Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33


Emilie:

     Czerwonowłosa anielica czekała za demonicznym królem - dupkiem w kawiarni o bardzo dźwięcznej nazwie „Angelo-Demonic". Było to miejsce, do którego wstęp miały tylko anioły i demony. Piła caffe macchiato i rozglądała się za Lucyferem. Po paru chwilach się pojawił i usiadł przy jej stoliku.

-Czym zawdzięczam sobie tą wizytę, droga Emilie Sutcliff? - zapytał

-Nie udawaj durnia. A nie, chwila, ty nim jesteś Lucyferze – widziała, że król piekieł chciał coś powiedzieć, jednak mu na to nie pozwoliła - Może i jestem zwyczajnym kupidynem, ale jeżeli chodzi o moją rodzinę, będę walczyć. Nawet z Tobą Lucyferku, jeżeli zajdzie taka potrzeba.

-No proszę - wybuchnął śmiechem - Naprawdę masz niezły charakterek, aniołku.

Emilie tylko prychnęła w odpowiedzi.

-Nigdy nie dam ci go zniszczyć, ani odesłać na kare, słyszysz? - wywarczała - Sprawie, że wszystkie grzechy mojego syna znikną, gdy tylko będzie po wszystkim.

-A co zrobisz, jeżeli po pierwsze – Grell się nie zgodzi? I po drugie - Jeżeli zechce zostać z tą dziewczyną? - zaplótł palce, a łokcie oparł o blat stolika i oparł swój podbródek, patrząc Emilie w oczy - Bo nie wiem czy wiesz, Emilie, ale twój syn nie chce odsyłać duszy mojej córki do Edenu, ponieważ dalej ją kocha. - odrzekł Lucyfer, a Emilie na moment zatkało

-No proszę - po chwili zaczęła chichotać-  Czyli mój iskierek wyłamał ci się z zadania? Punkt dla niego – spoważniała - Jednak to nie zmienia faktu, że wściekła jestem na Ciebie. On nie powinien się przemęczać, skoro nie dałeś mu całkowitej nieśmiertelności. Czy ty wiesz, że przez tą misje i stres jaki sobie funduje, on zemdlał i krew mu ciekła z nosa?

-Że jak? Jesteś absolutnie pewna, że to w powodu stresu, a nie z powodu czegoś innego na przykład? - odpowiedział pytaniem na pytanie

-Hm, no skoro tak to przedstawiasz, to teraz nie jestem pewna, ale ten stres na pewno też jest – orzekła i dodała - Zresztą będę Grella bacznie obserwować. Nawet nie myśl o tym, aby go męczyć. Ma mi porządnie wypocząć - powiedziała groźnym tonem

-Za kogo ty mnie uważasz, Emilie? - spytał z lekkim oburzeniem

-Za durnia i pacana, który zawalił sprawę - odparła nagle bardzo słodkim tonem

-Kobiety

-Faceci – odcięła mu się

-No dobra. Skoro mamy to przekomarzanie się już za sobą, to mogę zaproponować ciasto bezowe z malinami i bitą śmietaną? Ja stawiam.

-Chętnie. Tylko nie licz, że będziesz mnie podrywał Lucy

-Nie śmiałbym, miła Pani.

-No mam taką nadzieje - mruknęła - Twoja Lilith, oraz mój Lawrence byli by bardzo zazdrośni.

-Racja – zamówił dwa desery - A swoją drogą, Grell chce udać się do Paryża, aby znaleźć legendarnego shinigami. Mam nadzieje, że to nie problem?

-To zmienia postać rzeczy – uśmiechnęła się - Paryż jest miastem miłości, więc może w końcu odważy się i powie Nicolette, co do niej czuje

-Mały zakładzik?

-Oj tak. - zachichotała anielica. I tak reszta dnia upłynęła im na snuciu niecnych planów...


Grell:

   Czerwonowłosy spałby dalej w najlepsze, gdyby nie wybudził go dźwięk jego telefonu. Przez głowę przemknęła mu myśl, aby zignorować dzwoniącego, jednak zerknął kto dzwonił. Odebrał bardzo niechętnie

-Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, iż mam wolne Rick, więc się streszczaj, jeśli to coś bardzo pilnego. Jeśli nie jest to pilne, to się rozłączę.

-Czekaj chwile – mruknął chłopak - Ty masz sobie wolne, a tu rozgrywa się niezła akcja, z której jak czuje nie będziesz zachwycony

-Eh jaka znowu akcja, kitsune? - zapytał Grell, kładąc sobie rękę na czole

-Chodzi o profesor Jules – zaczął Rick - Twoi kumple, żniwiarze już tu są – powiedział lisi demon

-Chwila po kolei i nie tak chaotycznie Rick

-Otóż, profesor Jules zmarła wcześnie rano. Jednak to nie była śmierć naturalna, szefie –powiedział rudzielec

-Po pierwsze, miałeś do mnie nie mówić szefie, a po drugie, że jak!?

-No tak. Nie domyśliłeś się jeszcze, Grellu? - mruknął - Ten na którego polujesz, zabił profesor Tanye Jules we śnie, jednakże.. – przerwał na moment i podjął wątek -  Nie to jest najgorsze. - odrzekł

-Zaraz się tam pojawię - czerwonowłosy już się domyślał, o co mogło chodzić Rickowi - Jakieś grzechy miała?

-No właśnie – Lisi demon wziął głęboki oddech i wydusił - W tym sęk, że Tanya nie miała żadnych grzechów. Jeżeli nie liczyć zjedzenia ciastka przed obiadem, gdy była małym dzieckiem.

-Że jak?! - wykrzyknął Grell- Więc to by znaczyło, że..

-Że nie ma czego ratować, Grellu - Rick dokończył za niego i dodał - To pierwszy raz od wieków, gdy zdarza się taka sytuacja. Matka z ojcem kiedyś mi o tym opowiadali, że zdarzały się bardzo czyste dusze bez ani jednego grzechu – Kitsune miał na myśli Seline i Raya

-Kurwa mać - burknął anioł zemsty wściekły. Seth już przegiął i to tylko kwestia czasu nim weźmie na celownik jego.

-Lepiej bym tego nie ujął - mruknął lisi demon - Pojaw się najszybciej, jak tylko możesz

-Dobra. W takim razie dajcie mi 15 minut. Ogarnę się i zaraz tam będę

-Dobrze

-Do zobaczenia - czerwonowłosy rozłączył się i wstał z łóżka - Wybacz mamo. Ale muszę złamać  daną Ci obietnice – pomyślał ubierając buty i kurtkę. Wziąwszy kluczyki od motocykla, wyszedł z mieszkania, aby wyruszyć w drogę...


Emilie:

Anielica wyczuła dziwne zawirowania, odetchnęła głęboko.

-Coś nie tak, moja droga? - zapytał Lucyfer

-Chyba najwyższa pora do pracy. Muszę iść. - Emilie wstała - Mam nadzieje, że się rozumieliśmy Lucyferze w tych omówionych sprawach?

-Oczywiście Emilie. Tylko, musisz wiedzieć, iż twój syn także tam wyruszył – powiedział swobodnym tonem

-Mogłam się tego spodziewać  -mruknęła czerwonowłosa anielica, zakładając biały płaszcz - Mam tylko nadzieje, iż będzie na tyle rozsądny i nie zrobi niczego głupiego.

-Znając twojego syna, Emilie, to na bank zrobi coś głupiego - zachichotał Lucyfer

-Nie przeginaj, Lucy - warknęła anielica

-Już nic nie mówię - uniósł dłonie w geście kapitulacji, aby ją udobruchać i po chwili powiedział -Na prawdę jesteś straszna, więc powodzenia, moja droga.

Emilie tylko wywróciła oczami na słowa króla piekieł i wyszła z kawiarni, ruszając w drogę...



Ciąg Dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro