Rozdział 1.2
Zapięłam swoje pasy. Kaden wsiadł do auta, odpalił silnik i ruszył w stronę mieszkania.
Z radio leciało cicho „Wish you were here" Avril Lavigne.
Nikt z nas nic nie mówił podczas podróży, Alison co jakiś czas zerkała przez ramię w naszą stronę, zmartwiona i śmiertelnie blada. Kaden nigdy nie zacząłby dopytywać o szczegóły w jej obecności. W dalszym ciągu nie zdradziliśmy Alison nic ponad to, co już sama wiedziała i zgodnie z decyzją Raven oraz Daniela to się miało nie zmienić.
— Czy... Czy to był Casper? — zapytała cicho Alison.
— Nie, ale założę się o swoje auto, że miał coś z tym wspólnego — odparła Raven.
— Co takiego? — Spojrzałam na nią w szoku. — Czyś ty oszalała? Nie próbowałby mnie zastrzelić.
— Ciebie? To oni chcieli zastrzelić ciebie? — Głos Alison podniósł się o oktawę, była na granicy histerii. — Casper nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
— Już mówiłam, to nie on, uspokój się. Nie będziemy tutaj i teraz o tym rozmawiać.
Dotarliśmy pod blok i Kaden zgasił silnik. Wysiadł z auta i pomógł Raven wyjść, a potem udaliśmy się do mieszkania.
Daniel siedział na kanapie z Chrisem na kolanach i czytał mu bajkę. Uniósł głowę, gdy usłyszał nas.
— Coś szybko wróciłyście... — przerwał i uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy na widok naszych ponurych min. — Co się stało?
— Ktoś próbował zastrzelić Dianę. — Alison praktycznie zerwała z siebie nerwowo płaszcz i dopadła do Raven, pomagając jej zdjąć jej kurtkę. — Ale trafili w Raven.
— Poradzę sobie — mruknęła Raven i odepchnęła stanowczo, ale delikatnie jej drżące dłonie. — Już mi lepiej, przestało tak boleć.
— Że co?!
Daniel zbladł i spojrzał z przestrachem na Raven.
— Mam na sobie kamizelkę, nic mi nie jest — zapewniła i zrzuciła ze swoich ramion kurtkę, która nadawała się już tylko do śmieci. Pod spodem miała szarą bluzę, na której plecach również była dziura.
Zdjęła ją z siebie i rzeczywiście, miała na sobie kamizelkę kuloodporną.
Mój chłopak wstał z kanapy i podszedł do nas z Chrisem na rękach. Nasz syn nie miał pojęcia, co się działo i nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
— Mama — powiedział z radosnym uśmiechem i wyciągnął w moją stronę ramiona.
Daniel jednak podał Chrisa Alison, ku niezadowoleniu malca, i sam mocno mnie przytulił.
Słyszałam jego drżący oddech w swoich włosach. Objęłam go i mocno się w niego wtuliłam. Oparłam twarz na jego ramieniu i przymknęłam powieki. Słyszałam jak za mną Alison uspokajała marudzącego Chrisa.
Było mi gorąco w kurtce, ale nie miałam siły jej z siebie ściągać ani tym bardziej opuścić ramion ukochanego.
Gdyby nie Raven, byłabym martwa.
Daniel także to wiedział. złożył na moich ustach krótki, delikatny pocałunek. Spojrzał mi w oczy i poczułam, jak większa część tego całego napięcia ze mnie zniknęło pod wpływem spokojnego, łagodnego, szmaragdowego spojrzenia ukochanego.
— Kocham cię — szepnął ledwie słyszalnie, tylko ja mogłam to usłyszeć i pocałował mnie czule w czoło.
— Też cię kocham — odszepnęłam i mocniej zacisnęłam wokół niego ramiona.
Powoli panika opadła i byłam w stanie myśleć o konsekwencjach tego, co się właśnie wydarzyło.
— Rossi nas znaleźli — wyszeptałam zduszonym głosem, kompletnie nie zważając na obecność Alison.
Nie myślałam w ogóle, że przecież mieliśmy nie rozmawiać przy niej o tym wszystkim.
Raven parsknęła za nami suchym śmiechem.
— To nie byli Rossi — powiedziała z typową dla siebie pewnością i również postanowiła zignorować fakt, że obok stała Alison. Najwyraźniej według niej Ally była już i tak w to wszystko za mocno zamieszana i jej obecność podczas rozmowy niewiele zmieni. — Po pierwsze, to nie jest ich sposób działania. Nie wszczynają strzelanin w biały dzień w środku miasta. Po drugie, zazwyczaj wysyłają jednego człowieka, egzekutora, który dokonuje zabójstwa poprzez czysty, jeden strzał między oczy.
Tak właśnie zginęła Chloe, pomyślałam ponuro.
— Po trzecie... — kontynuowała Raven. — Dlaczego mieliby chcieć ciebie zabić? Wiedzą, że byłaś z Danielem i uznali cię już na początku za bezwartościową w celu dotarcia do niego, bez obrazy. — Spojrzała na mnie, a ja kiwnęłam głową w zrozumieniu. — Nie zabijają bez powodu, Alessio nigdy by na to nie pozwolił.
Daniel w końcu wypuścił mnie z objęć i podszedł do Raven. Tym razem to ją mocno przytulił i wyszeptał jej coś na ucho. Raven uśmiechnęła się blado i odpowiedziała coś równie cicho.
Zdjęłam z siebie kurtkę i zabrałam od Ally synka, który był już na granicy łez.
— Już jestem, skarbie, jestem — wyszeptałam i obsypałam pocałunkami jego pulchną, zarumienioną twarz. Mocno go przytuliłam i mogłam poczuć, jak z jego drobnego ciałka znikało napięcie. — Mama już jest.
Chris owinął ramiona wokół mojej szyi i mocno się we mnie wtulił.
— Pokaż mi to miejsce — powiedział cicho Daniel do Raven, gdy już wypuścił ją z objęć.
Pomógł jej usiąść na kanapie. Dziewczyna zdjęła powoli kamizelkę i pozwoliła mu podciągnąć koszulkę.
Na jej plecach widniał ogromny, czerwony siniak, który niedługo zacznie zmieniać kolor. Biorąc pod uwagę jego wielkość i intensywny, głęboki kolor musiało ją naprawdę boleć i będzie się goił długo.
— Przyniosę ci na to lód — odezwał się Kaden, który jak dotąd typowo dla siebie stał w kącie salonu, cicho i niezauważalnie niczym duch.
Zniknął w kuchni, a Daniel zsunął koszulkę z powrotem w dół. Jego ręce drżały.
— To byli Jeźdźcy — powiedziała Raven.
— Skąd ta pewność? — zapytał Daniel.
— Widziałam na jego kurtce wyszyty znak gangu. Dwa skrzyżowane motocykle. To byli oni.
— Kim oni są? — Alison usiadła na kanapie i splotła dłonie na kolanach.
Daniel wymienił się spojrzeniem z Raven, a później odpowiedział:
— Członkowie gangu z Los Angeles.
Chris zaczął przysypiać w moich ramionach. Powoli się z nim kołysałam, chociaż wiedziałam, że znowu go tym przyzwyczaję do zasypiania w ten sposób. Już nie był taki lekki, miał w końcu skończony rok i naprawdę czułam każdy jego kilogram, ale nie chciałam jednak odkładać go do łóżka, jeszcze nie teraz. Ciężar mojego synka w ramionach działał na mnie uspokajająco. Tak samo jak jego słodki zapach i ciepły oddech na mojej szyi. Pocałowałam delikatnie czubek jego rudoblond głowy i westchnęłam ciężko.
Kaden wrócił z paczką zamrożonego, zielonego groszku. Owinął wokół niej dodatkowo ścierkę, żeby nie przykładać bezpośrednio lodu do nagiej skóry. Daniel wziął od niego paczkę, ponownie podciągnął koszulkę Raven i przyłożył ją do miejsca, w którym tworzył się ogromny siniak.
— Nie wiem, czy to coś pomoże — syknęła cicho i wzdrygnęła się, gdy poczuła zimno. — I tak będę miała tam zaraz wszystkie kolory tęczy.
— Mniej boli czy nie?
Zamilkła na chwilę.
— Mniej — przyznała.
— No to pomoże. Nie wierć się.
— Ale skąd oni się tutaj wzięli? — zapytała zdenerwowana Alison. — Przecież Los Angeles jest po drugiej stronie kraju.
— Casper się z nimi jakoś skontaktował — odparła Raven znużonym tonem. — Jeźdźcy wiedzą już, że Daniel również przyczynił się do śmierci ich ludzi, w tym Lucii. Przed śmiercią do nich dołączyła, więc była jedną z nich. Szukają zemsty. W porównaniu jednak do Rossich, oni po prostu zadowolą się śmiercią Diany.
— Ale... — Dolna warga Alison zaczęła drżeć w powstrzymywanym płaczu. — Ale dlaczego Casper powiedział im cokolwiek?
Usiadłam ostrożnie na kanapie obok Daniela. Powoli, żeby nie zbudzić śpiącego Chrisa. Mój ukochany cały czas pomagał Raven, poprzez trzymanie zamrożonej paczki przy jej plecach. Zerknął na mnie ze zmartwieniem i resztkami minionej paniki.
— Casper szuka zemsty na własną rękę. Nikt z Demonów w Spokane nic mu nie powiedział, a w mediach przecież po strzelaninie na parkingu była mowa, że znaleźli ciała członków tego gangu... Więc pojechał do nich dopytywać. Musiało mu się coś wymsknąć o Dianie i że jest w Nowym Jorku. Może nawet mnie śledzili i wiedzieli, że ja tu jestem.
— Nie jest tajemnicą, że w liceum trzymałyśmy się razem w ostatniej klasie — szepnęłam i w duchu naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, co robił Casper. — Ta teoria jest prawdopodobna. Nie rozumiem, dlaczego drąży? Przecież Kaden powiedział, że wasz szef się tym zajmie.
Raven na chwilę się spięła, co jednak udało mi się dostrzec, bo patrzyłam na nią cały czas zmartwiona.
— Tak, Edmund się tym zajmuje, ale to zajmie trochę czasu.
Alison cały czas siedziała zgarbiona z załamaną miną i patrzyła na swoje złączone dłonie.
— Nigdy bym nie przypuszczała, że to zrobi... Jest jednym z najbardziej logicznie myślących ludzi, jakich znam.
— Pod wpływem tragedii życiowych ludzie się zmieniają. — Kaden odezwał się po raz pierwszy. Stał oparty o ścianę, ramiona splótł na torsie i patrzył na Alison.
— Twój były chłopak stracił siostrę, a wy przed nim zatailiście informacje, które według niego były istotne w przeciwdziałaniu jej śmierci.
— To niczego by nie zmieniło — powiedziała drżącym głosem Alison i potarła wierzchem dłoni wilgotne rzęsy, jeszcze bardziej rozmazując maskarę. — Już mu to mówiliśmy.
— A jednak mimo tego, co mu powiedzieliśmy, podjął złe decyzje, które narażają teraz życie Diany i być może reszty z was.
— Diano, musisz powiedzieć Hazel o tym, co się wydarzyło. — Daniel na mnie spojrzał.
— Zgadzam się. — Raven kiwnęła głową. — Oczywiście zmień wersję. Przykładowo, że był to psychofan, który chciał się z tobą umówić i odmówiłaś, a teraz zaczął się bawić w grę „jak nie ja, to nikt inny". Idealna wymówka, żeby zdołała namówić wytwórnię na wyciągnięcie kasy na ochronę.
— Tak, ale jednak wolałbym, żebyś na razie jeszcze tutaj został, Kaden. — Daniel odwrócił paczkę z zamrożonym groszkiem w drugą stronę, która nie była jeszcze rozpuszczona pod wpływem ciepła Raven, i przyłożył ją do siniaka. — Najlepiej aż ja nie będę mógł zamieszkać na stałe w Nowym Jorku, jeszcze jakiś rok.
— Rok? — syknęła Raven. — Powiedziałam ci, że pracuję nad twoją nietykalnością, ale szczerze wątpię, aby to potrwało jeszcze tylko rok. To za krótko.
— Moja druga tożsamość jest bez zarzutu, Rossi nie zapuszczają się aż tutaj, a z Jeźdźcami sobie poradzę.
Alison zdawała się w ogóle nie słyszeć ich rozmowy, cały czas wpatrywała się pustym wzrokiem w dywan. Przygryzła wewnętrzną stronę policzka w zamyśleniu.
— Zostanę tyle, ile będzie potrzeba — zapewnił Kaden. — O to nie musicie się martwić.
— Dziękuję — powiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć z wdzięcznością, ale wyszedł z tego krzywy grymas.
— Dobra, zabierz to mokre badziewie z moich pleców, zanim zabiorę tę paczkę i cię nią wypcham — mruknęła podirytowana Raven.
Daniel przewrócił oczami, ale odsunął od niej w połowie już rozmrożoną paczkę groszku. Raven podciągnęła w dół koszulkę i założyła na siebie swoją dziurawą bluzę.
— Kula mnie nie zabiła, to chcesz mnie przyprawić o wylew. Wielkie dzięki, Williams.
— Sama powiedziałaś, że nie masz pojęcia ile czasu zajmie ci załatwianie mi nietykalności, chociaż już za samą próbę to ja mam ochotę cię udusić. Bo się głupio narażasz.
— Mieliśmy umowę, zostałam matką chrzestną Chrisa, więc teraz ty wywiąż się z własnej i daj mi święty spokój.
Alison w końcu wyrwała się z własnych myśli na te słowa i spojrzała szeroko otwartymi oczami na Raven.
— Co ty chcesz zrobić?
Dla Raven to musiało być już wystarczająco za dużo. Zaklęła po hiszpańsku i potarła palcami swoje skronie z miną, jak gdyby resztkami sił powstrzymywała się przed wybuchem. Nie była już tak blada jak wcześniej, ale na pewno mimo zimnego okładu nadal ją bolało.
— Nie twoja sprawa. Tak naprawdę, to nikogo z was — ucięła ostro. — Czy możecie wszyscy iść do swoich pokoi i zostawić mnie samą tutaj? Czy może muszę opuścić mieszkanie dla chwili spokoju?
Kaden bez słowa wyszedł i po chwili słychać było ciche kliknięcie, gdy zamknął za sobą drzwi od swojego pokoju.
Alison gapiła na Raven blada i roztrzęsiona, ale po chwili zacisnęła usta w wąską kreskę i poszła do siebie.
— Mamy umowę. — Raven zmrużyła powieki.
— Tak, mamy, wybacz. — Mój ukochany westchnął ciężko i wstał, a później pomógł mi się powoli podnieść.
Chris westchnął lekko przez sen i zacisnął mocniej piąstkę na mojej bluzce.
— Jeszcze raz dziękuję, Raven. — Spojrzałam na nią. — Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebować, daj mi znać. Po prostu mnie zawołaj.
Kiwnęła tylko głową, a potem spojrzała znacząco na drzwi od mojego pokoju i uniosła brew.
— Już idziemy — powiedziałam miękko.
Uratowała mi życie tamtego dnia. Byłam w stanie odwdzięczyć się w dowolny sposób, jaki chciała.
Skoro potrzebowała chwili sama dla siebie, to zamierzałam jej to podarować, tak samo jak reszta z nas.
Daniel objął mnie w pasie i poszliśmy w stronę mojego pokoju. Zamknął za nami cicho drzwi.
Jeszcze zanim się domknęły usłyszałam głośny jęk bólu z ust Raven i stłumiłam w sobie chęć pójścia do niej. Tylko bym ją bardziej zdenerwowała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro