Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Alison

Siedziałam w jadalni i powoli popijałam kawę. Po raz ostatni czytałam swoje wypracowanie na historię, które musiałam oddać tamtego dnia. Byłam w trzeciej klasie liceum. W poprzednim roku zawaliłam historię, biologię i trygonometrię. W tym roku zamierzałam się poprawić, być znacznie lepszą uczennicą. Chciałam iść na przyszłościowe studia, a dobre stopnie były wymogiem. Stypendium naukowe w końcu także by mi się przydało.

Rozmyślania nad Napoleonem i jego głupotą, gdy próbował zdobyć Moskwę, przerwał głośny wrzask mojej starszej o kilka miesięcy siostry, Elodie.

— Jason!

Aż się wzdrygnęłam, bo zabolały mnie uszy. Co nasz brat znowu jej zrobił?

Był bliźniakiem Elodie, a zachowywał się często jak sześciolatek. Jego pomysły bywały tak durne, że miałam ochotę palnąć go w potylicę, żeby w końcu zmądrzał.

Cała nasza trójka była z jednego rocznika, jednak oni urodzili się w styczniu, a ja w grudniu. Z tego powodu poszliśmy do szkoły razem i grono pedagogiczne musiało użerać się z trojgiem Jacksonów jednocześnie. Zupełnie jak gdyby moja mama pomyślała: jak mieć więcej niż jedno dziecko i jednocześnie stracić jak najmniej czasu na ciążę i odchowanie? Dla niej jako lekarza to musiało być kluczowe, gdy planowała rodzinę. Kochała swoją pracę tak samo mocno jak swoją rodzinę i próbowała obie te miłości pogodzić.

Po chwili moja siostra wpadła do pomieszczenia ubrana w zdecydowanie za krótką sukienkę oraz buty na obcasie. Niemal zawsze tak się stroiła, ignorując nagany od nauczycieli. Niezbyt się nimi przejmowała, ponieważ na szczęście miała bardzo dobre stopnie

Jej krótkie sięgające ramion blond włosy... Zaraz, chwilunia. Blond? Przecież moja siostra nie jest blondynką.

— El, ufarbowałaś włosy? Wiesz, twoje naturalne, jasnobrązowe są bardzo ładne... — zaczęłam mówić, ale na widok jej wściekłej miny urwałam.

Spojrzała na mnie jak na kosmitkę. Jej błękitne oczy, takie same jak moje, były w tej chwili zimne jak lód. Elodie była wyższa ode mnie, sięgałam jej ledwie ramienia. Czasami żałowałam, że mam wygląd głównie po naszej mamie, niskiej i filigranowej. Podobnie jak kruczoczarne włosy, bo odziedziczone po ojcu brązowe włosy Elodie i Jasona były znacznie ładniejsze.

— Nie zrobiłam tego z własnej woli, wierz mi, Alison. To nasz kochany braciszek w nocy wylał mój szampon, a do butelki po nim nalał farbę do włosów — wysyczała w moją stronę.

Oj, zła Elodie to groźna Elodie.

— To tylko szampon koloryzujący! Kolor zniknie po dziesięciu myciach! — krzyknął Jason ze schodów.

Obok niego stała uśmiechnięta rudowłosa Lily Williams.

Co ona u nas robi o tak nieludzkiej porze?

— Lily, ty też jesteś w to zamieszana? — jęknęłam.

Teraz na pewno Elodie im nie odpuści.

Starszy brat Lily, Daniel, był wrogiem numer jeden Elodie. Zresztą moja siostra w ogóle nie przepadała za Williamsami.

Spojrzałam na zegarek. Była siódma czterdzieści. Otworzyłam szerzej oczy. Co?! Spóźnimy się do szkoły!

Nie zdążyłam nawet powiadomić o tym pozostałych, ponieważ Jason z Lily wybiegli właśnie sprintem do jego samochodu.

— Do zobaczyska! — zawołała z auta Lily, a potem ze śmiechem trzasnęła drzwiami.

Elodie tylko spojrzała na mnie.

— Dorwę ich w szkole.

I ulotniła się z wściekłą miną.

Cudownie, zostałam sama. Zaraz jednak poczułam, jak w kieszeni moich fioletowych dżinsów zawibrowała komórka.

Dostałam SMS od mamy:

Podwieź Cornelię do szkoły. Ma dzisiaj wycieczkę do muzeum. Zbiórka o 7:50. Całuski, mama.

Normalnie ekstra, pomyślałam. Teraz to na pewno spóźnię się do szkoły. Ech, niepotrzebnie zostałam dłużej w domu. Zwykle wychodziłam o wpół do ósmej, jednak akurat tego dnia naprawdę starałam się dopieścić wypracowanie, żeby otrzymać dobrą ocenę, i proszę bardzo, zastał mnie w domu SMS od mojej roztrzepanej mamy.

Dobra ocena kosztem spóźnienia — no cóż, czasem trzeba coś poświęcić. Udałam się po schodach do pokoju Cornelii.

Moja siostra na szczęście była już gotowa do wyjścia. Wzięła tylko leżącą na blacie w kuchni kopertę ze swoim imieniem, w której mama zostawiła jej pieniądze na lunch. Mama robiła tak dla nas wszystkich — często wychodziła z domu jeszcze, zanim my wstaliśmy, lub nie było jej przez całą noc i ranek, ponieważ miała dyżur. Natomiast tata wyjechał służbowo do Kanady — był menedżerem jakiegoś słynnego zespołu rockowego, którego nazwy nigdy nie mogłam zapamiętać. Rodzice wierzyli, że nasza czwórka da sobie radę bez nadzoru. I tak było, chociaż czasami poranki okazywały się naprawdę zakręcone.

                                                                            ***

Zawiozłam siostrę do szkoły, a potem pojechałam do liceum. Spóźniłam się całe dwadzieścia minut na biologię. Na szczęście nauczyciel tak był pochłonięty wykładem o DNA, że zignorował moje wtargnięcie do klasy, prawdziwe wejście smoka. Jedyne wolne miejsce było z tyłu, koło ciemnowłosej dziewczyny, której jeszcze nie miałam okazji poznać. Przez poprzednie lata nie miałam z nią żadnych zajęć, a na ostatnich lekcjach biologii siedziałam z innymi osobami.

Spojrzała na mnie przez ułamek sekundy, a potem spuściła wzrok na swój zeszyt i się zgarbiła. Byłam aż taka straszna?

Zmarszczyłam brwi, zaskoczona tym, jak unikała patrzenia na mnie. To sprawiło, że zapragnęłam ją poznać. Wyrwałam czystą kartkę z zeszytu. Nie chciałam z nią rozmawiać na głos, żeby nauczyciel nie przypomniał sobie o mnie i o moim spóźnieniu, więc wybrałam inny sposób na zapoznanie się.

Cześć! Mam na imię Alison.

Gdy tylko to napisałam, zaraz pogniotłam kartkę. Po chwili namysłu uznałam bowiem, że rozpoczynanie znajomości na lekcji nie jest najlepszym pomysłem. Poza tym dziewczyna uparcie mnie ignorowała, nawet chyba nie zauważyła, że coś napisałam.

Zauważyłam na jej podręczniku podpis: „Diana Beckett".

Westchnęłam, starając się słuchać, co mówił nauczyciel. Nie chciałam ponownie mieć kłopotów z ocenami na koniec semestru.

Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na odpowiednią porę, by się przedstawić tej dziewczynie.

Jednak gdy tylko zabrzmiał dzwonek, ta poderwała się ze swojego krzesła i wyszła szybko z sali lekcyjnej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro