Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


Nicolette:

      Dziewczyna spała znów tej nocy bardzo niespokojnie. Dręczyły ją koszmary, jednak różniły się od tych, które miała ostatnim razem. Biegła długim i ciemnym korytarzem, potykając się o suknie balową, a nogi w szpilce odginały się. W końcu zdjęła szpilki i rozdarłszy suknie, biegła dalej, mając wrażenie, iż drzwi się od niej oddalają. Jednak w końcu udało jej się dobiec, gdy usłyszała strzał. Pchnąwszy drzwi, zakryła usta dłonią, ujrzawszy przerażający widok - Grella z dziurą w klatce sierpowej, pustkę w oczach.Szkarłatna ciecz pod nim, z każdą minutą rozrastała się tak mocno, póki nie dotarła do jej stop i.. I w tym momencie lawendo-włosa obudziła się z krzykiem przerażenia. Czy miała złe przeczucia? Miała, więc jak najszybciej wybrała numer do czerwonowłosego, czekając, aż odbierze, jednakże... Grellowi włączyła się poczta głosowa, nagrała mu się i rozłączyła. Schowawszy się pod kołdrą, Nikki cicho zaczęła płakać...

Grell:

       Dojechawszy na miejsce, czerwonowłosy zdjął kask i zsiadłszy z motoru, przypatrzył się opuszczonym magazynom. Nie wyczuł go jeszcze, co znaczy, że Dylan albo raczej Seth, jeśli to faktycznie był on, nie pojawił się na razie. Sutcliffe postanowił więc zaczekać w magazynie w ukryciu i tak też uczynił. I w końcu, po tych parunastu minutach się doczekał.

-Wiesz kolego, że to nie ładnie tak kłamać? - zapytał głośno Grell z ukrycia. Stał w cieniu budynku.

-Gdzie jesteś? Chciałeś się spotkać Grell. Mówiłeś , że to pilne.  - zaczął Dylan - Tylko, co jest tak pilnego, aby zrywać mnie z łóżka o 2:38 w nocy?

-Powiedzmy, że jedna rzecz nie daje mi spokoju. Syn bossa mafii? - Dylan przechylił głowę -Dylan Walters - urodzony w 1968 roku, zmarł 20 lat później - mówił czerwonowłosy - Gangsterskie porachunki, ciała nigdy nie odnaleziono. - Sutcliff wyszedł z cienia, trzymając rękę za sobą, patrzył na Dylana z drwiną w oczach -Bardzo interesujące, nieprawdaż Dylan? -zachichotał  - Są dwie opcje: Albo upozorowałeś własną śmierć i najpewniej użyłeś jakiegoś serum młodości, aby oszukać swój wiek, by zacząć wszystko od nowa, Albo..

-Albo co, Grell? - chłopak spojrzał mu w oczy, niewidocznie unosząc kąciki ust w uśmieszku.

-Albo.. Nie jesteś tym, za kogo się podajesz. - ostatnie słowa niemal wysyczał, bardzo powoli unosząc broń i kierując lufę w jego klatkę piersiową - Może się przekonamy? Co ty na to?

-A Tobie co? - Dylan uniósł dłonie do góry. Tego się po nim nie spodziewał. - Odbiło ci, do cholery!? - Czerwonowłosy anioł zemsty prychnąwszy w odpowiedzi, pociągnął za spust. Tym samym trafiając, go centymetr od serca, jednakże...Chłopak padł.

-Tsk... Czyżbym się jednak pomylił? - burknął niezadowolony - No nic.. Najwyżej pozbędę się zwłok w stylu grabarza i będę szukał dalej. - mruknął i odwrócił się z zamiarem pójścia po całun do owijania trupów, jednakże... W pewnym momencie usłyszał dobrze znany śmiech.

-No proszę, proszę. Wielkie brawa dla ciebie, Grellu Sutcliff. - chłopak wstał, owiany we mgle, klaszcząc w dłonie. - Tego bym się po tobie nie spodziewał, mój drogi. - Zachichotał Dylan, albo raczej demon, który wracał do swej prawdziwej postaci - Rozgryzłeś mnie..

Grell odwrócił się powoli.

-Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział przez zaciśnięte zęby czerwonowłosy  - Podły draniu. A gdzie masz swą żałosną siostrę?

-Hoo... - przyłożył sobie palec wskazujący do ust - Co tak ostro, były mroczny żniwiarzu? Żałosny to jesteś ty, ale odpowiem ci: Zdechła.

-Pff. O jednego wstrętnego demona mniej.

-Doprawdy. Cóż za agresja. Nawet jak na ciebie, Grell.

-Serio? - czerwonowłosy uniósł brew - A dziwisz mi się? Niech pomyśle.. Ah tak. 120 lat temu zmanipulowałeś mnie, do tego stopnia, że wierzyłem w każde twoje zasrane słowo, jednakże... Oszukałeś mnie i wykorzystałeś, potraktowałeś jak śmiecia i wrobiłeś w zabójstwo księżniczki.. A teraz chciałeś powtórki z rozrywki? - prychnął, krzyżując ramiona na klace piersiowej - Jednak tym razem, z marnym skutkiem. - uśmiechnął się drwiąco

-Och.. Czyli Lucasowi się nie udało przelecieć dziewczyny? Jaka szkoda..

-Spróbuj się tylko do niej zbliżyć, Seth, a gorzko tego pożałujesz - syknął anioł zemsty

-Oh litości - odrzekł drwiąco - Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia. Jesteś tylko kolejnym nic nieznaczącym pionkiem w grze. Jesteś nikim Grellu Sutcliff! - Czerwonowłosy przyłożył mu lufę do skroni - Wiesz, że marną kulką mnie nie załatwisz?

-Oh, ale kolejna kulka jest nasączona wodą święconą, Seth - uśmiechnął się wrednie - Powtarzam ci ostatni raz: Zbliż się do Nicolette, albo ostatnie co zapamiętasz, to twój parszywy łeb nabity na pal - wycedził - To ja będę górą i to ja odeśle dusze księżniczki do Edenu.

-Chyba, że naopowiadam tej biednej dziewczynie, kim na prawdę jesteś i co zrobiłeś, Grell -zachichotał demon

-Nie odważysz się.

-Czyżby... Cóż w takim razie będę musiał obejść swój schemat, i zamiast załatwić profesor Jules, która nawiasem mówiąc zdycha, załatwię ciebie.

-Chyba sobie kpisz. Marzenie ściętej głowy - syknął - Bo powiedz mi tak szczerze: Jak chcesz załatwić kogoś, kto jest praktycznie martwy? - spytał Grell pociągając za spust i rozwalając mu głowę. Demon padł, tym razem zdezorientowany, a Sutcliff kucnął  - Mówiłem. Jedna z kul była nasączona wodą święconą. Zapomniałem wspomnieć, że załatwiona z Niebios. - Wstał - Tak czy siak, przez najbliższe kilka godzin, będziesz oszołomiony, ponieważ takie ścierwo jak ty, po takiej dawce nie dojdzie do siebie, ale na wszelki wypadek.. - Strzelił mu w nogę - Jeszcze jedna poświęcona kula - zachichotał odwracając się na pięcie - Bywaj Seth. Licz na to, że nasze następne spotkanie nie będzie takie łagodne jak dzisiaj. Nara draniu. - Po tych słowach, czerwonowłosy wyszedł z magazynu, zostawiając rannego i otępiałego demona...



Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro