Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6.3

Dzień później niestety nie udało mi się zobaczyć Daniela.

Tłumiłam w sobie chęć rozglądania się za nim na każdej przerwie. Musiałam twardo stąpać po ziemi.

Z Alison miałam tylko biologię, na której również wymieniałyśmy się liścikami, jednak tym razem byłyśmy bardziej dyskretne, a moja nowa koleżanka nie próbowała mnie rozśmieszać.

Natomiast po lekcji zapytała, niby od niechcenia, jak bardzo mi się dostało z powodu spóźnienia. Skłamałam, że pani Crowns nawet nie zauważyła.

Byłam coraz lepsza w kłamaniu, czasem czułam nawet lekki niepokój, jak łatwo mi to przychodziło.

Ponieważ na biologii złamałam swoją zasadę „stąpania twardo po ziemi", po lekcji przestałam się powstrzymywać od rozglądania się za Danielem. Chciałam się z nim tylko przywitać. Przecież obiecałam go unikać, prawda?

W czwartek również do końca dnia ani razu nie mignęła mi przed oczami jego rudoblond czupryna.

W piątek na angielskim nauczycielka powiedziała nam o nowej lekturze do przeczytania. Lubiłam Szekspira i byłam pewna, że Makbet przypadnie mi do gustu. Dlatego jako jedyna w całej klasie nie zaczęłam poburkiwać pod nosem po ogłoszeniu tytułu.

Angielski był moją ostatnią lekcją, udałam się więc do szkolnej biblioteki, by wypożyczyć książkę. Od dzwonka miałam dokładnie kwadrans do odjazdu mojego autobusu, więc się spieszyłam.

Gdy dotarłam na miejsce, zaczęłam przeszukiwać regał w poszukiwaniu interesującej mnie książki, jednak bezskutecznie.

— Obawiam się, że nie ma już kopii Makbeta. — Usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos. Głos, o którym śniłam przez ostatnie dwie noce.

Moje serce gwałtownie przyspieszyło, wzięłam głębszy oddech i powoli się odwróciłam.

Daniel stał dwa kroki przede mną, z dłońmi w kieszeni czarnych dżinsów. Jego szara bluza z kapturem była rozpięta, pod nią miał koszulkę moro. Na jego twarzy malował się przyjazny uśmiech.

Zacisnęłam dłonie na ramiączkach plecaka.

— Poczekam, aż ktoś zwróci — odparłam powoli na wydechu i odwzajemniłam delikatny śmiech.

— Nie musisz czekać. Tak się składa, że mam przy sobie własny egzemplarz i chętnie ci pożyczę.

Nie czekając na moją odpowiedź, zsunął plecak i zaczął w nim szperać, aż w końcu wyjął wyglądającą jak nowa książkę. Podał mi ją, a ja powoli po nią sięgnęłam.

Mój puls szalał, jak gdybym właśnie przebiegła maraton. Miałam nadzieję, że nie dostrzegł drżenia mojej dłoni.

— Dziękuję — wydukałam i schowałam pospiesznie książkę do swojego plecaka.

Przy okazji sprawdziłam godzinę na telefonie i zaklęłam w duchu. Miałam ledwie pięć minut do odjazdu autobusu i jeśli chciałam na niego zdążyć, powinnam już teraz wyjść z biblioteki.

— Jeśli po lekturze chciałabyś porozmawiać z kimś o królobójstwie...

— Przepraszam, ale muszę biec na a-autobus — wymamrotałam w tym samym czasie.

Otworzyłam szerzej oczy, gdy dotarły do mnie jego słowa.

Zamierzał zaprosić mnie na randko-naukę? Istniało w ogóle coś takiego? Czy może do kółka dyskusyjnego? Nie mieliśmy żadnego w szkole. Chyba że istniało jakieś tajne, tylko dla wybranych?

— Jasne, nie ma problemu — odpowiedział, niezrażony tym, jak szybko zakończyłam naszą krótką rozmowę.

Zrobiłam już pospieszny krok w stronę wyjścia, ale po chwili się zatrzymałam i zerknęłam na niego przez ramię.

— Bardzo chętnie bym podyskutowała po lekturze — powiedziałam cichym, nieco drżącym głosem i pognałam do wyjścia.

Zajrzałam po drodze do szatni i wzięłam swoją kurtkę. Nie miałam jednak czasu jej założyć.

Zdążyłam na przystanek w ostatniej chwili, kierowca otworzył przede mną drzwi, gdy już miał zamiar ruszać.

— Dziękuję — wysapałam zdyszana i padłam na wolne miejsce, a po kilku minutach podróży ochłonęłam i założyłam kurtkę.

Cały czas odtwarzałam w głowie scenę z biblioteki. Nie mogłam przestać się uśmiechać.

Miałam przed sobą jeszcze kilka minut jazdy, więc wyciągnęłam z plecaka książkę. Otworzyłam ją i na wewnętrznej stronie okładki dostrzegłam żółtą karteczkę samoprzylepną, na której napisane było eleganckim, schludnym pismem:

Wolę nie pozostawiać w rękach kapryśnej Fortuny decyzji, kiedy ponownie będziemy mogli porozmawiać.

Daniel.

Pod spodem znajdował się jego numer telefonu.

Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, aż zaczęły mnie boleć policzki.

Zapomniałam przez chwilę całkowicie o przysiędze, że w tym roku nie pozwolę sobie, by cokolwiek mnie rozpraszało. Nie mogłam sobie na to pozwolić.

Nie miałam za bardzo środków na koncie, ale o tym także nie myślałam. Pospiesznie wyciągnęłam komórkę i wpisałam numer Daniela do listy kontaktów.

Zaczęłam pisać wiadomość i wysłałam ją od razu, zanim zdołałam się nad nią dobrze zastanowić:

Jeszcze raz dziękuję za książkę. Rzeczywiście, czasami ciężko jest na siebie trafić, wczoraj w ogóle Cię nie widziałam w szkole. Diana.

Nie czekałam długo na odpowiedź, nawet ekran nie zdążył wygasnąć:

Nie ma problemu. Jak skończysz czytać, daj znać, umówimy się na dyskusję.

Autobus zatrzymał się na moim przystanku, więc schowałam telefon i pospiesznie wysiadłam. Czułam się, jak gdybym unosiła się na skrzydłach. Po wejściu do domu nawet nie zwróciłam uwagi na zgryźliwy komentarz Paige. Ruszyłam pospiesznie po schodach i wpadłam do pustego pokoju.

Z mojej twarzy nie schodził uśmiech i było tak aż do momentu pójścia na kolację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro