Rozdział 4
Rok wcześniej.
Najmroczniejsze czeluści piekieł.
Grell:
I w końcu tutaj trafił. Po tym, co się wydarzyło. Sto dziewiętnaście lat temu. W końcu trafił przed jego oblicze, nie patrzył królowi piekieł w oczy.
- Boisz się mnie, Grellu? - zachichotał Lucyfer. - Powiedz, boisz się mnie?
Sutcliff nie chciał odpowiedzieć. Bowiem wiedział, czego Lucyfer oczekiwał, że będzie się bał.
- Wiesz, dlaczego cię ściągnąłem? Oj, tak, dalej jestem wściekły za to, co zrobiłeś. I gdyby nie to, że jesteś mi potrzebny w pewnym zadaniu, osobiście zniszczyłbym twoje marne istnienie. Rozstrzaskałbym twoją duszę na kawałki. Rozszarpał, aż z nic by z niej nie zostało, ponieważ przez ciebie Ayla i Raum - moje kochane dzieci nie żyją - syknął.
Grell w końcu spojrzał na Lucyfera.
- A gdzie masz wielkiego Adriana Crevana? Ponoć jemu tak bardzo ufałeś?
Lucyfer usiadł z powrotem na swoim fotelu i złączył palce, wzdychając.
- Po tym, co się wydarzyło, słuch o nim zaginął. Nawet krążą plotki, że być może już nie żyje. Że spłacił swój dług samobójcy.
- Cóż, przykro mi z tego powodu, ale dalej nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz, Lucyferze.
- Chodzi o jedną duszę, która z jakiś przyczyn nie trafiła do Edenu. Ani ja ani nawet Gabriel nie potrafimy jej odnaleźć.
- Czyja dusza?
Lucyfer uśmiechnął się pod nosem.
- Domyśl się, mój drogi Grellu.
Grell przez chwilę pomyślał i wstał nagle gwałtownie.
- Nie, przecież to..
- Niemożliwe? To chciałeś powiedzieć? A jednak. I dlatego mam propozycję. Wrócisz do życia, ale w połowie śmiertelny i odnajdziesz tą osobę, w której jest dusza. Sprowadzisz tę duszę z powrotem. A w zamian za to, skrócę twoją karę. Co ty na to?
Grell słuchał tego uważnie. Mógłby mieć skróconą karę, ale bez niej to i tak nie miało znaczenia.
- Nie, nie skracaj mojej kary. Chce czegoś innego. Chce się na nim zemścić, za to, do czego mnie zmusił. Chce by zapłacił za wszystkie zbrodnie wobec wszystkich, a najbardziej wobec niej..Chce zyskać moc Anioła Zemsty - powiedział Grell.
- A już myślałem, że będzie ci zależeć bardziej na powrocie do życia. No cóż, zaskoczyłeś mnie - wyjął swój dawny miecz i na obu wierzchach dłoni naciął mu skórę. Nacięcia zmieniły się w znaki róży. - Naznaczyłem cię, byś uzyskał tę moc. A także daje ci to - położył przed nim miecz z czarnego, niezniszczalnego minerału.
Sutcliffe skinął głową i wziął ten miecz.
- Gdzie mam zacząć?
- W University College London.
Grell uniósł brew i siknął głową. Doskonale znal ten studencki typ. Zanim został shinigami, był studentem w prywatnym King's College. Ale wydarzyło się coś, że popełnił samobójstwo.
- I jeszcze jedno, a raczej dwie sprawy, Grell - powiedział Lucyfer. -Po pierwsze: Nie możesz nikomu powiedzieć, kim tak na prawdę jesteś, ani co masz na dłoniach. A najlepiej wymyśl jakieś kłamstwo. - Grell przechylił głowę, słuchając. - A po drugie, jeżeli chcesz, by brali się na poważnie, zetniesz włosy. Kolor oczywiście może zostać- dodał, na co Grell prychnął cicho w odpowiedzi.
- Jak sobie życzysz- mruknął trochę niezadowolony, że musi ściąć włosy. Chociaż w głębi swego martwego serca cieszył się, że choć trochę może to naprawić. Polując na dusze samobójcy. Na pewno jakoś sobie z duszą księcia poradzi. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że to nie o dusze księcia będzie chodziło, a o dusze księżniczki Ayli.
____________________________-
Gdy tylko zjawił się w University College London, pierwsze co zrobił to sprawił, że wszyscy go znali, szanowali i uwielbiali. Zrobił z siebie najpopularniejszego studenta na roku. Przez pierwsze pół roku był oczywiście czujn, rozglądając się, ale owej zaginionej duszy nie dostrzegł, wiec na razie zapomniał o powierzonym mu zadaniu. Na razie skupił się na byciu rozchwytywanym przez innych. Kobiety za nim szalały. Był zapraszany przez kolegów ze studiów na rożne imprezy. Nawet dyrektor uczynił go przewodniczącym college'u. A teraz mogło się to wszystko zmienić. Mogły być właśnie problemy z tą jedyną dziewczyną, która szła za nim do gabinetu dyrektora, by wpisać się na listę studentów. Nazwała go czerwonym flamastrem, co było bardzo nieuprzejme z jej strony. Gdyby na sobą nie zapanował, to uderzyłby ją. Po chwili przystanął i wskazał jej głową drzwi gabinetu, by mogła wejść. Bez słowa odwrócił się w jej stronę, aby po chwili ją minąć i wrócić do swoich zajęć. Nagle poczuł ten dziwnie znajomy zapach - zapach róż. Gdy minął dziewczynę, kiedy ona już weszła do gabinetu dyrektora, zapach był jeszcze bardzo wyczuwalny. Grell przez chwil stał z rozszerzonymi źrenicami i szepnął z trudem dwa słowa.
- To niemożliwe.
I na tym koniec.
Tajemnica zdradzona w połowie hihihi.
Lubię kończyć w takim momencie i zostawiać zaskoczonych czytelników.
To napięcie i niepewność.
Do następnego rozdziałuuu. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro