Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja Trzecia

     Biblioteka zawsze była miejscem gdzie potrafiłem odnaleźć swoje myśli, skupić się na pracach domowych oraz na przyswajaniu nowego materiału. Sądziłem, że po tym jak udało mi się nakłonić Dambi do uczenia się ze mną, nie będzie aż tak nudziło mi się podczas pochłaniania materiałów z książek. Jednak atmosfera skupienia, która panowała w bibliotece nie pomagała dziewczynie skoncentrować się na tym co jej tłumaczyłem. Wręcz przeciwnie, wyczuwałem, że cisza i spokój sprawiały, że kręciła się w miejscu i ciągle tylko nuciła coś pod nosem. Sam skończyłem całą pracę domową w pół godziny i sądziłem, że w podobnym czasie Dambi zrobi swoje rzeczy.

     Zrobić to ona by mogła salto w tył niż zadania z matmy.

    - Nie tak - powiedziałem po raz trzeci pod rząd.

     - No przecież podstawiam pod wzór i powinno wyjść dobrze - sapnęła Dambi wyrywając kolejną kartkę z notatnika.

     Oparłem łokcie o stół i złapałem się za głowę. Nauczanie Dambi matematyki to był zły pomysł. Siedziałem już z nią dwie godziny, tłumacząc jak głupiej krowie na polu to jak ma zrobić zadanie. Tak, tylko jedno. Wkopałem się i to równo. Musiałem mieć jakieś zaćmienie umysłu, że chciałem ją uczyć matematyki. To był błąd. Teraz to wiedziałem. Łatwiej jest nauczyć chomika przynieść gazetę, niż ją wielomianów.

    - Słuchaj, tam są drzwi. Nie prosiłam cię, żebyś mnie uczył. Sam tego chciałeś więc nie oddychaj tak głośno.

     - Dumbi.

     - Nie nazywaj mnie tak.

     - Sądziłem, że w twojej głowie jest coś więcej niż tylko ten facet z piórnika.

     - Aleś się uparł z tym piórnikiem - pokręciła głową dziewczyna. - Nie twoja sprawa kto tam jest.

     - Któregoś dnia zabiorę ci go i zobaczę do kogo wzdychasz na lekcjach zamiast się uczyć - wycedziłem przez zęby.

     Zdenerwowany wstałem z ławki. To był problem tych czasów, że ludzie tak  bagatelizowali sobie szkołę i naukę. Po co się uczyć, rozwijać swoje możliwości. Lepiej było siedzieć i gapić się w monitory albo telefony. Zabrałem swoje rzeczy i bez słowa wyszedłem z salki. Nie miałem sił już na tłumaczenie tego kolejny raz.

    Nie dla mnie była rola nauczyciela czy nawet korepetytora. Albo po prostu ona była strasznym uczniem. 

***

     Przez kolejne lekcje nie zwracałem na nią uwagi, połowę przespałem, a jak nie spałem to patrzyłem za okno. Widziałem, że Dambi chciała ze mną porozmawiać, jednak umiejętnie ją ignorowałem. Dziewczyna uroczo nadymała usta, a ja zgrywałem co to nie ja i udawałem, że jej nie widzę. 

     Mieliśmy teraz lekcję matematyki, ona oczywiście kreśliła w zeszycie wszystko. Aż bolały mnie oczy od tych linii na kartkach. Nauczyciel musiał wyjść na radę i zostawił nas w sali, wraz z zadaniami do zrobienia. Dambi przez dziesięć minut siedziała ze łzami w oczach i patrzyła na strony w książce. Ciągle tylko wertowała kartki żeby znaleźć jak najłatwiejsze do rozwiązania przykłady. Bujałem się na krześle, wygodnie położony na oparcie, trochę przysypiałem ale obserwowanie dziewczyny sprawiało rozrywkę.

     - Seokjin - odezwała się w końcu gdy po raz trzeci wpisywała dane z zadania. - Pomożesz?

     Na jej słowa prawie fiknąłem do tyłu i aby utrzymac równowagę moje krzesło z hukiem opadło na cztery nogi. Wszyscy z sali się na mnie spojrzeli. Jak na debila oczywiście.

     - Nic się nie dzieje - wydusiłem, dalej zaskoczony jej słowami. Dambi na moją reakcje lekko zaśmiała się pod nosem.

     - To jak? - z uśmiechem na ustach podsunęła podręcznik na moją stronę ławki.

     - Dumbi, nie załapiesz tego teraz. Do tego potrzeba milionów lat. Szybciej człowiek zamieszka na Marsie.

     - Nie nazywaj mnie tak - mruknęła ignorując resztę tego co powiedziałem.

     - Będę cię nazywać jak chce.

     - Super, czyli jak zacznę nazywać cię... - przerwała i podrapała się po głowie.

     - Widzisz, to idealnie do ciebie pasuje, bo nawet nie potrafisz wymyślić dla mnie przezwiska.

     - Narzekasz jak stary dziadek - mruknęła.

     Zabrała podręcznik i wkurzona zaczęła wypisywać dane. Jej długopis panda nerwowo kołysał się w jej dłoni, kątem oka obserwowałem co pisała, cieszyłem się, że w końcu zaczęła dobrze rozwiązywać. Jednak po chwili uczucie szczęścia zamieniło miejsce z rozczarowaniem.

     - Znowu robisz błąd w tym miejscu - powiedziałem od niechcenia.

     - Nie twoja sprawa. Zajmuj się sobą - prychnęła i obróciła się ode mnie tak, że ramieniem zasłaniała zeszyt. Jej długie włosy leżały na ławce, tworząc kolejną zasłonę od jej równań. Uśmiechnąłem się pod nosem i przysunąłem swoje krzesło do niej. Byłem od niej wyższy, a przez to, że siedziała wykręcona była ode mnie jeszcze niższa. Położyłem jej głowę na ramieniu i w ten sposób zajrzałem do zeszytu.

     - Co ty robisz? - wydusiła.

     - Patrzę. Nie mogę?

     - Nie - zaczęła kręcić ramieniem i uderzyła mnie lekko w brodę. - Idź sobie.

     - Chcę ci pomóc.

     - Teraz to się wypchaj.

     - Duuuuuumbi, no - wyjęczałem na widok kolejnej źle napisanej linijki w równaniu. - Miej litość dla matematyki. Co ona ci zrobiła, że tak ją każesz?

     - Nic mi nie zrobiła, ale jeśli nie zabierzesz głowy z mojego ramienia to tobie coś zrobi.

     - Niby co mi może matematyka zrobić? Ja jej nie molestuje jak ty.

     - Może zrobić to - chwyciła podręcznik i z całej siły uderzyła mnie w głowę.

     - TY-...

     - Bong Dambi! Kim Seokjin! Do wychowawczyni! - nie zdążyłem wrzasnąć, bo nauczyciel od matematyki wrócił do sali.
  
     Cała klasa znowu skupiła swój wzrok na nas. Dambi zrobiła się czerwona na twarzy,  je wiedziałem czy ze wstydu czy z tego jak bardzo się wkurzyła. Wstałem z ławki i ruszyłem do wychowawczyni. Dziewczyna powoli dreptała za mną.

     Gdy wyszliśmy na korytarz, usłyszałem tylko głośny wdech i wrzask Dambi.

     - A tobie co? - spytałem łapiąc się za serce. Miała naprawdę donośny głos i jej krzyk rozległ się po całej szkole. Chciała jeszcze raz wrzasnąć ale szybko podbiegłem do niej i dłonią zakryłem jej usta. - Porąbało cię?

     W odpowiedzi dostałem tylko mocnego kopniaka w łydkę. Syknąłem z bólu i zacząłem skakać na jednej nodze.

      - Mogłabym się spytać czy przypadkiem ciebie nie porąbało - wydusiła prawie piszcząc. - Nowa szkoła, nowe miasto i już będę miała przez takiego idiotę problemy - zaczęła krążyć w kółko targając swoje włosy.

     - Czy ty mnie nazwałaś idiotą?

     - Tak.

     - Odezwała się najmądrzejsza - prychnąłem i zdenerwowany ruszyłem w stronę pokoju nauczycielskiego.

      Nienawidziłem gdy ktoś wyzywał mnie od idiotów czy głupich. Kiedyś w podstawówce nie należałem do tych najmądrzejszych. Inne dzieci śmiały się ze mnie, zawsze byłem na ostatnim miejscu w klasie. Mój ojciec i matka wiecznie krzyczeli na mnie, nie rozumiejąc tego, że to tylko pogarszało sprawę. Dopiero gdy moja, już nie żyjąca babcia, wzięła mnie pod swoje skrzydła i w jedne wakacje nauczyła mnie jak się uczyć. Dodatkowo nadgoniłem cały materiał, którego nie rozumiałem.

     Włożyłem w to wiele pracy i czasu. Znikąd mój, jak to ludzie mówią, geniusz się nie wziął.

     Zdenerwowany kroczyłem korytarzem. Za sobą słyszałem jak Dambi coś mruczała pod nosem.

     - Coś jeszcze chcesz powiedzieć? - warknąłem łapiąc za klamkę.

     - Nie.

     - Doskonale.

     Otworzyłem drzwi do pokoju nauczycielskiego i nie zwracając na nią uwagi, podszedłem do miejsca gdzie była nasza wychowawczyni. Jeon jak zwykle spał na biurku i ślinił jakieś swoje papiery. Pokręciłem głowa na jego widok.

     - A wy tu co robicie? - spytała zaskoczona pani Choi.

     - Profesor Min nas tu przysłał.

     - Temu to się nudzi - burknęła pod nosem wychowawczyni. - Co zrobiliście? - spytała otwierając dziennik.

     - Chciałem pomóc tej oto tu niewiaście, a ona za to uderzyła mnie podręcznikiem od matematyki.

     - Zasłużyłeś na to - pisnęła Dambi.

     - Jin, jako przewodniczący klasy powinieneś dawać przykład - skarciła mnie wychowawczyni.

     - Chciałem pokazać jak być koleżeńskim pani profesor. Nie moja wina, że niektórzy nie doceniają wyciągniętej do nich ręki.

     - Położyłeś mi głowę na ramieniu - burknęła dziewczyna.

     - Jin! - pani Choi złapała się za głowę.

     - No ale to nic nie znaczyło!

     - Spokój! Jin, jeśli chcesz tak ją uczyć, dam wam miesiąc zwolnienia ze szkoły i naucz ją wszystkiego co trzeba. Po miesiącu zrobię jej test ze wszystkiego i zobaczymy czy będzie poprawa. Bo z tego co widzę, to z ocenami moja droga dobrze nie stoisz.

     Spojrzeliśmy na siebie. Dambi zrobiła się blada, pode mną ugięły się nogi.

     Byliśmy skazani na siebie.

__________
Siema, hej!
Rozdział bez większych poprawek, także prosze nie bić XD 👻

Do następnego 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro