
Miał spuszczoną głowę.
Cicho się zaśmiałem, uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Wy sobie spokojnie oglądajcie, my jedziemy na zakupy. Luke, Miki chcecie coś ?
- Nie dzięki mamuś.
Wyszli z pokoju, usłyszałam zatrzaśnięcie drzwi.
Od razu Luke spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem.
- Co się tak szczerzysz idioto ? Jeśli komuś to powiesz, marny twój los.
Nie wiem czemu, może jestem głupi, ale zacząłem się jeszcze bardziej śmiać.
Blondyn jedynie przewrócił oczami i wrócił do patrzenia.
Kiedy już się w miarę opanowałem, wróciłem do oglądania.
***
Reszta dnia była równie bardzo nudna.
Praktycznie do obiadu oglądaliśmy pokemony.
Razem z moją mamą przygotowałem spaghetti, które swoją drogą wyszło rewelacyjnie.
Zjedliśmy posiłek.
Później Luke wyszedł, mówiąc że idzie się uczyć do kolegi.
Przewróciłem jedynie na to oczami, na pewno nie uwierzę w takie brednie.
Do wieczora siedziałem w swoim pokoju, grałem w durnowate gry.
Właśnie wybiła dwudziesta druga.
Postanowiłem pójść się myć.
Wziąłem szarą koszulkę w kucyki oraz niebieskie spodenki w różowe i żółte gwiazdki.
Poszedłem do łazienki, na szczęście nie natknąłem się na żadnego z domowników.
Zamknąłem drzwi na klucz.
Napuściłem ciepłej wody do wanny, wrzuciłem tam kulkę zapachową o zapachu wanilii.
Rozebrałem się wszedłem do wanny.
***
Sam nie wiem ile czasu spędziłem w wannie, może nawet ciut za dużo.
Właśnie kierowałem się do mojego pokoju, kiedy zobaczyłem niebieskookiego który się zataczał.
Miałem dwa wyjścia, przemknąć się niezauważony do pokoju lub pomóc mu dostać się do swojej sypialni.
Dlaczego ja muszę być taki dobry.
Podszedłem do niego, zarzuciłem sobie jedną jego rękę na moje barki, którą od razu potrzymałem.
Drugą natomiast starałem się go potrzymać co wcale nie było łatwe.
Po wielu trudach udało mi się dostać do jego pokoju, położyłem go na wielkim łóżko.
Następnie przykryłem na kołdrą.
Mamrotał coś pod nosem, ale nic nie umiałem z tego wychwycić.
Chwilę przyglądałem się jego twarzy.
Miał lekko rozchylone usta z których leciało trochę śliny.
Zachciało mi się śmiać, ale pozwoliłem sobie tylko na szeroki uśmiech.
Muszę przyznać że teraz wyglądał nawet słodko i jeszcze ta jego opadająca na czoło grzywka.
Mike dość !!! Ogarnij się.
Strzeliłem sobie mentalnie w policzek.
Po cichutku wróciłem do mojego pokoju, gdzie od razu walłem się na łóżko i zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro