Rozdział 5.1
Alison
Po odbytej karze zawiozłam Dianę do domu. Wskazywała drogę i w końcu po dwudziestu minutach kazała mi wjechać na podjazd po lewej stronie ulicy i zatrzymać się przed dużą bramą.
Każdy mieszkaniec Spokane znał ten dom, ja także. Należał do Crownsów. Od ponad piętnastu lat byli rodziną zastępczą dla sporej gromadki dzieci, które kolejno wypuszczali w świat w dniu ich osiemnastych urodzin.
Mieli jedną z największych posiadłości w mieście. Okazały dom otoczony był sporym kawałkiem terenu, którego większą część stanowił sad. Wiosną było tutaj przepięknie i za każdym razem gdy mijałam tę posesję, podziwiałam kwitnące drzewa.
Znałam kilkoro dzieciaków od Crownsów, w tym Paige oraz Lauren. Miały w zwyczaju dokuczać kilku wybranym przez siebie osobom, co jakiś czas zmieniały ofiary. W tym roku szkolnym uwzięły się na młodszą siostrę mojego chłopaka, Chloe. Miała szesnaście lat i była wielką fanką wszystkiego co japońskie. Sama uczyła się japońskiego, czytała każdą książkę o Japonii, jaka wpadła w jej ręce. Uwielbiała nosić kolorowe jaskrawe stroje przypominające ubrania bohaterów z jej ukochanych anime. Rodzice pozwolili jej nawet na przefarbowanie włosów, rozpoczęła więc rok szkolny z pastelowym różem na głowie. I tak zwróciła na siebie uwagę Paige i Lauren odważną fryzurą oraz strojem. Wyzywały Chloe od dziwaków i klaunów. Dowiedziałam się tylko dlatego, ponieważ raz byłam tego świadkiem. Chloe mnie ubłagała, żebym nie mówiła nikomu, i zapewniła, że sama sobie z nimi poradzi. Wymusiłam na niej obietnicę, że da mi znać, jeśli te wyzwiska się nie skończą.
Mogłam się tylko domyślać, że innym dzieciakom w domu Crownsów również zaszły za skórę.
Zacisnęłam dłonie na kierownicy.
Wiedziałam już, dlaczego Diana nie podała mi wprost adresu, tylko wolała mną kierować.
— No, to tutaj. Dzięki, Alison. Tak czy siak będę miała przerąbane. Miałam być w domu dwie godziny temu. — Uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
Słyszałam, że państwo Crownsowie wychowywali dzieci surowo i nigdy żaden podopieczny po opuszczeniu domu tam nie wracał. Musiał być tego powód.
Poczułam ukłucie niepokoju o Dianę. Po jej pobladłej twarzy domyślałam się, że nie chce tam wchodzić. Przeciąganie nieuniknionego jednak tylko wydłużało czas jej spóźnienia.
— Cholera, mam nadzieję, że nie będziesz miała dużych problemów.
— Poradzę sobie. — Odetchnęła głęboko i sięgnęła do klamki. — Do zobaczenia!
Wysiadła z samochodu i skierowała się do furtki. Widziałam jeszcze, jak wchodzi do budynku, potem odjechałam.
Przez całą drogę do domu rozmyślałam. Jak to jest, że niektórzy mają aż za dużo w życiu, a niektórzy nie mają prawie nic? Rozmyślałam nad tym, że ja mam pełną rodzinę, a Diana nie. Zaczęłam się zastanawiać, co się takiego wydarzyło, że znalazła się u Crownsów.
Dobra, koniec tego, pomyślałam. Jak zechce, to sama mi powie. Obiecałam jednak sobie, że zbadam jej sytuację i postaram się jej pomóc na tyle, na ile będę mogła. Nic nie wskóram, jeśli będę się nad nią litowała. Powinnam działać, a nie tylko myśleć.
— Zresztą nikt nie lubi litości — szepnęłam do siebie, gdy parkowałam w garażu.
Na podjeździe zobaczyłam samochody Daniela oraz Caspra.
O cholercia! Moja randka!
Szybko wbiegłam do domu. Wpadłam na Daniela schodzącego po schodach.
Jego sięgające szyi włosy były jak zwykle poczochrane. Zmrużył nieco oczy, widząc, jak biegnę w jego stronę, i przesunął się na bok. Westchnął teatralnie głośno, kiedy go minęłam.
— Proszę państwa, nadciąga huragan Alison — mruknął pod nosem.
— Cześć, Dan! Musimy potem pogadać, mam do ciebie sprawę! — krzyknęłam przez ramię i wbiegłam do siebie do pokoju.
Nie dosłyszałam nawet, co odpowiedział.
W moim pokoju zastałam wielki bałagan. Lily, Chloe, Louise i Caspra.
Chloe siedziała na podłodze i bawiła się z najnowszym członkiem rodziny — ośmiomiesięcznym szczeniakiem rasy golden retriever o imieniu Naruto. Chloe uparła się na to imię i finalnie reszta rodziny się zgodziła.
— Kto jest najpiękniejszy na świecie, no kto? — zagruchała Chloe i próbowała zabrać psiakowi gumową kość.
Miałam z dziewczynami po szkole obejrzeć najnowszy odcinek Supernatural, niestety nauczyciel biologii popsuł nam plany. Myślałam, że pojechały do domu, ale widocznie postanowiły zostać.
Na podłodze niedaleko Chloe leżała sterta moich ubrań, których nie zdążyłam dzień wcześniej schować do szafy.
Zauważyłam, że Naruto zdążył się już przekopać przez większą część stosu, ciuchy były w znacznie większym nieładzie niż rano. Nie byłam jednak ani trochę zła, bo sama poprosiłam, aby z nim przyjechali. Kochałam psy, lecz ze względu na alergię mamy nie mogliśmy żadnego zaadoptować. Mama była w stanie znieść kilkugodzinne wizyty Naruto, pod warunkiem że bawił się głównie w moim pokoju i nie roznosił sierści po całym domu.
Elodie siedziała na łóżku wraz z Lily i Casprem, grali w karty. Po minie El mogłam się domyślać jej sromotnej przegranej.
— Jesteś w końcu. — Lily posłała mi szeroki uśmiech. — Czekaliśmy na ciebie, ale będziemy musieli przełożyć nasz seans.
— Sorki, że tak wyszło.
Naruto mnie zauważył i momentalnie stracił zainteresowanie gumową zabawką. Podbiegł do mnie, radośnie merdając ogonem. Kucnęłam i zaczęłam głaskać psiaka równie szczęśliwa ze spotkania.
— Czasami mam wrażenie, że bardziej obchodzi cię mój pies niż ja — wtrącił z rozbawieniem Casper.
— E tam, dobrze wiesz, że tak nie jest.
Spojrzałam z uśmiechem na mojego chłopaka.
Casper był piwnookim, wysokim blondynem o oliwkowej karnacji, teraz dodatkowo podkreślonej letnią opalenizną, która jeszcze całkowicie nie zniknęła. Chloe była do niego bardzo podobna mimo przefarbowanych, kolorowych włosów.
Louise jako jedyna z trojga rodzeństwa Hillary odziedziczyła po ich matce jasną karnację i intensywnie niebieski, podchodzący pod fiolet odcień tęczówek.
— Dobra, już się szykuję, daj mi kwadrans.
— Obejrzymy ten odcinek jutro. Powinnam już wracać do domu, muszę jeszcze odrobić lekcje — stwierdziła Chloe i spojrzała na swój zegarek.
Był to jeden z jej ukochanych prezentów z zeszłych świąt: różowy zegarek z kryształkami, na którego tarczy widniała Czarodziejka z Księżyca z napisem po japońsku.
— Odwieziemy cię z Danielem. — Lily zaczęła zbierać karty.
— Myślałam, że twój brat już pojechał, minęłam się z nim na schodach — zdziwiłam się.
— Nie, wyszedł tylko zadzwonić do Raven, coś tam mają razem załatwić. — Wzruszyła ramionami i schowała karty do opakowania.
— Dobra, Casper, daj mi chwilkę, tylko się przebiorę — poprosiłam i dopadłam do szafy.
Po drodze prawie wybiłam zęby z powodu stosu ubrań. Obiecałam sobie, że po powrocie w końcu je schowam.
— Do zobaczenia jutro w szkole! — zawołała wesoło Chloe i wzięła na ręce psiaka, by wyjść wraz z Lily.
— Zaczekam na ciebie w samochodzie. — Casper udał się za nimi.
W pośpiechu zaczęłam szukać mojej ulubionej turkusowej sukienki.
— Pomogę ci z makijażem — zaoferowała Elodie.
Posłałam siostrze wdzięczny uśmiech i z okrzykiem triumfu wyciągnęłam sukienkę. Materiał był cały pognieciony, więc mina momentalnie mi zrzedła. Nienawidziłam prasować i zazwyczaj po każdym praniu tylko składałam ciuchy i układałam je na półkach.
— Ile razy mam ci mówić, żebyś chociaż prasowała sukienki i koszule? A potem wkładała je do szafy na wieszaku? — Elodie przewróciła oczami. — Unikniesz takich sytuacji. Daj mi tę kieckę, uprasuję ją. Ty w tym czasie zajmij się makijażem sama, będzie szybciej.
— Dzięki, jesteś cudowna!
***
Na randkę poszliśmy półtorej godziny później, niż planowaliśmy, ale mój kochany chłopak nie był wściekły. Między innymi za to go uwielbiałam — naprawdę rzadko kiedy coś wytrącało go z równowagi.
Przy posiłku we włoskiej restauracji opowiedziałam mu o Dianie.
— Masz na myśli Dianę Beckett? — spytał.
Zmarszczyłam brwi zaskoczona, bo nie podawałam mu wcześniej jej nazwiska.
— Tak. Znasz ją?
Pokręcił przecząco głową.
— Samuel mi o niej opowiadał. Jest jego młodszą siostrą.
Casper także był w szkolnej drużynie koszykówki, i to od pierwszej klasy, więc nie zdziwiło mnie, że znał Samuela.
Przez resztę wieczoru zajęliśmy się sobą i nie poruszałam już tematu szkoły.
Ostatnią rzeczą, którą pomyślałam i która nie była związana z Casprem, było: muszę porozmawiać z Danielem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro