Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja Szesnasta

* rok później*

     Siedziałem w pustej restauracji i liczyłem dotychczasowy dochód z dzisiejszego dnia, gdy dzwonek oznajmił przyjście klienta. Odruchowo nałożyłem fartuch i stanąłem przed lekko zardzewiałą kasą.

     Wakacje były idealnym momentem dla mnie, by wyrwać się z akademika i pracować w znanej mi restauracji. Nie chciałem tego rzucać, zbyt dobrze czułem się pracując ciężko na siebie, nie prosząc o pomoc od rodziców, którzy odkąd wyprowadziłem się z domu, ciągle chcieli wciskać mi pieniądze.

     Stwierdziłem, że nie chcę siedzieć dalej im na portfelu i z oszczędnościami, wyniosłem się do mniejszego miasta aby studiować. Byłem znowu przewodniczącym i najlepszym studentem na roku.

     Stojąc tak przy kasie, leniwie spojrzałem na nowego gościa którego przybycie oznajmił dzwonek przy drzwiach. Była to dziewczyna, która ukryta pod czapką i maseczką, szukała miejsca aby usiąść i zostawić swoją torbę. Potarłem zmęczone oczy i oparłem się o blat. Moja zmiana kończyła się o północy, więc miałem jeszcze kilka godzin na posterunku.

     Dziewczyna w końcu znalazła miejsce, wyciągnęła portfel z torby i zaczęła kierować się w moją stronę. Zamrugałem kilka razy oczami, gdy ujrzałem znajomy błysk okularów.

     Trudno było mi uwierzyć w to, że Dambi znalazłaby się w tej samej restauracji co ja. Odkąd widzieliśmy się ostatni raz w szkole, nie odezwała się ani razu. A ja, zajęty egzaminami i wyprowadzką, kompletnie zapomnialem odezwać się do niej,  przez co miałem wyrzuty sumienia. Jej profil z Internetu zniknął, nigdzie nie mogłem jej znaleźć nawet gdy chciałem. Dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu.

     - Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytałem, gdy znalazła się przed kasą.

     Dziewczyna powoli podniosła głowę i pustym wzrokiem zaczęła patrzeć na dostępne menu. Widziałem tylko jej oczy, ale coś podpowiadało mi, że jednak to była Dambi.

     - Poproszę jajangmyeon - odpowiedziała cicho, ściągając powoli czarną maseczkę z twarzy. 

     Zamrugałem kilka razy oczami, starając się pojąć to, co widziałem przed sobą. Moje przeczucie było trafne.

     - Dambi? - zapytałem cicho.

     - Nie, królowa Elżbieta - prychnęła, poprawiając okulary środkowym palcem. - Kopę lat, Kim Seokjin.

     - Co cię tu sprowadza? - uśmiechnąłem się szeroko, wbijając jej zamówienie na kasę. 

     - Śledzę cię - wzruszyła ramionami i podeszła do gabloty z makaronami. Przez moment wpatrywała się w jedzenie i odwróciła głowę w moją stronę. - Naplute przez ciebie?

     - Szefowa by mnie za to zabiła.

     - No to mogę sobie z nią przybić piątkę. 

     - Dlaczego? - wydusiłem zmieszany.

     - Nie mogłam się z tobą idioto skontaktować. 

     - Co-...

     W tym momencie zrozumiałem dlaczego Dambi nie odzywała się do mnie przez ten czas, ani ja nie mogłem jej nigdzie znaleźć. W złości zablokowałem ją wszędzie i ani ja, ani ona nie mogliśmy się ze sobą skontaktować. Miałem ochotę włożyć głowę do zamrażarki, brawo panie inteligentny.

     - Po twoim mądrym wyrazie twarzy, rozumiem, że odnalazłeś przyczynę tego wszystkiego?

     Dziewczyna parsknęła śmiechem, na co ja oparłem się o blat. Restaurację wypełnił wesoły dźwięk, który pamiętałem doskonale z dzieciństwa.

     - Tym razem przyznaje ci rację - westchnąłem. - Jestem idiotą.

     - Wooo, nie do wiary, Kim Seokjin nazywa siebie idiotą. - Dambi zaczęła klaskać w dłonie i udawała, że ociera łzy.

     - No już, już. Nie przeżywaj tego tak.

     Dziewczyna tylko posłała mi uśmiech i od razu spochmurniała. Czułem, że coś jest nie tak, jednak nie miałem odwagi spytać się dlaczego. Odwróciłem się do jedzenia i szybko nałożyłem porcję dla dziewczyny.

     - Na koszt firmy - odparłem gdy chciała zapłacić za posiłek. - Jestem ci to winny.

     - Dziękuję - uśmiechnęła się, lecz jej oczy dalej były nieobecne.

     Szybko wzięła talerz i usiadła przy swoim stoliku. Zastanawiałem się, czy wypada mi podejść do dziewczyny i zagadać co się stało, jednak wolałem tego nie robić.

     Pod wieczór zrobił się ruch w restauracji i jedyne co mogłem robić, to kątem oka obserwować Dambi jak siedzi z nosem w komputerze i mówi coś pod nosem pisząc zawzięcie. Chciało mi się śmiać na wspomnienie tego, że pisała ciągle swoje opowiadania.

     Była taka sama jak ją zapamiętałem.

***

     - Dambi, już muszę zamknąć restaurację - powiedziałem cicho, delikatnie budząc śpiącą na stoliku dziewczynę. - Haaalo.

     - Jeszcze pięć minut - wymruczała odwracając głowę w drugą stronę.

     Uśmiechnąłem się pod nosem, zasnęła jak małe dziecko. Spojrzałem się na ekran jej komputera, miała otwarty jeden plik tekstowy. Zaśmiałem się pod nosem i przybliżyłem twarz do ekranu.

     - Jeszcze chwilę, mamo - wymruczała przez sen dziewczyna, sprawiając, że podskoczyłem w miejscu.

     Przełykając ślinę odsunąłem się od Dambi i zacząłem zbierać wszystkie moje rzeczy do plecaka. Dziewczyna spała jak zabita i nie miałem innego wyboru niż wyprowadzenie jej na rękach z lokalu. Wsadziłem jej rzeczy do torby, którą zawiesiłem sobie na ramieniu. Złapałem klucze w jedną dłoń i szybko podniosłem dziewczynę z krzesła.

     - Idziemy na spacer - wysapałem poprawiając Dambi na ramieniu.

     - A co, jestem psem? - powiedziała głośno ziewając.

     - Nie, sarenką.

     Cicho zaśmiała się i burknęła coś pod nosem. Wydawała mi się lżejsza niż przypuszczałem, miałem dziwne wrażenie, że od naszego ostatniego spotkania, dziewczyna straciła dużo na wadze. Jej linia szczęki była bardziej wyraźna, a nadgarstki miała niczym małe dziecko. Wolałem nie myśleć o tym, że mogło coś się stać z jej mamą. Wyjechała przecież z miasta, bo stan zdrowia jej rodzicielki mocno się pogorszył, a ja nie miałem kontaktu z Dambi przez swoją głupotę.

***

     Cicho szedłem uliczką w stronę samochodu, nucąc coś pod nosem, gdy poczułem, że dziewczyna się budzi.

     - Witaj śpiąca królewno. Mogę cię postawić na ziemię? Jesteś ciężka niczym słoń.

     - A ty w takim razie masz siłę jak dziecko. Postaw mnie. - Dambi lekko uderzyła mnie w plecy i zaśmiała się pod nosem.

     Delikatnie postawiłem ją na ziemi i podałem jej torbę. Zaspana dziewczyna potarła oczy i głośno ziewnęła, sprawiając, że mi również zachciało się spać.

     - Ej, nie ziewaj tak bo mnie zjesz.

     - No nie najadłam się u ciebie w restauracji to się nie dziw, że mogę być głodna. - Dambi spojrzała na zegarek i wytrzeszczyła oczy. - O szlag, jak późno. O której odjeżdża ostatni pociąg do miasta?

     - Już odjechał, Dumbi. Jest już po północy.

     - Aaaaaah - wyjęczała dziewczyna uderzając się w głowę. - Mogłam nastawić sobie zegarek. Teraz tutaj utknęłam.

     - Mogłaś, nie zaprzeczam. Utknęłaś tutaj, ale ze mną a nie sama, więc wygrałaś jak na loterii - uśmiechnąłem się ciepło na co dziewczyna przewróciła oczami. - No co?

     - No to, że w takim razie będziesz musiał mnie przenocować, bo kompletnie nie znam tego miasta, a pieniędzy starczy mi tylko na kupienie biletu powrotnego do domu. - Dziewczyna spochmurniała i nerwowo zaczęła trzymać rączkę od torby. - Albo czegoś co się nazywało domem.

     - Co się stało?

     - Ech, nie będę owijać w bawełnę - wzięła głęboki oddech. - Mama umarła, a ojciec popełnił samobójstwo z rozpaczy. Jestem, jakby to ująć, bez dachu nad głową i pracy. Przyjechałam tutaj żeby złożyć kwiaty na grobie mojej babci i odetchnąć. Nie sądziłam, że cię tutaj znajdę. Sama plątam się szukając jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, ale nic nie mogę wymyślić. - Westchnęła. - Jutro wrócę do miasta i... Mam nadzieję, że znajdę pracę, a mieszkać będę narazie na ulicy.

     Patrzyłem na Dambi czując jak coś ściska mnie od środka. Wystarczył tylko rok i jej życie zmieniło się jak w kalejdoskopie. Nie miałem pojęcia o niczym, wszystko zniszczyłem kasując jej numer i blokując go tamtego dnia. Może gdybym wiedział co się dzieje, gdybym chociaż trochę postarał się poszukać dziewczyny, pomógłbym jej. Byłem idiotą.

     - Poczekaj. Mam rozwiązanie. - odpowiedziałem szybko. - Od dzisiaj zajmujesz drugi pokój w moim mieszkaniu i pracujesz tam gdzie ja. Pomoże ci to wrócić na nogi.

     - Seokjin, nie mogę-...

     - Możesz. Jestem ci to winny za opuszczenie ciebie jak byliśmy mali i za ten rok, kiedy mnie potrzebowałaś, a ja niczym skończony idiota, uniemożliwiłem ci kontakt ze mną.

     Dambi uśmiechnęła się słabo i pokiwała głową. Wyczuła, że nie ma możliwości zmienienia mojego zdania co do tego, że chcę jej pomóc. Moja szefowa ucieszy się z kolejnej osoby do pomocy i sama będzie mogła odpocząć. Staruszka ostatnio podupadła na zdrowiu i przez brak ludzi w pracy, musi sama wypełniać zmiany a nie odpoczywać.

     Gdy podeszliśmy do samochodu, Dambi zajęła miejsce przy kierowcy i chwilę po tym jak ruszyłem, zasnęła. Przez całą drogę chrapiąc wniebogłosy.

***

     - Ten pokój jest wolny, chciałem go kiedyś komuś wynająć ale jak pomyślałem, że będę musiał liczyć się z drugą osobą tutaj, to stwierdziłem, że lepiej będzie jak będzie stał pusty - uśmiechnąłem się dumnie. - I patrz, na dobre wyszło.

     Dziewczyna zaspanym wzrokiem rozejrzała się po mieszkaniu. Jak na tak niski czynsz, który płaciłem, było duże. Trzy pokoje, łazienka i kuchnia z aneksem były czasem za duże dla mnie i spędzałem najwięcej czasu w salonie, oglądając nudne seriale albo ucząc się siedząc przy stoliku, który stał między telewizorem, a sofą. Jednym słowem, miałem spokój.

     - Mówi się, że głupi ma szczęście, co nie? - zaśmiała się pod nosem dziewczyna. - To ja najwidoczniej muszę być wyjątkowo ułomna, że przy tym jak potoczyło się moje życie, że wpadłam na Ciebie drugi raz.

     - Czyżbyś przyznawała, że jesteś głupia?

     - Nic z tych rzeczy. Po prostu tak się mówi.

     Wzruszyłem ramionami i otworzyłem drzwi do wolnego pokoju. Dambi rozejrzała się po nim i widząc łóżko, w podskokach podbiegła do niego i z hukiem upadła na świeżą pościel.

     - Teraz to można spać.

     - Nie zapadnij tylko w sen zimowy!

    Oboje zaczęliśmy się śmiać, zupełnie jak za czasów kiedy byliśmy dziećmi.


~ C.D.N ~

_____
Hejka!
Dziękuję za to, że jesteś tutaj po mojej długiej nieobecności. Nie będę się tłumaczyć dlaczego dawno nic nie dodawałam, powiedzmy, że dopadło mnie dorosłe życie. Publikuję ten rozdział bo za długo siedział skończony w szkicach.

Trzymaj się ciepło 💜

[rozdział bez poprawek]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro