Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy dzień


Jessica


Wróciłam do domu po rozmowie z drugim wspólnikiem, który również zgodził się mnie przyjąć. Czułam się zmęczona tym udawaniem grzecznej i miłej, ale czego się nie robi dla dobrej posady. Wracając autobusem zdecydowałam, że muszę kupić jakieś auto. Małe i niezbyt drogie jak na moje wymagania. Na szczęście popołudniami dorabiam w barze u brata, więc mogę sobie na nie pozwolić. Wróciłam myślami do rozmowy z Mattem Drake, który zachowuje się jak robot, a nie człowiek. Widziałam jak mi się cały czas przygląda i czułam się z tym nieswojo. Jednak nie wspomniał ani słowem o wypadku, więc mnie nie rozpoznał. Odpowiadałam spokojnie na jego pytania i widziałam, że był tym zaskoczony. Pewnie jest przyzwyczajony, że kobiety mdleją i zapominają języka na jego widok. Ze swoim wyglądem mógł podbić każde kobiece serce, choćby tymi ciemnymi włosami i niebieskimi oczami. Jeszcze przez jakiś czas po tamtym zdarzeniu widziałem je czasami we śnie. Dziś zauważyłam, że zmienia im się odcień. Gdy wpadł do biura Tunera były dużo ciemniejsze i lodowate. Później nie wykazywał żadnych emocji. Jednak jedna jego uwaga utkwiła mi w pamięci, gdy powiedziałam, że ładna kobieta musi być głupia.

-Obejrzałem dziś kilkanaście młodych dziewcząt i niektóre z nich nawet były kompetentne. Ale ja nie mam czasu ani ochoty na sekretarkę, która będzie mi pchała swój biust czy okrągły tyłek przed nos. Z panią nie widzę tego typu niebezpieczeństwa.

Nie wiedziałam czy mam się obrazić czy podziękować Ashley za tak dobrze wykonaną robotę. Jego wspólnik zaczął się głośno śmiać i odpowiedział, że on nie ma nic przeciwko takim wdziękom. Jednak obaj zgodnie zdecydowali się zatrudnić mnie, więc  mam zamiar spełnić ich wymagania.

W domu gdy założyłam na siebie spodenki i koszulkę poczułam się sobą. Spojrzałam w lustro i uśmiechnięta sięgnęłam po telefon. Po pierwszym sygnale usłyszałam głos przyjaciółki, która powiedziała, że spotkamy się wieczorem w barze Jacka i wszystko jej opowiem. Mój brat niedługo będzie wychodził do pracy, a my zajrzymy aby mu pomóc. Zamykamy o 22.00 , a później siedzimy jeszcze przed domem i rozmawiamy. W piątek i sobotę bar jest otwarty do północy, bo wtedy jest najwięcej klientów. Dziś jest wtorek, a ja muszę się wyspać do nowej pracy. Przeszłam się po okolicy i porozmawiałam z kilkoma osobami.  Wróciłam i przebrałam się w czarne spodnie, a do tego niebieską obcisłą koszulkę. Narzuciłam na to swoją motocyklową kurtkę i byłam gotowa. Przed spotkaniem chciałam jeszcze trochę pojeździć, skoro niedługo kupie samochód i to będzie mój środek transportu. W barze pojawiłam się o 18.00, ale nie było jeszcze dużego ruchu. Zauważyłam moich przyjaciół i pomachałam im na przywitanie.

-Jesteś wreszcie. Opowiadaj. Jaki jest? Przystojny? Młody? Bogaty? Zatrudnili Cię? - Ashley trajkotała jak tylko do nich podeszłam. Uwielbiałam ją właśnie za to i cieszyłam, że niedługo wyjdzie za mojego brata. Wreszcie dotarło do tych dwoje osłów, że kochają się jak szaleni.

-Zwolnił dziewczyno - zaśmiałam się, a ona tylko poruszyła brwiami i czekała na moją odpowiedź. - Owszem, przyjęli mnie.

-Nie może być inaczej. Zuch dziewczyna.-  Scott podszedł, aby mi pogratulować. Później zrobił to samo mój brat, który przyniósł nam coś do picia. 

-Chcesz żebym umarła z ciekawości? Mów! - Ash nie mogła usiedzieć w miejscu, a ja celowo chciałam ją potrzymać w napięciu. Upiłam powoli łyk soku i rozsiadłam się wygodnie na kanapie.

-Jeden jest miły, wesoły i bezpośredni. Drugi szef jest arogancki, sztywny, zarozumiały.. - Przypomniałam sobie jego zachowanie oraz sposób w jaki prowadził rozmowę.

-Nie powiedziałaś mu tego prawda? Jessica? - zapytała niepewnie przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się do niej słodko, tak jak mi kazała dziś rano.

-Nawet nie wiesz jak bardzo musiałam się powstrzymywać. Ale to jeszcze nie wszystko. Wiesz kim on jest? -Teraz jeszcze bardziej ją zaciekawiłam. - Pamiętasz jak opowiadałam wam o tym wypadku pół roku temu?

-Pewnie, że tak. Wróciłaś cała roztrzęsiona i martwiłaś się o tego faceta. - Pierwszy odezwał się Scott.

-On jest moim nowym szefem. - Oboje wypluli drinki, które właśnie pili.  Mój brat podał szybko serwetkę swojej dziewczynie. Zaczęłam się głośno śmiać z ich reakcji, a oni patrzyli na mnie jak na wariatkę.

-Który z nich?- zapytał Jack  po chwili.

-Matt Drake. Sztywniak we własnej osobie - odpowiedziałam jakbym mówiła o nim komplement.

-Czyli przeżył. Podziękował Ci?- Przewróciłam oczami na wspomnienie jego zachowania i tego jak na mnie patrzył. Taki facet jak on nie wraca z połowów na pusto, a ja nie jestem nawet w kategorii dziewczyn, które go interesują.

-Nie rozpoznał mnie. I całe szczęście, bo inaczej musiałabym zrezygnować z tej pracy. Miałabym wrażenie, że dał mi ją z wdzięczności. - Próbowała im wytłumaczyłam sytuację, w której się znalazłam.

-Mogłaś się jednak przyznać, że to Ty -  usłyszałam przyjaciółkę i teraz ja zamarłam ze szklanką przy ustach.

-Żartujesz? Co miałam mu powiedzieć? Hej przystojniaku pamiętasz mnie? To ja się do Ciebie dobierałam, gdy byłeś nieprzytomny. Genialne całujesz - odparłam, a oni skrzywili się na moje słowa.

-Jesteś okropna! Beznadziejny przypadek. A ja już miała romantyczną wizję tej rozmowy. - Ashley westchnęła zrezygnowała, po czym zabraliśmy się do pracy.


Następnego dnia  ubrałam znowu na siebie służbowy strój i wysokie szpilki. Nie byłam do nich przyzwyczajona i czułam, że wieczorem będą bolały mnie nogi. Pokazano mi moje biurko i co gdzie się znajduję.  Dostałam też rozpiskę czego dany szef potrzebuję na dziś. Okazało się, że Charlie większość czasu spędza poza biurem i wtedy jest z nim inny pracownik. Ja mam tylko odbierać jego pocztę i odpisywać na listy. Drugi szef za to jest prawie zawsze w biurze i zajmuje się projektami. To on jest architektem, a Charlie szuka nowych nabytków. Kupują stare nieruchomości, a następnie po remoncie sprzedając z dużym zyskiem. Poszłam zrobić sobie herbatę, bo nie miałam rano czasu jej wypić.

-Dobrze, panno Ayer. Ja poproszę podwójne espresso bez cukru-  usłyszałam męski głos za sobą, który należał do Mattew Drake. Wzdrygnęłam się na samą myśl jak może coś takiego smakować. Nalałam gorącej wody do swojego kubka, a następnie włączyłam ekspres.

-Że też po niej mu serce nie stanie - Odwróciłam się i zamarłam z kubkiem w ręku. Byłam pewna, że wszedł do gabinetu, jednak stał kilka kroków ode mnie.  Miałam ochotę ugryźć się w język, jednak nie dałam nic po sobie poznać.

-Podwójne espresso bez cukru - powtórzył patrząc na mnie uważnie, a później poszedł do siebie. Gdy zaniosłam mu kawę siedział nad dokumentami.

 -Twoja kawa. Czy chcesz - odezwałam się, ale gdy podniósł na mnie wzrok przestałam. Patrzył w taki sposób, że poczułam ciarki na ciele i to wcale nie przyjemne.

-Dla pani panno Ayer jestem panem Drake - usłyszałam jego lodowaty ton i zesztywniałam. Przecież jego wspólnik kazał mówić po imieniu, przypomniałam sobie.

-Ale...- Zobaczyłam jak zmrużył oczy i obejrzał moją twarz, a później ubranie. Zacisnęłam pięści, bo miałam ochotę walnąć go za to w tą śliczną i bezczelną buźkę.

-Wiem, że mój wspólnik ma trochę inne podejście do pracowników. Ja natomiast nie toleruję braku szacunku i proszę to zapamiętać. - Mówił to w taki sposób jakbym zrobiłam jakąś niewybaczalną rzecz.

-Już ja bym Ci dała brak szacunku - wyszeptałam do siebie.

-Słucham?- zapytał i spojrzał na mnie zdziwiony. Miałam ochotę kolejny raz walnąć się w czoło, za mój niewyparzony język.

-Tak jest... panie Drake. Coś jeszcze?- zapytała i uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, ale środku czułam złość.

-Proszę przynieść mi moją pocztę i zostawić mnie w spokoju na 3 godziny - oświadczył nie odrywając ode mnie wzroku.

-Z przyjemnością proszę pana - odpowiedziałam i wyszłam szybko z gabinetu. Gdy tylko je zamknęłam, wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę dostrzegając przed sobą  drugiego szefa.

-Witaj. Jak pierwszy dzień? - zapytał uśmiechnięty, a ja zastanawiałam się jak dwoje tak różnych ludzi może ze sobą pracować.

-Cudowny. Pan Drake był tak miły, że pozwolił mi pobyć 3 godziny bez swojej obecności. - Zabrałam kilka listów  i zaniosłam je do gabinetu szefa. Gdy wróciłam czekał na mnie uśmiechnięty Charlie, który oparł się o moje biurko.

-Widzę, że się polubiliście - zaśmiał się, a następnie napił się mojej herbaty.

-Bardzo. Myślę, że niedługo zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi - odpowiedziałam i spojrzałam w stronę drzwi, gdzie siedział mój zarozumiały szef. Czułam, że czekają mnie ciekawe chwilę w tej pracy. Miałam ochotę utrzeć nosa temu bogaczowi.



Kolejny i nie wiem czy mi wyszedł. Dajcie znać co o tym myślicie, tylko szczerze. Nie wiem czy jest sens dalej to pisać.Pozdrawiam

-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro