☙Prolog
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Ten tydzień do najlepszych nie należał.
Sprzątanie po psychopatycznej królowej wampirów nie jest łatwe.
A już zwłaszcza kiedy twoja matka jest tą osobą, która obróciła dawną królową w proch.
Ty i twoi bracia nagle zostajecie księciami, a wasza młodsza siostra - od jakiegoś czasu księżniczka - jest prześladowana przez kilkusetletniego wampira - morderce.
Jak już mówiłem, koszmarny tydzień.
Przynajmniej wszyscy przeżyliśmy. Nawet ciotka Hiacynta, której twarz była teraz tak pokieraszowana, że ciotka przez cały czas zasłaniała ją ciemną woalką od swojego wiktoriańskiego kapelusza i przestała wychodzić z pokoju.
Urządzili ją tak łowcy wampirów, Helios-Ra - tuż przed tym, jak jeden z ich nowych agentów zaczął chodzić z moją siostrą.
Co niezbyt przypadło do gustu mi i moim bracią.
Trzeba przyznać, że ocalił jej życie jakieś dwa tygodnie temu, dlatego staramy się nie zwracać uwagi na ich czułostki.
To znaczy, jasne, Kieran jest w porządku - ale Solange to moja siostra. I tyle.
- Skończ z tą pochmurna miną. Wyglądasz jakbyś nałykał się prochu z Hel-Blar - odparł mój brat Quinn.
Za naszymi plecami znajdowały się królewskie piwnice - bitwa w której zgineła Lady Natasza, była królowa - miała miejsce właśnie tu.
Szkoda, że przy okazji tą bitwa obróciła to miejsce w ruinę.
Wszyscy byli czymś zajęci, sprzątali, porządkowali, albo po prostu wpatrywali się w moją mamę, która spode łba patrzyła na mojego ojca, mówiącego przez cały czas o traktatach pokojowych.
Trudniejsze niż prochy zabitych było usunąć wiszące w powietrzu napięcie.
- Ona jest całkiem niezła - powiedział Quinn na jedną z dworek, która właśnie podnosiła pudło z połmanymi nogami stołu. - Pójdę jej pomóc, tak robią książęta.
Parsknąłem śmiechem na jego słowa, a on ruszył w kierunku dziewczyny.
Jednak w pewnym momencie ona wyprostowała się nagle, stając na stołeczku, z którego miała dobry widok na cały hol.
Wyjęła z torby łuk, a z pudła które niosła trzy ostro zakończone kołki.
Czyli nie był to połamany stół.
Dziewczyna wycelowała broń i prawie bezgłośnie naciągnęła cięciwę.
Zapewne wcale byśmy tego nie zauważyli, gdyby nie to, że wcześniej tak uważnie jej się przyglądaliśmy.
Kołki wystrzeliły że świstem i czymś co możnaby było nazwać śmiertelną precyzją.
Można by było, gdyby nie to, że Quinn rzucił się na dworkę i pociągnął ją za nogę i ściągnął że stołka, na którym dziewczyna stała.
Upadła ona na podłogę, a Quinn wysunął kły tak szybko, że odbiło się w nich światło lapm.
Ja swoimi kłami zaś ukłułem się w dziąsło.
Nie zdołałem dopaść ani do dziewczyny, ani do moich rodziców.
Wyciągnąłem jedynie sztylet i rzuciłem w lecące kołki.
Trafiłem w dwa z nich, przez co te poleciały na ścianę omijając cel, jakim niechybnie była moja matka.
Wszyscy zdawali się poruszać jak w zwolnionym filmie.
Strażnicy odwrócili się w naszą stronę z szeroko otwartymi oczami i wysuniętymi kłami.
Jednak trzeci kołek bezbłędnie sunął dalej, prosto w kierunku serca mojej matki.
Dwórka, która nadal nie uwolniła się z uścisku Quinna uśmiechnęła się - to dowód na to, że w ogóle nie znała mojej rodziny.
Ojciec okręcił się aby stanąć pomiędzy lecącym kołkiem, a moją matką.
Dwóch moich braci - Connor i Marcus - doskoczyło do niego, tworząc szeroką barierę przed moją matką.
W tym samym momencie ona przeskoczyła nad ich głowami i wylądowała lekko po lewej stronie.
Wyciągnęła zza pasa szpadę i zamachnęła się nią jak kijem bejsbolowym trafiając kołek niczym piłkę.
Kołek przez siłę uderzenia zmienił nagle kierunek i wbił się w ścianę po drugiej stronie holu.
Dosłownie chwilę później dziewczyna zdołała wydawać się Quinnowi.
- Chce mieć ją żywą! - krzyknął ojciec.
Za późno.
Dziewczyna wyjęła z kieszeni nóż i sama wbiła go sobie w serce.
Zanim ktokolwiek zdążył zorientować się w sytuacji, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała opadł pył.
Ojciec zaklął bardzo głośno i w bardzo pomysłowy sposób. Mama zacisnęłam pięści.
- Quinn, Logan za mną. Już - rzuciła wściekłe spojrzenie na Marcusa i Connora. - Wy także.
Mama nie lubiła być ratowana przez własne dzieci. Miała naturę wojowniczki, nie dawała nigdy tak łatwo za wygrane.
Spojrzała na nas przenikliwym wzrokiem. Wszyscy zrobiliśmy krok w tył.
- Dokładnie pamiętam - zaczęła łagodnie, mimo tego, że jej spojrzenie wcale się nie zmieniło. - że po wydarzeniach zeszłego tygodnia zakazałam wam kiedykolwiek stawać pomiędzy mną, a bronią.
- Mamo - jęknęła Quinn. - daj spokój.
Jej spojrzenie mogłoby spalić stek.
- Nie pozwolę, żeby moi synowie zginęli z rąk trzeciorzędnej zabójczyni.
- A my nie pozwolimy, żeby z rąk kogoś takiego zgineła nasza matka - dodałem.
Mama przymknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła jej spojrzenie było o wiele łagodniejsze.
- Dziękuję wam chłopcy - powiedziała w końcu. - Jestem z was bardzo dumna, jednakże nie róbcie tego więcej.
Niechętnie pokiwaliśmy głowami.
I to było chyba na tyle. Gdy wróciliśmy do domu, dostaliśmy kategoryczny zakaz wchodzenia do piwniczych komnat.
Wydawać się mogło, że po akcji z Lady Natasza będzie spokój.
Jak widać tylko nam się tak wydawało.
Dzisiejsze wydarzenie w piwnicy, to był tylko początek...
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
A oto pierwsza część opowiadania.
Czytałeś? Zostaw po sobie ślad : )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro