Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☙6

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Rozumiem ją. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie.
Wydawało mi się, że usnęła.
W moich ramionach.

Było to przyjemne uczucie.

Od samego początku, od kąd ją poznałem czułem jakbyśmy znali się od zawsze. Coś we mnie rozpoznawało coś w niej.

Chciałbym częściej mieć ją w swoich ramionach, chciałbym móc całować jej malinowe usta...chciałbym aby czuła do mnie to co ja do niej.

Sam nie wiem kiedy, ale powieki same mi się zamknęły.

Gdy rano się obudziłem nigdzie dookoła nie było Evelyn.

Poderwałem się na równe nogi i rozejrzałem po jaskini. Nie było jej.

Wyszedłem na zewnątrz i ją zauważyłem. Myślała, że nie ma nikogo w okolicy i, że ja jeszcze śpię. Nuciła sobie coś jednocześnie strugając kołki z drewna. Następnie wstała i na próbę rzuciła jednym z nich w drzewo...w które wbił się strasznie mocno.

Wyglądała przy tym zniewalająco.

W pewnym momencie odwróciła się w moją stronę i zobaczyła mnie stojącego nadal przy jaskini.

- Widzę, że nareszcie się obudziłeś - powiedziała. - Masz plan, co robimy? - zapytała poważnie, a ja pokręciłem głową po chwili wahania.

- Nie mam - przyznałem. Evelyn umilkła na chwilę, po czym podniosła głowę z błyskiem w oku. - Masz ten telefon? - zapytała, a ja wyjąłem go z kieszeni.

- Będziesz próbowała go wskrzesić? - zapytałem z delikatnym uśmiechem, a ona odpowiedziała mi tym samym.

- Spróbuję, kiedyś byłam całkiem niezła jeżeli chodzi o elektronikę - odparła. Położyła telefon na ściętym pniu niedaleko drzewa i rozłożyła go na części.

- Mógłbyś tak nade mną nie stać? - zapytała niepodnosząc wzroku.

Mógłbym patrzeć na nią godzinami, ale odeszłem kilka kroków.

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
𝐸𝑣𝑒𝑙𝑦𝑛
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Miałam nadzieję, że to zadziała. Naprawdę mam nadzieję. Kątem oka widziałam jak Logan zaczął...ćwiczyć? Czy on to robił specjalnie, abym nie mogła się skupić?

Ponownie spojrzałam na telefon, ale wzrok uciekał mi w stronę Logana, który teraz zdjął bluzkę. W pewnym momencie pochwycił mój wzrok i uśmiechnął się delikatnie, przez co ja natychmiast opuściłam głowę.

Chwila, czy ja się zarumieniłam? O Boże, co się ze mną dzieje? Na szczęście włosy zasłoniły mi twarz.

Postarałam skupić się na telefonie.

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
W pewnym momencie Evelyn w podskokach rzuciła się na mnie i mnie przytuliła. Stałem w szoku. Czy ktoś ją podmienił?

Jednak po chwili zorientowałem się, co było przyczyną jej nagłego wybuchu radości.

- Działa! - krzyknęła podając mi telefon. Wziąłem go do ręki i naprawdę, odblokował się normalnie. Uśmiechnąłem się do niej.

- Jesteś wielka - powiedziałem.

- Forse un po - odpowiedziała po włosku.

Próbowałem dodzwonić się do matki, ojca i Sebastiana. Nikt nie odpowiadał. Byłoby to nie do pomyslenia, chyba że polowali, albo walczyli. Solange odebrała po drugim dzwonku.

- Logan? - powiedziała piskliwym głosem.

- Tak, a kto? - odparłem zirytowany. - Sol, co się dzieje? Dlaczego nikt nie odbiera telefonu? - zapytałem.

- Logan! - wrzasnęła tak głośno i nagle, że prawie upuściłem telefon.

- Czemu tak wrzeszczysz? I, auu! - Evelyn spojrzała na mnie pytająco, ale wzruszyłem ramionami.

Niepotrafiłem zrozumieć swojej rodziny w nawet najlepszych czasach.

- Ty żyjesz! O Boże.

- Pewnie, że ży...

- Nicholas! To Logan. Nic mu nie jest. Nie wie...Hej, przestań ty...

Najwyraźniej walczyli o słuchawkę. Solange wygrała. Słyszałem jak Nicholas krzyczy: - Kopnełaś mnie!

- Och, Logan, tak się cieszę, że słyszę twój głos - Jej własny głos trząsł się, jakby płakała.

- Hej - powiedziałem. - nic mi nie jest. Nie płacz Sol. Wszystko w porządku.

- A Evelyn? Jest z tobą? - zapytała.

- Tak, i nic jej nie jest - odpowiedziałem.

- Dobrze, gdzie do cholery wy byliście?

Musiałem znów odsunąć telefon od ucha, bo jej głos stał się piskliwy.

- Jestem w takiej jaskini z Evelyn. Gonili nas Zwiadowcy i Hel-Blar - powiedziałem. - Później telefony nam padły i stracilismy orientację w terenie - wyjaśniłem.
Evelyn dawała mi jakieś znaki rękoma.

- Logan, wszyscy myślą, że nie żyjesz.

- Słuchaj, naprawdę nie mogę rozmawiać. Gdzieś w okolicy są Hel-Blar. Możesz skontaktować się z Kieranem? Jeśli mama i tata nie odbierają telefonów, będziemy potrzebować pomocy. I to szybko.

- Już do niego dzwonię.

- Dobrze. Powiedz mu, że spotkamy się z nim z miejscu.

- Wszyscy spotkamy się na miejscu.

- Zostań w domu Solange. Mówię serio.

- Cieszę się, że żyjesz, ale pocałuj mnie w tyłek, Logan. Mówię serio.

- Montamartre chce ciebie.

- Serio? Ale skoro odwracanie uwagi tak dobrze mu wychodzi, może nam też.

- Nie wykorzystam mojej młodszej siostry jako przynęty. Nie po tym, co stało się w twoje urodziny. Prawie cię dopadł Sol...

- Do zobaczenia, Logan. Pozdrów Evelyn.

- Czekaj, nie możesz - cholera!

Odłożyła słuchawkę. A niech to szlag!

- Nie możesz oczekiwać od niej, że będzie siedziała w domu, kiedy jej rodzinie grozi niebezpieczeństwo.

Zerknąłem na nią.
- Ty też zostajesz.

Prychnęła.
- Chyba śnisz.

- Evelyn...

- No. Un duro no.

Kłóciłbym się znacznie dłużej, ale coś ciężkiego uderzyło mnie w skroń.

- Mówiłem, że ktoś tu jest - usłyszałem czyjś głos. Miałem mroczki przed oczami.

Evelyn odwróciła się, ze szpadą w dłoni, ale było już za późno. Hel-Blar zbiegały ze zbocza z głośnym rykiem.

Walczyliśmy jak koty wrzucone nagle do lodowatej wody. W zasadzie nie myślałem, kierował mną tylko instynkt przetrwania i nieposkromione pragnienie przeżycia.

Evelyn jakoś sobie radziła, chodź ledwo się wyrabiała. Było ich po prostu za dużo.

W pewnym momencie jeden z Hel-Blar rzucił nią o ścianę jaskini. Dosłownie rzucił. Czarnowłosa opadła nieruchomo pod ścianę.

- Nie! - krzyknąłem, a chwilę później dostałem kamieniem w głowę.

Zobaczyłem płomienie, potem gwiazdy, aż wreszcie zapadła ciemność.

❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧

Czytałeś? Zostaw po sobie ślad : )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro