☙4
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
𝐸𝑣𝑒𝑙𝑦𝑛
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Poprzedniego dnia postanowiliśmy, że tutaj rozbijemy obóz. Gdy obudziłam się spostrzegłam, że Lucy stoi przy brzegu wejścia do jaskini i wpatruje się w coś na zewnątrz.
- Co robisz? - spytałam zaciekawiona.
- Ślini się - wyjaśniła Solange.
- Pewnie, że tak - przyznała Lucy niespeszona. - Tylko na nich spójrz.
Przesunęła się, żeby zrobić mi miejsce, przy wejściu do jaskini.
Obserwowała czterech z siedmiu braci Drake'ów zbierających drewno. Musiałam przyznać, że przedstawiali imponujący widok: przystojni, bladzi i bez koszulek. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nieposzukać wzrokiem Logana, ale on właśnie odchodził w stronę lasu, po więcej drewna.
Solange znudzona oparła się o ścianę.
- Skończyłaś? - zapytała Lucy.
- O nie - odparła jej na to tamta. Nicholas rzucił jej przebiegły uśmiech. - Ups. A niech to.
- Mówiłam ci, że słyszą bicie twojego serca - powiedziałam Solane. - Nawet z tej odległości.
- Nic na to nie poradzę. Nawet jeśli wszyscy wiedzą, ze są przystojni i potwornie aroganccy - dodała głośniej. - Czy oni
to słyszą?
- Tak.
- To dobrze - zerknęła na mnie. - Ciacha, co?
Solange przewróciła oczami na jej słowa.
- Wiesz Lucy, nie wiem, czy to dobry moment na podziwianie chłopaków - odparłam. - Jesteśmy w lesie i zapewne nadal ścigają nas Zwiadowcy.
Lucy oderwała wzrok od Drake'ów i pokiwała głową.
- Fakt - przyznała.
- Więc Montamartrem nadal nie dał sobie z tobą spokoju? - powiedziałam bardziej ze stwierdzeniem niż pytaniem, lecz mimo to Solange pokiwała głową.
- Myślałam, że po ostatniej aferze odpuścił, ale jak widać jednak nie - powiedziała mimowoli zaciskając pięści. - To jest strasznie męczące! Zawsze, gdy zaczyna robić się spokojnie, ktoś musi to zepsuć.
Podziałam jej zdanie. Minęły zaledwie dwa tygodnie od jej przemiany i ostatniej afery, a już zaczyna się od nowa.
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Usłyszałem jakiś szelest, a następnie poczułem zapach zgnilizny. Hel-Blar. Tylko oni tak pachnieli. Rozejrzałem się dookoła, akurat w momencie gdy jeden z nich rzucił się na mnie.
Przewrócił mnie i gdy już miał mi wbić kołek w serce, ktoś trafił go sztyletem. Dobrze mi znanym sztyletem. Obejrzałem się i zobaczyłem jak Evelyn stoi kilka metrów ode mnie.
W ręce trzymała kołki i rozglądała się dookoła wypatrując kolejnych Hel-Blar.
Z jaskini wyszli pozostali, akurat w momencie gdy z lasu wybiegli Hel-Blar. Bez chwili zwłoki rzucili się do broni.
Zauważyłem jak Nicholas wepchnął Lucy do jaskini. Solange również tam poszła.
Chciałem, żeby Evelyn również została w jaskini, jest człowiekiem, dla niej spotkanie z Hel-Blar to pewna śmierć.
Jednak gdy ją spostrzegłem zauważyłem jak wbija jednemu z Hel-Blar kołek w serce, atakując drugą ręką kolejnego sztyletem.
Nie radziła sobie najgorzej, ale pewne było, że długo nie da rady. Jednak jej zwyczajowa aura spokoju nie ulotniła się podczas walki.
Minę miała spokójną, ale widać na jej twarzy było, że jeżeli któryś z Hel-Blar zaatakuje to nie cofnie się przed niczym.
Patrząc na nią przez chwilę zapomniałem o bronieniu się i dostałem kołkiem.
Na szczęście tylko w ramię.
Wróciłem do walki, a gdy spojrzałem w stronę pozostałych zdałem sobie spawę, że długo tak nie pociągniemy.
Nicholas walczył z Hel-Blarami przy jaskini, ale ledwo się wyrabiał, Connor oberwał w nogę, a Quinn nawet zachował powagę - co do niego niepodobne podczas walki - zauważyłem również, że Evelyn mimo spokoju opadała z sił.
W pewnym momencie dostałem w szczękę i aż mnie zamorczyło.
Chwilę później zobaczyłem, że Evelyn się nade mną nachyla.
- Logan, halo - mówiła.
Cudownie by było jakby mnie pocałowała... Chwila co? O czym ja myślę? Po chwili pozostali również zjawili się obok mnie. Podniosłem się z ziemi.
- Musimy się z tąd zabierać - powiedziała Lucy.
- Lepiej ruszajmy - stwierdził Nicholas.
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Czytałeś? Zostaw po sobie ślad : )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro