Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Pozostałości

Wcale nie wypocząłem. Mam wrażenie, że całą noc nie spałem. Czuję się okropnie. Ledwo zbieram się na siłę, by wstać i podreptać w kierunku ulicy. Nagle słyszę za sobą głos:

- Dzień dobry, miło, że Pan wrócił!

Odwracam się i widzę starszą kobietę w okularach odzianą w bordowy sweterek. Serce zaczyna mi bić szybciej.

- Pani do mnie mówiła?

- Oczywiście, że tak! Widziałam Pana wczoraj rano, gdy Pan wychodził z mieszkania, ale było zbyt wcześnie na pogawędkę.

A więc naprawdę mieszkam w okolicy! Starając się wyglądać na pijanego, pytam:

- Może mi Pani wskazać drogę do mojego mieszkania? Nie czuję się najlepiej.

- I Pan nie wygląda. Proszę ze mną. Pójdę z Panem do drzwi.

Wychodzi na to, że mieszkam w tym dużym, szarym bloku, obok którego spałem (a raczej próbowałem spać). Wchodzimy z kobietą do klatki numer cztery i wspinamy się na trzecie piętro. Sąsiadka zatrzymuje mnie przed drzwiami z ciemnego drewna.

- Ma Pan klucze? - odzywa się.

Podaję jej klucze modląc się, by pasowały. Na szczęście drzwi dają się otworzyć.

- Bardzo Pani dziękuję. Dalej już sobie poradzę.

- Nie ma za co. Życzę powrotu do zdrowia.

Staruszka zaczyna schodzić, lecz ją zatrzymuję:

- Jeszcze jedna rzecz. Powie mi Pani jak się nazywam?

- Żarty Pan sobie robi?

I odchodzi. Chcę coś jeszcze powiedzieć, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Wchodzę do mojego mieszkania. Miałem nadzieję, że obudzi to uśpione wspomnienia, ale nic takiego się nie dzieje. Nie poznaję tego miejsca. Mieszkanie jest małe. Jeden pokój, mała kuchnia i łazienka. Podłogi i ściany są gołe, z podrapanych desek. Nigdzie nie ma książek, komputera (jak przejrzę pendrive' a?) ani ubrań. Jest tylko mięso w lodówce, puszka z napojem na parapecie i mała sterta rzeczy na środku pokoju. No i materac w kącie, dopiero go zauważyłem. Podchodzę do sterty i zaczynam przeglądać mój dobytek. Podnoszę wieszak z czarną, dresową bluzą i dochodzę do wniosku, że wisiał na gwoździu na ścianie, ale spadł. Przymierzam bluzę. Jest bardziej wygodna, od granatowej, którą dotychczas miałem na sobie, ale też cieńsza, a jest mi teraz strasznie zimno, więc ją zmieniam. Na podłodze dostrzegam kilka pomiętych kartek. Są zapełnione chaotycznymi notatkami i kwadratami. Wygląda to jak dokładny projekt strony internetowej z uwzględnieniem każdej możliwej interakcji. Ciężko odczytać notatki, ale charakter pisma zgadza się z tym z listu, więc wiem już na pewno, że to ja go napisałem. Oprócz notatek jest kartka, z której chyba wyciąłem prostokąt i (jak na potwierdzenie moich słów) nożyczki. Obok leży taśma klejąca, długopis i ołówek. Przypominam sobie o przesyłce i od razu w oczy rzuca mi się podłużne, kartonowe pudełko. Na wierzchu jest ślad, więc pewnie oderwałem informacje z paczki, a potem poszedłem nadać list z podziękowaniem. Wszystko układa się w logiczną całość. Spodziewam się, że pudełko jest puste (bo przecież dostałem pistolet), więc duże jest moje zdziwienie, gdy widzę, że na dnie coś jest. I to coś jest bardzo intrygujące. Patrzę na maskę. I to nie byle jaką. To ciężka, profesjonalnie wykonana maska na twarz, ma porządne, ukryte pod siateczką otwory na oczy i mocny, czarny pasek do zaciskania na głowie. Przedstawia białą twarz Anonymous, wykorzystywaną przez ludzi, którzy chcą zachować anonimowość, szczególnie hakerów. Myślę o notatkach i o pendrive'ie. Może jestem crackerem, a pistolet mam, na wypadek gdyby mnie złapali? Ale kto? Muszę się nad tym zastanowić. Przymierzam maskę. Pasuje idealnie. Następnie przeglądam pozostałe rzeczy i znajduję czarne, niewielkie krzesło, a także lampkę nocną i poduszkę. Na końcu wyciągam ze sterty małe lustro. Serce bije mi mocno. Pierwszy raz od resetu pamięci widzę swoje odbicie. Niestety nie budzi ten widok żadnych wspomnień ani emocji. Mam całkiem przeciętną, lekko opaloną i zmęczoną twarz. Widzę wyraźnie worki pod oczami i lekki zarost. Moje ciemne włosy są potargane. Odkładam lustro na stertę. Wiem, że jest już południe, ale jestem tak zmęczony, że zasypiam na materacu i śpię kilka godzin. Nie mam żadnych snów.

***

Słońce wisi wysoko na niebie, a ja doznaję olśnienia. Na pewno się przeprowadziłem! Pamiętam słowa staruszki: "Miło, że Pan wrócił". Pewnie wróciłem się do starego mieszkania, by zabrać ostatnie rzeczy i odebrać paczkę, która przyszła na ten adres. To tłumaczy mizerny stan tego miejsca. Tylko, że według tego, co wymyśliłem, powinienem mieć przy sobie jakąś walizkę. A może wcale nie miałem zamiaru zabierać stąd tych rzeczy? Nie wiem. To na razie nie ma większego znaczenia. Początek śledztwa całkiem niezły. Uśmiecham się pod nosem, a zaraz potem wykrzywiam twarz. Jest już pewnie po dziesiątej, a mnie ciągle boli szyja od opierania się w nocy o duży klimatyzator sklepu spożywczego. Poza tym jednak czuję się nieźle. Mam katar, ale nie ma co narzekać. Dobrze, że noc na chodniku jest już wspomnieniem. Nie zniosę kolejnej takiej. Dziękuję Bogu za to, że przypałętałem się pod swój budynek, a potem zaczynam się zastanawiać czy wierzę w Boga. Zamykam na chwilę oczy i usiłuję wykrzesać z siebie iskry wiary, ale nic się nie dzieje. Panuje ciemność. Tak, to chyba nie dla mnie. Cóż, może kiedyś zmienię zdanie. Ale na razie trzeba się sobą zająć. Skoro udało mi się podświadomie dojść pod swój blok, może zrobię w ten sposób więcej rzeczy? Mam nadzieję. Sprawdzam śmietnik w kuchni, ale on okazuje się całkiem pusty. Ewidentnie już tu nie mieszkam. Chciałem znaleźć w nim karteczkę, która była przylepiona na paczce. Niestety nic z tego. Szkoda, bo musiały się na niej znajdować moje imię i nazwisko. Nie mam pojęcia czemu ją oderwałem i co z nią zrobiłem. Nie wiem też gdzie jest prostokąt, który wyciąłem z białej kartki. Na pewno nie napisałem na nim listu, bo rozmiar się nie zgadza. Nie pasuje też do żadnej kartki z notatkami. Dziwne. Swoją drogą, udało mi się odczytać kilka z nich, ale nic mi to nie dało. Zdania w stylu "Startuje Debug - Zapisać x4" mogą świadczyć tylko o tym, że zajmuję się jakimś programowaniem. No, albo wymyśliłem niezrozumiały szyfr. Ciekawi mnie jeszcze (i lekko przeraża) czy sprzedałem komuś to lokum i czy ktoś kiedyś tu przyjdzie. Na pewno nie mogę tu zostać na stałe. Jeżeli nadal nic nie pamiętam to muszę zacząć nowe życie w innej części miasta i odpowiednio zbadać swoją głowę. Te plany odkładam jednak na później, bo uświadamiam sobie, że jestem strasznie głodny. Od dwóch dni nic nie jadłem, a nie mam przy sobie gotówki, karty, telefonu ani nic do jedzenia (poza mięsem, którego nie mogę usmażyć, bo gaz nie działa). Ach, gdybym znalazł moje nowe mieszkanie... Pewnie mam tam wszystko, czego potrzebuję. Może warto popytać sąsiadów. Zrobię to, aczkolwiek dzisiaj raczej nie znajdę swojego nowego domu, więc trzeba coś wymyślić. Mogę iść i żebrać, ale jest okropnie mroźny, zimowy poranek. Czemu wcześniej nie zauważyłem, że jest zima? Było dość ciepło, a musi już panować listopad. Na samochodach leży szron, a trawa przykryta jest cienką warstwą śniegu. Znów nie wiem co zrobić. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to pistolet i maska. Mógłbym zdobyć pieniądze od kogokolwiek... Skoro zarabiałem w ten lub podobny sposób przed resetem pamięci, to czemu by tego nie kontynuować? W końcu to część mojego życia. Może nawet coś sobie przypomnę... Pomysł wydaje mi się niezły, ale wiąże się z pewnym ryzykiem. Kogo mam okraść? I gdzie? Co jeśli ten ktoś mnie zna? A jeśli mnie złapią? Będą chcieli wiedzieć kim jestem... Myślę o masce Anonymous i dociera do mnie ironia sytuacji. Jestem teraz anonimowy bardziej niż ktokolwiek inny. Sam nie wiem kim jestem. W pewnym sensie Anonymous to ja. Moje odzwierciedlenie. Wzdycham. Po krótkim zastanowieniu postanawiam wyjść z domu.

***

Jeśli się podoba, zostaw gwiazdkę! To nic nie kosztuje!

Kolejny rozdział w poniedziałek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro