☙7
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Nie wiem ile byłem nieprzytomny. Na pewno nie mogło to trwać cały dzień, bo moja głowa wciąż pulsowała.
Zadrapania, ukłucia i siniaki zbladły. Czułem mrowienie w rękach i nogach, co zapewne było spowodowane tym, że były uwięzione w łańcuchach.
Zacząłem ciągnąć i szarpać. Łańcuch zadzwonił niepokojąco, ale nie puścił.
- Evelyn! - syknąłem. - Evelyn!
- Jestem tutaj - odparła. - Za tobą.
Na dźwięk jej głosu ulga zalała mnie jak szampan.
- Dzięki Bogu. Nie jesteś ranna? - spróbowałem się odwrócić, ale nie bardzo udawało mi się to z miejsca, w którym przywiązany byłem do krzesła.
- To nic nie da - powiedziała, gdy zacząłem szarpać się z łańcuchami. - Są za mocne - odparła.
Gdy udało mi się nieznacznie odwrócić, udało mi się zobaczyć kawałek jej twarzy i szyi w mosiężnym lustrze wiszącym na ścianie za nami. Na gardle i kości policzkowej miała siniaki.
- Od kiedy Hel-Blar mają perskie dywany? Albo zostawiają ofiary przy życiu?
- Nie zostawiają - odpowiedziała. - Montamartre ma nad nimi większą kontrolę niż nam się zdawało.
- Hypnos - wymamrotałem. - Zakład, że to z powodu tego cholernego proszku.
Wzdrygneła się.
- Uratuje nas, uratuje ciebie - powiedziałem, jednak nie byłem jeszcze pewien w jaki sposób.
Zawiodłem ją, zawiodłem ją do diabła. Powinienem był umieć ją ochronić.
Nagle drzwi otworzyły się i zobaczyliśmy go.
Ale to nie był Montamartre.
Tylko Greyhaven*.
- Widzę, że odzyskaliście już przytomność - powiedział z drwiącym uśmieszkiem.
Miałem zamiar zbić mu ten uśmiech z twarzy. Podszedł do nas.
- Jedno z książątek Drake'ów - powiedział patrząc na mnie. - Głoszą plotki, że ta dziewczyna cię zamordowała.
Evelyn prychnęła, a on spojrzał w jej stronę.
- Zapłacę dwukrotność tej sumy, którą dostałbyś za mnie, jeśli natychmiast wypuścisz Evelyn - powiedziałem.
Wysuniete na maksa kły kłuły mnie w dziąsło. Podszedł do niej, przez co zniknął mi z pola widzenia.
Widziałem tylko kawałek jego odbicia w lustrze.
- Masz osiemnaście lat Logan, i raczej nie jesteś multimilionerem. Nie stać cię na nią nawet jakbym chciał się jej pozbyć - odpowiedział, przyglądając się Evelyn.
- Ładna jesteś - powiedział biorąc ręką jej brodę. - Naprawdę ładna, szkoda, że te siniaki tak szpecą ci twarz - odparł.
Miałem ochotę mu przywalić. Wielokrotnie. Evelyn siedziała w bezruchu wbijając w niego nienawistne spojrzenie.
Szarpnąłem mocno łańcuchami. Nie może jej skrzywdzić! Niewybaczyłbym sobie tego!
- Złożę Ci propozycje - powiedział do niej. - Możesz zostać ze mną i być moja, tylko moja - odparł.
- Możesz sobie śnić - odpowiedziała mu głosem ostrym jak sztylety, którymi tak bardzo lubi walczyć.
- Szkoda. Naprawdę szkoda - stwierdził Greyhaven powoli wyjmując swój sztylet. - W takim razie nie dajesz mi wyboru - powiedział zbliżając do niej ostrze.
- Zostaw ją! - wrzasnałem, wściekłe potrząsając łańcuchami. - Weź mnie zamiast niej! Mnie zamiast niej, do cholery!
Greyhaven wbił we mnie spojrzenie. Najwyraźniej bawiła go moja reakcja.
Znów skierował się w stronę Evelyn i zapewne by ją zabił, gdyby drzwi nie otworzyły się z hukiem.
- Greyhaven przestań bawić się swoją nową zabawką. Potrzebują cię.
Greyhaven odwrócił się i obdarzył nowo przybyłego nienawistnym spojrzeniem.
- Nie widzisz, że jestem zajęty Lars?
- To nie może czekać - zapewnił go Lars chłodno. - Montamartre nie zaczeka. Zdradzisz nas wszystkich, bo nigdy nie potrafisz odmówić sobie małej nagrody. Bitwa się zaczęła, a jej dowódca siedzi tutaj i bawi się zakładnikami. To niewygląda dobrze.
Greyhaven zacisnął szczękę, aż wyglądał jakby miała mu zaraz pęknąć. Potem uśmiechnął się do nas.
- To tylko chwilowa zwłoka, zapewniam - powiedział, po czym wyszedł razem z Larsem i drzwi za nimi się zatrzasnęły.
- Wszystko w porządku? - zapytałem ją.
- SÌ - odpowiedziała. - Masz pomysł jak się uwolnić?
Nie miałem.
- No niezbyt - odpowiedziałem.
Siedziałyśmy chwilę w milczeniu, ciszę jednak w pewnym momencie przerwała Evelyn.
- Per l'amor di Dio!
- Co się stało? - zapytałem zdezorientowany.
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
𝐸𝑣𝑒𝑙𝑦𝑛
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Dlaczego wcześniej o tym niepomyślałam?!
Zazwyczaj mam ze sobą pełno broni. Tutaj jednak najwyraźniej mi ją odebrali, ale jednak nie całą. Na szczęście! Może wydawać się to głupie, ale noszę scyzoryk w biustonoszu. Zawsze mam ten scyzoryk przy sobie, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy mógłby się przydać. Na przykład teraz.
Kilkoma szarpnięciami odpiełam guziki znajdujące się z przodu bluzki i próbowałam sięgnąć scyzoryk.
Jednak związane ręce mi to utrudniały. Szarpałam się, aż niewiem jaki sposobem sięgnęłam po jego rączkę.
Zaczęłam przecinać szur, wiążący mi ręce. Było to trudne, ponieważ nadal miałam je za plecami.
Czułam, że się ranie, ale ważniejsze było teraz aby się uwolnić.
- Evelyn, co się dzieje? - zapytał zaniepokojony Logan. No tak, zapewne wyczuł zapach krwii.
Akurat w tym momencie coś strzeliło, a mnie zalała fala bólu.
W chwili przerażenia pomyślałam, że przecięłam sobie jakiś mięsień, ale po chwili pojęłam, że moje ręce są już wolne.
Kilkoma szybkimi ruchami przecięłam linę znajdującą się przy moich stopach i wstałam z krzesła.
- Evelyn - usłyszałam znowu zaniepokojony głos. Zamiast mu odpowiadać podeszłam do niego. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Jak ty...? - Jego wzrok padł na moje pokaleczone nadgarstki i scyzoryk w dłoni. - Och - dokończył, a ja wzięłam się za uwolnienie go.
Było trudniej, ponieważ jego ręce i nogi otoczone były łańcuchem. Cienkim, ale wytrzymałym. Starałam się podważyć jedno z ogniw otaczających ręce Logana.
Przyglądał on mi się w skupieniu. Muszę przyznać, że znajdowaliśmy się naprawdę blisko siebie.
Gdy w końcu rozchyliłam ogniwo na tyle, aby łańcuch się w tym miejscu rozpadł przeszłam do uwalniania jego nóg.
- Jesteś niemożliwa - powiedział. - I właśnie to w tobie lubię - miło mi było to słyszeć.
W ostatnim czasie poczułam coś, czego się niespodziewałam. Ba, bardziej spodziewałam się, że zaakatkują mnie setki Hel-Blar...
Nie spodziewałam się jednak, że się zakocham.
Logan jest czarujący, opiekuńczy i dobrze czuję się w jego towarzystwie...
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Ona jest niesamowita. Nie wiem do końca jak, ale nas uwolniła. Martwi mnie tylko, że pokaleczyła sobie przy tym ręce.
Gdy mnie uwalniała, pomyślałem, że był to idealny moment na pocałunek.
Spojrzałem na nią, która kończy rozwalać łańcuch i zaciągnąłem się powietrza. Niebywałe, że po tym wszystki co przeszliśmy ona nadal pachnie cudownie. Bzem i jaśminem.
Gdy skończyła rozprawiać się z łańcuchem podniosła głowę i napotkała moje spojrzenie.
Patrzyliśmy sobie w oczy - obie pary o zielonych tęczówkach. I stwierdziłem, że ten moment jest odpowiedni na pocałunek.
Pochyliłem się delikatnie w jej kierunku, dając jej szanse na odsunięcie się.
Ale ona jednak tego niezrobiła, dlatego przybliżyłem się do niej jeszcze bardziej i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
Nie złamała mi nosa, ani nie zaatakowała mnie scyzorykkiem. A to dobrze wróżyło.
Gdy odsuneliśmy się od siebie widziałem delikatny uśmiech na jej twarzy, ja zapewne szczerzyłem się jak głupi, ale tak to już mam gdy jestem wesoły.
- Może byśmy się z tąd ulotnili? - zapytała, a ja pokiwałem głową.
Amory amorami, ale nadal jesteśmy u Greyhavena.
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Czytałeś? Zostaw po sobie ślad : )
*Greyhaven - pomocnik i prawa ręka Montamartra
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro