Zakochany demon (Extra)
– Gege, jesteś pewny, że tego chcesz?
– Oczywiście, marzyłem o tym!
– Sam nie wiem...
– Tchórzysz? Przecież ty to zaproponowałeś.
– Ale nie wierzyłem, że się zgodzisz!
– ...
– Ugh, dobrze, ale bądź dla mnie delikatny.
– Będę, a teraz zamknij oczy i się rozluźnij.
Demon posłusznie przymknął powieki i odetchnął głęboko. Oczywiście, że nie bał się bólu, bo "takie coś" nie boli nawet innych ludzi. A wstyd? Cóż... sam na to wpadł, ale teraz musiał przyznać, że było to odrobinę krępujące. Ale jeśli osoba, którą kochał, tego chciała, to nie mógł odmówić i teraz się wycofać.
– Już, gotowe. – Usłyszał przy uchu wesoły głos.
– Już? Nawet nic nie poczułem!
– Bo miałeś nic nie czuć od samego początku! – Śmiał się z niego przez kilka sekund. – A teraz otwórz oczy i przejrzyj się w lustrze.
– Obym tego nie żałował, Gege.
– Ja też sobie taki zrobię, więc będziemy wyglądać prawie identycznie.
Demon powoli otworzył jedno oko i z obawą spojrzał w podstawione przed twarz lusterko. Widział siebie i swoją twarz z dużym czarnym kleksem na nosie i namalowanymi czarną kredką długimi wąsami. Małe kropeczki zdobiły jego policzki jak piegi.
– Jeśli jakiś demon zobaczy mnie w takim stanie, natychmiast abdykuję.
– Przecież mamy Halloween! Każdy się przebiera, każdy się maluje, ważne, żeby się dobrze bawić!
– Od kiedy to przykładny katolik akceptuje to, cytuję, "pogańskie święto" Halloween?
– A od kiedy demony i ludzie mogą być razem?
– Poddaję się. – Rozłożył ręce i poprawił włosy pochylającemu się nad nim mężczyźnie. – Gege zawsze mnie sprowadzi do parteru.
– Chyba na ziemię, ale to prawda. Przeze mnie tu utknąłeś.
– Zamieszkałem.
– Zamieszkaliśmy razem.
Uśmiechnęli się do siebie.
– En, zamieszkaliśmy – powtórzył demon i podniósł się z fotela, aby pocałować osobę, której oddał swoją duszę. Serca nie miał, więc dusza musiała wystarczyć. Po Xie Lianie było widać, że to aż nadto, więc obaj byli szczęśliwi.
Po kilku miesiącach bycia ze sobą, lecz już mniej w relacji koleżeńskiej, a bardziej przyjacielskiej... a nawet bliżej niż przyjacielskiej, postanowili że przynajmniej na pewien czas odsuną się od kościoła. Xie Lian nigdy nie porzuci pomocy potrzebującym duchom oraz nie zaprzestanie wypędzania złośliwych demonów, ale od pamiętnego dnia, gdy stracił przytomność z wyczerpania, postanowił zwolnić tempo. Demon już zawsze towarzyszył mu lub pomagał w egzorcyzmach, więc każde zadanie kończyło się zadziwiająco szybko. Czasami w nocy podróżowali dzięki jego skrzydłom, czasami chodzili pieszo, ale trzeba było przyznać, że przemierzyli kulę ziemską wszerz i pomogli tak dużej liczbie osób i istot, że Xie Lian nie miał obaw, by na pewien czas zaszyć się na końcu świata i żyć spokojnie jak zwykły człowiek. Oczywiście w razie nagłego przypadku, udałby się we wskazane miejsce, ale dopóki to nie nastąpi, postara się, a może nauczy, jak normalnie żyć.
Kupił za oszczędności niewielki domek w liczącej dwadzieścia tysięcy mieszkańców miejscowości i wprowadził się ze swoim skromnym dobytkiem oraz oczywiście demonem, który nadal go nie odstępował na krok.
Kiedy nadszedł październik, demon ot tak rzucił dla żartu, że on nawet na Halloween nie musi się przebierać, bo jego demoniczna forma sama w sobie będzie idealnym strojem i od słowa do słowa umówili się na wyjście z domu w ostatni październikowy wieczór z koszykiem i cukierkami, gdyż w przeciwieństwie do dzieci, chcieli odwiedzać domy i sami wręczać im słodycze.
Aby nie wyglądać zbyt prawdziwie, demon miał na twarzy makijaż składający się z narysowanych wąsów, piegów i czarnego nosa, co miało, zdaniem egzorcysty, przełamać lody w kontakcie z sąsiadami i wyglądać bardziej przyjaźnie. Zdaniem demona przyjaźnie nie mógł wyglądać w "takim stanie", ale na pewno komicznie lub żenująco już tak.
Nie odmówił jednak.
Xie Lian namalował wąsy oraz nos także sobie, ubrał czarną sutannę, koloratkę i po zmroku wyszli z domu.
To pierwszy raz, kiedy Król Demonów w swojej oryginalnej demonicznej formie miałby pokazać się zwykłym ludziom, ale dziś był wyjątkowy dzień i każda, nawet najkrwawsza zmora, mogła zostać przyjęta śmiechem i poklepywaniem po plecach ze słowami "Twój strój jest czadowy! Też chcę taki!"
Zapukali do pierwszych drzwi. Otworzyła urocza staruszka, która zza okularów przyglądał się im przez chwilę podejrzliwie, a potem uśmiechnęła bardzo przyjaźnie.
– Chłopcy? Czy mam mówić do was panowie?
– Szanowna babciu – przemówił demon, uśmiechając się iście po demonicznemu. Z Xie Lianem ćwiczyli wcześniej, jakich słów powinien używać, żeby łatwiej było przełamać lody i odbyć swobodną rozmowę. – Dziś Halloween i powinniśmy powiedzieć "cukierek albo psikus", ale dziś jesteśmy demonami odwracającymi to święto, więc pytamy "cukierka od nas babcia chce czy psikusa nam zrobić, bo jeśli psikusa, to wręczymy łapówkę, by nie zachęcała babci ta diabelska pokusa!" – wyrecytował bez zająknięcia i poważnie spojrzał na egzorcystę, który ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Starsza kobieta natomiast wcale nie ukrywała rozbawienia i zaczęła się tak głośno śmiać, że Xie Lian musiał złapać ją pod łokieć, aby nie upadła. Zatrzymując cisnące się do oczu łzy, zaprosiła gości do środka i zaprowadziła do kuchni. Na środku stołu stały trzy duże talerze w całości zapełnione wypiekami. Wyglądały na ręcznie robione, co tylko potwierdzał unoszący się dookoła słodki zapach ciasta i kakao. Naczynia w zlewie były umyte i równo poukładane na suszarce, więc gospodyni musiała przyszykować poczęstunek już wcześniej.
– Siadajcie, moi mili – zaproponowała, pokazując krzesła.
Egzorcysta wraz z demonem zajęli miejsca i wyciągnęli z ogromnego kosza zapakowaną w celofan mieszankę cukierków. Paczuszka miała wielkość męskiej pięści i zdobiła je u góry czarna wstążka w białe czaszki zawiązana w kokardkę.
– Mieszkacie tu za płotem? – zapytała kobieta.
– Wprowadziliśmy się niedawno i jeszcze nie poznaliśmy wszystkich sąsiadów – zaczął mówić Xie Lian. – Pomyśleliśmy, że możemy wykorzystać do tego Halloween.
– Mieliście świetny pomysł.
– Dzisiejszego wieczoru dużo osób chodzi po ulicach, więc nawet dwójka dorosłych powinna wmieszać się w tłum i nikt nie będzie się obawiał otworzyć przed nami drzwi.
– Dobrze przewidzieliście, a na dodatek mamy okazję wspólnie zjeść upieczone przeze mnie ciasto. Zaparzyć herbatę?
– Poprosimy, jeśli nie będzie to dla pani problem.
– W żadnym razie, kochani. – Kobieta nastawiła wodę i przygotowała szklanki. – To małe miasteczko – zaczęła mówić, krzątając się po kuchni. – Urodziłam się tu, wychowałam i mieszkałam przez całe życie. Nigdy nie opuszczałam tego miejsca, ale muszę się wam przyznać, że tak wspaniałego kostiumu, jak ma ten uroczy, wysoki i przystojny demon, to jeszcze nie widziała. A te rogi? – Wskazała palcem na głowę demona. – Gdybym wierzyła w istnienie diabłów, to z pewnością dokładnie tak bym ich sobie wyobraziła. Są jak prawdziwe!
– Nie diabelskie, tylko demoniczne – poprawił ją, unosząc dumnie głowę. – I oczywiście, że są praw... – Xie Lian pod stołem mocno kopnął przyjaciela w piszczel. – Są niczym prawdziwe, bo zrobiono je z najwyższej jakości poroża – dokończył.
Mężczyźni zmierzyli się wzrokiem.
– Polerowałem je dwa dni, żeby nabrały takiego blasku i ostrości. Może babcia dotknąć, tylko delikatnie, żeby się nie ukłuć.
– Och, nie, gdzież bym śmiała dotykać, kiedy ten ksiądz przy tobie ma wzrok, jakbyś należał do niego. – Król Demonów uniósł brwi i jego dotąd poważna i odrobinę spięta twarz całkowicie się rozluźniła, ukazując uśmiech, na którego widok babcia wstrzymała oddech.
– Ma babcia dobre oko – powiedział, nie odrywając palącego wzroku od ubranego w czarną sutannę mężczyzny. – Ten niski demoniczny pomiot należy do tego księdza całkowicie.
*
Tego wieczoru odwiedzili jeszcze kilkadziesiąt domów, przedstawiając się, dając słodycze i zapoznając z większością sąsiadów na ulicy. Babcia zmyła z ich twarzy czarną kredkę, mówiąc, że takie przystojne lica należy ukazać w całości i się nimi zachwycać, a nie ukrywać pod szpetnym makijażem. Demon śmiał się na tę uwagę, a egzorcysta trącał go łokciem i upominał. Wszyscy, których spotkali, przyjęli ich bardzo ciepło i bez wyjątku gratulowali kostiumów. Dostali nawet kilka zaproszeń na obiad w niedzielę! Musieli więc stworzyć grafik, kiedy i do jakiej rodziny pójdą w danym tygodniu.
Początkowa niechęć mieszkańca piekieł do wyjścia z domu i odwiedzin ludzi, których nienawidził, szybko zmieniła się w wesołe żarty, którymi sypał na prawo i lewo, czując się przy tym jak ryba w wodzie. Na wszystko miał odpowiedź lub ciętą ripostę, a kiedy weszli do domu, gdzie była piątka dzieci, kiedy dorośli zajęci byli rozmową z Xie Lianem, on rozłożył skrzydła i pomachał nimi, prawie strącając wszystko ze stołu i półek. Dzieci zaczęły głośno krzyczeć i się cieszyć, więc ich rodzice przyszli do pokoju, zastając tam siedzącego na podłodze demona w asyście uwieszających się na nim małych pociech. Czarne pióra leżały dookoła na podłodze i nawet jak dwójka "przebierańców" wyszła, długo się jeszcze zastanawiali, skąd się wzięły.
Wrócili do domu uśmiechnięci, odrobinę zmęczeni, lecz żaden z nich nie żałował tego wyjścia. To było coś nowego, co wspólnie zrobili. Ponadto demon wcale nie musiał się zmieniać w człowieka, a chodzenie w prawdziwej formie wśród innych ludzi zdarzyło mu się pierwszy raz – i podobało mu się, jaką zdobył tym popularność. Nikt się go nie bał, nikt nie wytykał palcem, chyba że chwaląc i podziwiając.
Po tym wyjściu był w znakomitym humorze.
Xie Lian przekroczył próg domu i postawił na szafce przy drzwiach opróżniony kosz po słodyczach. Zdjął buty, wszedł do pokoju i opadł na fotel.
– Jestem wykończony – powiedział, zamykając oczy, ale uśmiechając się.
Usłyszał przekręcany w drzwiach zamek, a chwilę później poczuł ruch powietrza nad sobą. Podniósł jedną powiekę i zobaczył, że demon zawisł nad nim na skrzydłach i wyciąga do niego ramiona. Bez koszulki, ukazując doskonałe mięśnie na klatce piersiowej i brzuchu wiedział, że druga osoba mu nie odmówi.
Xie Lian zamknął oczy, roześmiał się i także uniósł ręce. Pod palcami czuł po kolei miękkie włosy, rogi, a na końcu kark, za który się złapał. Na plecach zaś i nad pośladkami wylądowały długie palce, zamykając go w mocnym chwycie. Siedział, a w następnej chwili już unosił się w powietrzu, przyciągnięty do nagiego torsu. Nie przejmując się sutanną, pod którą miał tylko bieliznę, oplótł nogami demona w pasie i cały do niego przywarł.
– Świetnie się dziś bawiłem, Gege. Nigdy nie spędziłem dnia tak jak dziś – wyszeptał do ucha, całując policzek.
Egzorcysta wiedział, że demon go nie puści i nie pozwoli upaść, więc przesunął dłonie z szyi na twarz, muskając palcami jego skronie, policzki, usta. Wsunął końcówki palców głębiej we włosy, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.
Czerwone oczy świeciły niczym gwiazdy na niebie, ale piękniej, jak lampki na choince, choć radośniej, podobnie jak słońce, lecz intensywniej, bowiem oczy demona emanowały czystą miłością. Nie było tam ukrytego mroku, jedynie jasny blask i szczęście, którym zamierzał się hojnie podzielić z mężczyzną przed nim. Czy był człowiekiem, jego wrogiem – nie miało to dla niego znaczenia, ponieważ był istotą, którą pokochał i zamierzał udowadniać mu to każdego dnia i w każdej godzinie, będąc przy nim tak długo, jak mu na to pozwoli.
A skoro teraz pozwalał... Czy nadal musiał się wstrzymywać?
Zbliżył usta do jego ust i uśmiechnął się z rozbawieniem.
– Co cię tak śmieszy, San Lang? Mam jeszcze czarne ślady na twarzy?
Demon nie odpowiedział, lecz Xie Lian poczuł, co tak cieszyło tego psotnika z piekła rodem. Końcówka cienkiego ogona oplatała odkryte pod sutanną udo i kierowała się wyżej.
– To prawdziwy szatański cios poniżej pasa, by tak mnie unieruchomić i obmacywać.
– Gege, moje rączki są na twoich plecach i pośladkach, nadal na tej czarnej sukience, więc wcale cię nie obmacuję – rzekł i delikatnie pocałował dolną wargę Xie Liana. – I to nie poniżej pasa celuję, lecz... między nogi – dokończył szeptem.
Mężczyzna cicho westchnął. Coś otarło się o jego jądra i sunęło powoli po twardniejącym w bieliźnie przyrodzeniu.
– T-to trochę niesprawiedliwe.
– Och, a czy było sprawiedliwie, jak kazałeś mi tyle na siebie czekać?
Usta dotknęły się, a egzorcysta oblizał je i minimalnie odsunął głowę.
– Czyżbym już się zgodził, nawet nie słysząc właściwego pytania?
Demon pochylił się bardziej i złożył powolny, czuły pocałunek.
– Mój słodki Gege, pogromco demonów i obrońco zbłąkanych dusz...
– Zacząłeś bardzo poważnie, San Lang.
– Daj mi skoczyć, miało być właściwie – upomniał ze śmiechem. Widząc, że Xie Lian otwiera szerzej oczy i patrzy na niego uważnie, zaczął jeszcze raz: – A więc, mój słodki Gege, pogromco demonów i obrońco zbłąkanych dusz – powtórzył – czy uczynisz największy zaszczyt temu marnemu oraz słabemu Królowi Demonów i zechcesz wziąć mnie pod swoją opiekę? Ukoisz moją umęczoną duszę, gdy będę smutny, pozwolisz mi nosić się na rękach, uśmiechać się do ciebie każdego dnia, witać pocałunkiem, tulić każdej nocy do snu i otoczysz moje plugawe, demoniczne ciało swoimi anielskimi skrzydłami?
– Poza ostatnim zgadzam się na wszystko, gdyż nie posiadam skrzydeł. Za to ty możesz zamknąć mnie w objęciach swoich kruczoczarnych piór.
– Dziś wolę zamknąć cię w ramionach na naszym nowym łóżku, które po śniadaniu wspólnie skręcaliśmy tym diabelskim przyrządem.
– Chyba masz na myśli "śrubokręt".
– O, właśnie tym! Nie rozumiem, po co wam te patyki i jakieś "klucze", i "żabki".
– Przyzwyczaisz się, że ludzie używają wielu narzędzi do różnych czynności.
– Na razie to mam ochotę przyzwyczaić się do twojego ciała i zrobić z nim te wspomniane "różne czynności".
– Może zamiast pozostawać w powietrzu przeniesiemy się... – Duchowny spojrzał sugestywnie na demona i wysunął język, by samym końcem polizać wilgotne od poprzedniego pocałunku delikatnie rozchylone usta.
Zadrżał.
– Przekonałeś mnie, Gege – mruknął zmysłowo, a ogon wsunął się pod bieliznę. – O, coś czuję, że nie tylko mnie przekonała nasza niewinna rozmowa.
– Jeśli ta rozmowa była niewinna, San Lang, to jutro rano udam się z tobą na najniższe piętro piekieł, by poznać twoje ogary.
– Specjalnie dla ciebie wygonię stamtąd wszystkie diabły i każę rozścielić czerwony dywan, który obsypię płatkami kwiatów, żeby twoja stopa nie dotknęła nawet skrawkiem ciała tego grzesznego miejsca.
Xie Lian między nogami czuł coraz większe podniecenie, które podsycał lekki jak piórko dotyk. Cieszył się, że nie musi stać na nogach, bo miałby problem ze złapaniem równowagi.
Wysoki i demonicznie przystojny mężczyzna chyba wyczytał to z jego twarzy. Może z zamglonego wzroku, może z innych części ciała, które dawały "znaki", czego pragną. Polecieli przez drzwi do sypialni i wylądowali miękko na łóżku. Egzorcysta na plecach, a demon nad nim. Schował skrzydła i oparł dłonie oraz nogi na materacu dookoła jego ciała.
– Panie Demonie, poznaliśmy dziś sąsiadów, więc nalegam, żebyśmy zachowywali się przyzwoicie i byli cicho.
Usta mieszkańca piekieł bezgłośnie wylądowały na ciepłej szyi, a udo dołączyło do ogona, spokojnie masując nabrzmiałe miejsce pod sutanną.
– Czegoś jeszcze życzy sobie Pan Egzorcysta? – zapytał.
Xie Lian wstrzymał powietrze, próbując zapanować nad wzbierającym w jego gardle jękiem.
– P-pościel jest nowa – dodał wyższym głosem i tył głowy mocniej docisnął do materaca. Biodrami starał się przesunąć wyżej łóżka. – Może nie nabrudźmy?
Ciepły język przesunął się po jabłku Adama, aż do brody, a potem zniżył na gardło. Długie palce ostrożnie złapały za barki i stanowczo nacisnęły na ciało, by za daleko nie uciekło demonowi. Twarde rogi przesunęły się po żuchwie, a zęby złapały za koloratkę i wyrwały ją z kieszonki przy kołnierzu.
– Proszę nie wymagać niemożliwego, szanowny duchowny, bo ja mogę powstrzymać i jedno, i drugie, ale nie mogę tego samego powiedzieć o uroczej istocie pode mną, której krzyki zamierzam dziś wywołać. A co do łóżka – sapał przy wilgotnej od pocałunków szyi, a niżej ogon zwinnie zahaczył o materiał bielizny i zaczął ją ściągać – obawiam się, że to się nie uda.
Z krtani Xie Liana wydobył się oczekiwany przez demona jęk, gdy wargi mocniej złapały za delikatną skórę. Demon uniósł nogę, a majtki szybkim ruchem zostały zdjęte i rzucone w kąt pokoju. Udo znów wylądowało w strategicznym miejscu, tymczasem niegrzeczny ogon sunął po brzuchu i podbrzuszu, drażniąc co chwilę powoli wilgotniejący czubek penisa. Pazury delikatnie przesuwały się po czarnym materiale sutanny, a ukryta pod nim pierś płonęła, jakby dotyk wywoływał iskry.
Powietrze w pokoju było wychłodzone, za to oba ciała rozpalane wzajemnym dotykiem. Xie Lian chętnie przyjmował pieszczoty, ale jego dłonie też nie pozostawały bierne. Błądził nimi po odkrytym torsie, plecach i łopatkach, skąd zaczynały się skrzydła. Teraz skóra w tamtym miejscu była gładka i sprężysta. Zaciskał tam palce, aż natrafiał na twarde kości. Poruszały się, gdy demon zmieniał pozycję, zsuwał się niżej ciała, powracał pocałunkami do ust, gdy opierał się na jednej ręce, by drugą odnaleźć guziki i po kolei je rozpinać.
Wraz z odsłanianiem coraz większej części jasnego ciała, demon zachłannie poszerzał granice swojego panowania. Całował oba obojczyki, ramiona i piersi, a niżej owijał cienki, czarny ogon o męskość i tak długo ją stymulował pociągłymi ruchami w górę i w dół, aż Xie Lian zaczął wić się pod nim i wołać jego imię.
– San Lang! – krzyczał.
Zacisnął usta, próbując to samo zrobić z nogami, lecz ciągle było tam kolano demona.
Sutanna już była rozpięta i nie zasłaniała przodu ciała duchowego, ładnie eksponując bladą skórę z kilkoma różowymi śladami po pocałunkach. Delikatne szarpnięcie i ogon uniósł naprężonego członka. Demon kciukiem ściągnął nadmiar wydzieliny ze szczytu i zlizał ją, patrząc na zarumienione od nadmiaru emocji policzki i zamglony wzrok, który śledził jego ruchy.
– Gege smakuje tak dobrze, jak to sobie wyobrażałem. A nawet lepiej. Myślę, że żaden anioł i jego niebiańskie ambrozje nie byłyby lepsze od smaku twojego podniecenia.
Spod przymrużonych powiek, Xie Lian widział, jak głowa z czarnymi długimi włosami opada między jego nogi. Złapał za jeden z rogów i zatrzymał w miejscu. Może i był tylko słabym człowiekiem, ale kto, jak nie właśnie ten demon, sam zdradził mu swoje najsłabsze punkty?
– Nie wierzę – oddychał szybko – że chcesz to zrobić.
Czerwone oczy uniosły się znad krocza na twarz Xie Liana i nagle pociemniały, robiąc się czarne. Zakrzywione palce złapały za nadgarstek i przytrzymały go. Demon pocałował to miejsce, a rogi nagle zniknęły.
– Oczywiście, że tego chcę, mój kochany Gege – odpowiedział, uśmiechając się. – Ale masz rację. Jakbyś mnie teraz nie zatrzymał i nie przypominał, że z moim prawdziwym ciałem, mógłbym przypadkiem zrobić ci krzywdę, to pewnie później byłoby już za późno, żebym się opanował.
Palce demona stały się ludzkie, a odstające kły, które oblizywał, zrównały się z innymi zębami.
– Najbardziej szkoda mi chować ogon. Był bardzo wygodny. – Mlasnął językiem, spoglądając na sztywne. przyrodzenie pozostawione na brzuchu. – Ale z nim możemy się pobawić następnym razem.
Egzorcysta złapał w garść czarne włosy u nasady, lecz puścił je zaraz i przeczesał palcami.
– Co ja z tobą mam, San Lang. – Dotknął jego ucha i policzka, a następnie opuszkami uniósł brodę. – Jesteś niemożliwy. Nawet jak na demona, mówisz za bardzo zawstydzające słowa.
– Czyżby? – zapytał i bez skrępowania obniżył głowę, przesuwając całą powierzchnią języka od jąder aż po sam mokry czubek penisa.
Przysunął się i pocałował mężczyznę, wkładając język do jego ust i pozwalając mu posmakować samego siebie.
– Gege jest pyszny. Lepszy niż każde wino, jakie wypiłem i każdy owoc, jaki zjadłem. Jak mam więc sobie ciebie dawkować, jeśli niesamowicie mnie pobudzasz? – W końcu i duchowny mógł się przekonać o prawdziwości tych słów, gdyż biodra demona znalazły się bezpośrednio przy jego pasie. Dociskał go do materaca, jakby chciał się w niego wpasować. Czuł, jak naprężone są czarne spodnie i co ukrywają.
San Lang ocierał się uwodzicielsko, mrucząc przy uchu sprośności: co ma ochotę teraz zrobić i w jaki sposób wziąć go, jak bardzo pragnie wylizać go całego, pozostawiając czerwone ślady po zębach na jego udach i pośladkach, jak odurzający jest jego zapach i smak. Tak bardzo, że gdyby mógł, to doprowadziłyby go do nieprzytomności samym językiem i ogonem, i robiłby z nim najbardziej szalone rzeczy, o których mu się nawet nie śniło.
Xie Lian słuchał i próbował nie wyobrażać sobie kolejnej opisanej szczegółowo pozycji albo nie słuchać o tym, jak będzie jęczał i prosił go o jeszcze, lub, jeszcze gorzej, sam go dosiądzie i będzie ujeżdżał, aż się w nim rozleje.
W życiu nie pomyślałby, że ten spokojny, cierpliwy, kulturalny i grzeczny San Lang okaże się prawdziwym demonem!
Jednak... to nadal był jego San Lang, bo kto jak kto, ale to właśnie z nim potrafił przegadać całe noce, spokojnie zasnąć lub droczyć się na każdy możliwy sposób – teraz także na temat "łóżkowych spraw".
Dlatego i tym razem, choć było mu ciężko myśleć logicznie, on także nie pozostawił złudzeń, kto tu ma coś do powiedzenia.
– Mój demonie – zaczął, aż ten przerwał w pół słowa kolejna pikantne słowa o oralnej pieszczocie, jaką zapewni jego dziurce, i delikatnie pocałował go w policzek. Oczywiście nie przestał powoli poruszać biodrami i drażnić go. – Czy najważniejsi mieszkańcy piekła potrafią tylko pięknie mówić i nic nie robić?
Natychmiast na policzku poczuł, jak usta unoszą się w górę.
– Tak się składa, że potrafią więcej – mruknął wprost do ucha i złapał w zęby jego zaróżowionego płatek.
– A potrafią całować bez ciągłego przechwalania się, jacy to oni są niezwykli?
– Potrafią, ale oni się nie chwalą, tylko zapowiadają. – Czubkiem języka polizał delikatne miejsce na końcu żuchwy.
– A cz-czy potrafią całować namiętnie, a jednocześnie powstrzymać się przed zrobieniem na ciele drugiej osoby dziesiątek malinek? – Egzorcysta oddychał jeszcze szybciej i coraz trudniej było mu się wysłowić.
– O ile chcą, mogą spróbować – odparł ze śmiechem. – Co jeszcze, Gege, co jeszcze?
– Czy... – oblizał usta – czy potrafią tak kochać drugą osobę, aby jednej halloweenowej nocy czynem a nie słowem, pokazać jej ogrom swoich uczuć?
Król Demonów podniósł się na łokciach. Z nowym, głodnym spojrzeniem utkwił wzrok w leżącej osobie. Jego dolna warga delikatnie drżała.
Xie Lian zdobył się na jeszcze jedno pytanie, które z trudem przechodziło przez gardło.
– Czy pewien demon, który nie chce sobie odpuścić pewnego egzorcysty, mógłby... mógłby...
– Mógłby – dokończył za niego, poważniejąc. – Och, Gege, ten demon mógłby przewrócić świat do góry nogami i zabrać cię do swojego domu, który jest w czeluściach piekła, a dla ciebie przeniósłby go na najwyższe piętra niebios. Dla ciebie mógłby wszystko, bo tak bardzo cię kocha.
Xie Lian zaśmiał się cicho. Choć jego policzki były zarumienione, choć czuł przede wszystkim wstyd: i z powodu czynów demona, jego słów, tak samo jak i własnych, nie mógłby być w tym momencie mniej szczęśliwy i pewny, że to właśnie jest jego osobisty Anioł Stróż.
– I ja ciebie kocham, San Lang. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
– Wiem, bo dla mnie łamiesz wszelkie reguły.
– Tak. – Przyłożył dłoń do jego czoła i odgarnął z niego opadające włosy. – Dla ciebie mogę złamać je wszystkie.
– Zróbmy więc coś szalonego, co zatrząśnie niebem i piekłem.
– Oby nie zatrząsło naszym domem – rzucił żartem Xie Lian, a więcej już nie pozwolono mu powiedzieć.
Przeszkodziły mu w tym usta, które skradły mu pocałunek, przerwał mu język, który zwinnie wsunął się między wargi, zapraszając go do wspólnych pieszczot. Choć nie był to ich pierwszy pocałunek, to dziś, pierwszy raz smakował czymś więcej niż "lubieniem, przywitaniem, życzeniem dobrej nocy". Dziś był przepełniony nietłumionymi już uczuciami, głębią namiętności, czułości, oddania i pragnień. Smakowali słodyczą i upojeniem, mruczeli i pojękiwali melodię, która budziła ich krew – czerwoną u człowieka, ciemniejszą, wpadającą w czerń u demona – do szybszego biegu i pulsowania w skroniach i między nogami, do drgań palców u rąk i nóg, do niespokojnego oddechu i zagłuszenia własnych myśli. W pełni oddawali się osobie, która przy nich była.
Sutanna wylądował na dywanie, a zaraz za nią czarne spodnie. Ich usta nie chciały się oderwać, gdy dłońmi chaotycznie odnajdowali najwrażliwsze punkty, przynosząc sobie jeszcze więcej rozkoszy i jeszcze głośniejsze jęki. Wilgotniejąca pościel przestała mieć znaczenie, gdy długie palce zagłębiały się w ciele, w tym niedostępnym dla żadnego śmiertelnika miejscu, które egzorcysta oddał we władanie demonowi.
I nie żałował, bo jakby mógł?
San Lang był delikatny i ostrożny. Śpieszył się, chcąc sprawić drugiej osobie przyjemność i sam jej zaznać, ale nie w takim momencie, kiedy raz za razem rozciągał go, dokładając kolejny palec i nawilżając językiem. Nie chciał sprawić mu bólu. W ludzkim ciele był bardziej porywczy, ale mógł sobie na to pozwolić – zniknęły pazury i rogi, które mogły okazać się niebezpieczne w chwilach uniesienia.
A Xie Lian? Gdyby mu nie ufał, nie byłoby go tutaj. Zaufał demonowi już pierwszej nocy, gdy na środku pustyni, pod gołym niebem, okryty pledem, który nosił ze sobą w podróży, zasnął, mając ledwie dwa metry od siebie prawdziwego demona. Od tamtego dnia nigdy nie zwątpił w niego, więc jak mógł to zrobić teraz?
Mimo intymności czynności, na jakie mu pozwalał i odczuwanemu zażenowaniu, starał się rozluźnić, a ciepły oddech na szyi, który co chwilę się tam pojawiał, kolejne pocałunki i słowa "kocham cię, Gege" były bardzo pomocne, by oddalił je od siebie, a skupił na oferowanej mu przyjemności.
Demon położył się na mężczyźnie, trzymając go za tył głowy i przyciskając ich usta do siebie. Na podbrzuszu obie męskości stykały się ze sobą, dodatkowo ich pobudzając.
Podciągnął w górę dwie chude kończyny duchownego. Położył je sobie na barkach i nacisnął udami na pośladki. Jego penis był sztywny i już delikatnie drgał z oczekiwania. Kiedy poruszał biodra w górę, przesuwał się po całej długości członka Xie Liana na jądra i rozchylone pośladki. Ocierał się o przygotowaną palcami dziurkę i wracał.
Za każdym razem egzorcysta wstrzymywał powietrze w oczekiwaniu. Kiedy nie dostawał, tego na co się psychicznie szykował, cichutko mruczał i zaciskał palce na napiętych ramionach. Jego ciało drżało, spocone i rozognione, a demon ciągle całował jego usta, ssąc język i oplatając go swoim.
– S-san Lang – ledwo wyszeptał, odrywając na chwilę swoje wargi.
Demon przyciągnął jego głowę i znów zatopił w nim gorący język. Uniósł biodra w znanym rytmie, lecz tym razem zatrzymał się przy ciasnej dziurce, na którą zaczął delikatnie napierać. Powoli i jeszcze ostrożniej niż kiedykolwiek zagłębiał się w gorącym i wilgotnym wnętrzu, które go otulało. Całował twarz Xie Liana i trzymał dłonie zaciskające się na jego palcach.
Obaj sapnęli, gdy wbił się do końca. Usta mieszkańca piekieł wydychały parzący oddech na spoconą szyję. Docisnął biodra jeszcze mocniej, jakby we wnętrzu było jeszcze miejsce, jakby pragnął wypełnić go sobą całkowicie, nie pozostawiając miejsca nawet powietrzu, pragnąc by to miejsce było tylko jego. Odczekał kilka sekund, aż zaciskające się na nim mięśnie rozluźnią się i pozwolą na wysunięcie, a potem poruszył się.
Raz i drugi.
Osoba pod nim zajęczała, więc zwolnił. Wysuwał się i wsuwał bez pośpiechu, ale jego samego pozbawiało to zmysłów. Prawie kwilił, pragnąc przyspieszyć i kochać się z całych siły. Ale wytrzymał i poczekał.
Już po chwili zrozumiał, że właśnie osoba, której serce tyle czasu chciał zdobyć, naprawdę go kocha.
Dwie dłonie przesunęły się na jego twarz i uniosły ją, by Xie Lian mógł pocałować jego usta.
Delikatnie, czule, z miłością.
Kiedy ta magiczna chwila minęła, łagodne oczy mieniły się szczęściem, jakby zamieszkała w nich tęcza, a sam egzorcysta, jak nigdy wcześniej roześmiał się czystą radością i oznajmił pewnie:
– Kocham cię, San Lang.
Król Demonów otworzył usta i zamiast odpowiedzieć, mocno przywarł do ust Xie Liana.
Hamulce puściły.
Zaczął całować go namiętniej, poruszał się w nim energiczniej, kąsał, mówił rwącym głosem jego imię, ale za nic nie pozwolił sobie na powiedzenie mu tego samego. Nie w tej chwili. Bo ledwo powstrzymał łzy, których nigdy przy nikim nie wylał. Łzy prawdziwego szczęścia i emocji, których nie potrafiła kontrolować nawet najsilniejsza istota w piekle.
Splatali swoje ciała, pozwalając na całkowite zapomnienie i zatracenie się w tej chwili. Egzorcysta jeszcze nigdy i przy nikim nie pozwalał sobie na bycie tak bezwstydnym, by jęczeć i prosić o więcej, o szybciej, o głębiej. Demon dobrze go poznał i przewidywał, co zrobić, by z tego niepozornego ciała wydobyć dźwięki, które wywoływały u niego demoniczny uśmiech, napełniały szczęściem, nakręcały go, że wielokrotnie był na skraju, ale za każdym razem powstrzymywał się, by ich wspólna przyjemność i ta pierwsza noc były niezapomniane i tak wyjątkowe, jak ich uczucia.
Halloween – noc żywych i umarłych, noc potworów, zjaw, diabłów, demonów i wszelkiego rodzaju istot, które mogą żyć w zgodzie ze swoją naturą, wyjść z ukrycia i bezkarnie poruszać się po świecie ludzi.
W ten jeden dzień, jednego wyjątkowego demona cieszyło tylko szczęście ukochanego egzorcysty. Nie musiał być wolny raz w roku, bowiem przy nim zawsze się tak czuł. Xie Lian pokochał jego – demona, nie innego człowieka, więc jakkolwiek będzie wyglądał, cokolwiek będzie płynęło w jego żyłach i czy będzie zlepkiem czarnej energii, czy prawdziwym człowiekiem z krwi i kości, był kochany bez względu na wszystko.
Bo zdobył serce drugiej osoby, będąc po prostu sobą – istotą z najgłębszych czeluści piekła.
Nawet babcia, która tylko na nich popatrzyła, od razu domyśliła się, co ich łączy – a to był pierwszy raz, kiedy Król Demonów pokazał się bez przebrania, nie ukrywając się z niczym.
Widocznie na jego prawdziwej twarzy malowało się uczucie, które tak samo łatwo można było wyczytać co z twarzy Xie Liana, gdy miał u boku tego, którego pokochał.
*
Ranek nastał szybciej niż się spodziewali, a oni dopiero zamykali oczy.
Spełnieni, wtuleni w siebie, szczęśliwi.
Demon wrócił do swojej prawdziwej formy, otaczając usypiającego w jego ramionach mężczyznę kołdrą z prawdziwych piór. Nawet ogon wylądował na boku duchownego, choć tym razem grzecznie tam zostając i tylko od czasu do czasu lekko podrygując.
Oblicze zmęczonego egzorcysty było łagodne. Patrząc na niego, trudno było nie usnąć, ale władca piekła uwielbiał wpatrywać się w niego godzinami i odkąd się poznali, nie odmawiał sobie tej przyjemności. Końcówką pazura odsunął włosy z zarumienionego policzka i pocałował go. Następnie pierwszy raz pozwolił sobie na zamknięcie oczu i długie westchnięcie.
Wiedział, że jak uniesie powieki, on ten, którego kochał, nadal tu będzie. Razem z nim i jego ramionach.
Kto by się spodziewał, że miłość może dopaść także tę "najbardziej plugawą" wśród istot?
Na pewno nie on.
Dzięki pewnemu egzorcyście poznał jej smak i nigdy nie zamierzał z niej rezygnować lub jej porzucać.
W końcu był ulubionym Demonem Stróżem. Prawda?
Nie mógł zawieść swojego egzorcysty.
– Amen* – szepnął.
Amen – z hebr. "Niech tak się stanie".
The End ^_^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro