Rozdział 33
Emilie:
Czerwonowłosa anielica czekała za demonicznym królem - dupkiem w kawiarni o bardzo dźwięcznej nazwie „Angelo-Demonic". Było to miejsce, do którego wstęp miały tylko anioły i demony. Piła caffe macchiato i rozglądała się za Lucyferem. Po paru chwilach się pojawił i usiadł przy jej stoliku.
-Czym zawdzięczam sobie tą wizytę, droga Emilie Sutcliff? - zapytał
-Nie udawaj durnia. A nie, chwila, ty nim jesteś Lucyferze – widziała, że król piekieł chciał coś powiedzieć, jednak mu na to nie pozwoliła - Może i jestem zwyczajnym kupidynem, ale jeżeli chodzi o moją rodzinę, będę walczyć. Nawet z Tobą Lucyferku, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
-No proszę - wybuchnął śmiechem - Naprawdę masz niezły charakterek, aniołku.
Emilie tylko prychnęła w odpowiedzi.
-Nigdy nie dam ci go zniszczyć, ani odesłać na kare, słyszysz? - wywarczała - Sprawie, że wszystkie grzechy mojego syna znikną, gdy tylko będzie po wszystkim.
-A co zrobisz, jeżeli po pierwsze – Grell się nie zgodzi? I po drugie - Jeżeli zechce zostać z tą dziewczyną? - zaplótł palce, a łokcie oparł o blat stolika i oparł swój podbródek, patrząc Emilie w oczy - Bo nie wiem czy wiesz, Emilie, ale twój syn nie chce odsyłać duszy mojej córki do Edenu, ponieważ dalej ją kocha. - odrzekł Lucyfer, a Emilie na moment zatkało
-No proszę - po chwili zaczęła chichotać- Czyli mój iskierek wyłamał ci się z zadania? Punkt dla niego – spoważniała - Jednak to nie zmienia faktu, że wściekła jestem na Ciebie. On nie powinien się przemęczać, skoro nie dałeś mu całkowitej nieśmiertelności. Czy ty wiesz, że przez tą misje i stres jaki sobie funduje, on zemdlał i krew mu ciekła z nosa?
-Że jak? Jesteś absolutnie pewna, że to w powodu stresu, a nie z powodu czegoś innego na przykład? - odpowiedział pytaniem na pytanie
-Hm, no skoro tak to przedstawiasz, to teraz nie jestem pewna, ale ten stres na pewno też jest – orzekła i dodała - Zresztą będę Grella bacznie obserwować. Nawet nie myśl o tym, aby go męczyć. Ma mi porządnie wypocząć - powiedziała groźnym tonem
-Za kogo ty mnie uważasz, Emilie? - spytał z lekkim oburzeniem
-Za durnia i pacana, który zawalił sprawę - odparła nagle bardzo słodkim tonem
-Kobiety
-Faceci – odcięła mu się
-No dobra. Skoro mamy to przekomarzanie się już za sobą, to mogę zaproponować ciasto bezowe z malinami i bitą śmietaną? Ja stawiam.
-Chętnie. Tylko nie licz, że będziesz mnie podrywał Lucy
-Nie śmiałbym, miła Pani.
-No mam taką nadzieje - mruknęła - Twoja Lilith, oraz mój Lawrence byli by bardzo zazdrośni.
-Racja – zamówił dwa desery - A swoją drogą, Grell chce udać się do Paryża, aby znaleźć legendarnego shinigami. Mam nadzieje, że to nie problem?
-To zmienia postać rzeczy – uśmiechnęła się - Paryż jest miastem miłości, więc może w końcu odważy się i powie Nicolette, co do niej czuje
-Mały zakładzik?
-Oj tak. - zachichotała anielica. I tak reszta dnia upłynęła im na snuciu niecnych planów...
Grell:
Czerwonowłosy spałby dalej w najlepsze, gdyby nie wybudził go dźwięk jego telefonu. Przez głowę przemknęła mu myśl, aby zignorować dzwoniącego, jednak zerknął kto dzwonił. Odebrał bardzo niechętnie
-Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, iż mam wolne Rick, więc się streszczaj, jeśli to coś bardzo pilnego. Jeśli nie jest to pilne, to się rozłączę.
-Czekaj chwile – mruknął chłopak - Ty masz sobie wolne, a tu rozgrywa się niezła akcja, z której jak czuje nie będziesz zachwycony
-Eh jaka znowu akcja, kitsune? - zapytał Grell, kładąc sobie rękę na czole
-Chodzi o profesor Jules – zaczął Rick - Twoi kumple, żniwiarze już tu są – powiedział lisi demon
-Chwila po kolei i nie tak chaotycznie Rick
-Otóż, profesor Jules zmarła wcześnie rano. Jednak to nie była śmierć naturalna, szefie –powiedział rudzielec
-Po pierwsze, miałeś do mnie nie mówić szefie, a po drugie, że jak!?
-No tak. Nie domyśliłeś się jeszcze, Grellu? - mruknął - Ten na którego polujesz, zabił profesor Tanye Jules we śnie, jednakże.. – przerwał na moment i podjął wątek - Nie to jest najgorsze. - odrzekł
-Zaraz się tam pojawię - czerwonowłosy już się domyślał, o co mogło chodzić Rickowi - Jakieś grzechy miała?
-No właśnie – Lisi demon wziął głęboki oddech i wydusił - W tym sęk, że Tanya nie miała żadnych grzechów. Jeżeli nie liczyć zjedzenia ciastka przed obiadem, gdy była małym dzieckiem.
-Że jak?! - wykrzyknął Grell- Więc to by znaczyło, że..
-Że nie ma czego ratować, Grellu - Rick dokończył za niego i dodał - To pierwszy raz od wieków, gdy zdarza się taka sytuacja. Matka z ojcem kiedyś mi o tym opowiadali, że zdarzały się bardzo czyste dusze bez ani jednego grzechu – Kitsune miał na myśli Seline i Raya
-Kurwa mać - burknął anioł zemsty wściekły. Seth już przegiął i to tylko kwestia czasu nim weźmie na celownik jego.
-Lepiej bym tego nie ujął - mruknął lisi demon - Pojaw się najszybciej, jak tylko możesz
-Dobra. W takim razie dajcie mi 15 minut. Ogarnę się i zaraz tam będę
-Dobrze
-Do zobaczenia - czerwonowłosy rozłączył się i wstał z łóżka - Wybacz mamo. Ale muszę złamać daną Ci obietnice – pomyślał ubierając buty i kurtkę. Wziąwszy kluczyki od motocykla, wyszedł z mieszkania, aby wyruszyć w drogę...
Emilie:
Anielica wyczuła dziwne zawirowania, odetchnęła głęboko.
-Coś nie tak, moja droga? - zapytał Lucyfer
-Chyba najwyższa pora do pracy. Muszę iść. - Emilie wstała - Mam nadzieje, że się rozumieliśmy Lucyferze w tych omówionych sprawach?
-Oczywiście Emilie. Tylko, musisz wiedzieć, iż twój syn także tam wyruszył – powiedział swobodnym tonem
-Mogłam się tego spodziewać -mruknęła czerwonowłosa anielica, zakładając biały płaszcz - Mam tylko nadzieje, iż będzie na tyle rozsądny i nie zrobi niczego głupiego.
-Znając twojego syna, Emilie, to na bank zrobi coś głupiego - zachichotał Lucyfer
-Nie przeginaj, Lucy - warknęła anielica
-Już nic nie mówię - uniósł dłonie w geście kapitulacji, aby ją udobruchać i po chwili powiedział -Na prawdę jesteś straszna, więc powodzenia, moja droga.
Emilie tylko wywróciła oczami na słowa króla piekieł i wyszła z kawiarni, ruszając w drogę...
Ciąg Dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro