Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☙Prolog

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧

Ten tydzień do najlepszych nie należał.

Sprzątanie po psychopatycznej królowej wampirów nie jest łatwe.
A już zwłaszcza kiedy twoja matka jest tą osobą, która obróciła dawną królową w proch.

Ty i twoi bracia nagle zostajecie księciami, a wasza młodsza siostra - od jakiegoś czasu księżniczka - jest prześladowana przez kilkusetletniego wampira - morderce.

Jak już mówiłem, koszmarny tydzień.

Przynajmniej wszyscy przeżyliśmy. Nawet ciotka Hiacynta, której twarz była teraz tak pokieraszowana, że ciotka przez cały czas zasłaniała ją ciemną woalką od swojego wiktoriańskiego kapelusza i przestała wychodzić z pokoju.

Urządzili ją tak łowcy wampirów, Helios-Ra - tuż przed tym, jak jeden z ich nowych agentów zaczął chodzić z moją siostrą.

Co niezbyt przypadło do gustu mi i moim bracią.
Trzeba przyznać, że ocalił jej życie jakieś dwa tygodnie temu, dlatego staramy się nie zwracać uwagi na ich czułostki.

To znaczy, jasne, Kieran jest w porządku - ale Solange to moja siostra. I tyle.

- Skończ z tą pochmurna miną. Wyglądasz jakbyś nałykał się prochu z Hel-Blar - odparł mój brat Quinn.

Za naszymi plecami znajdowały się królewskie piwnice - bitwa w której zgineła Lady Natasza, była królowa - miała miejsce właśnie tu.

Szkoda, że przy okazji tą bitwa obróciła to miejsce w ruinę.

Wszyscy byli czymś zajęci, sprzątali, porządkowali, albo po prostu wpatrywali się w moją mamę, która spode łba patrzyła na mojego ojca, mówiącego przez cały czas o traktatach pokojowych.

Trudniejsze niż prochy zabitych było usunąć wiszące w powietrzu napięcie.

- Ona jest całkiem niezła - powiedział Quinn na jedną z dworek, która właśnie podnosiła pudło z połmanymi nogami stołu. - Pójdę jej pomóc, tak robią książęta.

Parsknąłem śmiechem na jego słowa, a on ruszył w kierunku dziewczyny.

Jednak w pewnym momencie ona wyprostowała się nagle, stając na stołeczku, z którego miała dobry widok na cały hol.

Wyjęła z torby łuk, a z pudła które niosła trzy ostro zakończone kołki.

Czyli nie był to połamany stół.

Dziewczyna wycelowała broń i prawie bezgłośnie naciągnęła cięciwę.

Zapewne wcale byśmy tego nie zauważyli, gdyby nie to, że wcześniej tak uważnie jej się przyglądaliśmy.

Kołki wystrzeliły że świstem i czymś co możnaby było nazwać śmiertelną precyzją.

Można by było, gdyby nie to, że Quinn rzucił się na dworkę i pociągnął ją za nogę i ściągnął że stołka, na którym dziewczyna stała.

Upadła ona na podłogę, a Quinn wysunął kły tak szybko, że odbiło się w nich światło lapm.

Ja swoimi kłami zaś ukłułem się w dziąsło.

Nie zdołałem dopaść ani do dziewczyny, ani do moich rodziców.

Wyciągnąłem jedynie sztylet i rzuciłem w lecące kołki.

Trafiłem w dwa z nich, przez co te poleciały na ścianę omijając cel, jakim niechybnie była moja matka.

Wszyscy zdawali się poruszać jak w zwolnionym filmie.
Strażnicy odwrócili się w naszą stronę z szeroko otwartymi oczami i wysuniętymi kłami.

Jednak trzeci kołek bezbłędnie sunął dalej, prosto w kierunku serca mojej matki.

Dwórka, która nadal nie uwolniła się z uścisku Quinna uśmiechnęła się - to dowód na to, że w ogóle nie znała mojej rodziny.

Ojciec okręcił się aby stanąć pomiędzy lecącym kołkiem, a moją matką.

Dwóch moich braci - Connor i Marcus - doskoczyło do niego, tworząc szeroką barierę przed moją matką.

W tym samym momencie ona przeskoczyła nad ich głowami i wylądowała lekko po lewej stronie.

Wyciągnęła zza pasa szpadę i zamachnęła się nią jak kijem bejsbolowym trafiając kołek niczym piłkę.

Kołek przez siłę uderzenia zmienił nagle kierunek i wbił się w ścianę po drugiej stronie holu.

Dosłownie chwilę później dziewczyna zdołała wydawać się Quinnowi.

- Chce mieć ją żywą! - krzyknął ojciec.
Za późno.
Dziewczyna wyjęła z kieszeni nóż i sama wbiła go sobie w serce.

Zanim ktokolwiek zdążył zorientować się w sytuacji, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała opadł pył.

Ojciec zaklął bardzo głośno i w bardzo pomysłowy sposób. Mama zacisnęłam pięści.

- Quinn, Logan za mną. Już - rzuciła wściekłe spojrzenie na Marcusa i Connora. - Wy także.

Mama nie lubiła być ratowana przez własne dzieci. Miała naturę wojowniczki, nie dawała nigdy tak łatwo za wygrane.

Spojrzała na nas przenikliwym wzrokiem. Wszyscy zrobiliśmy krok w tył.

- Dokładnie pamiętam - zaczęła łagodnie, mimo tego, że jej spojrzenie wcale się nie zmieniło. - że po wydarzeniach zeszłego tygodnia zakazałam wam kiedykolwiek stawać pomiędzy mną, a bronią.

- Mamo - jęknęła Quinn. - daj spokój.
Jej spojrzenie mogłoby spalić stek.

- Nie pozwolę, żeby moi synowie zginęli z rąk trzeciorzędnej zabójczyni.

- A my nie pozwolimy, żeby z rąk kogoś takiego zgineła nasza matka - dodałem.

Mama przymknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła jej spojrzenie było o wiele łagodniejsze.

- Dziękuję wam chłopcy - powiedziała w końcu. - Jestem z was bardzo dumna, jednakże nie róbcie tego więcej.

Niechętnie pokiwaliśmy głowami.

I to było chyba na tyle. Gdy wróciliśmy do domu, dostaliśmy kategoryczny zakaz wchodzenia do piwniczych komnat.

Wydawać się mogło, że po akcji z Lady Natasza będzie spokój.
Jak widać tylko nam się tak wydawało.

Dzisiejsze wydarzenie w piwnicy, to był tylko początek...

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧

A oto pierwsza część opowiadania.
Czytałeś? Zostaw po sobie ślad : )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro