Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

five


                Całe moje ciało zesztywniało, gdy to usłyszałem. Podniosłem wzrok, napotykając jej spojrzenie. Nie było ciepłe jak zazwyczaj. Zamiast tego było chłodne i w pewien sposób smutne. Zdjąłem płaszcz i buty, a następnie podążyłam za nią do salonu. Stanęła naprzeciwko kanapy, przygryzając wargę.

— Usiądź, Harry — poprosiła, a ja natychmiast wykonałem polecenie.

Nie czując się komfortowo z tą sytuacją, opadłem na małą, białą kanapę. Moje spojrzenie wylądowało na mnie, bo myślałem, że zajmie miejsce obok. Ona jednak tam stała i otworzyła usta dopiero kilka minut później.

— Harry, to chyba nie działa — powiedziała.

To, że ze mną zrywała, nie bolało najbardziej. Najbardziej bolało to, że to ona to zrobiła. To ja powinienem to zrobić. Przeniosłem wzrok na szafkę pod telewizorem.

— To znaczy, przez dziewięćdziesiąt procent czasu nie ma cię w domu i nigdy się nie widzimy. A kiedy już jesteś w domu, rozmawiasz z Liamem albo płaczesz. Nawet nie spędzasz ze mną czasu!

Brzmiała na tak sfrustrowaną, że nie mogłam powstrzymać się od czucia bezsilności. Moje serce nie pękło tak, jak ostatni razem, gdy zostałem odrzucony. Nadal było połamane. Nadine nigdy nie mogłaby złamać mi serca tak jak on. Bo nie kochałem jej tak, jak jego.

— Przepraszam — odparłem monotonnie. Moje spojrzenie nadal było skupione prosto.

— Za co przepraszasz? Nawet nie starasz się walczyć o ten związek. Czy ty w ogóle mnie kochasz? — Jej ton zmienił się ze sfrustrowanego na zraniony w zaledwie kilka sekund. Naprawdę chciałem jej odpowiedzieć czymś, co ją uszczęśliwi. Ale nie mogłem.

— Przepraszam — powtórzyłem, a ona w końcu zaczęła płakać.

Odetchnąłem ciężko, słuchając, jak szlocha. Minuty mijały i zamieniały się w piętnaście minut. Dźwięk jej szlochu wypełnił całe mieszkanie, a ja nawet nie odważyłem się otworzyć ust. Nie wiedziałem, co zrobić.

Nie byłem pewny, ile czasu minęło, zanim się uspokoiła.

— Wyjdź, Harry. Ty i Liam możecie przyjść po twoje rzeczy, kiedy będę w pracy — wychrypiała i wstała z kanapy, a następnie wyszła z pokoju bez żadnego kolejnego słowa.

Minęło dziesięć minut, zanim wstałem z kanapy i ruszyłem prosto w stronę frontowych drzwi. Moje brązowe buty były rozrzucone, więc szybko podniosłem jeden z nich i go założyłem, robiąc to samo z drugim. Złapałem jeszcze płaszcz z wieszaka i wyszedłem z mieszkania. Z westchnięciem wyciągnąłem telefon z kieszeni, by wybrać numer Liama. Komórka była zimna, gdy przycisnąłem ją do ucha, czekając, aż przyjaciel odbierze.

— Halo? — odebrał, a ja westchnąłem i podrapałem się po nosie.

— Możesz po mnie przyjechać? — Kopnąłem jakiś przypadkowy kamyk.

— Zrobiłeś to?

— Później o tym porozmawiamy. Przyjedź po mnie.

Byłem zbyt zmęczony, żeby być dla niego miły.

— Będę za pięć minut. Kocham cię.

Nawet nie skomentował tego, że byłem niemiły. Na moich ustach pojawił się blady uśmiech, gdy odpowiedziałem, iż ja również go kocham. Wsunąłem telefon do kieszeni płaszcza i czekałem, aż Liam dotrze na miejsce, co wydarzyło się jakieś pięć minut później. Gdy tylko zobaczyłem, jak auto wjeżdża na podjazd, zacząłem iść w jego kierunku.

— Zerwała ze mną — powiedziałem, wsiadając do środka. — Nawet nie jestem smutny. Moje życie zostało zniszczone, gdy Niall mnie rzucił. Ale teraz, kiedy Nadine to zrobiła, nie czuję nic. Jestem okropną osobą.

Samochód się nie poruszył, a Liam jedynie patrzył na mnie ze współczuciem.

— Nigdy nie zapomnę o Niallu, prawda? — Myślałem o tym już od dawna, ale zawsze próbowałem to od siebie odrzucić i starać się o tym nie myśleć, ale teraz to wręcz we mnie uderzyło.

Moje serce biło nierówno i miałem dość życia. Dlaczego nie mogę po prostu zapomnieć? Minęły trzy pieprzone lata. Miałem dość, bo ja tylko chciałem z nim o tym porozmawiać. Gdybyśmy ze sobą porozmawiali, może mógłbym zapomnieć. Albo wiedziałbym, że jego życie jest lepsze beze mnie. Może wtedy bym zapomniał.

— Czas leczy rany — powiedział Liam, a ja głośno prychnąłem.

— Kurwa, minęły trzy lata.

Mój przyjaciel zaczął jechać autem w kierunku jego domu. Nie powiedział ani jednego słowa, tak samo jak ja. Cała podróż była cicha — radio nie było włączone, a my nie rozmawialiśmy. Jedynym dźwiękiem wypełniającym samochód były nasze ciężkie oddechy. Poczułem, jak po moich policzkach spływają łzy, a ja zacząłem szlochać.

Liam natychmiast odwrócił głowę w moim kierunku i zjechał na pobocze.

— Przepraszam — odparłem, dalej płacząc. Mam dość płakania, ale ostatnio tylko to robię. — Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Przepraszam, że jestem w takiej rozsypce.

— Harry, popatrz na mnie. — Jego głos był taki delikatny, że nie mogłem nie wykonać prośby. — Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina, że jesteś w takim stanie. To też nie wina Nialla. Byłeś z nim szczęśliwy, więc to oczywiste, że będziesz smutny po zerwaniu.

— Ale nie tylko on mnie uszczęśliwiał. Ty mnie uszczęśliwiasz.

— Nie w ten sam sposób.

Na jego ustach pojawił się smutny uśmiech, a ja przestałem płakać. Łzy nadal spływały po moich policzkach, ale już nie było mnie słychać.

Liam ponownie odpalił auto i przejechał ostatnie sto metrów do jego domu. Weszliśmy do środka, a ja, zamiast udać się do swojego pokoju, ruszyłem do sypialni Liama i położyłem się w jego łóżku. Zanim się zorientowałem, zasnąłem.



☁️



                Kiedy wszedłem do kawiarni, w której pracowałem, nad moją głową zadzwonił dzwonek. Za ladą zobaczyłem mojego kolegę, Toma, który był tylko rok starszy ode mnie. Posłał mi ciepły uśmiech.

— Cześć, Harry. Czujesz się już lepiej? — Jego blond włosy były ściągnięte w krótki kucyk czy coś w tym stylu. Kiwnąłem głową, podchodząc bliżej niego.

— Tak. Wczoraj kiepsko się czułem, ale już wszystko dobrze — odparłem i szczerze się uśmiechnąłem. Tom i ja byliśmy dość blisko.

— To dobrze. Co tam u Liama? — Odwiesiłem płaszcz na wieszak, a następnie założyłem fartuch i poszedłem w ślady Toma, związując włosy. Miło było, gdy nie wchodziły mi w oczy.

— Dobrze. To dobry przyjaciel, który zajmuje się mną, gdy źle się czuję — odpowiedziałem z uśmiechem.

— Jak tam twoja laska? — Wzruszyłem ramionami na jego słowa.

— Zerwaliśmy — powiedziałem i odwróciłem wzrok, przenosząc go na zegar. Kawiarnia zostanie otwarta za trzynaście minut.

— Och, przykro mi.

— Tak bywa.

Kiwnął głową, a potem między nami zapadła cisza. Przez kilka minut tak staliśmy, oboje zajmując się swoimi rzeczami. Cicho nuciłem pod nosem, bo byłem w dość dobrym nastroju. Pewnie nie powinienem, ale się tym nie przejmowałem.

— Razem z Edem w weekend napisaliśmy piosenkę i chcemy nagrać ją w jego domowym studiu. Będę mógł ci ją kiedyś puścić? — zapytał nagle, a kiedy podniosłem wzrok, uśmiechał się szeroko w moim kierunku.

— Tak, jasne. Bardzo chciałbym to usłyszeć!

Moje wargi wykrzywiły się w szerokim uśmiechu i kontynuowaliśmy naszą rozmowę, zanim pojawili się pierwsi klienci. Kilka studentek z pobliskiego uniwersytetu od czasu do czasu z nami flirtowało, z czego się śmialiśmy, gdy już wyszły.

— Harry, chyba masz klienta — powiedział Tom, kiedy zbliżała się pora na lunch.

Podniosłem wzrok, by zobaczyć, jak Liam podchodzi do lady. Uśmiechnąłem się szeroko i przeszedłem dookoła, by do niego pójść. Owinąłem ramiona wokół niego i mocno go przytuliłem.

— Hej, Li — przywitałem się szczęśliwy, jeszcze go nie puszczając.

— Hej, Haz. — Spomiędzy jego warg wydobył się chichot, a następnie cmoknął mój policzek i trochę się odsunął. Uśmiechnąłem się szeroko i wróciłem za ladę, pokazując mu język.

— Co podać? — drażniłem się, a Liam pokręcił głową rozbawiony.

— Nic, dzięki. Przyszedłem z tobą porozmawiać. Możesz teraz zrobić sobie przerwę? — Oparł dłonie o ladę i lekko się pochylił.

Popatrzyłam na Toma, który szczęśliwie skinął głową.

— Jasne, biegnij. Chyba dam sobie radę. — Wskazał na w połowie wypełnioną kawiarnię z uśmiechem, na co się zaśmiałem.

— Dzięki, stary — odparłem i poklepałem go po ramieniu, po czym zdjąłem fartuch, odwieszając go na wieszaku.

— Co chcesz na lunch? — spytał Liam, gdy zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Przygryzłem wargę i zacząłem się nad tym zastanawiać. Może jakaś włoszczyzna? Albo chińszczyzna? Albo może indyjskie?

— W sumie to nie wiem. Za bardzo kocham jedzenie. — Lekko wydąłem wargi, a Liam zaśmiał się i złapał mnie za rękę.

— Może jakiś makaron? Możemy pójść do tej restauracji, którą kochasz.

Na tę sugestię moje oczy się rozszerzyły, a ja mocno kiwnąłem głową.

— Och, tak, proszę! Strasznie dawno tam nie byłem.

Gdy mówiłem te słowa, byłem niemalże pewny, że wyglądam jak emotka z sercami zamiast oczu.

— Okej, chodźmy.



☁️



                — Jak było na lunchu? — zapytał Tom, gdy wróciłem do kawiarni. Wzruszyłem ramionami, naprawdę nie mając co powiedzieć na ten temat.

— Dobrze. Rozmawialiśmy o przeprowadzce i takich rzeczach.

— Fajnie.

Tom kiwnął głową i zaczął nucić pod nosem, stukając palcami o ladę.

— Hej, Tom. Chcesz się kiedyś spotkać? To znaczy, uważam cię za przyjaciela, nie wiem, co o tym sądzisz, ale miło byłoby zobaczyć się czasem poza pracą — zaproponowałem.

— Tak, jasne. Możesz czasem pójść ze mną do mojego studia i może tam coś napiszemy albo nagramy — odparł z uśmiechem, a ja skinąłem głową zadowolony.

Niall zawsze uwielbiał muzykę i często grał mi piosenki na gitarze, cicho śpiewając. Na naszą pierwszą rocznicę napisał kilka piosenek dla mnie, nagrał je i dał mi na płycie. To była jedna z rzeczy, której nie zabrałem ze sobą do Nadine. Dziwnie byłoby to zabierać.

— Super. Już nie mogę się doczekać.



☁️



                Nuciłem pod nosem, gdy wyszedłem z kawiarni i skierowałem się do domu. Dzisiejszy dzień był dla mnie odświeżający. Czułem się poniekąd szczęśliwy i jasne, były momenty, w których moje myśli odbiegały w kierunku Nialla, ale to były wesołe wspomnienia i nie byłem smutny.

Może teraz moje życie przekręci się do góry nogami. Może teraz będzie lepiej.

Podróż do domu Liama nie trwała zbyt długo i po dwudziestu minutach już byłem na miejscu. Mój przyjaciel miał wrócić dopiero za godzinę, więc zdjąłem brązowe buty i ruszyłem do mojego pokoju. Pomimo tego, że nie mieszkałem tam od dłuższego czasu, nic w nim nie zrobiłem. Nadal był taki sam, jak kiedy byłem w nim ostatnio.

Kiedy wszedłem do pokoju, ruszyłem prosto w kierunku dużej półki na książki, na której tak naprawdę nie miałem książek. Zamiast nich stał tam odtwarzacz i kilka płyt. Jasne, było też kilka powieści, ale przeważały przypadkowe rzeczy.

Złapałem płytę, o której wcześniej myślałem i przygryzłem wargę, przyglądając się jej.

Niall był bardzo romantyczny i namalował piękny obraz naszej dwójki, który został umieszczony na okładce. Z tyłu napisał kilka zdań. Gdy przyglądałem się pudełku, do mojej głowy napłynęły wspomnienia.

— Mam coś dla ciebie, Hazza — powiedział Niall z krzywym uśmiechem i podał mi niewielki prezent, idealnie zapakowany. Przyjąłem podarunek i przeniosłem na niego spojrzenie. Na jego anielskim obliczu widoczne było podekscytowanie. — Otwórz.

Po kształcie opakowania już zacząłem domyślać się, co to może być. Mówiłem Niallowi wiele razy, że chciałbym kupić nową płytę Adele, a on wydawał mi się kupić właśnie nią.

Jednak kiedy papier już nie okrywał opakowania, okazało się, że to nie płyta Adele, tylko płyta, na której okładce byliśmy my. Przekręciłem ją i zobaczyłem sześć zdań napisanych jego pismem.

W sumie to nie były zdania, tylko tytuły piosenek, ale nie rozpoznałem żadnej z nich.

Nagle wszystko sobie uświadomiłem i popatrzyłem prosto w jego błękitne oczy, czując łzy napływające do moich.

— Napisałeś dla mnie piosenki? — zapytałem ostrożnie, a mój głos się trząsł. Jego krzywe zęby przygryzły dolną wargę, kiedy kiwnął głową.

— Są w nich wszystkie rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć — powiedział i posłał mi uśmiech.

Owinąłem wokół niego ramiona i przyciągnąłem go do uścisku. Mój atak go zaskoczył, a kiedy odruchowo się wyprostował, przewrócił się do tyłu, a ja wylądowałem na nim.

Wykorzystując tę pozycję, pochyliłem się i przycisnąłem moje usta do tych jego.

— Kurwa, tak bardzo cię kocham — wymamrotałem w jego wargi, a on się zaśmiał.

— Ja ciebie też. W sumie to się cieszę, że Louis ma długi język i nie potrafi trzymać buzi na kłódkę — odpowiedział, odgarniając loki z mojej twarzy.

— Ja też.

Zacząłem czytać tytuły piosenek i uśmiechnąłem się delikatne na wspomnienie, które nachodziło mnie zawsze, gdy trzymałem tę płytę.

Z westchnięciem otworzyłem plastikowe opakowanie i wyjąłem płytę, wkładając ją do odtwarzacza. Po jakiejś minucie pokój wypełnił dźwięk gitary, na który moje serce przyspieszyło.

Natychmiast zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że Niall jest ze mną. Jego głos wypełniał pomieszczenie, a ja zachichotałem, bo od tak dawna nie słyszałem jego głosu.

Przez resztę piosenki po prostu stałem z zamkniętymi oczami i głupim uśmieszkiem na ustach.

Prawda jest taka, że Niall napisał te piosenki dla mnie. Żeby wyrazić swoje uczucia do mnie. Cokolwiek wydarzyło się między nami, nigdy nie zmieni faktu, że czuł do mnie to wszystko. Kochał mnie.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. To było dziwne, bo zazwyczaj gdy myślałem o Niallu, od razu robiłem się smutny, ale słuchanie płyty jedynie mnie uszczęśliwiło. Zaśmiałem się i szeroko uśmiechnąłem.

Wyłączyłem płytę, przeszedłem do salonu i włączyłem telewizor, uśmiechając się leniwie. Naprawdę byłem szczęśliwy i nikt nie mógł mi tego odebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro