Rozdział 3 Trzynaście lat później
Pierwszy września. Czas iść do szkoły. W tym roku Ann obchodziła swoje trzynaście urodziny i kończy podstawówkę w Long Lake City z rangą 1-7. Czyli w wieku czternastu lat wreszcie pójdzie do liceum!
Wiele się zmieniło w jej pokoju odkąd pamiętała. Na przykład kolor ścian - teraz były błękitne. Na przeciwko łazienki i garderoby - która wypełniła się jej ubraniami - było białe łóżko. W sumie wszystkie meble w pokoju były w tym ocieniu. Obok drzwi - toaletka. Po lewo od toaletki biurko i wąska szafka z nowymi podręcznikami, i zeszytami na rozpoczynający się rok szkolny.
A skoro rok szkolny się rozpoczynał to i zaczęły się dodatkowe lekcję, na które chodziła takie jak: jeździectwo, sztuki walki, gimnastyka, skrzypce i fortepian. Właściwie grać to grała w domu i nie potrzebowałam już lekcji. Na sztukach walki bywała od wielkiego dzwonu, ponieważ nie mogli znaleźć jej godnego przeciwnika, ani nauczyć czegoś więcej. Gimnastykę miała w małym paluszku. Poza tym tam chodziły małe dziewczynki w wieku sześciu lat! A jeździectwo... Umiała jeździć. I to nawet nieźle, ale nigdy nie chciała uczestniczyć w zawodach... Wolała na nie patrzeć...
Mimo tego, że jej CV wydawało się być nienaganne, a ona doskonała, to wcale tak kolorowo nie było. Jestem zwykłą dziewczyną - zawsze powtarzała, bo nie była nikim niezwykłym. Żadną córką gwiadzy rocka albo króla jakiegoś państwa... A przynajmniej tak jej się tylko wydawało...
Wracając. Ludzie zawsze mieli ją za tą najlepszą, nawet jak zajmowała drugie miejsce. Po prostu to była zasada - Ann zawsze jest najlepsza nawet jeśli nie jest. Dodatkowo była klasowym kujonem, choć nie można było tego tak nazywać. Nie robiła nic innego poza odrabianiem lekcji. Z drugiej strony jednak, jak kujonicą może być najładniejszą dziewczyna w szkole? Oczywiście nie chwaląc się... To nie ona wybrała sobie takie miano. To jej wygląd zaplanował to wszystko mimo sprzeciwu Ann. Nigdy nie chiała być kimkolwiek więcej niż zwykłą nastolatką jedanak Fortuna miała dla niej inne plany... Których w całym swoim życiu nie powiązałaby z Mike'm McWinsterem - łamaczem wszystkich dziewczęcych serc w szkole, od klasy czwartej do siódmej; najlepszym UCZNIEM w szkole i jej znienawidzonym sąsiadem.
Tylko Ann i Betty - jej najlepsza przyjaciółka - nie chodziły JESZCZE z nim. Miał w sobie coś takiego, że przyciągał dziewczyny niczym magnez. Mało tego! Mimo iż łamał serce przykładowej Megan, ona po paru tygodniach znów za nim szalała. Właśnie dlatego trzymała się od niego z daleka. W przeciwieństwie do reszty osób jej płci...
W sumie z jej dosyć niespotykaną urodą, a mianowicie rudej, pozbawionej piegów, wysokiej, błękitnookiej dziewczynie; też, by wszystkich owijała sobie wokół palca. Ale nie pragnęła, by mieć byle jakiego chłopaka... Chciała wreszcie poczuć co to znaczy kochać...
Tak... wiele z was by powiedziało, że na pewno już to czuła. Otóż nie! Każdy chłopak, obok którego przeszła był jej obojętny... Mało tego! Nie patrzyła na nich takim wzrokiem w stylu: Jaki on słodki! Tylko pozbawionym uczuć, a jedynie zwracającym uwagę na wygląd. Jedyny chłopak, na którego potrafiła zwrócić uwagę to jej ulubiony (wyczujcie sakrazm) sąsiadek. Oczywiście w złym dla niego tego słowa znaczeniu... Ale nawet mimo braku takich uczuć wiedziała, że to się zmieni... I to jeszcze tego roku...
- BIP! BIP! - obudził ją budzik.
Była siódma trzydzieści. Szybko podniosła rękę spod kołdry, by wyłączyć urządzenie.
- Ee... - stęktnęła. - Dobra, Ann czas na rozpoczęcie roku. - Weszła do garderoby. by znaleźć coś do szkoły.
Gdy wybrała odpowiedni zestaw składający się z koszuli i spódnicy w neutarnych kolorach, poszła na dół zjeść śniadanie. W kuchni przy wyspie zobaczyła rodziców jedzących kanapki.
- Hejka! - rzuciła wchodząc.
- Cześć księżniczko - odparł ojciec. Zawsze nazywał ją księżniczką odkąd tylko pamiętała. - Gotowa na ostatni rok w podstawówce?
- Taak... - przedłużyła. - Myśle, że tak. Tylko dajcie zjeść mi śniadanie.
Przygotowała sobie płatki z mlekiem i zjadła je w ciągu pietnastu minut. Gdy odkładała talerz do zmywarki rzuciła okiem na zegar nad koszem. Była ósma, więc została jej połowa czasu. Szybko się przebrała i zeszła na dół. Ann nigdy się nie malowała. Zależało jej na naturalnym pięknie, lecz makijaż wykorzystujący cieliste kolory także jej odpowiadał.
Z ubieraniem nie spieszyła się. Chciała wykorzystać jak najwięcej czasu na przyjemności i odwlekacć spotkanie ze szkoła. Poza tym zawsze czas płynął jej wolniej na zajęciach, przy których chciała spędzać go więcej. Taki dziwny traf...
Gdy była gotowa zeszła do garażu i wsiadła do samochodu, w którym siedzieli rodzice. Nie musieli na nią czekać. Mogła pojechać przecież autobusem szkolnym, który zatrzymywał się prawie pod ich domem. To odwożenie jej do szkoły w pierwszy dzień na rozdanie planów lekcji, stało się ich tradycją. W sumie była jedynaczką, więc niby kogo innego mieliby odwozić. Na szczęście, a może i nie, rodzice nie mogli zostać na występ, który szykowały od rozpoczęcia wakacji, ponieważ na tą samą godzinę. czyli ósmą trzydzieści rozpoczynali pracy.
Siedziała prosto na tylnych siedzeniach, jak zwykli ją nauczyć. Swój podbródek uniosła wysoko i patrzyła w dal, a gdy przejeżdżali obok domu ukochanego (znowu wyczujcie sarkazm) Mike'a, on i jego rodzice akurat wyjeżdżali ze swojej willi, która była wierną kopią rodziny Sky'ów. Chłopak widząc ją w aucie uśmiechnął się zalotnie, jednak ona odwróciła głowę. Gdy przejechali wróciła do pierwotnej postawy jednak nie na długo. Nagle odwróciła się w kierunku mamy, która właśnie się do niej uśmiechnęła, próbując zwrócić na siebie uwagę. Uwielbiała patrzeć na jej długie, kręcone, rude włosy. Nie dziwiła się dlaczego akurat ją wybrał tata. Miała wszystko. Piękno, rozum, wdzięk i takt. Czego chcieć więcej?
Ona natomiast była nie do zrozumienia i zniesienia. Jak ogień i woda. Pokazywały to kolory jej oczu i włosów. Te pierwsze zazwyczaj spokojne, miłe, czułe; kiedy jednak zdenerwowało się ją, potrafiłaby oczami zamienić kogoś w kamień. Włosy natomiast odzwierciedlały po części jej duszę. Była wesoła, przyjacielska, ale i niebezpieczna jak ogień, co było widać po ich kolorze.
Kiedy zatrzymali się pod szkołą, Ann szybko się pożegnała i zapewniła rodziców, że wróci autobusem. Gdy weszła do budynku zauważyła jak zwykle cztery grupki dziewczyn: Cheerleaderki - gdzie należała (tak należała do grupki Cheerleaderek, ale została nią z dwóch powodów. Po pierwsze Betty chciała do nich należeć, a po drugie nie chciała tracić umiejętności takich jak zrobienie szpagatu, czy fikołka w powietrzu) - Sportwomenki (do których by należała gdyby nie Betty), Lizaki (czyli poprostu lizuski podlizujące się wszystkim; najmniej popularne i lubiane) oraz Niezrzeszone inaczej Świerzaki, które dopiero zaczynają czwartą klasę. Kiedy Ann zaczynała czwartą klasę spostrzegła tą zależność pomiędzy innymi. Podzieliła, więc szkołę na te cztery "obozy". Do każdego było trudno wstąpić (no może poza Lizakami, ale trzeba ppdlizywanie mieć we krwi), ale jeszcze trudniej było odejść... A nazwy... Jakoś wewnętrznie czuła by je tak nazwać...
Wracając... Mike oczywiście podrywał Niezrzeszone, jak to miał w zwyczaju, a ona poszła w stronę Cheerleaderek.
- Hej - powiedziała kiedy doszła do koleżanek.
- Cześć - rzekły chórem.
Niestety między nimi nie widziała przyjaciółki i zaczęła się niepokoić. Zawsze była przede mną... - pomyślała. Nagle ktoś napadł na nią "od tyłu" [przyp. aut. Od tyłu to nie po bożemu! XD ~ nie mogłam się powstrzymać!:"))] i zasłonił oczy. Bardzo dobrze wiedziała kto to zrobił, więc dziewczyna uśmiechnęła się od razu mówiąc znane jej imię już od siedmiu lat:
- Betty. - I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znów widziała. Odwróciła się do przyjaciółki i przytuliła ją najmocniej jak umiała.
- Ej! Nie tak mocno! Zgnieciesz mi żebra! - krzyknęła, gdyż mimo tego iż nie była silnie wyrzeźbionych mięśni, miała mnóstwo siły, co często okazywała.
- Dobra - rzekła po czym rudowłosa puściła ją. - Chciałam... Po prostu stęskniłam się za tobą.
- Serio aż tak się nudziłaś podróżując po Europie, że zaczęłaś tęsknić? - Betty nie rozumiała jej tęsknoty, ponieważ Ann co roku jeździła na świetne wakację do miejsc, których ona nigdy nie widziała. A brunetka zostawała w domu, bądź wyjeżdżała do swojej ciotki mieszkającej w Illinois.
- Tak. No bo takie wakację bez ciebie, to nie prawdziwe wakację - odparła bez zastanowienia tonem jak z jakiegoś filmu i tak jak w takich filmach, i teraz rozległo się głośne "Ooooooo" wydane przez Cheerleaderki.
Nagle zadzwonił dzwonek oznajmiający rozpoczęcie się apelu. Wszyscy szli w kierunku salo gimnastycznej, gdzie dyrektor rozpoczynał rok szkolny lub odbywały się przedstawienia na różne święta. Natomiast Ann, Betty i trzy inne dziewczyny poszły do przebieralni, ubrać się na występ, którym rozpoczynały apel już od czterech lat. Każdego roku jednak układ był inny.
Ubrane w fioletowe spódnice, koszulki na szerokich ramiączkach i z wstęgami tego samego koloru, pobiegły do tylnego wejścia na halę. Otworzyły drzwi ewakuacyjne -służące też jako drzwi na "zaplecze" - i znalazły się za kulisami "rozpoczęcia". Wszystkie dziewczyny pobiegły do obecnego tutaj Mike'a. Oczywiście wszystkie oprócz rudowłosej i Betty. Ona dobrze wiedziała jak bardzo Ann go nienawidziła. Dlatego starała się o nim zbyt dużo nie mówić. Przynajmniej nie przy niej... Nie chciała jej męczyć widokiem flirtujących z nim lafirynd. Zdolnych do manipulacji lafirynd.
- Oooch, jaki on przystojny - usłyszała głos Betty.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać jednak nie znalazła źródła dźwięku, a jednak słyszała Betty. Ona jedynie wpatrywała się z rozmarzeniem w Mike'a.
Że co... Jak ja? Przecież Betty nie ruszała ustami, musiałam się przesłyszeć - pomyślała. Przecież NORMALNI ludzie nie mogą słyszeć, co inni myślą... Prawda?
- Gdyby tylko nie ta niechęć Ann do niego... Och dlaczego ona go nienawidzi? Ja rozumiem podrywa dziewczyne, a potem rzuca ją dla innej. No, ale on jest taki słodki! A te lalunie niech się od niego odczepią! - Znów to samo. Betty ZNOWU nie ruszała ustami, ale zmieniała wyraz twarzy w trakcie myślenia.
Ognistowłosa zdała sobie z czegoś sprawę - umie czytać w myślach.
Ale jak to możliwe? - myślała. - Przecież takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach...
Jednak gdy tylko westchnęła cicho i przestała się skupiać na myślach Betty, uderzyła ją silna fala zmęczenia, a myśli wszystkich osób w szkole nacierały na nią, jak tysiące szpad. To było nie do zniesienia dla niej! Myślała, że rozsadzi to jej głowę, lecz nagle głosy ucichły. Stały się słyszalne, ale nie przytłaczające... Jedynie zmęcznie było uciążliwe.
Poniosła głowę. Zobaczyła Mike'a uśmiechającego się do niej. O dziwo zrobiła to samo, a jego uśmiech pokrzepił ją, dodał otuchy i sił. On jednak zmierzył ją podejrzyliwym wzrokiem, bo przecież nie często się zdarza, by dwie nie lubiące siebie osoby nagle "przesyłały" sobie uśmiechy. Szybko jednak powrócił do dawnej postawy, tym razem pewniejszy siebie.
Ann spojrzała na Betty. Natychmiast wyostrzył się jej "słuch". Przyjaciółka nadal myślała o nim. Nie mogła tego wytrzymać. Tego, że była smutna.
- Idź do niego - syknęła szybko, by pozbyć się już do końca małych bolączek, a także, by oszczędzić siły wystarczająco już wykorzystane.
- Co? - spytała nie wiedząc o co chodziło przyjaciółce.
- Idź do Mike'a, jak tak bardzo chcesz. - Natłok najbliższych myśli, które "odbierała" zelżał. Wreszcie poczuła się zupełnie lepiej. Osunęła się na krzesło, na którym siedziała już dłuższą chwilę. Zachowywała się bardzo dziwnie. Jakby była pod wpływem czegoś, jednak nie można było się tego domyślić.
- Ale jak... Przecież nie mówiłam, że chce tam iść. Zawsze cię wspierałam Sky w twoim przekonaniu iż to on jest zły. - Gdy usłyszała "Sky" wiedziała od razu, że to o niej.
W Long Lake dużo dziewczyn miało na imię Ann, więc zaczęto dla nich wymyślać przezwiska. Zazwyczaj robiły to najstarsze klasy, a że ognistowłosa dołączyła do cheerleaderek tuż przed wakacjami i nie zrobiła niczego takiego, co mogłoby ją ośmieszyć, dostała, jako jedna z nielicznych dziewczyn, normalną ksywkę, nawiązującą do nazwiska jak i drugiego, mniej znanego imienia "Skylar". Dlatego wszycy mówili do niej poprostu Sky.
- Wiem, wiem, ale widzę jak na niego patrzysz, a ja jak zostanę pięć minut sama to nic mi się nie stanie. Nie ma się czym poparzyć albo gdzie utonąć... No już idź. A tak między nami - powiedziała już szeptem - to chyba mu się podobasz.
Betty pognała do Mike'a tak szybko, że trener, mierząc jej czas zdziwiłby się tak dobrym wynikiem. Ann uśmiechnęła się smutno na widok szczęścia przyjaciółki i zaczęła myśleć:
Dlaczego ja nie mogę się zakochać? Co ze mną jest nie tak?
Gdy wypowiedziała w myślach ostatnie zdanie przypomniał jej się dar, który nie dawno odkryła. Nie była zbytnio do niego dobrze nastawiona, ale może to była tylko kwestia czasu. Postanowiła, więc na początku przetestować czy mogłaby czytać w innych umysłach z własnej woli, a nie tylko dlatego, że ktoś myślał i ona akurat to słyszała. Zaczęła, więc się skupiać na dziewczynie przymilającej się do Mike'a. Po chwili wysiłku - spowodowanym próbą przedostania się przez myśli, "mur" obronny, który każdy z nas stawia wokół siebie, a raczej wokół swego umysłu i przebicia tego wąskiego muru - usłyszała:
- Pfff co on widzi w tej Betty? Przecież ta brunetka wcale nie jest taka ładna. Rozumiem należy do cheerleaderek razem ze mną, ale jest tu tylko dlatego, że Sky jest taka wpływowa, a nie dlatego, że ma talent. Wie to przecież cała szkoła...
Jest! Udało mi się! Czyli pewnie będę mogła wiedzieć, co o mnie myślą ludzie. Ok teraz sprawdźmy, czy mogę jej coś powiedzieć...
Na szczęście, Ann nie straciła wsześniejszego kontaktu, więc, gdy znów usłyszała myśli dziewczyny odezwała się:
- Halo? Słychać mnie?
- Co? Kto to powiedział? - Natychmiast zerwała kontakt przerażona tym co się stało, a cheerleaderka zaczęła się odwracać na prawo i lewo próbując ustalić skąd pochodziły te odgłosy. Przerażona, postanowiła udawać, że przyglądała się cały czas wstędze, kątem oka widząc, że dziewczyna patrzyła chwile na nią, a następnie skończyła szukać podejrzanego. W tym momencie zaczęła śmiać się w duchu z zaistniałej sytuacji.
Jej! Czyli potrafię szłyszeć to co ludzie myślą i mogę się z nimi komunikować. Tylko, czy potrafię odzyskać ich wspomnienia i czy będę mogła znać uczucia, które ludzie czują do różnych osób?
Tym razem Ann nawiązała połączenie z Betty, by mieć pewność, czy wizję są prawdziwe i czy w ogóle może je przywołać. Dziewczyna zaczęła się skupiać na wspomnieniu z dnia, w którym się poznały. Zaczęła widzieć oczyma małej Betty z pierwszej klasy. Nagle zuważyła siebie idącą niedaleko przyjaciółki.
"Ale ta Ann jest ładna i jaka pomocna, szczęśliwa. Dodatkowo przyjaźni się z tym Mikiem. Chyba ma na nazwisko McWinster. Też jest przystojny. Ciekawe czy chodzą ze sobą? Chyba nie, w takim wieku? Chciałabym się zaprzyjaźnić z Ann".
Ta część wspomnienia skończyła się szybko. Zrobiło jej się trochę smutno. Zupełnie zapomniała, że przyjaźniła się z Mikiem... Nawet nie pamiętała jak się pokłócili...
Otrząsnęła się i skupiła na uczuciach odczuwanych do innych osób.
Znowu się jej udało! Tym razem widziała wiele twarzy w tym swoją. Postanowiła dotknąć jej. Kiedy dotknęła swojej podobizny ona jak tafla wody rozpłynęła się zostawiając jedynie wodne okręgi. Chwile później jednak wyświetlił się napis:
- Witamy w poradniku czytania w myślach...
Mogliście o tym wcześniej pomyśleć - odparła w duchu, po czym zaśmiała się z sensu swojej wypowiedzi. Napisy ciągnęły się dalej.
- ...aby rozpocząć naukę korzystania z zasobów Uczuć Odczuwanych Do Innych Osób proszę powiedzieć "Chcę rozpocząć lekcję czytania w myślach numer cztery", w razie niechęci... - Napisy nie zdąrzyły się pojawić do końca gdyż Ann powiedziała:
- Chcę rozpocząć lekcję czytania w myślach numer cztery.
Nagle, przed nią pojawiła się instrukcja posiadająca trzy punkty:
1. Gdy chcemy zobaczyć co dana osoba o nas myśli mówimy:
a) "Co mylisz o mnie".
b) "Co myślisz o (tu mówimu swoje imię i nazwizsko)".
2. Gdy dotniemy twarzy dowolnej osoby pojawi się jej imię i nazwisko.
3. Dobrze bawcie się czytając w myślach Wybrani...
Według swego planu, rudowłosa chciała się tylko dowiedzieć co myśli o niej Betty, by mieć pewność, co do mocy, którą posiadła. Poza tym zaniepokoiło ją to słowo "Wybrani"... O co z tym chodzi? Nie mogła jednak się wtedy nad tym poważniej zastanowić.
- Co myślisz o Ann Sky? - zapytała.
Nagle przed nią pojawiła się ogromna kartka z jej zdjęciem, które się ruszało.
Ann "Sky" Skylar Sky
Stosunek: najlepsza przyjaciółka
Status: żywa
Wiek (obecnie): 13
Data urodzenia: 30.03
Druga połówka: brak
Opis odczuć: Ann jest moją przyjaciółką od pierwszej klasy. Nigdy nie opuszczała mnie. Jednak gdy to zrobiła to tylko z ważnego powodu lub nie z jej winy. Robi wszystko abym ja była szczęśliwa choć ona nie jest. W czwartej klasie, dostała ksywkę "Sky". Staram się znaleźć Ann chłopaka, ale jej żaden się nie podoba co jest bardzo dziwne. A może ona woli dziewczyny? Mimo to kocham ją jak siostrę jesteśmy bardzo ze sobą zżytę.
Gdy dziewczyna przeczytała opis oddczuć uśmiechęła się szeroko na myśl, że Betty tak o nią dba, lecz nic nie mogła poradzić na to iż żaden chłopak jej się nie podobał. Gdy tylko w głowie usłyszała słowo chłopak, postanowiła dowiedzieć się więcej o nowej sympatii przyjaciółki - Mike'u. Choć go nienawidziała to nie chciała psuć ich związku jeżeli takowy miałby powstać.
- Co myślisz o Mike'u McWinsterze? - rzekła, a strona z jej "akt" zniknęła, a na ich miejsce natychmiast pojawiła się kartka z ruszającą się podobizną Mike'a
Mike McWinster
Stosunek: kolega z klasy/ obiekt westchnień
Status: żywy
Wiek (obecnie): 13
Data urodzenia: 30.03
Druga połówka: brak danych/ nadzieja, że odpowiedź brzmi "Nie"
Co? Mike ma urodziny tego samego dnia co ja? Hmm rzeczywiście przynosimy cukierki tego samego dnia. Ech dlaczego musiałam urodzić się tego samego dnia, co ten pacan? - przeszło czerwonowłosej przez myśl gdy tylko przeczytała wstępne dane.
Opis odczuć: Mike'a poznałam dzięki Ann, która się z nim przyjaźniła jako dziecko. Kocham go od... zawsze. Nie wyobrażam sobie dnia bez patrzenia jak przeczesuje swoje blond włosy palcami, jak pokazuje swoją klatę, jak uśmiecha się. Och on jest boski! Szkoda, że Sky uważa go za debila i nigdy się z nim nie umówi. Nie wie co traci...
Czytając opis, zaczęła wyobrażać sobie Mike'a. Najpierw przeczesującego włosy, później ściągającego koszulkę i pokazującego swoją klatkę piersiową, a na końcu jak się uśmiecha.
Hmm Mike w sumie nie jest taki zły... Stop! Czy ja nie miałam przez chwilę otwaratej buzi. O nie! Chyba spodobał mi się Mike! Chociaż znając moje uczucia to chyba nie możliwe. - Otrząsnęła się.
Ann szybko skończyła czytać w myślach, wracając do normalności. Mike i reszta dziewczyn nadal rozmawiali. Chyba gdy zagłębiła się w umysł przyjaciółki, jakimś cudem, świat stanął w miejscu.
Blondyn uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła go znowu. Boże co się ze mną dzieje?! - pomyślała. Starała się wyszczerzyć delikatnie, mając nadzieje, że tym razem nie zauważy jej zadowolenia. Niestety najdzieja - matką głupich i McWinster zauważył to, przy czym znowu zdziwił się lekko i spoglądał na nią zadziornie. Szatynka odwróciła głowę z rumieńcem na twarzy. Co mi się dzieje?! Od kiedy mam uczucia? Od kiedy chłopcy tak na mnie działają?! Co mi się stało! - Zalewały jej głowę pytania, jednak bezskutecznie, gdyż Mike właśnie zmierzał w jej kierunku, jednak rozległo się głośne:
- Witajcie uczniowie klas starszych na apelu rozpoczynającym nowy rok szkolny! A teraz grupa niezwykle wygimnastykowanych dziewcząt z wstęgami.
Na te słowa, Ann zapomniała o sąsiedzie i szybko zaczęły się ustawiać, w przyjętej wcześniej w formacji. Z lewej strony wypadły dwie cheerleaderki, z prawej Betty i trzecia dziewczyna, a ze środka ognistowłosa, gdyż była kapitanem. Uśmiechnięte robiły ósemki, kółka i inne rzeczy, które można robić ze wstążką do piosenki Zedd'a "Beautiful now". Trochę nie pasowała do początku, ale nic lepszego nie znalazły.
Gdy tylko zaczął się drugi refren, wszystkie podrzuciły do góry wstęgi. Sky oraz dwie najdalej od niej stojące dziewczyny zrobiły przewrót w powietrzu i zaczęły tańczyć, według ustalonego układu i śpiewać. Jak co roku porwały publikę. Na koniec Ann i dwie dziewczyny zrobiły piramidę z rudowłosą na szczycie; a Betty i ta trzecia wykonały szpagaty po obu stronach piramidy.
Po skończonym występie rozgrzmiały głośne brawa i gwizdy na cześć dziewczyn. One natomiast ukłoniły się i usiadły na specjalnie wydzielonych dla nich miejscach. Reszta apelu minęła szybko, więc dyrektor zaczął czytać, która klasa idzie do której sali.
- ...no i wreszcie siódma B - sala dwadzieścia.
Wszyscy uczniowie poszli do odpowiednich klas, a Sky, Betty i Mike, którego Betty zaprosiła by do nich dołączył, szli wspólnie na samym początku.
- Świetnie wypadłaś dziś - rzekł Mike do Betty.
- Dzięki - powiedziała rumieniąc się.
- A ty Sky świetnie wyglądałaś na szczycie piramidy. Poza tym to ty wymyślałaś choreografię?
- Dzięki - odparła naturalnie. - I tak, to ja wymyśliłam choreografię, i znalazłam piosenkę.
- Serio?! Wow! To też fajnie wam wyszło... - rzekł, ale dalej go nie słuchała, bo Mike, choć jest przystojny był jeszcze bardziej upierdliwy niż zwykle, więc zauroczenie mijało powoli. Jest! Lecz chyba zauważył, że ognistowłosa, do której mówił, nie zwracała na niego uwagi. Skończył, więc mówić tak szybko jak zaczął.
Gdy weszli do klasy Ann zajęła ostatnią ławkę w rzędzie przy oknie. Obok niej usiadła, jak zwykle Betty. Nauczycielka rozdała plany lekcji. Jej plan wyglądał następująco:
Godz. Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek
8.00-8.45 Fizyka Geografia J. Francuski J. Angielski Matematyka
8.50-9.35 Biologia W-f Wos Matematyka J. Angielski
9.40-10.25 W-f W-f Matematyka J. Francuski Historia
10.30-11.15 W-f J. Angielski J. Angielski Historia Chemia
11.30-12.15 J. Angielski J. Francuski J. Angielski Etyka Plastyka
12.30-13.15 Matematyka Matematyka Informatyka Etyka Muzyka
- O nie! - Dziewczyna sprawdziła swój plan i przyjaciółki kilkanaście razy, ale nic nie wskazywało na to, by miały jakiekolwiek wspólne przedmioty oprócz wychowania fizycznego - Dlaczego? Przecież zawsze miałyśmy jakieś wspólne lekcję.
- Trudno - rzekła z zrezygnowaniem Betty. - W-f'y są najfajniejsze, a i tak ważne jest to aby przyjaźnić się mimo innych przedmiotów.
- Niby tak... W takim razie zmieńmy temat na ciekawszy...
- Jaki?
- Za chwile ci powiem, ale najpierw muszę coś załatwić - odparła i uśmiechnęła się. - Proszę pani czy są takie osoby w klasie, które mają takie same plany lekcji?
Zawsze ktoś taki się znajdywał. Albo przynajmniej dwie osoby z podobnym planem.
- Tak. Chyba tylko ty i Mike McWinster - odparła nauczycielka a Annie, jak na zawołanie opadła szczęka.
Że co? Ja i ten... no cóż, przystojny debil? Dlaczego los mnie tak pokarał? Dodatkowo z kim ja będę siedzieć? Przecież nie z Betty, a reszta to sami idioci. Trudno to ostatni rok trzeba wytrzymać...
- Sky? - spytała Betty. - Chciałaś mnie o coś spytać?
- Tak. Czy podoba ci się Mike? - przywaliła z grubej rury i odwróciła się tyłem do całej klasy, by swobodnie z nią porozmawiać.
- No cóż... - Betty zarumieniła się, po czym patrząc za nią w kierunku klasy, pomachała. Gdy Ann odwróciła się zobaczyła Mike'a idącego w kierunku ich ławki.
- Co cię z nim łączy? - spytała szybko, by jak najwięcej z niej wyciągnąć. I w taki sposób, by o tym wiedziała.
- Jeszcze nic - odparła beztrosko, ale dziewczyna wyczuła w jej głosie nutkę nadziei.
- To tylko kwestia czasu...
***
Czas płynął szybko i nie ubłaganie, i nie długo potem rudowłosa musiała na każdej lekcji siedzieć z Mike'iem. Nie ona o tym zadecydowała, lecz nauczyciele twierdzący iż "będą zgraną parą".
Na każdej przerwie i lekcji starała się rozwijać umiejętność czytania w myślach, kontrolowania długość czytania, wykorzystywania energii i oddzielania ważniejszych myśli od tych błachych. Właśnie kończył się styczeń i miał nastać luty, a wraz z nim, poczta walentynkowa. Jak co roku niewyślę ani jednej kartki a dostanę cały stos - krążyło jej cały czas po głowie. Lecz mimo tego, w tym roku miało być trochę inaczej... coś miało ją poruszyć do tego stponia, że zastanowi się nad pewnymi sprawami...
________________________________________________________
Sorry, że tak długo niebyło, ogólny brak weny i chęci do pisania, ale już jestem. O kurde Ann zakochała się w jak dotychczas znienawidzonym chłopaku. A poza tym zyskała nowe moce, ale to mniej ważne. Jak ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o bohaterach niech pisze na priv lub tu. Zapraszam do gwiazdkowania, wszystkie komentarze nawet te krytykujące mnie i mą twórczość mile widziane.
Enigma :3
[Aktualizacja]: To PIERWSZY poprawiony rozdział, ponieważ uważam, że dwa poprzednie są dobre, na tyle, by ich nie poprawiać (a przynajmniej w kwestii narracji).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro