Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowa praca

Jessica


Od rana muszę słuchać zrzędzenia mojej przyjaciółki jak powinnam się zachowywać na rozmowie o pracę. Wcisnęła mnie w jakąś sztywną, niebieską garsonkę i buty na obcasie. Dodatkowo miałam na sobie jedwabną białą koszulę i brakowała mi tylko krawata na szyję, żebym mogła się nim udusić. Skończyłyby się moje męki. Włosy miałam ciasno związane w kok,  a na twarzy delikatny makijaż . Czułam się w jej rękach jak lalka, którą się bawi.

-Czy Ty mnie w ogóle słuchasz Jess?!- krzyknęła do moje ucha, a ja podskoczyłam na krześle. Oderwałam się od swoich myśli i uśmiechnęłam do niej.

-Oczywiście, że tak Ash. Nie denerwuj się tak, bo pomyślę, że to Ty idziesz tam za mnie. Chociaż gdyby tak... - Jej głośny śmiech przerwał moje rozważania.

-Zapomnij! Ja już mam swoją pracę i dobrze mi w niej  -odpowiedziała, a ja westchnęłam  przesadnie.- Przecież już byłaś wcześniej asystentką, więc w czym problem?

-I jak się to skończyło? Facet wyrzucił mnie, bo nie chciałam mu wskoczyć do łóżka!- Na samo wspomnienia tego gościa,  zacisnęłam pięści. Gdybym była słabą kobietką, to pewnie osiągnąłby swój cel. A tak posłałam go do diabła i wyszłam z podniesioną głową.

-Dlatego teraz zasłonimy wszystkie twoje atuty, a skupimy się na umiejętnościach. Masz być pracowita i miła Jessica. Pohamuj swój niewyparzony język przy nowym szefie. - Uniosłam brwi i posłałam jej swój najsłodszy uśmiech, który doskonale odzwierciedlał moje uczucia.

-Tak jest mamo. - Pokręciła tylko głową i wyszła z mojego pokoju . Wróciła po chwili trzymając coś w ręku, więc przyjrzałam jej się podejrzliwie. Zamrugałam, gdy nałożyła mi okulary i odruchowo ich dotknęłam.

-Teraz wyglądasz jak profesjonalna asystentka. Idziemy, bo się spóźnisz - oznajmiła i podała mi torebkę.

Wyszłyśmy z mojego domu i od razu spojrzałam z utęsknieniem na swój motocykl. Czarno- biały ścigacz stał przed naszym domem i był moją dumą. Oszczędzałam cały rok, aby sobie na niego pozwolić.

-Chyba żartujesz! Dziewczyno masz 25 lat, a zachowujesz się gorzej niż mój piętnastoletni brat. Nie pojedziesz motorem! Zamówię ci taksówkę - oznajmiłam twardo i wyciągnęła swój telefon.

-Wiesz ile będę musiała zapłacić? Mam lepszy pomysł.- Wystarczyło jedno spojrzenie na dom naszego sąsiada i wiedziała o czym mówię.

Zatarłam ręce,wiedząc jaka czeka mnie za chwilę zabawa.  Byłam pewna, że jeszcze śpi, więc będzie miał chłopak niespodziankę. Nacisnęłam dzwonek i czekałam. Po chwili drzwi otworzyła mi wysoka brunetka, a ja przyjrzałam się jej z góry na dół. Miała na sobie męską koszulkę, która należała do naszego przyjaciela.

-Kim jesteś?- Odezwała się zaspanym głosem.

-Scott!  Kochanie wróciłam! -krzyknęłam i przepchnęłam się obok niej. Zaskoczona nawet nie zareagowała na moje wtargnięcie.

-O co chodzi? Gdzie Ty idziesz?- Dziewczyna zapytała, gdy szłam prosto do pokoju przyjaciela.

Oczywiście spał sobie w najlepsze, więc ściągnęłam z niego kołdrę. Spojrzał na mnie zaspany i przetarł oczy, jakby nie wiedział co się dzieje. Przyglądałam mu się z rozbawieniem, gdy najwyraźniej miał problem z rozpoznaniem mnie. Scott jest blondynem średniego wzrostu, który uwielbia się bawić. Jednak jest też wspaniałym przyjacielem, na którego zawsze mogę liczyć.

-Jess? To ty?- Zapytał, a ja puściłam mu oczko.

-Nie poznajesz własnej żony skarbie? Co to za panienka w naszym domu? Już nawet na jedną noc nie mogę cię zostawić samego? - Udałam wkurzoną, ale w środku skręcałam się ze śmiechu. Dziewczyna stanęła niepewnie w drzwiach, a ja zmierzyłam ją wzrokiem i założyłam ręce na piersi.

-Żona?- wyszeptała wystraszona, a później zaczęła zbierać swoje rzeczy.

-Masz minutę na opuszczenie mojego domu panienko, inaczej stracę cierpliwość. A sobie porozmawiamy, mój drogi mężu.- Zwróciłam się do Scotta, który przewrócił na mnie oczami i zasłonił się poduszką.

-Oczywiście....żono - usłyszałam jego stłumiony głos, a następnie trzaśnięcie drzwiami. Teraz mogłam przestać udałam i zaczęłam się głośno śmiać.

-Wariatka! Ta biedna dziewczyna prawie połamała nogi uciekając. -Ashley stała przy ścianie i trzymała się za brzuch, próbując opanować śmiech.

-Podnoś swój tyłek Scott! Musisz mnie gdzieś podrzucić - powiedziałam, gdy się już uspokoiłam.Usiadł ponownie na łóżku, a przyjrzał mi się jeszcze raz.

-Co ty masz na sobie? Wyglądasz...- Uniósł brew i zobaczyłam ten jego zarozumiały uśmiech.

-Beznadziejnie. Mówiłam, idę się przebrać. - Dokończyłam za niego  i odwróciłam z zamiarem wyjścia, ale stanęła mi na drodze moja przyjaciółka.

- Ani mi się waż!- krzyknęła i nie pozwoliła mi na to.

-Jess daj spokój, nie miałem niczego złego na myśli. Wyglądasz po prostu...inaczej. Tak grzecznie. - Dokończył, a ja odetchnęłam z ulgą. Czyli plan się udał i nie wzbudzam zainteresowania.

-Bardzo dobrze. Od dziś jestem poważną, miłą i spokojną Jessicą Ayer - powiedziałam, ale sama nie byłam przekonana czy potrafię taka być.

Wyszliśmy do kuchni i poczekałam, aż Scott się ogarnie. Zostało mi 40 minut do rozmowy kwalifikacyjnej i miałam nadzieję, że się nie spóźnię. Kilka minut później przyszedł, więc pożegnałam się z Ash i udałam do jego samochodu. Po drodze rozmawialiśmy i nawet nie zauważyłam jak dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka biurowca. Na dole pokierowano mnie na 6 piętro, gdzie znajdowała się siedziba Drake& Turner. Miałam nadzieję, że mój szef okaże się miłym, starszym panem o ojcowskich stosunkach do pracowników. Chyba nawet ja nie mam takiego szczęścia, żeby trafić na kolejnego playboya. Wyszłam z windy i przeszłam w głąb korytarza, gdzie otworzyły się przede mną duże drzwi z grubego szła.  Dyskretnie się rozejrzałam i zauważyłam jak kilka osób mi się przygląda.

-Witam, w czym mogę pomóc?- Podeszła do mnie starsza kobieta, która przywitała mnie ciepłym uśmiechem.

-Jestem umówiona z panem Tunerem w sprawie pracy. -Odpowiedziałam i modliłam się, aby nie zauważyła moje zdenerwowania.

-Oczywiście. Proszę zaczekać.- Podeszła do biurka i rozmawiała chwilę przez telefon.  Następnie pokazała drzwi, gdzie czeka na mnie właściciel firmy. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Dasz radę Jess! Nawet jeśli to będzie wstrętny playboy to zaciśnij zęby i wytrzymaj.

-Witam - usłyszałam energiczny głos, zaraz po tym jak przekroczyłam próg. - Proszę, niech pani siada.

Podniosłam głowę i zobaczyłam przystojnego blondyna około trzydziestki. Oho czyli nie ma mowy o ojcowskich stosunkach  pomyślałam. Usiadł za biurkiem i bacznie mi się przyglądał. Jednak widziałam uśmiech na jego twarzy, przez co trochę się rozluźniłam.

-Napije się pani czegoś? - zapytał, ale odmówiłam.

-Sprawdziłem pani CV i jestem zadowolony. Ma pani doświadczenie, a  poprzedni pracodawca napisał, że jest pani sumienna i pracowita.- Ucieszyłam się teraz, że wywalczyłam dobre referencję od tego wstrętnego typa, u którego wcześniej pracowałam.

-Nie boję się ciężkiej pracy panie Tuner - odpowiedziałam pewnym głosem.

-Możemy mówić sobie po imieniu? -Skinęłam głową na zgodę - Ok. Nie będziesz miała problemów z wyjazdami? Czasami trzeba spędzić kilka dni poza miastem?- To było zwykle pytanie, ale do tej pory nie miałam takiej sytuacji.

-To nie problem. Rozumiem, że tak może się zdarzyć.

-Dobrze. Myślę, że damy ci szansę, ale jeszcze mój wspólnik musi cię zaakceptować. - Podniósł słuchawkę, a ja poprawiłam się nerwowo na fotelu.

-To czyją mam być asystenta? - odezwałam się zanim się połączył.

-Moją i Draka oczywiście. -Otworzyłam szeroko oczy, bo tego nie wiedziałam. Będzie więcej pracy niż myślałam, chociaż może być za to ciekawie.

-Mam nadzieję, że jest stary i brzydki - powiedziałam cicho do siebie, bo jeden przystojniak mi już wystarczył. Usłyszałam głośny śmiech i podniosłam głowę zaskoczona.

-Już cię lubię - zaśmiał się, a ja się lekko zaczerwieniłam. Cholera miał tego nie usłyszeć.

-Możesz przyjść do mojego biura. Chyba znalazłem dla nas asystentkę.- Nie powiedział nic więcej i się rozłączył. - Nie pokaż mu , że się boisz. On nie lubi okazywania słabości.

-Więc dobrze trafiłam.- Chwilę później drzwi otworzyły się z rozmachem i miałam poczucie, że wszedł przez nie huragan.

-Jeśli to kolejna pustogłowa panienka, która wyobraża sobie, że długie nogi i ładna buzia kwalifikują ją do objęcia stanowiska mojej osobistej asystentki, to nie ręczę za siebie!- Donośny głos za moimi plecami przyprawił mnie o dreszcz. Jednak gdy dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów, to uczucie szybko zniknęło.

-Matt - Charlie Tuner posłał mi pokrzepiający uśmiech.  Wzbudzał sympatię już przy pierwszym spotkaniu, więc go odwzajemniła i wzięłam się w garść.

 Wstałam i odwróciłam się powoli do tego huraganu za mną.  Stał przede mną facet, którego ratowałam pół roku wcześniej. Jednak żyję!  Ucieszyłam się, bo gdy następnego dnia pojechałam do pobliskiego szpitala to nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Nie byłam nikim z rodziny i takie mieli procedury. Przytrzymałam się fotela, a on zmarszczył brwi przyglądając mi się. Czyżby mnie rozpoznał? Czy to możliwe po takim czasie? To niemożliwe. Uspokój się!  Muszę nie dać nic po sobie poznać, bo inaczej nic nie będzie z tej pracy. Wyprostowałam się i poprawiłam okulary. Mam nie okazywać strachu, więc dobrze.

-Doprawdy? A więc uważa pan, że ładna kobieta koniecznie musi być głupia? Pogląd dość staroświecki  - odezwałam się i posłałam mu swój słodki uśmiech.

-Może jednak się dogadamy panno...- Podszedł bliżej, a ja powstrzymała odruch cofnięcia się.

-Jessica Ayer - powiedziałam i znowu zapatrzyłam się w jego cudowne oczy, które pamiętam do dziś.


Hej hej i jak Wam się podoba? Warto pisać dalej? Nie wiem czy już coś takiego było, więc będę wdzięczna jeśli dacie mi znać. Liczę na szczere opinię co do tej książki. Wpadła mi do głowy, więc ją zapisałam, aby mieć pomysł po Poskromić złośnika. Miłego czytania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro