ROSE
Tego dnia zaczęłam ranek jak zwykle od śniadania złożonego z tostów podpieczonych z serem. Popijałam je kawą oraz odrobiną krwi i rozmyślałam o nowym stanowisku jakie udało mi się zdobyć. Miałam zostać sekretarką uwaga uwaga: burmistrza Olivera Queena. Uśmiechnęłam się na tą myśl. O tym gościu, aż huczało jeszcze za nim zostałam porwana i zmobilizowana do wyjątkowo paskudnej organizacji B. L. O.O.D. Jest to organizacja robiąca na ludziach eksperymenty. Tworzą, że tak powiem eksperymentalne wampiry bojowe. Ja no cóż stałam się właśnie tym obiektem badań. Cóż jako wampir oczywiście muszę pić krew ale mogę na szczęście jeść normalne jedzenie. Zbyt mocne światło słoneczne powoduje, że oczy mnie lekko szczypią, ale w tedy wkładam okulary przeciwsłoneczne do normalnego patrzenia oraz czytania. Kiedy chcę mogę rozwijać skrzydła. Tak dokładnie skrzydła. Za cholerę nie wiem co oni dokładnie mi zrobili ale za pomocą skupienia mogę rozwinąć czarne wyglądające na anielskie skrzydła. Oprócz tego jestem bardzo szybka i super silna. W piętnaście minut bez samochodu mogę znaleźć się pod ratuszem i nie dostać nawet zadyszki. Mogę dźwigać butle z gazem oraz sztangi i inne mega przedmioty bez żadnego wysiłku. Jedyne czego nie mam a nad czym ubolewam to zdolność szybkiego leczenia. Niestety, ale tamci ludzie "opiekujący" się ludźmi których porywali nie umieli ciągle sprawić by człowiek leczył się samoistnie. Spędziłam w tej cholernym wariatkowie przeszło dziesięć lat. Miałam zaledwie 18 lat gdy mnie porwali gdy wracałam z szalonej imprezki od przyjaciółki. Badali mnie, eksperymentowali, czasem głodzili, bili i potrafili być wyjątkowymi niegodziwcami. Do swoich cholernych eksperymentów rozbierali nas do naga, nacinali nożami skalpelami i cholera wie co jeszcze. Również o zgrozo gwałcili by zaspakajać swoje potrzeby.
Jednak pewnego dnia gdy właśnie jeden z tych szalonych doktórków mnie gwałcił, rozwaliła się szyba i po raz pierwszy w tedy od dawna ujrzałam słońce. Było to niesamowite uczucie. Kobieta uratowała mnie oraz paru innych ludzi i zabrała nas na wyspę gdzie nas ubrała i wyszkoliła w walce. Kobieta przedstawiała się jako Kanarek. Była szczęśliwa, że wszystkie jej nauki praktycznie przyswajałam i pewnego razu powiedziała mi, że czas bym wróciła do Star City i zwalczała przestępców a gdy nadejdzie czas bym była wsparciem dla Zielonej Strzały. Przysięgłam, że to zrobię. Tak wiec gdy trzeba było wkładałam czarną mini sukienkę, czarny płaszcz z kapturem, czarne do połowy ud kozaki, maskę na oczy a gdy byłam już gotowa rozwijałam swoje skrzydła. Do pomocy miałam przeznaczoną przyjaciółkę posługującą się biegle technologiami komputerowymi dzięki czemu dawała mi znać kiedy mam zostać Angel Justice czyli Aniołem Sprawiedliwości. Emily bo tak nazywała się ta przyjaciółka stwierdziła, że w rozmowach prywatnych będzie mnie jednak nazywała Angel.
W końcu zjadłam śniadanie i ruszyłam swoim szybkim biegiem razem z torbą sportową prosto do biura. Zaczęłam robić szybko kawę dla szefa i ją przyniosłam mu do biura.
- Witam, panie Queen o to pańska kawa. Pana siostra oprowadziła mnie wczoraj i od razu poinformowała mnie, że lubi pan czarną z dwoma kostkami cukru- Powiedziałam z uśmiechem stawiając przed nim kubek z parującą cieczą.
- Och, wiec to pani jest moją nową sekretarką. Miło w końcu panią zobaczyć.- Powiedział pan Queen z uśmiech. Od razu ten uśmiech mi się spodobał więc odwdzięczyłam mu się tym samym gestem.
- Wie pan co? Wolałabym jednak by mówił by mi pan po imieniu. - Stwierdziłam i puściłam mu ostentacyjnie oko.
Pan Queen wygladał przez chwilę jakby potrzebował powietrza na ten gest ale w koncu się doprowadził do spokojnego stanu.
- W takim razie Rose, mów mi Oliver- Powiedziałam wstając z fotela i stanął opary o biurko rękami przyglądając mi się.
- okej, Oliverze- Zaśmiałam się cicho.
- Mówiłaś wczoraj, że moja siostra cię oprowadziła po mojej firmie tak? Zdążyła ci pokazać wszystko?
- Myślę, że tak. Pana siostra to bardzo sympatyczna osoba z tego co widziałam.
- Oj tak to prawda. Choć czasem jak się na kogoś wścieknie to potrafi wywołać niesamowitą burzę z piorunami- Zaśmiał się cicho. Ten śmiech wydawał mi się taki cudowny i melodyjny. O ile męski śmiech rzecz jasna może taki być. Już wiedziałam jedno. Oliver Queen musi zostać moim kolejnym celem do mojego dosyć już dużego haremu. O tak... Lubiłam podrywać, zdobywać i łamać serca facetom. Lubiłam to jako nastolatka a wróciwszy w końcu do swojego rodzinnego miasta stało się jasne, że kręci mnie dalej tak samo. Po mimo dwudziestu dziewięciu już lat.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić Oliverze?- Spytałam z uśmiechem, który zwykle rezerwowałam dla moich męskich ofiar, które chciałam zdobyć
- Cóż... Właściwie chcę byś poukładała alfabetycznie te papiery- Powiedział Oliver podając mi plik kartek- oraz wprowadziła je do naszego systemu jeśli to nie problem.
Byłam niesamowicie zaskoczona, że oparł się mojemu urokowi jednak wzięłam od niego dokumenty i posłałam mu mu figlarny uśmiech.
- W porządku szefie- Zaśmiałam się - a czy jest coś podeszłam do niego powolnym krokiem co chciałbyś ode mnie tylko ty sam?- Spytałam szeptem prosto w jego ucho. Zauważyłam z zadowoleniem, że lekko zadrżał od tego mało subtelnego gestu.
- Może kiedyś, ale na pewno nie w pracy Rose- Powiedział z lekką chrypką w głosie Oliver.
- Dobrze. Pójdę posegregować papiery i wprowadzić je do systemu. Jeśli będę mogła ci jeszcze jakoś pomóc zawołaj a mnie a szybko się zjawię.- Powiedziałam poprawiając mu krawat i wyszłam z jego gabinetu. Ruszyłam do swojego gdzie od razu usiadłam i zaczęłam wpisywać informacje z dokumentów w komputer. Zajęło mi to w sumie pół godziny, a drugie tyle na poukładanie papierów alfabetycznie do odpowiednich kartotek. Lubiłam tą pracę. Dla większości mogła wydawać się nudna ale dla mnie była fascynująca. Po skończonej pracy ruszyłam do gabinetu Olivera. Siedział za biurkiem leniwie z nogami na biurku i z niedbale rozluźnionym krawatem i rozpiętą na dwa guziki koszulą. Dzięki czemu miałam widok na kawałek jego klaty. Mmm... Jeśli ten kawałek był taki piękny to ciekawe jaka jest cała jego klata? Byłam bardzo tego ciekawa. Jednak stwierdziłam, że muszę podejść do tego inaczej niż z resztą facetów. Inni od razu mi ulegali ale mój szef wydawał się dosyć niedostępny.
- Hej, Oliverze- Powiedziałam z uśmiechem- Skończyłam już segregować papiery. Czy mogę jeszcze coś zrobić?- Spytałam przyglądając mu się wnikliwie.
- Cóż... Jeśli to nie problem zrobiłabyś mi jeszcze kawy?- Zapytał mnie z uśmiechem.
- Bardzo chętnie.- Powiedziałam biorąc z jego biurka kubek i poszłam zrobić mu kawę. Gdy się już zrobiła zaniosłam mu ją do gabinetu. Przez ten czas poprawił krawat i koszulę i naciągnął na siebie marynarkę. Trochę mi się zrobiło przykro, że pozbawił mnie patrzenia na takiego nie dbałego, ale stwierdziła, że jak dobrze pójdzie zobaczę o wiele więcej niż tylko kawałek jego klaty i będzie moim nowym dobytkiem. Musiałam tylko być cierpliwa.
- Proszę o to kawa, Oliverze- Powiedziałam stawiajac mu ją przed nim.
- Bardzo ci dziękuję Rose. Słuchaj, możesz mi trochę o sobie opowiedzieć?- Spytał.
Westchnęłam. Nie lubiłam pytań o siebie. Oznaczało to powrót to niezbyt miłej przeszłości.
- Cóż... Wychowywałam się przez osiemnaście lat swojego życia w rodzinie gdzie alkohol był ważniejszy niż ja. Przez to gdy osiągnęłam wiek szesnastu lat zaczęłam popijać, popalać i trochę wciągać oraz chodzić na imprezki. Gdy właśnie skończyłam osiemnaście lat porwano mnie gdy wracałam z jednej bardzo hucznej imprezki. Nie mam pojęcia co za ludzie mnie porwali ani nawet gdzie. Spędziłam dziesięć lat w jakimś chorym wariatkowie gdzie szprycowano mnie oraz parę innych jakimś dziwnymi substancjami i eksperymentowano na nas w różniasty sposób. Na szczęście któregoś dnia pojawił się ratunek. Kobieta w czerni, która wyciągnęła mnie oraz paru innych z tego potwornego miejsca. Potem odesłała nas do swoich miast i kazała nam próbować znaleźć sens życia.- Powiedziałam trochę bezbarwnym głosem wypranym z emocji.
- Bardzo ci współczuję Rose. To musiało być straszne.
Nawet nie wiesz jak bardzo Oliverze.- Pomyślałam w myślach. Po pracy ruszyłam do mojej kryjówki by zobaczyć czy Emily znalazła jakiegoś ciekawego przestępcę.
Okazało się że znalazła tyle, że to kompletnie było bez sensu. Przecież to była głupia bohaterka filmu i z całą pewnością nie mogła żyć w normalnym życiu. Jednak wyraźnie na zdjęciu z kamer widniała ta kobieta:
- To jakiś chory żart?- Spytałam.- Trujący Bluszcz? Przecież to postać z Batmana do cholery!- Wykrzyknełam zdumiona.
- Z pewnością jej naśladowczyni po prostu- Stwierdziła Wielka Siostra.- jej moce jednak są równie do niej podobne jak i ten strój.
- Chwila.. Kobieta o tych samych zdolnościach co fikcyjna bohaterka z filmu tak jakby stała się realnością? No nie wierzę.
- To lepiej uwierz bo Zielona Strzała oraz Spartanin potrzebują twojej chyba pomocy- Mruknęła moja toważyszka.- Wciągaj strój kochana. Angel będzie potrzebna na ratunek- Uśmiechnęła się pokazując na nagrania z monitoringu.
Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Wyjęłam z torby sportowej swoją mini czarną sukienkę, wciągnęłam botki, ubrałam czarny płaszcz z kapturem który sięgał mi do łydek i założyłam kaburę do której wsadziłam miecz a łuk przewiesiłam sobie przez ramię i rozpostarłam swoje czarne skrzydła. Stanęłam na przeciw któregoś z budynku i wypuściłam strzałę z linką dzięki której przeskakiwałam dachy
*****
Tak z innej beczki. Co sądzicie o Helenie? Bo ja mimo,że była w większości momentòw suką to ją lubię i podoba mi się jak dwa mroczne światy.się zderzyły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro