Rozdział 14 Część 3
Tym razem na serio to ostatnia część tego wspomnienia i wrócimy to teraźniejszości
Mam nadzieję ,że mi to wyjdzie.
Także z perspektywy księżniczki.
Ayla:
Siedmioletnia już dziewczynka siedziała w swojej komnacie. Dzień wcześniej on tylko raz ją zawołał do siebie. Myślała, że może już jest dobrze, że powie jej coś miłego. Jednak się pomyliła. Powiedział jej, iż na czas przygotowań jego wyjątkowego, tak jego, nie ich wspólnych, tylko pana księcia, bo tak jej kazał się do niego zwracać. Wracając, jego wyjątkowego przyjęcia urodzinowego, bo będzie pełnoletni, w końcu ona ma siedzieć w komnacie, a później na jego urodzinach ma siedzieć tylko w kącie sama. A przed północą ma wrócić do swojej komnaty.
Księżniczka starała się nie rozpłakać. Nie odezwała się do niego ani słowem, tylko smutna pokiwała głową i uciekla z jego komnaty. Teraz siedziała właśnie w komnacie skulona na łóżku i patrzyła tylko na swe rysunki, gdzie wszędzie była sama bez nikogo.
- To niesprawiedliwe - schowała głowę w kolanach, czując spływające łzy. - Co ja zrobilam nie tak, że mnie tak traktują? - myślała, płacząc. Ciągle miała też przed oczami tego miłego demona o zielonych oczach i srebrnych włosach. Nie wiedziała, że był bogiem śmierci, ale nie dbała o to. Coraz częściej myślała, żeby po prostu uciec, gdy będą się świetnie bawić bez niej i go odnaleźć.
Raum:
Sam ciągle nie wiedział, dlaczego ją tak traktuje, ale cóż, musiała sobie poradzić. Sam miał już powoli dosyć własnego zachowania, ranienia jej, ale druga strona mu mówiła, że dobrze robi. Zły uderzył pięścią w ścianę swej komnaty, zaciskając oczy. Jakoś chciał to zwalczyć w sobie, ale nie potrafił. Może ojciec w końcu znajdzie sposób. Siostrzyczka mu to wybaczy, zanim nie bedzie za późno. No tak, przecież to także miały być jej urodziny, nie tylko jego, ale nie pomyślał, zanim nie wypowiedział w jej kierunku przykrych słów z naciskiem "Jego Urodziny ". Westchnął smutno i żeby się uspokoić, zaczął czytać książkę. Słyszał oczywiście jej popłakiwanie w komnacie, ale nie ruszył się z miejsca, choć marzył, żeby po prostu wyjść, pójść do niej, przytulić i powiedzieć, że bardzo ją kocha. Że wszystko będzie dobrze.
Tymczasem służba szykowała wszystko na to wyjątkowe przyjęcie, poza jedną kobietą. Tanya była świadkiem jak guwernantka Helga znęcała się psychicznie nad księżniczką i szarpała jej cudne włosy szczotką. Poszła to więc zgłosić panu, zapukała do jego gabinetu.
- Przepraszam na najście - ukłoniła się - Muszę powiedzieć coś jego wysokości. Chodzi o księżniczkę Ayle.
Lucyfer uniósł głowę.
- Mój syn znow coś jej zrobił? - Tanya pokręciła głową na nie.
- Całe dnie siedzi w komnacie i nie wychodził. Chodzi o Helge.
- O guwernantkę?
- Tak, mój panie. Zachowuje się karygodnie wobec księżniczki. Wytyka jej, że tak się wyraże, że jest brzydka, że powinna nosić brzydkie sukienki, że tu cytuje jej słowa, że księżniczka żre jak prosię. Wyrwała jej nawet szczotką mnóstwo włosów. Księżniczka nie chce nic jeść, nie chce pić, nawet jak przynoszę jej truskawki. Kręci tylko główką i ze smutnym uśmiechem odmawia. Wasza wysokość, błagam, skontaktuj się z mądrą sową Niną - dawną guwernantką księcia. Ona na pewno coś poradzi. Serce mi się kraje, gdy wszyscy widzą księżniczkę smutną i zapłakaną. I prosze nic nie mowic Heldze, bo ona będzie się zarzekać, że nie robi jej nic złego, a widziałam to sama.
Lucyfer popatrzył na Tanye. Wierzył jej.
- Dobrze, spróbuję coś na to zaradzić.
- odparł.
Tanya ukłoniła się w geście podziękowania i wyszła. Lucyfer odchylił się zaś w fotelu i pomasował skronie, wzdychając ciężko.Tak jak powiedział Tanyi, skontaktował się z Niną i dostał natychmiastową odpowiedź, że pojutrze pojawi się jej kuzynka Luna, trochę ekstrawagancka, ale za to wyjątkowa. Zastrzegła, że Helga ma zniknąć, bo znalazła o niej informacje, że się nie nadaje na opiekunkę. Lucyfer jej bardzo podziękował i wrócił do sprawy z pentagramem. Miał nadzieję, że wywar, który zrobił zadziała i będzie dobrze.
I w końcu nadszedł dzień szesnastych urodzin księcia. Pojawiło się mnóstwo osób, które zamierzały świętować ten wyjątkowy czas uzyskania pełnoletności i pentagramu. Jedynie księżniczka była smutna. Nikt nie zwracał na nią uwagi, bo to także był też jej dzień ósmych urodzin, ale kto by się przejmował. Usiadła tylko gdzieś w kąciku sama ze spuszczoną głową i po prostu starała się nie płakać. Po chwili przyjęcie się zaczęło. Lucyfer i Lilith myśleli, że może księżniczka nie chciała przyjść, bo jej nie widzieli, dlatego po uzyskaniu przez syna pentagramu i jego powrocie do normalności namówią go, by poszedł z nimi do Ayli, żeby złożyć jej chociaż życzenia i dać dużego pluszaka psa przytulankę, aby w końcu się uśmiechnęła.
Kiedy nadszedł czas przekazania pentagramu, oczywiście Raum stanął na środku kręgu głównego znaku królestwie. Księżniczka tymczasem smutna wyszła, zostawiając rulonik z malunkiem i na nim czarną różę, i smutna wyszła, chcąc iść po woreczek z kilkoma rzeczami, by odejść z domu. Czuła się niechciana i niekochana, jednak nikt nie podejrzewał, że ktoś będzie jej zagrażać. Ktoś zagrodził dziewczynie drogę i namówił, żeby poszła z nim i jego bandą do jednej z komnat, ponieważ mieli dla niej prawdziwego jednorożca. No dziewczynka, choć niepewnie, ochoczo jednak z nimi poszła, nie wyczuwając zagrożenia jakie na nie czyhają. Książę tymczasem uzyskał pentagram na wierzchu dłoni i rozejrzał się. Podszedł do ojca.
- Tato, a gdzie moja mała siostrzyczka? -zapytał. Wrócił do normalności, tylko nie pamiętał co się z nim działo i co zrobił. Lucyfer spojrzał na syna zdziwiony. Być może tak właśnie ta mikstura działa, może to i nawet lepiej, ale i tak będzie musiał mu przypomnieć.
- No kazałeś jej chyba iść do komnaty. Bo nie chciałeś, że jak to się wyraziłeś, żeby nie była na twoich urodzinach, synu.
Książę spojrzał zaskoczony na ojca.
- Ja miałbym coś takiego mówić? Przecież... -urwał, coś go tknęło. - Tato, co się ze mną działo? - zapytał z powagą w głosie, na co Lucyfer namówił go, żeby poszedł z nim i po chwili w jego zwierciadle ukazało się to, co się z nim działo od chwili czternastych urodzin poprzez spożycie podejrzanego drinka, aż do mówienia i sprawiania przykrości siostrze. Z każdym obrazem i słowem, które książę słyszał, rozszerzył oczy w szoku. - Ja, nie...
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie chciałeś, ale dałeś im się omamić jak dziecko. Wężowej siostrze Setha, Yasmine. Te same węże zabiły moją siostrę - królową kruczego lasu. Celestie. Musisz znaleźć szybko siostrę. Bo może uciekła.
Pokiwał głową i pierwsze, gdzie się udał, to natychmiast do sali balowej, bo kazał jej wtedy siedzieć w kącie. Wyrzucał sobie swoją głupotę. Miał tylko nadzieję, że mu jego mała słodka siostrzyczka wybaczy. Zauważył jakiś rulonik na stoliku oraz czarną różę. Jego ulubiony kwiat. Rozwinął rulonik i jego źrenice się rozszerzyły bardziej. Bowiem na pergaminie był jego portret, ale także jego mała siostra. Byli szczęśliwi. Odczytał także słowa " Dla starszego księcia. Wszystkiego najlepszego. Przepraszam że zawadzam. Żegnajcie".
- Siostrzyczko - wyszeptał - To ja Cię bardzo przepraszam - Miał zamiar szukać jej dalej, gdy jego skrzydło nagle dziwnie zareagowalo. Miał jakieś złe przeczucia i szybko udał się w tym kierunku. Usłyszał wredne śmiechy i to mu przypomniało też o tej wizji, której wtedy doznał, gdy nie był sobą. Drzwi komnaty były zamknięte, w jego dłoni pojawił się jego miecz i rozciął je, wpadł tam. To, co zobaczył nie zapomni do końca swego życia. Jego mała siostrzyczka pobita i okaleczona, nieprzytomna, dojrzał także swoje pióro w jej krwi.
- Co jej zrobiliście? - wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego oczy okryły się szkarłatem i czystą furią tak, że ziemia trzęsła się w posadach. -Jak śmieliście ją tknąć?! -Zabił ich jednym ruchem, nie dając im wypowiedzieć zdania. Szybko także zjawił się przy siostrzyczce, biorąc ją na ręce.
- Ayluś, siostrzyczko, proszę, proszę otwórz oczy. Prosze cię, błagam - Mówił do niej, czując łzy i poczucie beznadziei. - Proszę, nie umieraj. Nie możesz umrzeć, proszę, zbudź się - Poczuł, że ktoś mu kładzie dłoń na ramieniu i spojrzał na ojca. - Ona nie... Ona nie może umrzeć, nie może - wyszeptał drżącym głosem.
- Zabierz ją do sali szpitalnej. Ja spróbuję coś znaleźć - Raum pokiwał tylko głową i wstał, trzymając siostrę w ramionach. Wyglądała delikatnie i krucho, jak porcelanowa laleczka. Zabrał ja do sali szpitalnej, czując łzy i żal. Żal i złość na siebie, że do tego doprowadził. Położył ją na łóżku i wezwał medyków, którzy się nią zajęli. On wyszedł, mógł tylko patrzeć zza szyby. Położył dłoń na szybie. Tak bardzo nienawidził teraz siebie za to. Zaciskał oczy znowu czując łzy. Oparł się o ścianę i osunął na kucki, czekając na wieści.
Patrzył ciągle szklistym spojrzeniem przed siebie przez kolejne trzy godziny, gdy podszedł do niego medyk. Wstał szybko.
- Co z nią? -medyk tylko pokręcił głową.
- Nie wiadomo, wasza książęca mość. Najbliższe czterdzieści osiem godzin pokaże, czy przeżyje. Dużo ran i obrażeń wewnętrznych. I jeszcze ta chudość, tak jakby była głodzona - Książę słuchał tego z uwagą.
- Jak to głodzona? Przecież to niemożliwe. Chyba, że....
- Chyba, że była guwernantka ją głodziła - dodał głos. Raum spojrzał i zauważył dziewczynę o kolorowych włosach, poznał ją od razu.
- Luna.
- Dawno się nie widzieliśmy. Chyba od czasów szkolnych, nie sądzisz?
- Możliwe. Przepraszam Luno, że jestem mało rozmowny, ale... Muszę iść - odwrócił się szybko napięcie i poszedł. Swoje kroki skierował do komnaty księżniczki. Musiał się dowiedzieć, co mógłby zrobić dla niej. Wszedł do środka. Było szaro, ponuro i bardzo zimno w tejże komnacie. Rozejrzał się. Wszędzie leżały brzydkie sukienki, ani jednej ślicznej. Nie, było kilka ślicznych, ale podarte. Walały się też liczne śmieci i szmaty. Zaczął sprzątać to pobojowisko. Nie mógł przecież pozwolić, żeby jego mała siostrzyczka spała w takim bałaganie. Musiał oderwać myśli. Nagle jego uwagę przykuło kilkanaście kartek. Niektóre były z bardzo smutnymi malowidłami przedstawiającymi Ayle i krótkie opisy tego, że jest sama, niechciana, niekochana. Książę usiadł na łożu siostrzyczki i wtedy spadła koperta. Podniósł ją i odczytał, że była dla niego. Wyjął więc list i zaczął go czytać. Z każdym słowem, które czytał, łzy płynęły po jego policzkach. Księżniczka pisała jaka jest nieszczęśliwa i smutna. Że choć raz chciałaby usłyszeć od niego miłe słowo. Chciałaby z nim tak normalnie porozmawiać, że nie musiałby spędzać z nią cały czas dnia wystarczyłoby tylko dla niej piętnaście minut rozmowy. Nie musi jej kochać wystarczy, żeby ją lubił. Na koniec dodała, a to było świeże, że jest jej smutno, bo nie mogła z nim spędzić wspólnych urodzin. Zamierzała odejść z pałacu, by nikt nie zauważył. Bardzo przepraszała, że zawadza. - Jak mogłem być tak głupi? Przecież wtedy, gdy byłaś w brzuchu mamy, obiecałem że bedę cię bronić i kochać ponad wszystko. Siostrzyczko - przytulił list, zanosząc się szlochem. Nie chciał jej stracić. Zauważył jakiś cień na ścianie, zacisnął szczękę i wyrwał pięć piór. - Jeśli ona umrze, to znajdę cię draniu, gdziekolwiek jesteś i własnoręcznie zabije - Rzucił pióra w ścianę, które rozbłysły się światłem, odganiając cienie. Wstał z łóżka. Podjął decyzje, która okazała się słuszna. Wyszedł i udał się natychmiast do ojca. Gdy go znalazł w bibliotece, to powiedział :
- Jest sposób, żeby siostra przeżyła.
Lucyfer spojrzał na syna.
- Tak, czekanie - Książe pokręcił szybko głową
- Mogę to zrobić. Mogę użyć kontraktu faustowskiego,żeby ją ocalić. Tato, to jedyny sposób, błagam cię - powiedział z desperacją w głosie. Lucyfer popatrzył zaskoczony na syna. To bylo zakazane, ale..
- Dobrze, masz zielone światło. Jakoś to wytłumaczę radzie starszych.
- Dziękuje - wyszeptał z małą ulgą w głosie i udał się jak najszybciej do siostry. Poprosił medyków, by wyszli i zamknęli drzwi, co uczynili. Książę tymczasem podchodził do siostry powoli, było słychać stukot jego obcasów. - Chcesz żyć. Chcesz być szczęśliwa. Uczynie to dla ciebie, M
my little princess - wyszeptał, a jego opadające czarne krucze pióra przysłoniły całą salę w której leżała. Uśmiechnął się smutno, by po chwili znaleźć się w bardzo ciemnym lesie. Był pod postacią kruka i w locie szukał księżniczki. Znalazł po chwili skuloną postać pod połamanym drzewem. To połamane drzewo było odzwierciedleniem jej złamanego serca. Dziewczynka tylko płakała.
- Nie płacz, malutka.
Dziewczynka podniosła wzrok.
- Kim jesteś?
- Jestem kimś, kto może ci pomóc. Kimś, kto sprawi, że na twojej twarzy wróci uśmiech.
- Nie potrafię się uśmiechać. Nikt mnie nie kocha, poza tym czuje, że umieram -wyszeptała dziewczynka, a na potwierdzenie tych słów pokazała ciernie, które powoli ją oplatały.
- Nie umrzesz. Pragniesz żyć, księżniczko. Moje szkarłatne oczy to widzą. Chcesz być szczęśliwa i odzyskać kogoś.
- Ale on mnie nie chce. Pokazywał mi to na każdym kroku - odrzekła smutno.
- Mogę sprawić, że cię pokocha. Wystarczy tylko, że zawrzesz ze mną pakt.
Ayla przechyliła głowę, nie rozumiejąc.
- Ale przecież nie mam duszy.
Demon się tylko zaśmiał wesoło.
- Och, nie chce twojej duszy. Chce czegoś innego. W zamian za miłość starszego brata, chce byś zapomniała o bólu, smutku, cierpieniu. Oraz także zablokuje twe wyjątkowe moce, by cię nie zabijały. Będę twoim opiekunem, ostoją, rycerzem, sługą. Kimkolwiek zechcesz, księżniczko. Musisz tylko powiedzieć, że się zgadzasz.
- I naprawdę będę szczęśliwa?
- Tak, będziesz szczęśliwa - Sprawił także, że w jej umyśle mroczny las zmienił się na piękną łąkę pełnych kwiatów. Księżniczka patrzyła na to z niedowierzaniem. Spojrzała na drzewo, które miało piękną koronę. Było odbudowane. Spojrzała na przybysza.
- A więc się zgadzam.
- Tak więc na mocy kontraktu faustowskiego, żyj, księżniczko Aylo - Sprawił, że jej oku pojawiła się pieczęć i zniknął.
Książę tylko już czekał, aż jego mała siostrzyczka się obudzi. Wrócił do swej naturalnej formy i ujął delikatnie jej dłoń. Ayla zaczęła powoli kręcić głową, wybudzając się. Gdy otworzyła oczka, rozejrzała się i po chwili wystraszona się odsunęła od niego. Myślała, że znowu jest na nią zły i zagniewany.
- P - przepraszam, panie książę. P - pewnie zniszczyłam ci twoje urodziny - powiedziała wystraszonym głosikiem. Jakie było jej zdumienie, gdy usiadł przy niej i po prostu przygarnął ją do siebie, tuląc mocno.
- Proszę, nie mów tak do mnie. To była głupota. Tak bardzo cię przepraszam, siostrzyczko. Chce, żebyś do mnie mówiła "braciszku" lub jakkolwiek zechcesz - rozpłakał się z uczuciem ulgi. - Tak się cieszę, że żyjesz. Obiecuje, że już będzie inaczej, lepiej.
- Ale ja...- On tylko przytulał siostre, a to było dla niej nowe, nagle poczuła jakieś miłe uczucie, ciepło w swoim serduszku. Książę tylko się uśmiechnął. A tylko miłość potrafiła posklejać złamane i zamarznięte serce.
- Tak bardzo cię kocham, siostrzyczko. Wybacz mi proszę, że byłem takim kretynem -wyszeptał.
Księżniczka była zaskoczona, ale też po raz pierwszy poczuła się naprawdę kochana.
- A więc ten kruczek miał rację? Odzyskałam cię, prawda? Braciszku -powiedziała trochę niepewnie.
- Ayluś... To ja od początku byłem tym krukiem -Dziewczynka spojrzała na niego zaskoczona. Spojrzała na tafle szkła, miała w oku pentagram taki sam jak jej brat - Odpocznij chwilę. Pójdę pomówić z rodzicami. Byłaby wielka szkoda, gdyby księżniczka nie miała miłych urodzin.
- No, ale już jest po moich urodzinach -powiedziała ze smutkiem. Raum ujął tylko jej dłonie i uśmiechnął się łagodnie.
- To nic. Jeden dzień w tą czy w tą nie zrobi różnicy. Sprawię, że będziesz czuła się jak królewna, dobrze?
- Ale nie mam żadnego ładnego ubrania. Helga mi wszystko zniszczyła i powiedziała, że jestem gruba i brzydka jak świnia.
- Nie jesteś ani brzydka, ani gruba. Jak już, to twoja była guwernantka jest tłustą krową. Poważnie ci mówię. A o sukienkę się nie martw - powiedział i na potwierdzenie swoich słów weszła Luna z piękną, fioletową suknią balową dla jego siostry.
- Moje ty biedactwo, wiele przeszłaś. Wiesz co, mam pomysł. Na moment puścimy twojego brata głupola do rodziców, żeby załatwił to co musi, a w międzyczasie dam ci zmiksowane truskawki z odrobiną mleka i miodu. Później cię pięknie uczeszemy i ubierzemy, panienko Aylo - Dziewczynka zachichotała słysząc, że ktoś nazwał jej brata głupolem, na co nawet trochę zasłużył i pokiwała głową.
- Tak, tak, Luna nabijaj się ze mnie. I tak ci kiedyś przyczepie do twojego kociego ogonka kokardę z dzwoneczkiem - Droczył się z nią i ku jego zaskoczeniu księżniczka wybuchnęła gromkim śmiechem.
- No i zobacz. Rozśmieszyłeś ją - Pokręciła rozbawiona głową.
- O to chodziło - Także się zaśmiał i poszedł do rodziców poinformować, że Ayla się obudziła oraz, że byłoby miło posadzić ją w sali tronowej na tronie. Lucyfer i Lilith oczywiście się zgodzili, ale zapytali, co on jej podaruje. Książę uśmiechnął się tajemniczo.
- To będzie coś jak ślub, tylko taki inny -uśmiechnął się tajemniczo i udał się do siostry. Tak jak podejrzewał, była już gotowa i bajecznie wyglądała w tej sukni. Jednak czegoś brakowało. Nagle odczuł to boleśnie. -Auć, za co Luna?
- Och, potrzebowałam twoich dwóch ślicznych piórek - trzymała pewien kamyk. Złączyła dłonie i wyszeptała zaklęcie, gdy je otworzyła, to miała na dłoni najpiękniejszy diadem dla księżniczki. Dziewczynce aż się oczy zaświeciły na takie cudo.
- Nauczysz mnie robić takie coś, Luno?-zapytała.
- Ależ oczywiscie, że tak, księżniczko. A na razie może książę niech czyni honory?
- Ach, tak, no oczywiście - Samo go to urzekło. Wziął delikatnie diadem i założył na głowę księżniczki. - No i teraz wyglądasz jak prawdziwa princess, siostrzyczko - uśmiechnął się czule i wziął ją na ręce jak królewnę. Dziewczyna wesoło machała nóżkami, gdy tak ją niósł. Gdy wszedł z nią do sali tronowej, posadził ją na tronie i skłonił się z gracją.
- Wygodnie, moja mała królewno? - zapytał, na co księżniczka się uśmiechnęła.
- Tak, bardzo wygodnie.
Odwzajemnił delikatnie jej uśmiech i uklęknął na jedno kolano, ujmując jej dłoń.
- Mam dla ciebie wyjątkowy podarunek, siostrzyczko. Ale wcześniej o coś cię poproszę - powiedział, a księżniczka patrzyła na niego zaciekawiona o co chce poprosić. Książę odchrząknął i zaczął mówić. - Ukochana siostrzyczko. Najdroższa i najpiękniejsza, księżniczko Aylo. Jesteś wyjątkową dziewczyną o złotym sercu, piękną damą, którą pragnę uszczęśliwić. Składam oto przed tobą uroczystą przysięgę. Postaram się być dla ciebie najlepszym bratem, opiekunem, rycerzem i przyjacielem.
Lucyfer ukradkiem otarł łzy, bo to było piękne. Nareszcie było dobrze. Książę mówił dalej.
- Obiecuję, że obronię cię przed tymi, którzy zechcą wyrządzić ci krzywdę. Będę cię wspierał w trudnych chwilach i cieszyć się z twoich sukcesów. Chce zawsze widzieć na twej twarzyczce promienny uśmiech i zero smutku i łez. No chyba, że stłuczesz sobie kolanko, to wtedy podmuchamy i ucałujmy, by nie bolało - Kilka osób się zaśmiało. Księżniczka też się zaśmiała, bo to było słodkie - Tak więc najsłodsza siostrzyczko Aylo - wyjął pudełeczko. - Czy uczynisz mi ten piękny zaszczyt i pozwolisz, bym został twoim kochanym starszym bratem na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie, dopóki żyjemy? - zapytał, otwierając aksamitne pudełeczko. W środku znajdował się piękny pierścionek z fioletowym ametystem w kształcie różyczki. Dziewczynce napłynęły łezki wzruszenia do oczek.
- Tak, chcę - powiedziała wzruszonym głosem. Kruk uśmiechnął się rozczulony i założył siostrzyczce pierścionek na palec. Wszyscy inni bili brawo.
- Ach, i spisz przez jakiś czas w mojej komnacie, maleńka. Cóż, księżniczce nie wypada, by spała w brudnej, poniszczonej komnacie, czyż nie? -
powiedział łagodnie. Ayla spojrzała na braciszka i przytuliła się do niego słodko. -Ojej, a cóż to za słodkie tulenie się? Będę cię teraz nazywać przytulaska albo słodka mała przylepka - Dziewczynka się zarumieniła. Raum ucałował jej czoło. Przyjęcie księżniczki tej nocy było wyjątkowe.
__________________________________________________
Minęło kilka miesięcy. Książę już nie potrzebował tyle snu, co wcześniej, więc czytał książkę. Wcześniej nadzorował odświeżenie komnaty siostry i pozwolił jej spać u siebie. A obserwowanie Ayli jak słodko śpi, odrywało go od ponurych myśli i odganiało troski. Teraz Ayla spala u siebie, a jutro obudzi ją o świcie, gdyż chce pokazać jej pewne malownicze miejsce, które on zna i chciałby się z nią tym pięknem podzielić, by miała co namalować. Zaczytał się, gdy usłyszał pukanie do drzwi, więc wstał i poszedł otworzyć. Jakie było jego zdziwienie, gdy zastał siostrę za drzwiami.
- Coś się stało, malutka? -Księżniczka nadęła tylko policzki. Nie była już taka malutka i nie lubiła tego określenia.
- Pod moim łóżkiem czai się coś złego. Boję się. Czy mogę spać z tobą? - zapytała cicho, tuląc się do maskotki. Książę uniósł brew.
- Coś strasznego, mówisz. No dobrze, wejdź -Wpuścił ją, a jego kotka Nekomatka gdzieś się wymknęła, pewno na polowanie - Ale rano wracasz do siebie, dobrze? - Ayla pokiwała głową, gdy się przytuliła do poduszki i zasnęła niemal natychmiast. Raum wzdychał cicho, myśląc o tym, że księżniczka ma zbyt bujną wyobraźnię. Nawet nie wiedział, że te potwory, które były pod łóżkiem siostry to prawda, bo po dwóch godzinach weszła służąca z listem, na której widniała pieczęć królewska ich rodziny.
- Ojciec chce panicza widzieć. To ponoć pilne. Tajne zebranie - podała mu kopertę.
- Ech, to idę, ale mam prośbę. Zostań z moją siostrą - Służąca skinęła głową, a Raum tymczasem poszedł. Gdy wszedł, zamknął drzwi i oparł się o nie, krzyżując ramiona na piersi.
- O co chodzi? Przerwałeś mi czytanie -mruknął.
- Gdzie twoja siostra?
- U mnie. Mówiła coś, że jakieś stwory czają się pod jej łóżkiem. Przecież Ayla już jest na tyle duża, żeby wierzyć w potwory.
- Chyba, że te potwory to tak na prawdę trzysta czterdzieści pięć oślizgłych gadów -anakondy, żmije i inne takie.
- Że co? -Lucyfer pokazał mu w zwierciadle, co zwierzaki odkryły i załatwili je jedno po drugim. - Niech to szlag. Za długo już się tu panoszą - prychnął zły. - Niech straże będą bardziej czujne. Ja wracam do siostry -powiedział i wyszedł, wrócił do komnaty i trochę za mocno trzasnął drzwiami. Na co księżniczka podskoczyła lekko wystraszona.
- Braciszku, coś się stało? - Raum spojrzał na siostrę.
- Nie, nic. Tylko musimy przełożyć nasz jutrzejszy wypad - odrzekł.
Dziewczynka westchnęła.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że opowiesz mi bajeczkę.
- Mała spryciula - poczochrał jej włosy, siadając przy niej. Pozwolił, by się oparła o niego pleckami i zaczął opowiadać bajkę - Tak więc dawno, dawno temu żyła pewna piękna księżniczka. Pewnego dnia, gdy księżniczka była na spacerze poza pałacem, porwał ją okrutny i zły czarownik. Czarownik ten pragnął jej pięknych umiejętności leczenia ran. Wielu próbowało uratować księżniczkę, jednak każdy ginął. Któregoś razu pojawił się wyjątkowy rycerz o kruczoczarnych włosach na czarnym rumaku. Stanął do boju z czarownikiem by uratować nadobną damę. Walka była zacięta, którą rycerz wygrał, jednak został ciężko ranny. Księżniczka podziękowała dzielnemu rycerzowi, który okazał się być księciem. Wyleczywszy ranę, razem powrócili do jej rodzinnego pałacu. Król widząc, że jego córka wróciła cała i zdrowa, chciał ozłocić rycerza. Jednak on odmówił, patrząc na księżniczkę. Zakochał się w niej, a ona odwzajemniała to uczucie. Król widząc, co się dzieje pobłogosławił ten związek i żyli długo i szczęśliwie. Koniec. - dokończył. Dziewczynka wtuliła się bardziej w brata.
- To piękna bajka, braciszku.
- Tak, wiem, spróbuj zasnąć, słoneczko -Dziewczynka wtuliła się bardziej i zasnęła. -Tak, to piękna historia. Bo ty ocaliłaś mnie księżniczko, a ja ciebie - wyszeptał, głaszcząc jej policzek i okrył ją swoim skrzydłem.
Koniec wspomnień księcia Rauma
Sebastian:
Wyrwał się z tych rozmyślań, na dworze już świtało. Mieli jeszcze wiele ciekawych rozmów z siostrą. Zabrał ją wtedy do tej jaskini pełnej barwnych kamieni i czystego jeziora. A teraz dzisiaj jego mała królewna kończy piętnaście lat. Uśmiechnął się pod nosem i wszedł do letniej rezydencji. Po wszystkim zamierzał wymknąć się z siostrą na mały spacer po Londynie, a na razie... Otworzył lodówkę, w którym był torcik bezowy z truskawkami. Z tymże tortem udał się do pokoju gościnnego, w którym spała Ayla.
I koniec 3 części
W końcu będą normalne rozdziały.
Do następnego
P.S.Kto z Was był już może na Listach do M.3?Ja wybieram się jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro