Rozdział 6
Przebłysk
Znajduję się w niedużym, pomalowanym na kremowo pomieszczeniu. Nareszcie znalazłem. Poszło nawet dość szybko, ale zmęczyło mnie to całe błąkanie się. Ta biblioteka chyba na złość została zbudowana w ciemnym zaułku. Ale już nieważne, warto było. Na wszystkich ścianach są półki z książkami. Po prawej znajdują się drzwi do drugiego pokoju, w którym stoją dwa stare komputery. Przede mną jest lada, za którą siedzi starsza pani w okularach i o jasnych włosach pochłonięta zaznaczaniem czegoś w jej równie starym i zakurzonym komputerze.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Pamięta mnie może Pani? - pytam z przyzwyczajenia.
- Niestety nie. Ma Pan kartę biblioteczną?
- Yyy... nie. Chciałem spytać czy mogę skorzystać z komputera.
- Tak, można - słyszę w odpowiedzi - Proszę iść tam na prawo.
- Dziękuję.
Wchodzę do pokoiku z komputerami. No, czas na odkrycie tajemnicy. To będzie mój pierwszy kontakt z komputerem po resecie. Siadam przy tym położonym dalej od wejścia i po włączeniu go wkładam pendrive. Niestety komputer nie chce go wykryć. Czy może coś źle robię? Nie, to ewidentnie wejście USB. Może spróbuję włożyć do innego. Tak! W końcu się udaje. W eksploratorze plików widzę urządzenie nazwane "0MEGA 4.029 LIVE". To na pewno mój pendrive. Klikam z mocno bijącym sercem... i rozczarowuję się. Na dysku USB są tylko jakieś foldery z plikami systemowymi, nie da się ich nawet otworzyć przy użyciu zwyczajnych programów. Jeden plik otwieram w notatniku i moim oczom ukazują się setki linijek znaczków. Nie sądzę, żeby były tu jakieś informacje dotyczące mojej sytuacji, ale może... Nie mam pojęcia skąd, ale wiem, że na pendrive można zgrać cały system operacyjny. Może właśnie to wysyłałem przyjacielowi? W liście nazwałem to "moim ostatnim dziełem". Czy stworzyłem własny system? Czemu nie? Uruchamiam ponownie komputer, a gdy widzę logo firmy, wciskam F12, by włączyć opcje uruchomienia systemu. Skąd wiedziałem, że to zadziała? Zrobiłem to jakby odruchowo. To dobry znak - mam jakieś pojęcia chociaż o jednej rzeczy. Patrzę za siebie. Bibliotekarka nie patrzy, więc kontynuuję. Wybieram bootowanie z pendrive'a i odnajduję nazwę 0MEGA 4.029 LIVE. Z szybko bijącym sercem wciskam Enter i wstrzymuję oddech. Mija kilka chwil i pojawia się logo, którego nie znam. Jest to zielony okrąg ze stylowym czarnym napisem OMEGA. System zaczyna się ładować. Gdy pasek ładowania wypełnia się w całości przeżywam kolejny zawód. Na środku ekranu widnieje biały prostokąt z komunikatem o błędzie. Pełen rozdrażnienia czytam napis "CRITICAL ERROR - the system is not compatible with this device. In a moment we will restart the computer". Wzdycham ciężko i wyciągam pendrive'a, a komputer uruchamia się ponownie. Nie ma co próbować z drugim, jest dokładnie taki sam. Niech to szlag, byłem tak blisko! W sumie nie ma się co dziwić, ten komputer ma już pewnie około stu lat. Cicho się śmieję. Poczułem się w tej sytuacji dość swojsko, nie wątpię, że zajmowałem się informatyką. Teraz trzeba znaleźć bardziej nowoczesny komputer. Ale gdzie? Nie mam na razie żadnego pomysłu. Ale w bibliotece jest jeszcze coś, co mogę sprawdzić. Szukam w dziale ze słownikami i w końcu znajduję to, na czym tak mi zależy. Już za chwilę Carissime i Amicum odsłonią przede mną swoje tajemnice. Kartkuję słownik łaciński i szybko znajduję moje słowa. I co mnie spotyka? Oczywiście jeszcze jeden zawód. Carissime znaczy Najdroższy, a Amicum po prostu Przyjaciel. Niewykluczone, że robiąc rzeczy nielegalne porozumiewałem się z przyjaciółmi korzystając z łaciny i bez podawania nazwisk, żeby ciężej było mnie złapać. Niestety teraz to dla mnie ogromny minus i przeklinam dawnego siebie za tę nadmierną ostrożność. Przypominam sobie słowa ze snu: Mogą mnie szukać. Ale kto? Czy ktoś już mnie szuka? W każdym razie nie mam żadnych przydatnych informacji. Dziękuję bibliotekarce i wychodzę. Nie wiem gdzie się teraz podziać. Oczywiście mieszkanie odpada i nie wejdę ponownie do piwnicy. Co robić.... Co robić?!
Sytuacja jest beznadziejna. Jest zimno, na samochodach znów leży szron, zaczyna się ściemniać, a mnie aż mdli na myśl siadaniu na przystanku lub chodniku. Przeklęty starzec! W tym momencie chętnie użyłbym pistoletu, żeby się na nim zemścić. Jak on to w ogóle zrobił? To niemożliwe! Dlaczego świat musi taki być? Bez żadnego wyraźnego powodu zsyła na mnie tragedię, która jest zwyczajnie NIEMOŻLIWA i zmusza do męczenia się z nią do końca życia. Cóż za niesprawiedliwość. Wiem, że pewnie robiłem złe rzeczy, ale nie tak powinna wyglądać kara za życiowe przewinienia. Nie ja jestem winien, ale osoba, która dawniej żyła w moim ciele. Ona pozostaje bezkarna, a ja tutaj walczę o przetrwanie. Wiem, że dziś nie zasnę. Nie ma na to szans. Cóż, mogę jakoś spożytkować ten czas. Znów założyłem cieplejszą bluzę i usiadłem na klatce w jakimś bloku. Drzwi po prostu były otwarte. Oczywiście mogła zobaczyć mnie kamera, ale nie mogłem sobie wyobrazić nocy na zewnątrz. Będę czuwał. Wyjmuję czasopismo o komputerach i od początku czytam tekst o programie hakerskim.
16 października 2017 roku w sieci pojawiła się pierwsza wzmianka o ultra groźnym programie hakerskim wykorzystującym nieznane dotąd metody łamania haseł i przejmowania kont. Czy osoba, która o tym napisała wiedziała co właśnie zapoczątkowała? W ciągu raptem dwóch lat temat tajemniczego Eksterminatora przewinął się przez wszystkie stacje telewizyjne i radiowe, stał się głównym elementem wielu rozmów i dyskusji, został poruszony przez wszystkich polityków i ekspertów, a także stał się inspiracją do stworzenia największego dotychczas programu antyhakerskiego. Za kilka tygodni Eksterminator będzie obchodził swoją rocznicę, a my ciągle zadajemy sobie pytanie: Czy ten program naprawdę istnieje?
Przerywam. Początkowo czuję się, jakby ktoś przywalił mi w głowę. To czasopismo sprzed kilku tygodni, a rocznica, o której napisał autor tekstu miała miejsce szesnastego października, czyli... w dzień resetu. Na pewno? No jasne, że tak! Straciłem pamięć, później przeżyłem okropną noc i spytałem sąsiada o datę. Był siedemnasty! Czy to przypadek, że tajemniczy starzec odebrał mi wspomnienia dokładnie w dniu rocznicy związanej z programem hakerskim, a ja znalazłem w mieszkaniu maskę Anonymous i programistyczne notatki? Co to wszystko znaczy? Czy ten cały Eksterminator ma coś wspólnego z zawartością mojego pendrive'a? A co jeśli... Uderza mnie okropna myśl. Co jeśli... To JA stworzyłem Eksterminatora? To nie jest takie niemożliwe. Byłem hakerem i programistą, ewidentnie coś tworzyłem, nawet chciałem wysłać swoją pracę do kolegi z Japonii. Miałem pistolet i w liście nie podawałem swojego imienia, żeby zachować bezpieczeństwo! Czy to możliwe, że jestem twórcą najpotężniejszego programu do hakowania?
Nie. Niemożliwe. Nie wierzę w to. To pewnie po prostu przypadek, że akurat w ten dzień wymazano mi pamięć. Co taki staruszek może wiedzieć o technologii? Wszechświat tego potrzebuje - powiedział. Mam uwierzyć, że mój program zniszczyłby wszechświat i dlatego trzeba było się mnie pozbyć? Brednie. To jakiś stary świr, a że ma magiczne moce to już inna sprawa. Oczywiście nie mogę być pewien, ale wydaję mi się bardzo mało prawdopodobne, że stworzyłem ten program. Zresztą, on może nawet nie istnieje. Z pewnością czegoś się dowiem przeglądając pendrive'a, a na razie muszę coś zrobić. Nie wiem co, ale czuję, że muszę COŚ zrobić. Dostałem nagłego przypływu adrenaliny i motywacji. Przeczytam cały artykuł, a później gdzieś pojadę. Gdzie? Nie wiem. Okaże się.
***
Dzisiejszy rozdział trochę krótszy, ale za to kolejny pojawi się szybciej (raczej).
Im więcej gwiazdek i wejść, tym częściej będę wrzucał!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro