Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5


Pytania

Boli. Okropnie boli. Ból jest pierwszą rzeczą, jaka przychodzi do mnie po przebudzeniu. Dosłownie rozsadza mi czaszkę. Powoli otwieram oczy i przyzwyczajam je do światła wpadającego przez okna piwnicy. Właśnie tutaj mieszkam od kilku dni. W czyjejś piwnicy. Gdy udało mi się uciec od tych ludzi, zrozumiałem, że muszę się gdzieś ukryć. Odbiegłem tak daleko jak się dało, a później chowałem się po krzakach i zaułkach. Kilka razy widziałem przejeżdżający radiowóz. Wiem, że nie mogę wrócić do domu. Jeżeli ktokolwiek mnie zobaczy, będę miał do czynienia z policją. A ja POD ŻADNYM POZOREM nie mogę rozmawiać z policją. To zdanie stało się moją mantrą, wryło mi się do podświadomości i wraca do mnie codziennie w gorszych chwilach, kiedy to chcę iść i opowiedzieć wszystkim prawdę. Dlaczego tak jest? Nie wiem. Jedyne co pozostało mi z dawnego życia to ten upór i owa dziwna emocja, która wywołuje u mnie duży dyskomfort. Nie chcę zupełnie uśmiercić człowieka, którym kiedyś byłem. Nie mam odwagi tego zrobić. Powinienem pozwolić mu żyć we mnie, a jeśli to niemożliwe, to chociaż oddać mu hołd spełniając jego ostatnią wolę. Nie iść na policję. Więc co robić? Ułożyć sobie jakoś życie. Boję się wrócić do mojego mieszkania, poza tym nic tam na mnie nie czeka. Jest lepsze od piwnicy tylko pod tym względem, że mam tam materac. Miałem szczęście, że udało mi się tutaj dostać. Pewnego wieczoru, skrajnie wycieńczony i wygłodzony, zobaczyłem okno piwnicze, jakich pełno jest w budynkach. Wszystkie jakie dotąd mijałem były zamknięte, to jedno zaś uchylone. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest wystarczająco szerokie, by zmieścił się w nim człowiek. Przykucnąłem i zacząłem się z nim mocować. W końcu udało mi się siłą otworzyć je zupełnie i wejść przez nie do środka. Od środka je zamknąłem i w ten sposób utworzyłem sobie małą kryjówkę. Nie widziałem nigdzie w pobliżu kamer, a było tam zupełnie pusto, nie powinienem więc się martwić, że ktokolwiek mnie tu znajdzie. Piwnica od tamtej strony jest zamknięta na kłódkę, a to oznacza, że jeśli właściciel zechce do niej wejść, zostanę ostrzeżony i będę mógł szybko wyjść przez okno. Kolejną zaletą jest to, że z ulicy nikt mnie nie zobaczy, bo chowam się za dużymi skrzyniami, które właściciel tu przechowuje. Pozostaję niewidoczny i bezpieczny. No i mam tutaj jedzenie. Najwyraźniej piwnica należy do jakiejś gospodyni, bo jest tu trochę konfitur i różnego rodzaju kiszonek w słoikach. Lepsze to niż nic i starczy żeby przeżyć. Udało mi się znaleźć w tak dobrym położeniu, że nie chcę na razie z niego wychodzić. No bo co mnie czeka za zewnątrz? Radiowóz? Pytania od przechodniów, którzy zobaczą moje wyjście przez okno? Sąsiedzi, na których się natknę i którzy zadzwonią na policję? Zimny zaułek i opieranie się w nocy o klimatyzator sklepu? A może wszystkie te rzeczy w dowolnej kolejności. Dlatego właśnie czekam i się stąd nie ruszam. A co zrobię dalej? Okaże się...

Siedząc z pękającą głową w piwnicy nie mam zbyt wiele do roboty, ale udało mi się przeczytać kilka czasopism, pozostawionych przez właścicieli w piwnicy. Głównie to pisemka dla kobiet, jak "Stylovvo" czy "Taka jestem", ale jest też kilka o komputerach. Liczę, że przypomnę sobie coś z dawnego życia, więc czytam je od deski do deski. Niestety przy słabym świetle i z okropnie bolącą głową nie jest łatwo skupić się na tekście, więc idzie mi to bardzo powoli. Przeczytałem już o kartach graficznych przyszłości i nowych systemach operacyjnych oraz zapoznałem się z poradnikiem tworzenia prostych gier od podstaw. Niestety nic mi to wszystko nie mówi. Zacząłem czytać artykuł o jakimś potężnym programie do hackowania, ale po wstępie nie byłem już w stanie sklejać literek, więc przerwałem. Czasami odzywa się emocja, która sprawia wrażenie, jakby próbowała mi o czymś przypomnieć, ale przez zaklęcie maga nie mogła tego zrobić. To bardzo irytujące. Wiem, że jakieś wspomnienie mi ciąży, ale nie wiem które to, bo nie znam żadnego. No i tak leżę w tej piwnicy bijąc się z własnymi myślami i od czasu do czasu czytając stronkę. Nie wiem ile czasu minęło. Jestem chory. Ból czasem nie pozwala mi się poruszyć, a na domiar złego jest mi niedobrze i pewnie wkrótce zacznę zwracać moje marne "słoikowe" posiłki. Ten koszmar w końcu musi się skończyć. Ale kiedy...?

***

Jest trochę lepiej. Jestem wycieńczony, ale już mniej boli. Dzisiaj z nudów zacząłem badać swój pistolet. I odkryłem, że cała wiedza o broni wyparowała razem ze wspomnieniami. Po kilku próbach udało mi się jednak go otworzyć i upewnić się, że ma w środku kilka naboi. Dobrze wiedzieć. Nie sądzę jednak, żebym miał okazję go użyć. Przymierzam też swoją białą maskę i czytam ponownie mój list i notatki. Żadnych nowych informacji. Za to lepiej się czuję. Chyba za jakiś czas będę gotów do wyjścia. Wiadomo, że na dłużej nie mogę tutaj zostać. Nie sądzę, żeby komuś chciało się mnie szukać po okolicy. Wszedłem tu spontanicznie, teraz czas wyjść. I co zrobię? Dobre pytanie. Pierwszym krokiem do rozwiązania mojej zagadki będzie przejrzenie pendrive'a. I właśnie wpadłem na pomysł, gdzie będę mógł to zrobić. Biblioteka. W większości bibliotek są komputery, więc legalnie skorzystam z jednego. Chyba nie będzie problemu ze znalezieniem jakiejś. Plan jest dobry. Niepokoi mnie tylko perspektywa wyjścia z piwnicy. Ciężko będzie to zrobić bez zwracania na siebie podejrzeń. Najlepiej będzie w nocy. Jak uznam warunki za odpowiednie, po prostu spróbuję.

***

Już czas. Przysnąłem, ale przed chwilą się obudziłem. To znak. Na zewnątrz jest ciemno. Sprawdzam dokładnie swój ekwipunek i dokładam do niego dwa czasopisma komputerowe oraz dwa słoiki dżemu. Niby to kradzież, ale mnie się bardziej przydadzą niż im. Wstaję powoli prostując kości. Podczas pobytu w piwnicy bardzo mało chodziłem, prawie cały czas siedziałem przy skrzyniach, więc teraz mam strasznie scierpnięte nogi. Robię sobie małą rozgrzewkę, a gdy jestem już gotowy, otwieram małe okno i delikatnie wystawiam głowę. Pusto. A przynajmniej ja nikogo nie widzę. Hm... Może na wszelki wypadek zmienię bluzę zanim wyjdę. Sąsiedzi widzieli mnie w granatowej, więc przez chwilę pochodzę w tej czarnej. Dobrym pomysłem jest też zmiana torby. W piwnicy leży jedna, szara ze sprzętem do nurkowania. Upycham do niej moją czarną i w taki oto sposób ukrywam swoje charakterystyczne elementy. Co prawda nadal jestem rozpoznawalny jak diabli, ale lepszy rydz niż nic. Podchodzę jeszcze raz do okna. Po jednym głębokim oddechu wyrzucam torbę na zewnątrz i zaczynam się przeciskać. Okno jest ciasne, ale nawet dobrze mi idzie. Lepiej niż w drugą stronę, kiedy to dosłownie wleciałem do środka. Teraz wystarczy wypełznąć. Uff... Udało się. Pospiesznie zamykam okno jak się da i wstaję. Na ławce nieopodal siedzi dwóch dziadków z piwami i rozmawiają. Widzieli mnie? Raczej nie, a nawet jeśli to nie zwrócili uwagi. Ok, pora stąd wiać. Jestem tylko kilka przecznic od swojego mieszkania, więc zdecydowanie nie jest to bezpieczna strefa. Zaczynam iść w kierunku ulicy. Szlag! Kamera monitorująca wisi przy ścianie. Nie zauważyłem jej wcześniej. Ale czy ona zauważyła mnie? Teraz to bez znaczenia, trzeba stąd znikać. Ruszam. Przechodzę przez ulicę i dalej staram się trzymać przy ścianach budynków. Mijam kilka osób, które nie zwracają na mnie uwagi. I gdzie się podziać na resztę nocy? Na razie po prostu pójdę przed siebie.

***

Jestem wykończony. Ból głowy znowu daje o sobie znać, choć świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Nie wytrzymam dalszego marszu. Jestem przy jakimś przystanku, a wokół żywej duszy. Niechętnie siadam i opieram się o ściankę. Czas odpocząć...

***

Pierwszą rzeczą, jaką zauważam jest komoda. Potem dostrzegam łóżko, lampkę nocną i drzwi. Pokój jest biały. Biały i zamazany. Nie widzę szczegółów. Gdzie jestem? Ach, to tylko sen...

Nicolas.

To imię... Tłucze się w mojej głowie.

Nicolas.

Nicolas.

Kim jest Nicolas, do diaska?!

Mogą mnie szukać.

Kto??

Nicolas.

Kim jesteś, głosie? Pokaż się!

Nicolas. To...

Otwieram oczy. Znów jestem na przystanku. Robi się jasno, więc jest już poranek. Nawet dobrze spałem, głowa tylko trochę boli. Ale ten sen... Był dziwny. Mój pierwszy sen od resetu. Czy podświadomość chce mi coś przekazać? No nie wiem, to tylko sen. Już słabo pamiętam, co mi się śniło. Pamiętam białą, rozmazaną plamę i to imię. Nicolas. Czy JA nazywam się Nicolas? Myślę przez chwilę nad tą możliwością. Nie, to nie tak. Wcale nie czuję się Nicolasem. Prawdę mówiąc, każde imię pasuje mi bardziej niż Nicolas. Podświadomie czuję, że nie jest moje. Więc czyje? Przyjaciela? Krewnego? Może mieszka w Japonii jak Angelo Trailor? Czuję, że mam z nim jakiś związek i że ma coś wspólnego z moim dawnym życiem, ale nie jestem w stanie określić kto to jest... No dobra. Wrócę do tego. Na razie wstaję i oddalam się od przystanku, bo dwie osoby czekają na autobus i patrzą na mnie z niesmakiem. Całe szczęście, że w nocy nikt się mną nie zainteresował. Wchodzę między jakieś bloki. Na tym osiedlu są niezbyt duże, w kolorze kremowo-brązowym. Teraz biblioteka. Przydałaby się jakaś nieduża, osiedlowa. Trzeba będzie kogoś zapytać. Widzę stary, zapuszczony plac zabaw i pana, który pali przy trzepaku. Niedaleko z bloku wychodzi pani z zakupami. W sumie czemu nie? Podchodzę do niej.

- Przepraszam, nie wie Pani przypadkiem, gdzie znajdę najbliższą bibliotekę?

- Bibliotekę...? Yyy.... Chyba najbliższa jest przy osiedlu Anwilla... To dwa przystanki stąd. Trzeba iść w tamtą stronę i biblioteka będzie obok spożywczaka.

- Super. Dziękuję Pani.

- Nie wiem tylko, czy jest teraz otwarta, to musi Pan sprawdzić.

- Ok, dziękuję Pani... A jaki dziś mamy dzień?

- Środa, dwudziesty trzeci.

- Bardzo Pani dziękuję.

Och, czyli spędziłem w piwnicy kilka dni. Straszne. Nie wiem, jak tam wytrzymałem. Ok, teraz czas znaleźć to osiedle Anwilla... Będę jeszcze pytał po drodze.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro