three
Siedziałem w samochodzie z cennym kartonowym pudełkiem na siedzeniu pasażera. Auto było zaparkowane pod budynkiem, w którym mieszkaliśmy razem z Nadine. Tam, gdzie znajdowało się nasze wspólne mieszkanie.
Byłem tu już od prawie godziny i nie mogłem wstać. Czułem się przyklejony do siedzenia. Odpiąłem pas już dawno temu i już dawno temu powinienem też wysiąść. Ale coś mnie powstrzymywało. Zupełnie jakby każda kość w moim ciele mnie spowolniała, a ja nie miałem siły.
Mój telefon już kilka razy wibrował przez przychodzące wiadomości od Nadine. W każdej pytała, gdzie jestem, czy coś się stało, czy nic mi nie jest. Przeczytałem je wszystkie, ale nie przejmowałem się odpowiadaniem. Próbowałem dociec tego, co sprawiał, że czuję się, jakbym dosłownie fizycznie nie był w stanie wysiąść z tego cholernego samochodu.
Auto milczało, więc ja również. Czułem się, jakby moje serce miało trudności z biciem. Zupełnie jakbym w klatce piersiowej miał wielki guz, który utrudniał mi czucie się normalnie. Odczuwanie szczęścia.
Zamknąłem oczy z jękiem, opierając głowę o oparcie fotela. Ciężko oddychałem, próbując jakoś uspokoić moje serce. Po kilkuminutowym myśleniu otworzyłem oczy i przeniosłem wzrok na pudełko, które skrywało moje najcenniejsze wspomnienia. Muszę się go pozbyć. Nagle moje ruchy przyspieszyły i ponownie odpaliłem samochód.
☁️
Kiedy Liam otworzył drzwi i zauważył moją głupią twarz, głośno westchnął.
— Weź pudełko, Liam — poprosiłem, zanim zdążył się odezwać. Wyciągnąłem karton w jego stronę. Oddanie go komuś mnie bolało, ale musiałem to zrobić.
— Co? — zapytał, wyglądając na całkowicie zbitego z tropu.
— Nie mogę już go mieć. Obiecałem sobie i tobie, że włożę więcej wysiłku w mój obecny związek. Ale nie mogę, kiedy to jest w pobliżu. Czuję się, jakbym go zawodził, będąc z kimś innym — wyznałem, a te słowa zostawiły gorzki posmak w moich ustach. Nie chciałem pozbywać się wszystkich wspomnień z Niallem. Ale robiłem to dla siebie i Nadine.
— Harry, to pudełko jest dla ciebie wszystkim — zauważył, nadal wyglądając na zszokowanego.
— Już nie może. Nie może być dla mnie wszystkim. Nadine musi być dla mnie wszystkim — stwierdziłem i wyciągnąłem karton w jego kierunku. Jego spojrzenie na nim spoczęło, a potem przeszło na mnie. Wzrokiem wędrował pomiędzy mną a pudełkiem, a po chwili skinął.
— Zajmę się tym — powiedział, odbierając ode mnie przedmiot. Niechętnie go puściłem, patrząc na niego błagającym spojrzeniem.
— Dobrze się nim opiekuj. — Przygryzłem wargę, czując, jak moje serce przyspiesza na widok ukochanego pudełka w rękach kogoś innego.
— Dobrze się nim zaopiekuję. Możesz mi zaufać, Haz. — Posłał mi ciepły, uprzejmy uśmiech. Delikatnie odwzajemniłem gest, bo poczułem się lżejszy. Mogę to zrobić. To nowy początek mojego życia.
— Ufam ci — odparłem i odwróciłem się, by wrócić do samochodu.
Zrobiłem zaledwie dwa kroki, nim ponownie się obróciłem.
— Liam? — zapytałem. Popatrzył na mnie spojrzeniem wypełnionym zmartwienie. — Nieważne, jak bardzo będę błagał, nie oddawaj mi go.
Te słowa bolały. Ale wiedziałem, że to był klucz do mojego nowego życia. Po tym, jak Liam kiwnął głową, zacząłem wracać do auta.
☁️
— Wróciłem! — krzyknąłem, zrzucając buty w przedpokoju. Gdy już je zdjąłem, kopnąłem je na bok i pozbyłem się płaszcza, odwieszając go na pusty haczyk.
— Harry? — Usłyszałem stłumiony głos mojej dziewczyny i odwróciłem głowę w jej kierunku. Jej blond włosy były splecione w potarganego warkocza, dzięki czemu wyglądała pięknie. Posłałem jej delikatny uśmiech i podszedłem bliżej.
Ująłem jej twarz w dłonie oraz popatrzyłem prosto w jej niebieskie oczy. Wydawały się szukać kontaktu ze mną.
— Jak minął ci weekend z Liamem? — Jej słowa były tak ciche, że gdybym stał trochę dalej, nawet bym ich nie usłyszał.
— Był... Zmieniający życie — odparłem zamyślony. Nadine zmarszczyła brwi, co robiła zawsze, gdy była zaskoczona. Cicho się zaśmiałem i ucałowałem miejsce pomiędzy jej brwiami. — Tęskniłem za tobą.
To nie było kłamstwo. Nie okłamałbym jej. Cóż, a przynajmniej nie o tym. Pomimo tego, że byłem skupiony na Niallu, to i tak za nią tęskniłem. Była cudowną osobą.
— Ja też za tobą tęskniłam — przyznała i owinęła ramiona wokół mojego pasa. Pochyliłem się, szybko cmokając jej usta.
— Może obejrzymy film i zamówimy coś na wynos? Liam mnie nie karmił — zażartowałem, na co zachichotała, choć ten żart naprawdę był okropny.
— Jasne. Indyjskie? — zapytała, wyślizgując się z uścisku i kierując do kuchni.
— Myślałem o chińszczyźnie, ale ty wybierz, ja stawiam — powiedziałem, podążając za nią.
— Możemy zamówić chińszczyznę.
— Dobrze, bo mam cholerną ochotę na makaron i krewetki.
Z jej ust wydobył się chichot.
— A kiedy nie masz ochoty na makaron i krewetki?
— Coś w tym jest.
Zaśmiałem się, bo to wszystko wydawało się być takie łatwe. Dlaczego zawsze nie może tak być? Dlaczego muszę wpadać w otchłań smutku przez Nialla? Naprawdę chciałbym móc pokochać Nadine w sposób, w jaki kocham Nialla. Bezwarunkowy.
— Mhm — mruknęła, a następnie zachichotała. Wydęła wargi, skanując wzrokiem menu. — Może... Ryż ze smażonymi krewetkami.
— Okej, czyli to, co zwykle? — spytałem z delikatnym uśmiechem. Zachichotała i skinęła głową.
— Jesteśmy jak stare małżeństwo — wspomniała, na co zmarszczyłem nos.
— Jestem młody, a ty stara — zauważyłem, zabierając menu z jej rak i wyciągając telefon z kieszeni. Otworzyła szeroko usta, po czym lekko uderzyła mnie w ramię.
— Nie jestem stara — wymamrotała, na co się zaśmiałem.
☁️
— Więc, dlaczego ty stawiasz jedzenie? — zapytała Nadine, gdy usiedliśmy z posiłkiem na naszej kanapie. Wzruszyłem ramionami, wkładając więcej pożywienia do ust.
— Czułem się jak dupek, bo nie byłem w domu przez cały weekend i chciałem ci to jakoś wynagrodzić.
— Nie musiałeś. Potrzebowałeś spędzić trochę czasu z Liamem. To w porządku. Ale uwielbiam mieć cię przy sobie.
— Kocham cię — wypaliłem. Zdecydowanie nie mówiłem jej tego wystarczająco często. Jej śmiech był krótki, ale jakże cudowny.
— Ja ciebie też.
Dalej jedliśmy jedzenie, a w tle rozbrzmiewał dźwięk z włączonego telewizora.
— Hej, wiesz, dlaczego mężczyźni są jak krewetki? — zacząłem nagle. W sumie to nie nagle, bo jedliśmy krewetki, więc to naturalne, że przypomniałem sobie żart o krewetkach.
— Nie, dlaczego?
— Bo wszystko mają dobre, oprócz głowy [1].
Zaśmiała się, odchylając głowę.
— Straszny z ciebie idiota — wymamrotała i włożyła więcej ryżu do ust.
— Jestem urażony.
— Wcale nie.
— Pieprz się, znasz mnie za dobrze.
Oboje się zaśmialiśmy. Było w tym coś miłego — po prostu siedziałem na kanapie z Nadine, odpoczywaliśmy, rozmawialiśmy i po prostu byliśmy. To cudowne uczucie. Sprawiało, że znowu czułem się prawie pełny. Nie byłem całkowicie pełny, ale bliski tego przy niej.
Liam i Nadine sprawiali, że czułem się dobrze. Bez nich już pewnie byłbym martwy.
☁️
— Harry, wróciłem! — Głos Liama odbił się od ścian mieszkania.
Rozszerzyłem moje opadające powieki i spróbowałem stać z podłogi w łazience, gdzie opierałem się o wannę. Niestety, moje kończyny mnie nie słuchały. Nie ruszały się. Było za późno.
— Harry? — Chłopak zawołał moje imię, ale moje powieki były zbyt ciężkie.
Wszystko stało się czarne, ale pamiętałem, jak wyglądało całe otoczenie. Pamiętałem butelkę leków u moich stóp. Była już w połowie pusta. Pamiętałem butelkę alkoholu zaledwie kilka centymetrów od mojej dłoni. Była pusta.
Było za późno.
Usłyszałem, jak drzwi się otwierają. Chciałem otworzyć oczy, ale to było niemożliwe.
— Harry! O mój Boże! — Głos Liama się załamał, gdy usłyszałem, jak upada na kolana u mojego boku. Moje ciało było lekkie, zupełnie jakbym dryfował.
Jest za późno, Liam. Przepraszam, ale już mnie nie ma.
☁️
Obudziłem się, ciężko oddychając. Dlaczego do cholery mi się to śniło? Kiedy próbowałem się uwolnić z nędzy, którą jest życie. Kiedy Liam znalazł mnie wpół żywego na łazienkowej podłodze.
Gdy mnie znalazł, już prawie byłem martwy. Lekarze powiedzieli, że gdyby znalazł mnie kilka minut później, zmarłbym jeszcze przed przewiezieniem do szpitala. Po tym Liam nie spuszczał mnie z oczu przez kilka miesięcy. Ciągle przypominał, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo go przestraszyłem.
Moje oczy były pełne łez, a ja nie mogłem złapać oddechu. Czułem się, jakbym w ogóle nie mógł oddychać. Kilka razy zakasłałem, kiedy poczułem, jak łzy spływają po moich policzkach. Jak mogłem zrobić to mojemu najlepszemu przyjacielowi? Próbowałem go zostawić. Chciałem szukać odpowiedzi i szczęścia w życiu po śmierci i po prostu zostawić go samego. Liam i ja znaliśmy się, odkąd byliśmy jeszcze w pieluchach, a ja chciałem go tak po prostu zostawić.
Trzęsącą się dłonią sięgnąłem na stolik nocny. Na szczęście, nie musiałem zbyt bardzo się męczyć z zadzwonieniem do Liama — musiałem tylko przytrzymać numer jeden. Roztrzęsiony to zrobiłem i przyłożyłem komórkę do ucha. Łzy spływały po moich policzkach, a ja szlochałem i się krztusiłem.
— Harry, wiesz, która jest godzina? — Głos Liama był taki znajomy i pocieszający.
— Tak bardzo przepraszam. — Nagła fala smutku ponownie mnie oblała i poczułem się, jakbym zaraz miał stracić przytomność z nadmiaru emocji.
— Harry. Cii, nie smuć się. Wiesz, że cieszę się, bo udało mi się znaleźć cię na czas. Proszę, nie płacz. Jesteś cudowny, Harry i cieszę się, że nadal żyjesz. Proszę, nie płacz. — Jego głos był zachrypnięty, ale nadal delikatny.
— N-nie powinienem był. P-próbować c-cię zostawić. P-przepraszam. — Moje ciało się trzęsło, a ja nie mogłem już nawet siedzieć.
— Harry, przestań. Teraz nic ci nie jest. Tylko tyle się liczy.
— Kocham cię, Liam. Przepraszam, że powoduję tyle problemów.
Moje słowa stały się cichsze, kiedy opadłem na poduszkę. Przycisnąłem do siebie pościel, przymykając oczy i wykręcając całą twarz w bólu.
— Ja ciebie też kocham, Harry. Teraz przytul Nadine, to pomoże ci zasnąć. Jutro do ciebie przyjadę, okej?
Wiedziałem, że Liam nie może mnie zobaczyć, ale i tak pokiwałem głową.
— Cześć, Liam.
Rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na szafkę nocną. Owinęłam ramiona wokół Nadine, przyciągając ją bliżej siebie. Ale jedyną rzeczą, która sprawiała, że poczułem się, jakbym naprawdę mógł znowu zasnąć było udawanie, iż osobą w moich ramionach jest nikt inny, jak mój piękny anioł. Niall.
☁️
[1] to jedyny żart o krewetkach, który znalazłam i był chociaż trochę śmieszny, bo w oryginale jest gra słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro