Rozdział 8.2
Stałam pod biblioteką i nerwowo skubałam bluzkę z długim rękawem.
Starałam się wyglądać jak najlepiej, ale moje możliwości były ograniczone. Nie miałam żadnych kosmetyków, a nie chciałam pożyczać od Alison. Nie czułam się przy niej jeszcze aż tak swobodnie.
Tuż przed wyjściem z domu założyłam swoją najładniejszą bluzkę, przeznaczoną wyłącznie do kościoła, ale pani Crowns nie była w stanie tego dostrzec, skoro miałam narzuconą na nią kurtkę.
Gładka, czarna bluzka była ozdobiona srebrzystymi, drobnymi różami.
Miałam nadzieję, że Lauren, Paige ani Bob nie zauważą mnie podczas przerw. W tym dniu cieszyłam się z wielkości naszej szkoły.
Mijały minuty, szkoła pustoszała, a Daniela nadal nie było. Zacisnęłam mocniej dłoń na cienkiej jesiennej kurtce.
Włączyłam nawet dźwięk w komórce, żeby w razie czego usłyszeć sygnał SMS-a lub dzwonek.
Może się rozmyślił, pomyślałam po dłuższej chwili.
Nagle usłyszałam szybkie kroki odbijające się echem na szkolnym korytarzu. Zerknęłam w tamtym kierunku. W moją stronę szedł pospiesznie Daniel. Serce momentalnie zaczęło mi bić szybciej, starałam się oddychać powoli i głęboko. Musiałam być spokojna, aby móc panować nad głosem.
Omiótł mnie spojrzeniem, a ja poczułam ciepło napływające na moje policzki. Oby resztki letniej opalenizny to ukryły.
Plecak miał niedbale przewieszony na jednym ramieniu, a bluzę założył na lewą stronę. Kąciki moich ust zadrżały w stłumionym śmiechu.
Myślałam, że będę bardziej zdenerwowana, jednak gdy tak stał przede mną zdyszany, ze źle założoną bluzą, jakoś przestałam czuć nerwowy ścisk w gardle.
— Strasznie cię przepraszam, musiałem coś załatwić — powiedział pospiesznie, gdy tylko do mnie dotarł. — Dzięki, że poczekałaś.
— Zaczynałam myśleć, że może zmieniłeś zdanie — przyznałam cicho i uśmiechnęłam się niepewnie. — Chodziłeś tak cały dzień?
Dostrzegł moje rozbawienie i spojrzał na siebie z zaskoczeniem. Zaklął cicho, rzucił na podłogę plecak i zdjął bluzę, a następnie ponownie ją założył, tym razem tak jak trzeba.
— Na szczęście nie, niedawno ją założyłem. Dzięki.
Ponownie sięgnął po plecak, a rudoblond włosy opadły mu na twarz. Mogłabym przysiąc, że na jego policzkach pojawił się blady rumieniec zakłopotania.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, aż Daniel w końcu kiwnął głową w kierunku wyjścia.
— Tak sobie myślałem: może pojedziemy do starbucksa? Lubisz ich kawę?
Zawahałam się przez chwilę.
Nigdy nie byłam w żadnej kawiarni, szczerze mówiąc. Żyłam u Crownsów jak pod kloszem, a oni uważali takie miejsca za siedlisko osób z problemem łakomstwa, pychy i chciwości.
Tak naprawdę ledwie kilka razy w ogóle miałam okazję spróbować kawy.
Myślałam, co odpowiedzieć. Zdecydowałam się w końcu na prawdę. Nie chciałam rozpoczynać z nim znajomości od kłamstwa. Nie wtedy, kiedy pragnęłam poznać Daniela od tak dawna i w końcu miałam okazję. Nie zamierzałam stracić tej szansy.
Jeśli mnie polubi taką, jaka jestem, to cudownie, a jeśli uzna mnie za zbyt nudną i popsutą psychicznie... Cóż, uniknę złamanego serca w przyszłości.
— Tak szczerze mówiąc... — Wzięłam głębszy wdech. Tylko spokojnie. — Nigdy tam nie byłam. Nie wiem.
Oczy chłopaka rozszerzyły się w zdziwieniu, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
— Dobrze, w takim razie będziesz miała okazję się przekonać. — Posłał mi szeroki uśmiech. — Chodźmy.
Udaliśmy się na szkolny parking, gdzie wsiedliśmy do jego samochodu. Nie znałam się kompletnie na autach, ale to był jakiś sportowy model, zgadywałam po opływowym kształcie.
Daniel odpalił silnik i pojazd obudził się do życia, a razem z nim radio. Zaczęło lecieć cicho Rolling In The Deep Adele. Zapięłam powoli pasy i położyłam sobie plecak na kolanach. Lekko drżały mi dłonie, starałam się to ukryć. W tamtej chwili byłam bardziej podekscytowana niż zdenerwowana, na szczęście. Moje serce cały czas wybijało szaleńczy rytm.
W samochodzie unosił się zapach Daniela, subtelna woń drzewa sandałowego, piżma i cytrusów z nutą czegoś, czego nie byłam w stanie zidentyfikować. Wcześniej na korytarzu także go czułam, ale znacznie słabiej i przelotnie. Teraz jednak całe ciasne wnętrze było nim przepełnione.
Odetchnęłam głęboko, zaciągając się tą wonią. Miałam nadzieję, że tego nie dostrzegł.
— Możesz zmienić stację, jeśli chcesz — powiedział Daniel i posłał mi lekki uśmiech.
Ruszył i wyjechał powoli ze szkolnego parkingu.
— Jest w porządku, lubię ten kawałek. — Odwzajemniłam niepewnie uśmiech.
Zapadła na moment cisza, na szczęście nie jedna z tych niezręcznych.
Zazwyczaj gdy milczałam przy ludziach, czułam się nieswojo i niepewnie. Przy Danielu natomiast cisza była kojąca.
— Lubisz w ogóle Szekspira? — zapytał po chwili, gdy jechaliśmy przez ulice Spokane.
— Tak, ale zdecydowanie wolę jego komedie — odpowiedziałam powoli, bawiąc się rękawem kurtki. — Pisał strasznie krwawe dramaty. Dodatkowo nie podoba mi się smutne zakończenie Romea i Julii.
Zaśmiał się cicho.
— Strzelam, że w takim razie zakończenie Titanica także ci się nie spodobało?
Wiele słyszałam o tym filmie od innych uczniów na korytarzach w szkole, ale sama nie miałam okazji go obejrzeć. Państwo Crowns nie pozwalali nam oglądać takich filmów, zresztą w ogóle rzadko mogliśmy włączać telewizor.
Kolejny powód, dla którego tak bardzo pokochałam książki.
— Uwierzysz, jeśli ci powiem, że nigdy nie widziałam Titanica?
Przestał się śmiać, a jego mina mówiła sama za siebie: nie mógł w to uwierzyć. Otworzył szeroko usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego zamilkł.
Tym razem cisza zdecydowanie nie była kojąca. Poczułam napływające zdenerwowanie i wstyd, że mam aż takie braki, jeśli chodzi o zwyczajną znajomość filmów. Było tego znacznie więcej. Moje życie bardzo się różniło od życia zwykłych licealistów: nigdy nie byłam na żadnej imprezie, nigdy nie próbowałam alkoholu, w kinie bywałam tylko podczas wycieczek klasowych... Przygryzłam dolną wargę i zacisnęłam mocniej dłonie na plecaku.
— Okej, dobra, kumam. — Daniel w końcu się odezwał, jak gdyby nigdy nic. — A chciałabyś kiedyś obejrzeć? Ogólnie faktycznie: zakończenie jest do dupy, szczególnie jeśli nie lubisz wyciskaczy łez. Ale ten film należy do kanonu kultury i w sumie nie jest taki zły. O ile ktoś lubi romansidła.
Jego lekki ton głosu i ciepły uśmiech sprawiły, że przestałam czuć potrzebę zapadnięcia się pod ziemię. Rozluźniłam się odrobinę, chociaż napięcie, które się pojawiło chwilę temu, nie zniknęło. Różniłam się bardzo od dziewczyn, z którymi Daniel miał do czynienia, i on na pewno już to zauważył. Czy nie uważał mnie przez to za dziwną?
— Z chęcią kiedyś bym o-obejrzała — wymamrotałam cicho, nieco się przy tym zacinając, i poczerwieniałam.
Samochód zwolnił, uniosłam głowę i rozejrzałam się. Daniel wjechał na parking przy starbucksie i zaparkował na jednym z wolnych miejsc.
— Zapamiętam tę informację. — Uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową na budynek kawiarni. — To co, na początek zaczniemy od tego kanonu kultury.
— W porządku. — Odwzajemniłam niepewnie uśmiech i wysiadłam z samochodu.
__________________________
1 część sceny randkowej za nami ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro