Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja Dwunasta

     Powrót do szkoły, po tym jak udało mi się wybłagać wychowawczynię, był poniekąd ciężki. Każdego interesowało to, dlaczego razem z Dambi byliśmy tyle czasu poza szkołą. Nie mogłem mieć chwili dla siebie, bo ciągle podchodził jakiś znajomy i prosił o pomoc w nauce.

    Minhyuk nie był zadowolony z tego, że wróciłem. Posyłał mi ciągle nie świstem spojrzenia, tak jakbym spalił mu wszystkie książki. Hobi za każdym razem gdy mnie widział, parskał śmiechem. Jego nauczanie mnie, jak postępować z dziewczynami, dalej trwało. Jak to mówił, byłem ciężkim uczniem.

     Zbliżało się rozpoczęcie lekcji, więc zmierzałem
powoli w stronę klasy. Po drodze odebrałem jedno pudełko czekoladek i zadowolony z siebie, uśmiechałem się pod nosem.

     Po zajęciu swojego miejsca, spojrzałem na krzesło obok. Dambi jeszcze nie było, zapewne jak zwykle wbiegnie zdyszana do klasy i z impetem padnie na ławkę. Reszta klasy już zajęła swoje miejsca i głośno prowadziła przeróżne dyskusje. Minhyuk zaczął trzymać się z Kihyunem oraz Jooheonem, którzy tak jak on, uwielbiali książki i, zamiast jak normalne chłopaki w ich wieku, uprawiać sporty, siedzieli i uczyli się formułek na czas. Pokręciłem głową, odkąd nie skupiałem się aż tak na nauce, moje życie stało się dużo ciekawsze. Poniekąd była to wina Dambi, która wbiegła do klasy, tak jak to przewidziałem, i szybko zajęła miejsce koło mnie.

     - Spóźniłaś się, znowu.

     - Co ty gadasz, jestem na czas - wydusiła łapiąc oddech i wypakowując swoje książki na ławkę.

     - Uczeń zobowiązany jest być obecny w sali conajmniej dziesięć minut przed rozpoczęciem lekcji - wyrecytowałem dziewczynie część kodeksu naszej szkoły. - A ty moja droga, jesteś dwie minuty przed rozpoczęciem.

     - No i?

     - No i to, że jakby nauczyciel przyszedł wcześniej, znowu musiałbym ratować twój tyłek przed wychowawczynią.

     - To było tylko raz, a będziesz mi to wypominać ciągle - złapała się za głowę. - Nie zabrałam piórnika.

     - Ojej, i nie zobaczysz swojego zdjęcia podczas lekcji - powiedziałem, przybierając smutny ton głosu.

     - Wiesz ty co? - burknęła, łapiąc za książki.

     - Co?

     - To pora żebym się przesiadła.

     Złapała swoje rzeczy i ruszyła na drugi koniec klasy. Uśmiechając się pod nosem, usiadła w ławce za Minhyukiem i Kihyunem, którzy zdziwieni wpatrywali się w nią. Pokręciłem tylko głową, jej zachowanie było momentami naprawdę dziecinne.

***

    Podczas przerwy obiadowej, siedziałem i wpatrywałem się w zadowoloną z siebie dziewczynę. Rozmawiała uśmiechnięta z chłopakami i dawała im do jedzenia ciasteczka, które przyniosła do szkoły. Zdenerwowany, męczyłem folię na otrzymanych wcześniej czekoladek, ciągle mrucząc pod nosem, dlaczego ona nie wracała na swoje miejsce.

     - Jo, Jin - dosiadł się do mnie Hobi. - Będziesz to jadł czy męczył?

     - To nie dla ciebie - fuknąłem.

    - Hyung, jestem głodny. Dałem Namjoonowi swoje kanapki. Debil znowu wywalił się na boisku podczas biegnięcia do szkoły i jego kanapki dostały panierki z piasku.

     - Jak on to robi? - westchnąłem zrezygnowany, podając chłopakowi banknot. - Kup mi też coś. Zapomniałem rano spakować jedzenia.

     - Hyung?

     - Co? - burknąłem na widok rozpromienionego Hobiego.

     - Kocham cię! - złączył ręce w kształt serca nad głową i wyleciał z sali.

     Dambi obserwowała to co robiliśmy, kątem oka zauważyłem, że siedzący przed nią towarzysze odwrócili się do niej plecami i zajęli się książką. Ona wzruszyła ramionami i wyciągnęła swojego netbooka.

     Znudzony siedzeniem bez towarzysza koło siebie, wstałem i zacząłem kierować się w stronę dziewczyny. Ona zaś, udawała, że mnie nie widziała i pisała coś, intensywnie stukając w klawisze na komputerze.

     - Nie uderzaj tak mocno, bo wybijesz dziurę w tych klawiszach.

     - Mam zapasową klawiaturę - burknęła, zamykając netbooka. - Czego chcesz?

     - Towarzystwa?

     - Niestety nie mogę ci tego zapewnić - poprawiła swoje okulary środkowym palcem i oparła się wygodniej na krześle. - Mam nowych kolegów.

     - Kogo?

     - Ich - wskazała na siedzących przed nią Minhyuka i Kihyuna. - Nie chłopaki?

     - T-tak - wydusił Minhyuk, prostując się na krześle. - Dambi to spoko dziewczyna. Daj jej spokój.

     - Słyszałeś? - spytała podnosząc brew. - Wracaj na swoje miejsce.

     - Co ci odwaliło? Od kiedy stałaś się taka ostra? - złapałem za jej długopis i zacząłem się nim bawić, dziewczyna nerwowo przygryzła dolną wargę. - Nieźle z ciebie ziółko.

     - Po prostu mam cię dosyć.

     Prychnąłem, na co Dambi przewróciła oczami i wyrwała mi długopis z ręki. Gestem dłoni, kazała mi odejść od siebie i wrócić na swoje miejsce. Wzruszyłem tylko ramionami. Dziewczyna wstała, złapała za oparcie krzesła na którym siedziałem i zaczęła je ciągnąć na drugi koniec sali.

     - Co ty robisz? - rzuciłem śmiejąc się z tego, że używała całej swojej siły, żeby ruszyć krzesłem. - Gorzej ci?

     - Nie docierają do ciebie słowa, więc może dotrą do ciebie czyny - wydusiła napinając wszystkie mięśnie. - W mordę, ile ty ważysz.

     - Dambi? Co ty robisz? - roześmiany głos Hobiego sprawił, że dziewczyna stanęła w miejscu. - Hyung, mam twoje kanapki.

     Razem z dziewczyną spojrzeliśmy po sobie, a następnie na nieszczęśnika, który wpada na nas zawsze nie wtedy kiedy trzeba. Dambi prychnęła tylko i wróciła na swoje miejsce, zostawiając mnie na środku sali. Zaśmiałem się pod nosem i po odstawieniu krzesła na swoje miejsce, usiadłem razem z Hobim w swojej ławce i razem zjedliśmy drugie śniadanie. Spoglądałem momentami na dziewczynę, siedziała nabuzowana z czerwoną twarzą i pisała coś w netbooku. Gdy nasze oczy się zetknęły, swoim dziwnym zwyczajem poprawiła okulary środkowym palcem i wróciła do swojej równie dziwnej twórczości.

***

     Po szkole, zabrałem swoje książki i poszedłem do swojej ulubionej kawiarni. Od dnia kiedy wydawało mi się, że widziałem w niej Dambi, moja noga nie przekroczyła progu tego lokalu. Bałem się, że również tym razem, moja głowa zostanie napadnięta przez jej obraz. Jednak, wizja egzaminu zbliżała się nieuchronnie i przez czas, który straciłem na użeranie się z Dambi, czułem, że zapomniałem kilku rzeczy.

     Po rozłożeniu książek na ławce i zamówieniu ulubionej kawy, zabrałem się za naukę. Powtarzałem to co trzeba, ale ciągle miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwował. Poddenerwowany zamknąłem oczy i położyłem na nich dłonie, modląc się w duchu, aby mój umysł znowu nie spłatał mi figla.

     - Głowa cię boli? - usłyszałem znajomy głos koło siebie.

     - Jesteś tylko wytworem mojego umysłu, jeśli nie będę o tobie myślał, znikniesz - wymruczałem pod nosem.

     - Jin, Jin... Kiedy ty dorośniesz?

     - Powtarzam, jesteś wytworem mojego umysłu - warknąłem zdenerwowany.

     - Wytworem twojego umysłu jest wizja tego, że jesteś najlepszy, a wcale tak nie jest.

     - Że co proszę? - krzyknąłem, uderzając rękami o blat stołu.

     Moim oczom ukazała się Dambi, siedząca z wielkim kubkiem kawy oraz swoim netbookiem pod pachą. Potarłem kilka razy oczy i niczym debil patrzyłem na dziewczynę, która jak na złość nie chciała zniknąć. Zacząłem machać ręką w jej kierunku, dziewczyna unikała mojej dłoni, bojąc się, że ją uderzę.

     - Ts, ts... Chyba serio potrzebujesz pomocy - pokręciła głową i otworzyła swojego netbooka. - Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać ci, że tutaj posiedzę? Wszystkie inne dobre miejsca na wifi są zajęte.

     - Przeszkadza mi twoje pojawianie się wszędzie - położyłem się na stole i spojrzałem w okno. Chciałem obudzić się z tego dziwnego snu. - Jesteś w szkole, w domu, w moim pokoju, w kawiarni, do której chodzę. Zjawiasz się tam gdzie nie powinno cię być, nie mogę spać, bo straszysz mnie swoją postacią.

     - Brzmisz jak porąbany - wydusiła. - To może ja już pójdę.

     - Nie - powiedziałem siadając prosto. - Wytłumacz mi, dlaczego tak się dzieje. Dziewczyny potrafią w takie sprawy.

     - Jin - spojrzała mi w oczy. - Nie mogę powiedzieć ci co czujesz. To zależy od ciebie i najlepiej jakbyś do tego sam doszedł, a nie prosił kogoś o pomoc.

     - Jak, co czuję? Dlaczego miałbym coś czuć?

     - Ty tak serio, czy udajesz? - przekręciła głowę na bok i poprawiając okulary, uśmiechnęła się głupio. - Nie wierzę w to co widzę.

     - Co w tym takiego zabawnego? - niczym lustro, skopiowałem jej pozycję. - Wytłumacz mi proszę.

     - Kim Seokjin - przerwała na moment i przygryzła wargę. - To co mówisz, jest typową oznaką tego, że ktoś się w kimś zakochał.

     Parsknąłem śmiechem tak głośno, że zwróciłem na siebie uwagę siedzących wokół mnie ludzi. Dziewczyna patrzyła na mnie jak na wariata, w sumie na niego się czułem. Zakochanie się nigdy nie istniało w moim słowniku ani, tym bardziej, życiu. Z kącików oczu, zaczęły lecieć mi łzy, a brzuch bolał od śmiechu.

     - Haha. No bardzo śmieszne Jin. Też bym się śmiała na twoim miejscu - burknęła i po tym jak zebrała swoje rzeczy ze stołu, skierowała się w stronę wyjścia, pozostawiając mnie zawijającego się ze śmiechu.

      - Powaliło ją do końca - powiedziałem pod nosem i po otarciu łez, wróciłem do książek.

***

     Mama od kilku dni, kręciła się koło drzwi, niczym ćma koło lampy. Razem z ojcem zastanawialiśmy się czy przypadkiem nie zaprosiła babci do nas i czekała na nią, żeby odprawić swoje kobiece rytuały. Tylko one wiedziały co znaczy każdy pisk i dziwne słowo, których czasem używały jak jakichś kodów.

     - Mamo? - spytałem wychodząc z kuchni, w ręku trzymałem banana, którego akurat jadłem. - Na co czekasz? Czyżby babcia przyjeżdżała?

     - Babcia? Nie - odpowiedziała nerwowo. - Babcia przyjedzie za miesiąc.

     - To dlaczego kręcisz się koło drzwi jak głupia?

     - Kurier.

     - A - powiedziałem mądrze, odgryzając kawałek banana.

     Obróciłem się na pięcie i skierowałem w stronę mojego pokoju. Złapałem za plecak z książkami i, po wymienieniu się z ojcem współczującym wzrokiem w drodze do drzwi wyjściowych, wyszedłem na dwór. Nauczycielka wymyśliła, że skoro mamy teraz mniej zajęć i możemy zapomnieć tego, co się uczyliśmy, rozpoczęła popołudniowe zajęcia dla chętnych. Mimo, że materiał miałem opanowany w jednym palcu, stwierdziłem, że nigdy nie jest za mało powtarzania.

     Chciałem też zająć czymś myśli, bo znowu Dambi pojawiała się przed moimi oczami. Znikąd. Jadłem kanapki, Dambi siedziała i jadła swoje jedzenie. Szedłem ulicą, Dambi biegła zdyszana na autobus. Zwariowałem już do reszty.

     Słońce świeciło, muzyka grała w słuchawkach, a ja cieszyłem się z tego, że będę miał jakieś zajęcie. Nauczanie dziewczyny było złym pomysłem, zarówno z mojej, jak i ze strony mojej wychowawczyni. Dambi trochę więcej rozumiała, ale dalej za mało, żeby zadowolić nauczycielkę. Jednak aby nie pogrążyć mnie i moich wyników, korepetycji miał udzielać jej ktoś inny. Odkąd się tego dowiedziałem, zastanawiałem się, kim jest ten nieszczęśnik 

     Tylko, czy przebywanie z nią było aż takie złe?

[rozdział bez poprawek]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro