Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07| Percy chce zabić Annę


Gdy Anna w końcu się obudziła, dochodziła dwunasta. I była wściekła. Po całym mieszkaniu roznosiła się okropna muzyka, która nie dawała jej spać. Anna z jękiem wyłoniła się z łóżka, owinęła kołdrą i wyszła z pokoju. Trzasnęła drzwiami o komodę, która stała za nimi.

W kuchni siedział Percy i jej matka. Śmiejąc się, jedli tosty.

— Hej, misiaku — zawołał z pełną buzią.

— Wyspałaś się? — zapytała kobieta, posyłając jej uśmiech.

Anna spojrzała na nich z grymasem spod burzy ciemnych włosów, która opadała jej na twarz.

— Ta głupia muzyka mnie obudziła — powiedziała i ściszyła radio.

— Jest już dwunasta — odezwała się jej matka, popijając herbatę albo inny parujący napój. — Normalni ludzie już nie śpią.

— No i co — mruknęła, podchodząc do lodówki tylko po to, żeby nie znaleźć w niej soku, bo stał on na stole. — Normalni ludzie dają też pieniądze swoim dzieciom, gdy ich potrzebują.

Nachyliła się nad Percym — który siedział ze spuszczoną głową i przyglądał się tostom tak intensywnie, jakby przeprowadzał na nich badania i próbował zmienić ich kolor na niebieski — żeby zgarnąć karton napoju.

— Normalne dzieci normalnie zwracają się do swoich rodziców.

— Gdybym miała, za co kupować energetyki, może i miałabym siły, żeby się normalnie odzywać.

— Już ci mówiłam, że to jest niezdrowe i nie powinnaś tego pić. Nawet poprosiłam twoją nauczycielkę, żeby ci to wytłumaczyła.

— No i co. Albo je piję, albo zasypiam na lekcjach.

— Wystarczy, że przestaniesz oglądać filmy po nocach i będziesz dłużej spała.

— Gadanie.

Odwróciła się, wyszła z kuchni i zamknęła w swoim pokoju, kiedy nagle coś jej się przypomniało.

— PERCY!

— CO?!

— CHODŹ TU!

— JEM!

— CHODŹ!

— Weź tosty i idź — mruknęła mama Anny i machnęła na niego ręką.

Percy spojrzał na nią trochę niezręcznie z nieśmiałym uśmiechem. Chwycił swój talerz i zniknął za drzwiami pokoju Anny, która zatopiła się na łóżku pod kołdrą.

— Percy? — zapytała zduszonym głosem przez twarz wbitą w poduszkę.

Mruknął w potwierdzeniu, bo włożył prawie całego tosta do buzi. Przesunął książki na bok, a niektóre spadły na ziemię, i wskoczył na biurko.

— Czemu z nią gadałeś? — zapytała i przewróciła się na bok, żeby na niego spojrzeć.

— Obudziłem się o dziewiątej i mi się nudziło — odparł i machnął na nią tostem. — Jest całkiem spoko, wiesz.

— Nie jest — mruknęła z grymasem Anna. — Po prostu nie jesteś jej dzieckiem.

Percy wzruszył ramionami.

— Nie wydaje mi się, żeby traktowała cię jakoś źle. Wygląda, jakby się starała.

— Boże, przestań jej bronić! Nie znasz jej i jesteś moim przyjacielem, a nie jej, więc już się zamknij!

Percy spojrzał na nią z uniesionymi brwiami i spuścił wzrok, jakby nie spodziewał się takiego wybuchu.

— Dobra, ogarnij się.

Anna jęknęła i przewróciła się z głośnym westchnieniem na plecy.

— Daj mi jednego tosta.

Rzucił go jej na kołdrę.

— Dzięki. Co tu w ogóle robisz?

— Twoja mama pozwoliła mi przenocować, bo zasnąłem na filmie.

Anna wywróciła oczami. Więc teraz Percy kumpluje się z jej matką? Dramat. Przecież nawet jej nie zna. Nie wie, jak się odzywa i jak ciągle wydziera się na Annę. Nie wie, jak wyglądało dzieciństwo Anny, gdy jej ojciec odszedł. Jej matka była jeszcze gorsza niż teraz. Obwiniała ją o wszystko i codziennie się na niej wyżywała. Percy nie ma o niczym pojęcia. Kilka razy spotkał jej rodzicielkę, zamienił z nią z dwa słowa i już wydaje mu się, że ona jest taka super jak Sally, ale tak nie jest. 

Wzięła swój telefon i puściła losową piosenkę, bo ta cisza ją dobijała. Nie to, że czas z Percym spędzali na nieustannych rozmowach. Często milczeli, ale było fajnie, bo byli razem. Teraz po prostu miała kiepski humor i ją to irytowało.

— Ktoś puka do drzwi! — zawołał Percy, przekrzykując muzykę.

Anna wywróciła oczami i trochę ściszyła. Jej mama weszła do środka i postawiła miskę z ciasteczkami na biurku obok Percy'ego.

— Rany, dziękuję — zawołał z uśmiechem. — Mama nigdy nie pozwala mi jeść słodyczy na śniadanie.

Kobieta uśmiechnęła się do niego, a Anna wywróciła oczami.

— Idę do sklepu, chcecie coś?

— Skończył się sok, mrożona pizza i lody — mruknęła Anna.

— Okej. Zostaniesz na obiad, Percy?

Chłopak spojrzał na nią z zaskoczeniem, po czym przeniósł wzrok na Annę, jakby miał nadzieję, że odpowie za niego.

— Um, nie wiem — mruknął w końcu, bo Anna była zajęta wybieraniem piosenki na telefonie.

Kobieta pokiwała głową.

— AnnaMay, pomyślałam, że w poniedziałek możemy pójść na zakupy po szkole, jeśli nie masz żadnych planów.

— Możesz mi przelać kasę i pójdę sama — mruknęła leniwie, nawet nie podnosząc wzroku.

— Rozmawiałyśmy o tym. Zero kieszonkowego.

— Nie chcę iść z tobą.

— Dobra. Sama wybiorę ci ubrania.

— Nie! — zawołała Anna, odrzucając telefon na łóżko.

Jej mama wzruszyła ramionami.

— Przecież nie chcesz iść.

— Kupisz mi jak dla wieśniaka!

— Trudno. — Rozłożyła ręce.

— Nie będę w tym chodzić. — Pokręciła uparcie głową.

— To zostaną ci te za małe ubrania. Nie obchodzi mnie to, to nie ja będę robić z siebie pośmiewisko. Pa, Percy. — Uśmiechnęła się do siebie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

— Boże... — jęknęła Anna i przykryła twarz kołdrą.

Trzasnęły drzwi frontowe.

— Serio nie wiem, o co ci z nią chodzi — mruknął niepewnie Percy i uparcie patrzył w miskę z ciasteczkami, jakby obawiał się, że Anna zaraz rzuci się na niego z pięściami. — Sama na nią naskakujesz.

— Nie naskakuję! — zawołała Anna, zrzucając kołdrę z twarzy, żeby na niego spojrzeć. — Nie znasz jej, Percy. Jest okropna. Chciałabym mieć taką mamę, jak ty, ale nie mam. I przestań wymyślać, że mam.

— Nie mówię, że twoja mama jest taka jak moja — zaznaczył Percy, podnosząc na nią wzrok. — Po prostu nie wydaje mi się, że jest taka zła, jak ją postrzegasz.

— Ona jest...

— Naprawdę się stara! — zawołał uparcie Percy, przerywając jej. — Gdy pierwszy raz u ciebie byłem, pożyczyła mi kasę na pociąg i nawet nie prosiła, żebym jej oddawał. Gdy się uczymy, ogląda telewizję bez dźwięku, żeby nam nie przeszkadzać. Wchodzi tu, stawia jedzenie na biurku i wychodzi bez słowa. Gdy chciałaś kasę, w sekundę przelewała ci ją na konto. I wraca z pracy o drugiej, a i tak ma siły, żeby zrobić ci śniadanie do szkoły i zawsze masz w domu świeżo upieczone ciastka czy rogaliki z czekoladą. To o co ci chodzi, Anna?

— Boże, Percy... — jęknęła i podniosła się gwałtownie. — Nie robi tych ciastek dla mnie, tylko dla siebie. I robi to wszystko, żeby mieć mnie z głowy! Nie wiesz, jaka jest, gdy cię tu nie ma. W ogóle mnie nie słucha! Mogę mówić jej przez godzinę o czymś, co jest dla mnie ważne, a ona i tak mnie ignoruje. Mówiłam jej, że nie chcę kursu, tylko podręcznik i jazdy, a ona i tak zapisała mnie na ten głupi kurs!

— Ale skąd mogła wiedzieć, że będzie cię uczył ktoś taki? Mówiła mi o tym. Wie, kto cię uczył, ale myślała, że z kursu dowiesz się więcej i lepiej się nauczysz niż z jakiejś głupiej książki.

— Gówno prawda, nic się nie nauczyłam!

— Rany, Anna, nie chcę się z tobą kłócić — westchnął Percy, odłożył miskę z ciastkami i zeskoczył z biurka.

— To przestań. Nienawidzę swojej matki, a twoje pieprzenie niczego nie zmieni.

Percy mruknął, odchylając głowę do tyłu, jakby nie wierzył, że musi się męczyć z czymś takim.

— Uwierz mi, wiem, jak to jest dorastać z okropnym rodzicem i ty akurat jesteś cholerną szczęściarą, że masz taką rodzinę, jaką masz.

Anna parsknęła i pokręciła głową.

— Skoro jestem taką szczęściarą, to dlaczego ona tak mnie irytuje, czemu jest taka okropna, czemu codziennie się kłócimy, czemu, gdy byłam mała, traktowała mnie jak gówno, czemu jej nienawidzę? Nie widzę w tym żadnego szczęścia.

Percy wyrzucił ręce w powietrze.

— Nie wiem, nie jestem pieprzonym psychologiem! Ale widzę, że teraz to ty traktujesz jak gówno.










yea, wymyśliłam to, stworzyłam i napisałam wszystko w ciągu dwóch dni. czuję się jak superman.

nie mam pojęcia, co to jest. pisałam to wszystko w środku nocy, a przez cały dzień nie wychodziłam z łóżka. mam nadzieję, że podoba wam się moje marnowanie czasu, bo wybrałam pisanie tego syfu zamiast nauki na matmę lmao

takie otwarte zakończenie to specjalnie. każdy sam musi stwierdzić czy Anka jest dobra, czy zła i czy percy ma rację, czy nie. i każdy sam musi wymyśleć, jak to się potoczy

mama Anki też specjalnie nie ma imienia. idk, chyba żebyście mogli ją sobie z kimś utożsamić i sami dopasować imię, które wam odpowiada

ale, poza tym, to po prostu moje wyznanie miłości persiakowi. kocham cię, dzieciaku. bądź moim mężem

i, tak, to moje pierwsze zakończone opowiadanko

mam nadzieję, że się podobało:) 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro