Rozdział 27
Gdy tylko pojawili się w siedzibie mrocznych żniwiarzy, oczy wszystkich skierowały się w stronę czerwonowłosego anioła zemsty. Jedni z zaciekawieniem, kilku innych szeptało, że plotki o jego powrocie na ziemie okazały się prawdą. Kilka dam nawet zaczęło wzdychać,widząc takiego przystojniaka, co ubawiło Sutcliffa, który w końcu zjawił się tutaj osobiście. Było widać, że żniwiarze byli poruszeni jak i w niezłym szoku.
-Są w wielkim szoku. Można by rzec, że jesteś wyższy rangą od nas. - mruknął William
-No proszę. Ciekawe skąd im się to wzięło? - Zachichotał Grell, by nagle spoważnieć. Powód jego nagłej powagi był tuż przed nim.
-Proszę, proszę, proszę. Czyż to nie mój najlepszy przyjaciel? - zaśmiał się mężczyzna przed nim, na co Grell głośno prychnął, stojąc w nonszalanckiej pozie.
-Nie byliśmy przyjaciółmi, Othello.- syknął, patrząc gniewnie na żniwiarza - kryminalnego
-Oh no weź. Dalej się wściekasz o tamtą, jedną sprawę? - zapytał
-Tak, ponieważ to spieprzyłeś Othello. Może i nie byłem wtedy sobą, no ale do cholery, widziałem, jak zignorowałeś pewne ślady. I ty siebie nazywasz kryminalnym? - skrzyżował ramiona
-Oh no daj spokój - zaśmiał się
-Sam zacząłeś, więc daruj sobie te teksty.. Ale nie mam czasu na rozmowy z tobą. Do niezobaczenia. - prychnął i minęli go razem z Williamem
-O którą ze spraw chodziło? - zapytał Will
-No o tej rozpędzonej lokomotywie. - zaczął Grell - I to było jeszcze przed tym porwaniem Ayli przeze mnie. Sebastian i hrabia także się tam zjawili i... - urwał
-Czekaj chwile. Ta sprawa. Co takiego Othello schrzanił, jakie ślady?
-Pióra, zbagatelizował, białe anielskie pióra, które stawały się czarne - powiedział bardzo powoli - Leżały nieopodal lokomotywy, która spadła w przepaść.
-Czyli to anioł, który stał się upadłym?
-Na to wyglądało. I cóż czuje, że on specjalnie nakierował Sebastiana i hrabiego wtedy, abym ją... - nie dokończył
-Grell, oddychaj spokojnie. Nie zadręczaj się teraz. Jestem tylko ciekawy, czy Gabriel o tym wiedział.
-Pewno tak. I może już go ukarał. - anioł zemsty szybko potrząsnął głową - Dość już o tym. Zajmijmy się sprawą Nicolette.
-Dobrze – odrzekł William i poszli w kierunku sali obrad. Gdy byli przed masywnymi wrotami, spojrzał pytająco na Grella.
-Tak, lepiej będzie, jeżeli sam tam wejdę i to z nimi załatwię. - powiedział czerwonowłosy, a Will skinął głową - Spotkamy się później.
-Jasne - Will poszedł w swoją stronę,zająć się raportami, a Sutcliff odetchnął głęboko i wszedł do środka.
W tym samym momencie, gdy czerwonowłosy wszedł, członkowie rady zarządu mrocznych żniwiarzy popatrzyli na niego.
--Czym sobie zawdzięczamy, tą niezapowiedzianą wizytę? - zapytał jeden z nich, a Grell spojrzał na nich z ostrym spojrzeniem.
-Już wy doskonale wiecie, z dokładnie jaką sprawą przychodzę.
-Czyżby chodziło o pewną dziewczynę. Jak jej tam: Nicolette Cordelia Blackrose?
-Otóż, to o niej mowa. – czerwonowłosy skrzyżował ramiona na klace piersiowej
-I co związku z tym, drogi Grellu Sutcliffe?
-A to.. - zaczął bardzo spokojnie - Że macie się trzymać od niej z daleka. - odrzekł, siadając na mównicy, a w jego dłoni pojawił się miecz - Dziewczyna jest moim zadaniem i nic wam do tego. - ostatnie zdanie wręcz wysyczał.
-A co jeżeli cie nie posłuchamy? - zapytał kolejny - Dobrze wiesz, Grellu, jaka jest rola mrocznych żniwiarzy. Czy może o tym zapomniałeś?
-Nie. Nie zapomniałem o tym, jednakże.. Nie zdajecie sobie sprawy kim ona jest naprawdę. -wycedził anioł zemsty
-No to oświeć nas w takim razie.
-Hoo. A myślałem, że wiecie.. - odpowiedział z nutką ironii w glosie - To Ayla Michaelis. A raczej jej dusza.
-Żartujesz, Grell?!
-Nie, nie żartuje. -syknął i dodał - Mało tego, jeżeli mnie nie posłuchacie i nie zostawicie Nicolette w spokoju, to po pierwsze: Rada najwyższych dowie się, iż jeden ze żniwiarzy pozwolił demonowi na przejęcie ciała śmiertelnika. I po drugie: Liczcie na to, że główna siedziba mrocznych żniwiarzy w Paryżu, dowie się o tych niedopatrzeniach. Od ponad stu lat bagatelizowaliście i ignorowaliście kilka rzeczy podczas osądzania dusz, ale dość tego. Jak myślicie, co zrobi główny zarząd, gdy się o tym dowie, hm? - uśmiechnął się wrednie - Oh i być może, ten anonimowy list już tam dotarł.
-Nie.. Nie odważyłeś się..
-A chcesz się założyć? - spojrzał na niego butnie. Reszta żniwiarzy, zaczęła coś szeptać między sobą, przerażeni wizją zamknięcia siedziby. Tylko jeden mężczyzna, który jeszcze nie zabrał głosu, siedział w cieniu i podkręcał wąsa z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Uważam, że chłopak mówi z sensem i rzeczowo. Jego słowa są jak najbardziej są słuszne i przyznaje mu racje. - odrzekł spokojnie, a reszta z rady spojrzała zaskoczona na szefa. Grell także spojrzał zaskoczony, słysząc ten dobrze znany głos. Odnalazł go wzrokiem, nie mając wątpliwości do kogo ów głos należał.
-Cześć, tato....
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro